Philippa Gregory
Dziedzictwo
Trylogia Wideacre
tom 1
1
Fasada dworu Wideacre wychodzi na południe. Przez cały dzień słońce świeci na żółte kamienie, aż stają się ciepłe i sypkie w dotyku. Słońce odbywa podróż od szczytu jednego wzgórza do drugiego. Kiedy byłam małym dzieckiem i zbierałam płatki w ogrodzie różanym albo wałęsałam się na tyłach domu po podwórzu stajni, wydawało mi się, że Wideacre to środek świata i słońce o świcie wyznacza jej wschodnią granicę, chowa się zaś za wzgórzami na zachodzie w czerwieniach i różach wieczoru. Wielki łuk, jaki zatacza słońce nad Wideacre, wydawał się granicą dobrze określającą zasięg naszych wpływów. Tam, poza słońcem, był Bóg i aniołowie; poniżej (i miało to o wiele większe znaczenie) rządził dziedzic, mój ojciec.
Nie pamiętam nic z czasów, kiedy jeszcze go nie kochałam świadomie — hałaśliwego Anglika o czerwonej twarzy. Musiałam chyba kiedyś leżeć bezbronnie w łóżeczku z białymi falbankami w pokoju dziecinnym, musiałam chyba kiedyś stawiać pierwsze kroki, mocno uczepiona ręki matki. Nie mam jednak z dzieciństwa żadnych wspomnień dotyczących matki. To Wideacre zawładnęła moją świadomością, a dziedzic Wideacre — całą moją osobą, tak jak rządził światem.
W moim pierwszym, najwcześniejszym wspomnieniu z dzieciństwa ktoś podnosi mnie i podaje ojcu, który góruje nade mną w siodle swojego kasztanka. Małe nóżki wierzgają bezradnie w powietrzu, kiedy pokonuję straszliwą przestrzeń dzielącą mnie od potężnego grzbietu kasztanka. Przed zdumionymi oczami mam gorącą surową twarz. Siadam na twardym śliskim siodle. Potem ojciec obejmuje mnie mocno ramieniem i przyciska bezpiecznie do siebie. Wkłada mi do jednej dłoni cugle, a drugą zaciska na łęku. Wzroku nie mogę oderwać od szorstkiej rdzawej grzywy i błyszczącej skóry. Potem potwór pode mną rusza, a ja trzymam się go kurczowo ze strachu. Dziwaczny kołyszący chód i wielkie odległości między kolejnymi stąpnięciami całkiem mnie zaskakują. Ale ramię ojca trzyma mocno i stopniowo przenoszę wzrok z muskularnego spoconego grzbietu wielkiego jak góra konia na jego długi kark, aż do czujnie nastawionych uszu... a potem roztaczają się przede mną rozległe tereny Wideacre.
Koń kroczył szeroką aleją wysadzaną bukami i dębami, prowadzącą do naszego domu. Cętkowane cienie drzew ścieliły się na...
teaw123