23 Sztaka budowania 08b - Gotyk.doc

(3358 KB) Pobierz
Zauważyliśmy od razu, że „na początku była kolumna", a w miarę rozwoju przystosowywała się do roli jednego pręcika w wiązce, s

Zauważyliśmy od razu, że „na po­czątku była kolumna", a w miarę rozwoju przystosowywała się do ro­li jednego pręcika w wiązce, smu-klała... no i właściwie przestała już być kolumną.

Tak, kolumna przestaje być kolum­ną w sensie konstrukcyjnym, ale pozostaje jako tradycyjny element dekoracyjny, choć zmieniony w pro­porcjach.





A jeżeli już taka laska udaje ko­lumnę, to musi mieć wszystko, co mieć prawdziwej kolumnie wypada. A więc głowicę (rys. z lewej), trzon l bazę (rys. z prawej).

Jeżeli przyjrzymy się dobrze tej najwcześniejszej, która była matką kolumnowego rodu gotyckiego, to niewątpliwie zauważymy, że jej twórca nawiązał do zasad obowiązu­jących w kompozycji kapitelu korynckiego. Nie powtórzył go dosłow­nie — to prawda — ale zastosował rzeźbiarski motyw liści, podparł nim płytkę, jednym słowem, dzia­łał według odwiecznych prawideł. Tak silne widać było tradycyjne przekonanie o doskonałości klasycznego kształtu, że nawet średnio­wieczny majster, nie mający pojęcia o starożytnej sztuce, ulegał sile fa­talnej umarłej sztuki.

Jeden z angielskich historyków ar­chitektury mówiąc o tym fakcie wy­raża żal i pretensję (dość to jest ko­miczne w gruncie rzeczy) do ar­tystów gotyckich. Jak to — mówił — to tak wielcy mistrzowie, twórcy najbardziej wynalazczych konstruk­cji, nie stworzyli nic własnego, nie starczyło im inwencji na skompono­wanie prawdziwej gotyckiej głowi­cy, wzięli rzecz gotową, a z ducha obcą tworzonej przez nich architek­turze?

Żal i pretensja spóźnione o kilka­set lat.



Nie zajmując zbyt uczuciowego sta­nowiska, warto jednak zastanowić się nad jednym ze sformułowań uczonego Anglika.

Mówi on o obcości klasycznego kształtu w architekturze gotyckiej. Coś w tym jest słusznego.





przyjrzyjmy się nie tylko głowicy, ale i innym ornamentom rzeźbiar­skim gotyckich katedr. Czy to będzie fryz

 

 

 

 

 

Czy tzw. Kwiaton   Czy też wspornik

                                                    (służka)             

 

 

 

 

 

 

Wszędzie widzimy elementy liści, gałązek, kwiatów — słowem, moty­wy roślinne.

Wiemy, że zdobnictwo architekto­niczne klasycznej Grecji też opie­rało się na stylizacji roślin. Przy­kładów tego pamiętamy wiele.

Ale... ale wiemy też, że architektura (konstrukcja) grecka, choć wykona­na z kamienia, była jednak z ducha drewniana. No, a ostatecznie orna­mentyka roślinna jest, jeżeli nie te­go samego, to w każdym razie bar­dzo pokrewnego ducha. A gotyk?



Wiemy już, że gotyk jest najdosko­nalszą konstrukcją wykonaną z ka­mienia, że wyzyskuje bez reszty wszystkie możliwości zawarte w tym materiale. Tak, gotyk jest z ducha architekturą kamienną!

I ta kamienna architektura posługuje się wyłącznie ornamentem roślin­nym, mającym inny rodowód i w ja­kimś sensie zupełnie do niej nie pa­sującym. Dlaczego tak się stało?





Trudne to pytanie i nie znajdziemy nań tutaj odpowiedzi. Zapamiętamy tylko, że tak się stało. No, a wyra­żenia o „nie pasowaniu" ornamen­tu do architektury naturalnie nie trzeba przyjmować dosłownie. Or­nament jest mistrzowski i w świa­domości powszechnej nierozłącznie związany z budowlami gotyku. To tylko specjaliści lubią wybrzydzać i rozszczepiać włos na czworo. Każdy szczegół gotyckiej konstruk­cji cechuje niezwykła staranność i inwencja opracowania. Czy to będą kształty przekroju że­ber (rys. wyżej), czy zworników

 



 

czy opracowanie zakończeń rynny, umieszczonej w grzbietach łuków przyporowych

 

 



 

 

 

 

czy też opracowanie portali

 

 

 

 

 

 

 

 

 

często zbieranych w trójki dla wzmocnienia powagi i efektu wej­ścia (powyżej). widzimy szczyt tego wzmacniania efektu — wejście do katedry w Peterborough



A okno...

O, okno gotyckie to całkiem osobna i obszerna historia. W żadnym okresie żaden ze stylów historycznych nie wy­kazał takiej dbałości o opraco­wanie otworu wpuszczającego światło.

W najprostszych i najstar­szych gotyckich oknach koś­cielnych widoczne są już wszy­stkie elementy późniejszego bogactwa .



