Kopciuszek w.pdf

(947 KB) Pobierz
Monika Hołyk-Arora
Kopciuszek w Singapurze
@kasiul
Rozdział I
Przybyłam!
Dawno, dawno temu, za siedmioma górami, za
siedmioma lasami... Zaraz, zaraz mamy dwudziesty
pierwszy wiek i chyba nikt nie wierzy w bajki
zaczynające się w ten sposób. Przecież wystarczy
wskoczyć w super szybki pociąg, albo jeszcze lepiej –
samolot i kraniec świata znajduje się na wyciągnięcie
naszej ręki.
Zatem bajarz poszukujący odpowiedniego wstępu do
swojej opowieści powinien wybrać nowy, zupełnie inny
początek historii. Jaki? Trudno będzie znaleźć właściwą
odpowiedź na ten dylemat, dlatego też zacznijmy od
pewnej prawidłowości będącej w stanie oprzeć się
nieuchronnie płynącemu czasowi.
Jedna rzecz nigdy się nie zmieni. Kopciuszek nie
mógłby istnieć bez Matki Chrzestnej, spełniającej skryte
marzenia za jednym machnięciem czarodziejskiej
różdżki. Bez obaw, nie zobaczycie dyni zaprzężonej w
białe rumaki, pędzącej po krajowej autostradzie, ani
kryształowych pantofelków porzuconych na schodach
królewskiego zamku.
Nowa, ulepszona wersja wróżki potrafi czynić
bardziej wyrafinowane cuda, które mogą spowodować,
iż codzienność na krótką chwilę przemieni się w baśń,
jaką pragną usłyszeć wszystkie dziewczynki świata.
Skąd to wiem? Cóż, to ja jestem współczesnym
Kopciuszkiem przeżywającym swoją bajkę na jawie! Ale
chyba powinniśmy zacząć od początku...
Zamknijcie oczy. Chociaż nie, nie możecie tego
zrobić, jeśli chcecie kontynuować lekturę poniższego
tekstu. Zatem po prostu wyobraźcie sobie późny,
piątkowy wieczór. W listopadowych mrokach schyłku
dnia, deszcz siąpiący od rana zmienia się powoli w
pierwsze opady śniegu. Wszechobecne zimno przenika
chłodem jesienne okrycia, sprawiając, iż ludzie na ulicy
kulą się w sobie, tęskniąc za słoneczną, letnią pogodą.
Stworzyłam właśnie niezbyt optymistyczny obrazek,
nieprawdaż? Cóż, w życiu, tak jak i w bajce, nie zawsze
jest lekko. Chociaż nie przypominam sobie, by
Kopciuszek w baśni braci Grimm cierpiał na tego typu
niedogodności atmosferyczne.
Tak czy siak, aura za oknem doskonale
odzwierciedlała nastrój panujący w mojej duszy.
Zaledwie kilka dni wcześniej przeznaczenie podarowało
mi najbardziej chybiony prezent z okazji nadchodzących
trzydziestych urodzin, jaki tylko można było sobie
wyobrazić – wypowiedzenie z pracy!
No dobrze, nie będę nikomu wmawiać, iż
Zgłoś jeśli naruszono regulamin