Bojarska Anna - Czego nauczył mnie August.pdf

(1260 KB) Pobierz
ANNA BOJARSKA
CZEGO NAUCZYŁ MNIE AUGUST
Tower Press 2000
Copyright by Tower Press, Gdańsk 2000
CZĘŚĆ PIERWSZA
WYKLĘTY POWSTAŃ LUDU ZIEMI
I
Miałem osiem lat. Siedziałem w moim pokoju i malowałem kredkami towarzysza
Stalina z
ratlerkiem. Marzyłem wtedy o ratlerku, bo większych psów się bałem. Ratlerek
miał zielony
kubraczek w czarne kropki; towarzysz Stalin trzymał go na smyczy. Właśnie,
wysuwając ję-
zyk z przejęcia i naciskając ze wszystkich sił żółtą kredkę, rysowałem na piersi
towarzysza
Stalina order w kształcie słońca, kiedy za drzwiami zastukała laska, klamka
uniosła się i opa-
dła, a zardzewiałe zawiasy zawyły: to ojciec przyszedł. Natychmiast przykryłem
rysunek ga-
zetą.
Ojciec
zawiesił
laskę
na
poręczy
krzesła.
Usiadł.
Przez
chwilę kaszlał.
Odchrząknął.
Wreszcie spojrzał mi badawczo w oczy. Na ile to było możliwe.
– Guciu – powiedział. – Jest coś, o czym ci nigdy nie mówiłem. Masz brata.
Zerwałem się. Kredki spadły na podłogę. Żółta aż pękła. Podbiegłem do ojca,
chwyciłem
go za ramię, bełkotałem. Ojciec jednym ruchem ręki uciszył mnie i odesłał na
moją stronę
stołu.
– Siadaj – powiedział.
Usiadłem.
– Słuchaj – powiedział.
Słuchałem.
– Muszę ci wszystko wytłumaczyć.
I wytłumaczył.
No więc – mam brata. Nigdy o nim nie słyszałem, ale teraz słyszę. Nie wolno mi
powie-
dzieć o tym nikomu, choćby mnie torturowano, choćby mnie przypiekano żywym
ogniem, bo
tego wymaga Dobro Sprawy. Są, jak wiem, dwie strony barykady, a okrakiem na
barykadzie
siedzieć się nie da. (Kiwałem głową, choć wszystkie barykady, które widziałem na
zdjęciach i
obrazkach, nadawały się wprost cudownie do tego, żeby siedzieć na nich
okrakiem.) Mam nie
zadawać naiwnych pytań. Nie, nie zobaczę mojego brata i mowy nie ma, żebym
się z nim
bawił w kucyki: brat ma czterdzieści lat i dzieci starsze ode mnie. Moja mama nie
jest jego
mamą. Tylko ojciec jest jego ojcem. To się nazywa „brat przyrodni”. Otóż mój brat
przyrodni
mieszka w Anglii. Czyli po drugiej stronie barykady, zgadza się, miło mu, że tak
wszystko
rozumiem. Do tej pory utrzymywanie z nim kontaktów było niemożliwe (znów
wyglądam,
jakbym rozumiał, to dobrze), ale czasy trochę się zmieniły... no, w każdym razie
ojciec dostał
od niego list, napisał odpowiedź, i ma sposób, żeby ją wysłać. I przyszło mu do
głowy, że
dobrze by było, gdybym i ja napisał do brata. Mam mu po prostu opowiedzieć o
sobie. W
końcu jesteśmy rodziną. Ojciec podał mi kartkę, pokasłał trochę, zabrał laskę i
wyszedł. Poło-
żyłem kartkę przed sobą. Na moim obrazku. Odkręciłem kałamarz i sprawdziłem
palcem sta-
lówkę (nikt już nie pisał stalówkami w obsadkach, maczanymi w atramencie,
istniały „wiecz-
ne pióra”, „pióra kulkowe” i maszyny do pisania, ale w naszych szkołach
obowiązywały
wciąż kałamarze i stalówki, wyrabiające ponoć Dobry Charakter – i pisma, i
człowieka; pod-
łoga w naszym domu była upstrzona nie dającymi się usunąć plamami z
atramentu, i meble
także, i
ściany,
i
wszystko).