Tu cała właściwie ściana koś­cioła jest jednym wielkim por­talem wejściowym. Dalej już pójść w tym kierunku rozumo­wania nie można.

A więc przeważnie ostrołukowy kształt, podzielony za pomocą ka­miennych lasek na mniejsze pola. „Przestrzeń świecąca" pomiędzy las­kami to nie zwykłe szkło (o które wówczas nie tak znów było łatwo), ale barwna kompozycja — wi­traż.





Witraż, sam przez się będąc ,,szkla­nym obrazem", spełnia jeszcze jedną rolę. Oto wpuszcza do środka kolo­rowe światło. Ta barwność oświetlenia jest nieodłączną cechą wielkich katedr gotyc­kich i częścią nastroju, który jest z nimi związany i którego nie znaj­dziemy gdzie indziej. W miarę doskonalenia konstrukcji rosły okna, aż dorosły do okien-olbrzymów, jakie widzimy w wielkich kościołach Francji lub Anglii. W miarę jak rosło okno, wzrastała też ilość pól, na które dzieliło je laskowanie. Laski musiały usztywniać witraże, no a wiadomo, że szklona przestrzeń nie mogła być szeroka. Oto droga rozwoju okiennych po­działów:

To pierwsze jeszcze stosunkowo ubogie, ale już następne z lekka za­powiada, co się będzie dalej działo. I ostatnie jeszcze takie.

Proszę zauważyć, gdzie się skupia cały wysiłek ornamentacyjny w roz­wiązaniu laskowania. Tam gdzie okno jest jeszcze prostokątne, nie ma kłopotu, laski biegną pionowo, nie mają



tendencji do żadnych eks­trawagancji. Natomiast w części zamkniętej ostrołukiem artysta za­czyna się męczyć. Wypełnia ją co­raz bogatszym i bardziej skompliko­wanym ornamentem. I w rezultacie otrzymujemy takie kompozycje, jak

ostatnie z przedstawionych tu gotyc­kich okien.



Jest jeszcze jeden typ okna (trudno go zresztą nazwać oknem), o któ­rym dotąd nie wspominaliśmy. Już w epoce romańskiej (znowu!) pojawiał się nad portalem wejścio­wym otwór. Coś zupełnie nowego, okno okrągłe!

Otóż mistrzowie gotyku jakby spe­cjalnie ukochali ten motyw. Dopro­wadzili je do kolosalnych rozmiarów i ze szczególnym staraniem wpisy­wali weń coraz gęstszy rysunek laskowań. Tak powstał jeszcze jeden motyw który nazywa się różycą (roze­tą)

 

 





A teraz kilka planów gotyckich kościołów







Zwróćmy między innymi uwagę na umieszczenie ołtarza — na rodzaj ażurowego korytarza, który go ota­cza. Ma on swoją specjalną nazwę: ambit. Zapamiętajmy ją przy okazji, ale planiki, które narysowaliśmy, po­służą nam do czego innego. Ciem­nym kolorem zaznaczono na nich miejsca, gdzie wznoszą się wieże. No, nareszcie — mógłby westchnąć Czytelnik —' przecież wszystkim wiadomo, że gotyk to przede wszyst­kim wieże. Wszyscy pamiętają ka­tedrę Notre Damę, katedrę w Reims, w Kolonii, kościół Mariacki.

To też prawda! Z wyjątkiem może Kolonii, gdzie wieże wybudowano według gotyckich prawideł całkiem niedawno, w czasie kiedy już wszys­cy mistrzowie

średniowiecza w proch się obrócili.

To też prawda — powtórzę — ale nie taka najważniejsza prawda. Wieże są tradycyjnym elementem, przejętym przez gotyk. Służą celom praktycznym — dźwigają dzwony, są   elementem   fortyfikacyjnym, a także uświetniają kościół — doda­ją mu wysokości, splendoru itd., ale — to trzeba podkreślić — nie są nie­odzownym składnikiem budowli.





Znamy wiele gotyckich kościołów, wielkich i okazałych, zupełnie po­zbawionych wież. Przykład takiego kościoła — żeby nie być gołosłow­nym — mamy na stronie 279. Wszystko to, co tu było powiedzia­ne, służy do ponownego, jak najdobitniejszego podkreślenia, że istota stylu gotyckiego polega na kon­strukcji, że jest on (używając dzi­siejszego wyrażenia) najbardziej konstruktywistyczny ze wszystkich stylów historycznych. A ponieważ jego zasadnicza podsta­wa (znowu konstrukcja) jest jak naj­bardziej jasna, logiczna, może być określona cyframi. Możemy więc za-konkludować — gotyk jest najbar­dziej zrozumiałym i, jeśli można tak powiedzieć, najbardziej czytelnym stylem.

A teraz wróćmy do wież. Forma konstrukcyjna gotyku wy­cisnęła i na nich swoje wyraźne pięt­no. Czy będzie tępo zakończona. Czy zwieńczona spiczasto.

121

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin