Miernicki S. - Zamek Czocha.pdf

(1272 KB) Pobierz
SEBASTIAN MIERNICKI
062
PAN
SAMOCHODZIK
I ZAMEK
CZOCHA
WSTĘP
Czternastu
spadochroniarzy
amerykańskiej 101. dywizji powietrzno–
desantowej wypoczywało w ogródku
pałacyku położonego koło miasteczka na
południu Francji. Młodzi chłopcy
oglądali się za Francuzkami, które
świadome swej kobiecości potrafiły
zwrócić uwagę mężczyzn. Dowódcą
oddziału był porucznik Hankins.
Dwukrotnie
miał
szansę
być
awansowany na kapitana, ale za każdym
razem odmawiał. Był to trzydziestolatek
z Nowego Jorku, z rudą czupryną i
niebieskimi oczyma, o smutnym, jakby
zamyślonym obliczu. Jego zastępcą był
sierżant szef Markus. Miał matkę
Niemkę i dlatego doskonale znał język
Goethego. Chudy, niski sprawiał
niepozorne
wrażenie,
ale
wielu
przeciwników na ringu czy w
brytyjskich pubach przekonało się o
niezwykłej sile i zwrotności Markusa.
Dwóch chłopców z rodzin włoskich:
Rudolfo i Valentino, miało stopnie
kaprali i wiele osób brało ich za
bliźniaków. Resztę oddziału stanowili
żołnierze pochodzący z Teksasu i
Arizony,
„chłopi oderwani od traktora i
fasoli z patelni”,
jak mawiał o nich
Markus. Nie lubili tej wojny, ale
podobała im się Europa. Kochali
wiosenne słońce 1945 roku, gdy
wszystko zapowiadało rychły koniec
wojny, ale nużyła ich ta bezczynność.
Kiedy
zobaczyli
dwa
willysy
przewożące
generała,
cywila
i
żandarmów jako ochronę, zrozumieli, że
to ostatnie chwile, gdy mogli napawać
się widokiem zwiewnych sukienek.
Nerwowo gasili papierosy, wstali i
przeszli do sali balowej zamienionej na
salę odpraw.
Witam panów —
przywitał ich generał. — To pan Sparks
z operacji specjalnych, który opowie
wam o waszym zadaniu.
Sparks wyglądał na urzędnika
Zgłoś jeśli naruszono regulamin