8.Kroniki Bane'a. Droga do pierwszej miłości (i pierwszych randek).pdf

(734 KB) Pobierz
KRONIKI BANE’A
DROGA
DO PRAWDZIWEJ MIŁOŚCI
(I PIERWSZYCH RANDEK)
CASSANDRA CLARE
TŁUMACZENIE:
DRUZYNA_DOBRA
Była piątkowa noc na Brookynie, a na niebie odbijały się światła miasta:
ciemnopomarańczowe chmury napierały letnim upałem na chodniki niczym stronice
książki na zamknięty w środku kwiat. Magnus przechadzał się w samotności po
swoim mieszkaniu na poddaszu, rozmyślając nad pewnym problemem, jaki pojawił
się w jego życiu.
Chodziło o zaproszenie na randkę przez Nocnego Łowcę, co klasyfikowało się
na pierwszym miejscu dziesięciu najbardziej dziwnych i nieoczekiwanych rzeczy,
które mu się przydarzyły, chociaż Magnus zawsze starał się żyć chwilą.
Był zaskoczony tym, że się zgodził.
Miniony wtorek był dniem pochmurnym, a spędził go w domu z kotem i
spisem zapasów, który obejmował rogate ropuchy. Później Alec Lightwood -
najstarszy syn Nocnych Łowców prowadzących nowojorski Instytut - zjawił się w
progu mieszkania czarownika, dziękując mu za uratowanie życia i pytając o wyjście
gdzieś razem, podczas czego rumienił się w piętnastu odcieniach, od
ciemnoczerwonego do fiołkoworóżowego. W odpowiedzi Magnus stracił w
zastraszającym tempie rozum, pocałował go i umówił się na randkę w piątek.
Wszystko to było bardzo dziwne. Po pierwsze, Alec przyszedł i podziękował
Magnusowi za ocalenie życia. Bardzo niewielu Nocnych Łowców byłoby do tego
zdolnych. Myśleli o magii jako o czymś należnym im przez prawo, którą
wykorzystywać mogli wtedy, gdy tylko chcieli, podczas czego uważali czarowników
za coś uciążliwego lub przydatnego. Większość Nephilim prędzej pomyślałoby o
podziękowaniu windzie za przybycie na odpowiednie piętro.
Oczywiście zdarzało się już, że Nocni Łowcy zapraszali Magnusa na randki.
Pragnęli przysług w różnych rodzajach: magicznym, seksualnym lub jakimś innym,
dziwacznym. Nikt z nich nie chciał spędzić z nim czasu, iść do kina, dzielić się
popcornem. Nie był nawet pewien, czy Nocni Łowcy
oglądali
jakiekolwiek filmy.
To była tak prosta, zwyczajna prośba - jakby Nocni Łowcy nigdy nie potłukli
talerza, ponieważ Magnus ich dotykał lub nie pluli na słowo ,,czarownik” jakby było
czymś w rodzaju przekleństwa. Jakby wszystkie stare rany mogły zostać uleczone ,
jakby ich nigdy nie było, a świat mógłby się stać tak promienny jak niebieskie oczy
Aleca Lightwooda.
Magnus zgodził się, ponieważ chciał tego. Bardzo możliwe było, że powiedział
tak, ponieważ był idiotą.
Po wszystkim Magnus wciąż rozmyślał o tym, że Alec nie interesował się nim
aż tak. Po prostu była to jego odpowiedź na jedyne zainteresowanie ze strony
mężczyzny, jakiego w życiu doświadczył. Alec był skryty, nieśmiały, wyraźnie
niepewny siebie, a także przywiązany do swojego przyjaciela o blond włosach,
Trace'a Waylanda. Magnus nie był pewny, czy tak brzmiało jego imię, ale Wayland
przypominał mu niezaprzeczalnie Willa Herondale'a, a czarownik nie chciał o nim
myśleć. Wiedział, że najlepszym sposobem, by oszczędzić sobie na zawodzie
miłosnym było niemyślenie o utraconych przyjaciołach i zerwanie wszelkich
kontaktów z Nocnymi Łowcami.
Powiedział sobie, że ta randka będzie nieco ekscytującym, jednorazowym
incydentem w jego - stającym się zbyt rutynowym – życiu, niczym więcej. Starał się
nie myśleć o tym, jak potraktował Aleca, gdy wychodził, jak i nad tym, jak Nocny
Łowca spojrzał na niego i powiedział z powalającą prostotą „lubię
cię”.
Magnus
zawsze myślał o sobie jako o kimś, kto może dzięki swoim słowom - jeżeli tylko
będzie musiał - owinąć sobie ludzi wokół palca, zmylić ich lub zamydlić im oczy.
Niesamowite było, jak Alec przez to wszystko przebrnął. A było jeszcze bardziej
niesamowite, ponieważ robił to nieświadomie.
Gdy tylko Alec wyszedł, Magnus zadzwonił do Catariny i kazał jej przysiąc, że
zachowa tajemnicę, po czym powiedział jej o wszystkim.
