Erica Spindler - Z ukrycia.pdf

(1835 KB) Pobierz
Spindler Erica
Niewinna ciekawość
( Z ukrycia)
Tylko podglądały... tajemniczą parę w trakcie perwersyjnej
erotycznej gry. Gry, co się skończyła smiercią "pani X"- jak
nazwały nieznaną kochankę trzy nastoletnie przyjaciółki: Andie,
Julie i Raven. Niewinna ciekawosć tych dziewczyn przerodziła się
w niebezpieczną obsesję, która całkowicie odmieniła ich życie.
Piętnascie lat później ponownie muszą się zmierzyć z ponurą
przeszłoscią. Ktos obserwuje Andie. Ktos, kto nie pozwoli jej
zapomnieć nierozwiązalnej zagadki morderstwa pani X. Andie
szuka oparcia w przyjaciółkach, ale nagle okazuje się, że nawet ich
nie może być pewna.
Tymczasem morderca po raz drugi wybiera ofiarę...
PROLOG
Thistledown, Missouri 1998
Telefon zadzwonił minutę po trzeciej nad ranem. Rozmówca nie
przedstawił się, poinformował tylko, że coś dziwnego dzieje się na parceli
budowlanej Gatehouse. W jednym z domów zapalone były światła.
Niech będzie, że morderstwo to coś dziwnego.
Inspektor Nick Raphael wysiadł z jeepa cherokee, rozejrzał się wokół i
dostrzegł auta koronera oraz swego partnera, Bobby'ego. Dzięki Bogu,
ani śladu prasy. Drzwi domu, ogrodzonego żółtą taśmą, pilnował mun-
durowy policjant.
Nick dokładnie przyjrzał się frontowej ścianie i najbliższemu otoczeniu
budynku. Nie zamierzał się spieszyć, nie chciał bowiem wyciągać
pochopnych wniosków. Już dawno nauczył się, że w tej robocie trzeba
mieć bystry umysł, precyzyjne oko i cierpliwość Hioba.
Potarł dłonią nieogoloną brodę. Wybór miejsca zbrodni wydał mu się
zarówno osobliwy, jak i doskonały. Budowa ledwo co ruszyła, parcela
znajdowała się na pustkowiu, o jakieś dwadzieścia minut na Wchód od
Thistledown. Osiedle niewątpliwie było przeznaczone
dla ludzi zamożnych, na przykład członków zarządów dobrze
prosperujących firm z St. Louis. Niewątpliwą zaletą było to, że w pobliżu
znajdowało się Thistledown, cieszące się renomą miasta bezpiecznego.
Nick uśmiechnął się ponuro. W porządku. Drobne wydarzenie z tej nocy
nie zepsuje przecież tej dobrej opinii.
Znów się rozejrzał. Stały tu na razie trzy domy, jeden gotowy do
zamieszkania, dwa na ukończeniu. Basen i kort tenisowy były w trakcie
budowy, resztę gruntu podzielono na działki. Żadnych mieszkańców, ani
żywego ducha.
No, to nie do końca prawda, przynajmniej tej nocy. Świadczył o tym
anonimowy telefon. No i zwłoki.
Nick ruszył do oświetlonych drzwi i przywitał się z bladym z wrażenia
aspirantem.
- Davis, tak? - spytał. Młodziak przytaknął.
- I co my tu mamy?
Davis odchrząknął, a jego twarz stała się ziemista.
- Kobieta, dwadzieścia osiem do trzydziestu dwóch lat. Bada ją teraz
lekarz.
Nick ponownie zlustrował budynek. Ocenił go na pół miliona, a może
nawet więcej. Pokiwał głową.
- Reszta jest w środku? Młodziak powtórnie przytaknął.
- Prosto, potem na lewo. Wszyscy są w salonie. Nick podziękował i
wszedł do domu, dostrzegając
tablicę rozdzielczą alarmu, wszystkie te gwizdki i dzwonki. System
wprawdzie zamontowano, ale nie włączono.
Prowadziły go głosy, szedł za nimi, aż stanął jak wryty, kiedy ją zobaczył.
Wisiała naga, z rękami związanymi czarnym jedwabnym szalikiem.
Identycznym sza-
likiem przewiązano jej oczy. Pod jej zwisającymi stopami leżał
przewrócony wysoki taboret, a obok stał podobny, tylko niższy.
- O gówno! - mruknął Nick. Wróciła cholerna przeszłość i kopnęła go w
tyłek. - Pieprzone gówno!
- Raphael, dobrze, że jesteś. Nick spojrzał na partnera.
- Nie mogłem wcześniej. Musiałem poczekać na opiekunkę Mary. -
Spojrzał znów na ofiarę, przeżywając intensywny, dezorientujący powrót
do przeszłości.
Skupienie się na tej zbrodni, tu i teraz, wymagało od niego wysiłku.
Przymrużył oczy, sondował wzrokiem martwą kobietę. Była, to znaczy
musiała być niezłą laską, pomyślał. Blondynka, dobrze zbudowana, jej
piersi zachowały jeszcze jędrność. Szalik zasłaniał znaczną część twarzy,
ale Nick dałby głowę, że była równie atrakcyjna, jak jej ciało.
Koroner, który stojąc na krześle dokonywał oględzin, zwrócił się do
Nicka:
- Cześć, detektywie.
- Cześć, doktorku.
Obaj tkwili wystarczająco długo w tym fachu, by wiele pamiętać.
- Powiedz coś - rzekł Nick.
- To nie samobójstwo - oświadczył cicho koroner. - Ani wypadek. Trudno
powiesić się ze związanymi rękami. Ktoś jej w tym pomógł.
Nick zbliżył się.
- Poznajesz, czyja to robota?
- Może - odparł koroner, wracając do pracy. - A może tylko wierny
naśladowca. Brak widocznych śladów walki. Czyli zabójstwo z
całkowitym przyzwoleniem.
- Tak-wykrztusił Nick. - Do chwili, kiedy ten drań wykopał spod jej nóg
stołek.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin