Bolesław Prus - Nowele, opowiadania, fragmenty tom III-całość.pdf

(1151 KB) Pobierz
Nowele, opowiadania,
fragmenty. Tom III - całość
Bolesław Prus
Gebethner i Wolff, Warszawa, 1935
Pobrano z Wikiźródeł dnia 14.08.2016
BOLES ŁAW PRUS
(ALEKSANDER GŁOWACKI)
NOWELE
OPOWIADANIA
FRAGMENTY
TOM III
NAKŁAD
G E B E T H N E R A I W O L F FA
WA R S Z AWA
OKŁADKĘ PROJEKTOWAŁ EDWARD MANTEUFFEL
[1]
D R U K A R N I A N A R O D O WA W K R A K O W I E
1936
OMYŁKA.
 Dom
mojej matki stał na brzegu miasteczka, przy ulicy
obwodowej, wzdłuż której mieściły się budynki gospodarskie,
sad i ogród warzywny. Za domem ciągnęły się nasze grunta,
zawarte między drogą boczną i pocztowym gościńcem. Ze
strychu, gdzie znajdował się pokoik brata, w zwykłym czasie
napełniony rupieciami, można było widzieć z jednej strony
kościół, rynek, żydowskie sklepiki i starą kapliczkę św. Jana, z
drugiej — nasze pola, potem olszynę, dalej głębokie wąwozy
zarośnięte krzakami, wreszcie — samotną chatę, o której
ludzie wspominali z niechęcią, a niekiedy z przekleństwem.
 Miałem
wówczas lat siedem i chowałem się przy matce.
Była to kobieta wysoka i silna. Pamiętam jej twarz rumianą i
energiczną, kaftan podpasany rzemieniem i pukające buty.
Mówiła głośno i stanowczo, a pracowała od rana do nocy. O
świcie była już na dziedzińcu i oglądała krowy, konie, kury —
czy nie dzieje się im jaka krzywda i czy dostały jeść. Po
śniadaniu szła w pole, zbaczając do chorych, których w
miasteczku nigdy nie brakło. Gdy wracała do domu, czekali na
nią różni interesanci: jeden chciał kupić bydlątko, drugi
pożyczyć zboża lub pieniędzy; ta radziła się o kaszlące
dziecko, a tamta przyniosła na sprzedaż garstkę lnu. Prawie nie
mogę wyobrazić sobie matki samotnej; zawsze kręcili się przy
niej ludzie jak gołębie przy gołębniku, prosząc o coś lub za coś
dziękując. Ona w całej okolicy wszystkich znała, wszystkim
pomagała i radziła. Rzecz, zdaje się, niegodna wiary, a przecie
tak było, że nawet ksiądz proboszcz i pan burmistrz
przychodzili zasięgać jej zdania. Ona rozmawiała z nimi,
robiąc pończochę, a następnie, jakgdyby nic, biegła doić
krowy. Umiała też w razie potrzeby zaprząc konie do wozu i
wyjechać po snopy, a nawet drzewa narąbać. Wieczorami szyła
bieliznę, albo łatała moje odzienie; w nocy, gdy psy mocniej
ujadały, zrywała się z łóżka i, ledwie odziana w gruby szlafrok,
obchodziła budynki. Raz wystraszyła złodzieja.
 Chłopi,
panowie, dzieci, chorzy, zwierzęta, drzewa, nawet
kamień przy wrotach — wszystko ją obchodziło. Tylko o
chacie, stojącej za naszemi polami, nie wspominała nigdy. Jej
mieszkańcy musieli być bardzo zdrowi i szczęśliwi, gdyż
mama wcale nie zaglądała do nich.
 Ojciec
mój od kilku lat nie żył; pamiętam go o tyle, żem
codzień ofiarował Bogu pacierz za jego duszę. Raz, kiedym był
bardzo senny i poszedłem spać bez pacierza, pokazała mi się w
nocy dusza ojca na ścianie. Była jasno-biała, niewielka, z
formy podobna do duszy w żelazku. Zląkłem się nadzwyczajnie
Zgłoś jeśli naruszono regulamin