Długo
myślałem,
gryząc
polakierowany
na
granatowo koniec
obsadki. Wreszcie zacząłem pisać:
(Brudnopis tego listu znalazłem po latach w szufladzie ojca: wtedy poprawił tylko
błędy
ortograficzne i kazał mi wszystko przepisać. Nie wiem, czy wysłał – przez sobie
tylko znaną
„okazję” – czyściutką, ostateczną wersję.
5
------------------------------------------------------------- page 6
Sądzę, że tak, niestety. Nie trzeba dodawać, że nigdy nie dostałem odpowiedzi.)
List był taki:
Drogi Antku! Dowiedziałem się właśnie, że jesteś moim bratem. Bardzo się cieszę.
My-
ślałem zafsze, że nie mam brata ani siostry. Szkoda, że jesteś dorosły. Napiszę
ci o sobie.
Mam 8 lat i jestem komunistą. Będę teraz chodzić do trzeciej klasy. Nie lubię
szkoły. Lubię
czytać. Moją ulubioną książką jest ,,Soso”, o towarzyszu Stalinie. Przeczytałem ją
już mnust-
fo razy. Najbardziej mi się podoba, jak tow. Stalin rysował w szkole mapy.
Pszykładał je pod
szybę i tak pszerysowywał. Były zupełnie takie same jak naprawdę. Tego nie
wolno było ro-
bić, bo w szkole hcieli żeby rysować mapy z pamięci, ale tow. Stalin wymyślił jak
ich nie
słuchać, i jego mapy były takie piękne jak w atlasie, i zawsze miał najlepsze
stopnie, bo na-
uczyciele nie wiedzieli o szybie. Dlatego puźniej tak zafsze zwyciężał.
A towarzysz Bierut, nasz prezydent, wymyślił sposób, żeby woda nie wylewała się
z wia-
dra. Był bardzo biedny i musiał nosić po piętrach wodę w wiadrze, i zawsze się
wylewała, i
tow. Bierut nagle wymyślił taki sposób: jak się na wodzie położy na kszysz dwa
patyczki, to
woda się nie wylewa. Nie wiem, czy to prawda, bo nigdy nie nosiłem wody
w wiadrze.
Hciałbym to sprawdzić, ale u nas niema wiadra. Bardzo się cieszę, że mam brata,
ale szkoda,
że nie mieszkasz z nami i nie jesteś młody. Hciałbym się z kimś bawić w kucyki.
Jak się jest
jedynym kucykiem, to nudne.
Z komunistycznym antyfaszystowskim pozdrowieniem
twój brat Gustaw
August wkroczył w moje życie o tydzień, może dwa tygodnie później.
Dzień, kiedy się to stało, był pochmurny i wietrzny; co chwila zrywał się deszcz,
mijał i
znów zaczynał padać; ludzie, idący ulicą obok naszej szkoły, nawet nie zamykali
parasoli.
Siedziałem skulony w ostatniej ławce i wyglądałem przez okno tak, żeby
nauczyciel tego nie
widział. Przychodziło mi to bez trudu: byłem zezowaty.
Powiem teraz coś, czego-się-nie-mówi. Ciągle mam ochotę płakać nad tym
chłopcem z
ostatniej ławki, tak samo, jak on chciał wtedy płakać nad sobą. Bardziej.
Miałem odstające uszy, rude włosy i zeza. A kiedy się bardzo bałem – coraz
częściej się
wtedy bałem – zaczynałem się jąkać. Reszty już nie muszę opowiadać, prawda?
Łatwo sobie
wyobrazić, czym była dla mnie szkoła!
Nie wysyłano mnie na podwórko. Nie stykałem się z innymi dziećmi. Żyłem w
świecie do-
Zgłoś jeśli naruszono regulamin