- Zgodziłeś się z nim wyjść, ponieważ uważasz Lightwoodów za głupków i
chcesz pokazać im, że jesteś w stanie zepsuć ich małego chłopca? - zapytała Catarina.
Magnus dotknął stopą Prezesa Miau.
- Uważam ich za głupków - zgodził się. - I brzmi to jak coś, co mógłbym
zrobić. Cholera.
- Nie, właściwie to tak nie brzmi - odezwała się Catarina. - Jesteś sarkastyczny
dwanaście godzin na dobę, ale prawie nigdy nie jesteś złośliwy. Pod całym tym
brokatem kryje się dobre serce.
Catarina była jedną z tych o dobrym sercu. Magnus doskonale wiedział, czyim
synem był, jak i to, skąd pochodził.
- Jeżeli jest to spowodowane złością, nikt nie może cię winić, nie po Kręgu i po
tym wszystkim, co się stało.
Magnus wyjrzał przez okno. Naprzeciwko jego domu znajdowała się polska
restauracja, której migające światła reklamowały cały dzień barszcz i kawę (oby nie
pomieszane ze sobą). Pomyślał o tym, jak ręce Aleca drżały, gdy pytał go, czy z nim
gdzieś wyjdzie, jak i o tym jak zadowolony i zaskoczony był, gdy się zgodził.
- Nie - powiedział. - To chyba zły pomysł, najprawdopodobniej najgorszy
pomysł od dekady, ale to nie ma nic wspólnego z jego rodzicami. Zgodziłem się ze
względu na niego.
Catarina milczała przez chwilę. Gdyby Ragnor był w pobliżu, roześmiałby się,
ale nie było go, bo zniknął w SPA w Szwajcarii, gdzie czekała go seria
skomplikowanych maseczek, mających na celu wyzbyć się z jego cery zieloności.
Catarina prowadziła instytut uzdrowienia - wiedziała kiedy być miłą.
- Życzę ci więc powodzenia na randce - powiedziała w końcu.
- To cenne, ale nie tego potrzebuję lecz pomocy - stwierdził Magnus. - To, że
idę na tę rankę nie oznacza, że pójdzie ona źle. Jestem bardzo czarujący, ale do tanga
trzeba dwojga.
- Magnus, pamiętaj o tym, co się stało, gdy ostatnim razem próbowałeś tańczyć
tango. Spadł ci but i odleciał, prawie kogoś zabijając.
- To była metafora. Jest Nocnym Łowcą, Lightwoodem, jest przywiązany do
blondasa. On igra z ogniem. Potrzebuję strategii do ucieczki. Jeżeli ta randka będzie
całkowitą katastrofą, napisze do ciebie coś w stylu ,,Niebieska Wiewiórko, tu Gorący
Lis. Misja musi zostać przerwana z powodu skrajnego uprzedzenia”. A wtedy
zadzwonisz do mnie i powiesz, że stało się coś strasznego i potrzebna jest ekspercka
pomoc czarownika.
- Niepotrzebnie to komplikujesz. To twój telefon, Magnus - nie musisz
kodować imion.
- Dobrze. Napiszę po prostu ,,Przerwij nam”.
Magnus wyciągnął rękę do Prezesa Miau i przejechał nimi od jego głowy do
ogona. Prezes Miau przeciągnął się i wymruczał swą entuzjastyczną aprobatę co do
świetnego gustu Magnusa w doborze mężczyzn.
- Pomożesz mi?
Catarina zaczerpnęła oddech – zdawała się być zirytowana.
- Tak - obiecała. - Ale upominałeś się o to przed każdą swoją randą w tym
wieku, przez co jesteś mi coś winien.
- Targujesz się - stwierdził Magnus.
- Jeżeli wszystko wypali - zaczęła Catarina, chichocząc - chcę być druhną na
twoim ślubie.
- Rozłączam się - poinformował ją Magnus.
Zawarł umowę z Catariną. Zrobił nawet więcej: zadzwonił i zarezerwował
miejsce w restauracji. Wybrał strój na randkę: czerwone spodnie Ferragamo, pasujące
buty, i czarną, jedwabna kamizelkę, którą nosił bez koszuli, ponieważ sprawiała, że
jego ramiona i ręce wyglądały niesamowicie. I tak wszystko było na nic.
Alec spóźnił się pół godziny. Było to najprawdopodobniej związane z jego
załamaniem nerwowym – wnikającym z tego, że ważyło się jego życie, że jego
najcenniejszym obowiązkiem było żyć jak Nephilim, a także przez randkę z kolesiem,
którego za bardzo nie lubił - przez co nie miał zamiaru przychodzić.
Magnus wzruszył ramionami w geście rezygnacji i ze swobodą, której do
końca nie czuł, ruszył do swojego barku, gdzie stworzył niezwykłą miksturę z łez
jednorożca, napoju energetycznego i soku żurawinowego, do którego wrzucił
poskręcaną skórkę limonki.
Pewnego dnia przypomni to sobie i będzie się z tego śmiał. Prawdopodobnie
Zgłoś jeśli naruszono regulamin