Witkowska-Nery Emilia - A suknię ślubną kupiłam w Suzho.pdf

(7484 KB) Pobierz
dla IAESTE za możliwość odbycia praktyki w Chinach
dla MuDan, MengXin i LiFang za przyjaźń i pomoc w codziennych
zmaganiach z kulturą i językiem
dla rodziców za zrozumienie, wsparcie i pomoc w korektach
dla Marka za prośby o kolejne części
dla Leandra, Raula, Maurycego, Marcina i Ani, bo może kiedyś
przeczytają
PRZEDMOWA
Z wykształcenia jestem biotechnologiem, obecnie w trakcie przewodu
doktorskiego z chemii. W czasie studiów, dzięki organizacji IAESTE,
wyjechałam na dwa dwumiesięczne staże. Podczas pierwszego wyjazdu,
do Brazylii, poznałam mojego narzeczonego Leandra, o którym będzie
mowa w tej książce. Dwa lata później wybrałam się do Chin, gdzie
prowadziłam niniejszy dziennik. W związku z faktem, że w Państwie
Środka wiele stron i portali internetowych jest blokowanych, moje
zapiski wraz ze zdjęciami dawały możliwość dzielenia się z rodziną i
przyjaciółmi w miarę na bieżąco przygodami, przemyśleniami i
samotnością, z którą borykałam się podczas stażu.
Poza opisami życia codziennego, w których sporo miejsca
poświęciłam chińskiej kuchni, w zapiskach znajdą się też wyprawy do
Szanghaju w towarzystwie chińskiego opiekuna/studenta i wizyta na
odbywającym się tam w tym czasie Expo, samotne już wyprawy na górę
Huang Shan i do Pekinu, niekończąca się podróż na twardych
siedzeniach na trasie Pekin – Hangzhou, zwiedzanie Hangzhou, wizyta
na plantacjach herbaty, Suzhou i zakup sukienki ślubnej oraz
zamykająca staż podróż nad Jezioro Tysiąca Wysp. Czytelnik będzie
mógł zapoznać się nie tylko z chińskimi kulinariami, ale także z
codziennymi zwyczajami, mentalnością i zamiłowaniem miejscowych do
karaoke.
Chiny to niesamowity kraj, pełen skorych do pomocy ludzi, bogatej
kuchni i niezapomnianych widoków. Jeżeli z początku mój opis wydaje
się trochę pesymistyczny, to jedynie znalezienie się zupełnie samej w
nowym i nieznanym miejscu może być tego przyczyną.
Chciałam zaproponować Państwu mój dziennik, dziennik zwykłej
osoby na zwykłym stażu, tyle że w Chinach.
ROZDZIAŁ I
Pierwsze kroki
Hangzhou w święta
Przystojny i Mądry, czyli
Śliwek
Jak działa telewizor
West Lake
Przemyślenia
Shanghai
Expo
2.10.2010, sobota
Znowu w drogę, tym razem Chiny. Niby jestem już bardziej
doświadczonym podróżnikiem, ale stres jakby większy. Wtedy, przed
Brazylią, wszystko było takie łatwe, pewnie też i dlatego, że nie
potrafiłam sobie wyobrazić, co może mnie tam spotkać. Plus fakt, że
cała ta podróż była dla mnie ucieczką od przykrej rzeczywistości.
Spałam jakieś pół godziny, trzeba się przecież spakować, zmontować
machinę do podlewania kwiatków, sprawdzić, czy jestem w stanie uszyć
sukienkę ślubną…
Amsterdam. Zaspana wyciągam plecak spod fotela, a okrągły
Amerykanin z siedzenia za mną wstrzymuje ruch. Dałam znak, żeby
poszedł, a w odpowiedzi usłyszałam rubaszne:
Come on, sweetie…
(chodź, cukiereczku). Jakie
sweetie!!!
Ja, wielki podróżnik, zdobywca
Zgłoś jeśli naruszono regulamin