Andrzej Perepeczko - Dzika Mrówka 01 - Dzika Mrówka i tam-tamy.pdf
(
817 KB
)
Pobierz
ANDRZEJ PEREPECZKO
DZIKA MRÓWKA
I TAM-TAMY
ROZDZIAŁ PIERWSZY,
W KTÓRYM POZNAJEMY DZIKĄ MRÓWKĘ
I JEGO BRATA
Przy stanie bramek 6 : 5 dla “Korsarzy”, pod sam koniec trzeciej tercji, kiedy do
gwizdka sędziego pozostały już trzy, no może najwyżej cztery minuty, pan Staszek, trener
i
opiekun drużyny “Piratów”, zdecydował się rzucić do rozpaczliwej akcji najsilniejszą,
najbardziej bojową, choć już mocno zmęczoną, piątkę zawodników.
Dzisiejszy mecz był decydujący dla “Piratów”, którzy w ciągu ostatnich rozgrywek
przeżywali wyraźny spadek formy i - co tu ukrywać - przegrali dość wysoko kilka
ważnych
spotkań i to w mocno niekorzystnym dla siebie stosunku bramek. Kolejna przegrana z
“Korsarzami” eliminowała ich z możliwości zajęcia jakiegoś honorowego miejsca w
grupie,
wygrana natomiast - lub chociażby remis - pozostawiała nadzieję. Nikła to była nadzieja,
ale
zawsze. Wiadomo, że w sporcie liczy się każda szansa, a co jak co, lecz “Piraci” uważali
się
za prawdziwych sportowców.
Przez chwilę zrobiło się małe zamieszanie przy bramce wyjściowej z lodowiska.
Pięciu spoconych, rozgrzanych akcją zawodników z drużyny “Piratów” przepychało się
przez
wąskie przejście i kuśtykało niezgrabnie ku ławce. Inni tłoczyli się niecierpliwie,
wyskakiwali na lodowisko i od razu nabierali pędu w króciutkiej rozgrzewce.
“Korsarze” tymczasem kręcili się na swojej połowie lodowiska rzucając raz po raz
nieżyczliwe spojrzenia na zatrzymane w tym momencie wskazówki dużego zegara
odmierzającego czas spotkania.
Już czterech zawodników bojowej piątki “Piratów” znalazło się na tafli. Brakowało
piątego. Pan Staszek - zdziwiony, a nawet zaniepokojony, co można było wyraźnie poznać
po
uniesionej wysoko w górę lewej brwi - rozglądał się wśród publiczności zgromadzonej
koło
ławki zawodników, jakby kogoś szukał.
- Jestem! Jestem! - rozległ się głośny okrzyk i w tym samym momencie nad barierą
mignęła mała figurka zawodnika pękata od bojowego rynsztunku hokeisty. Chłopak
niemal
przefrunął nad bandą, przemknął przez lodowisko i zatrzymał się w miejscu wzbijając w
powietrze fontannę kryształowych odprysków, które zamigotały w świetle reflektorów.
Gracze stanęli na pozycjach wyjściowych. Gwizdek sędziego i czarny krążek wzleciał
w górę.
Zakotłowało się, prysnęły w górę lodowe strugi, załomotały hokejowe kije. Ruszyły
wskazówki dużego zegara.
- “Pi-ra-ci”! “Pi-ra-ci”! - rozdarło się kilkaset młodych, zaprawionych w niejednym
wrzasku gardeł. To kibice “Piratów” usadowieni koło bramki “Korsarzy” rozpoczęli
rozpaczliwy doping.
- “Kor-sa-rze”! Go-la! Do-bić! Do-bić! - kibice “Korsarzy” ciasno obsiadłszy ławki za
bramką “Piratów” starali się przekrzyczeć kibiców przeciwnej drużyny.
Wrzask stał się potężny, aż stado utrudzonych srodze wron, które przysiadło na
pobliskim drzewie, zerwało się czarną chmurą w przestrachu wielkim i dołączyło się
krakaniem rozgłośnym do kibicowych krzyków.
Sytuacja na boisku tymczasem zmieniała się z sekundy na sekundę. Czarny krążek
śmigał spod jednej bramki pod drugą, znikał w tumulcie pod łyżwami zawodników,
wypryskał w górę uderzony gwałtownie kijem.
Świetlna tablica w dalszym ciągu wskazywała wynik 6 : 5. A duże wskazówki były
coraz bliżej celu i niedługo miał zabrzmieć gwizdek sędziego kończący mecz. Już kibice
“Korsarzy” zerwali się ze swych miejsc, machali proporczykami klubowymi, zdartymi z
grzbietów swetrami, rozwijali transparenty, na których krzywe nieco i rozmazane litery
głosiły, że:
“Smutne są “Piratów” twarze,
bo załatwią ich “Korsarze”!!!”
albo:
“Gdy “Korsarze” atakują,
to “Piraci” stracha czują!!!”
Po każdym haśle trzy albo cztery duże wykrzykniki miały oddawać nasilenie głosu.
W tym momencie do krążka odbitego od bandy za bramką “Piratów” dorwał się
najmniejszy z zawodników - ten, który tak zgrabnie przefrunął nad barierą. Głębokim
unikiem całego ciała w lewo zwiódł atakującego go, znacznie większego, napastnika
“Korsarzy”. Pchnął krążek kijem, strzelił nim delikatnie o bandę; drugi unik ciała, tym
razem
w prawo, i już odbity krążek przykleił się do kija, wyrwał się z pola i pomknął przez
lodowisko. Na ławkach piratowych kibiców powstał tumult i zgiełk.
- Pi-xi, go-la!!! Dzi-ka Mrów-ka!!! Go-la!! Go-la!!!
Kibice “Korsarzy” przycichli, druga zaś połowa boiska wrzeszczała coraz głośniej,
skandowała rytmicznie już tylko dwa słowa;
- DZI-KA MRÓW-KA!
- DZI-KA MRÓW-KA!!
- DZI-KA MRÓW-KA!!!
Mały zawodnik tymczasem rwał jak wicher. Zdawało się, że ostrza łyżew suną tuż,
tuż nad gładkim lodem, że czarny krążek przymocowany jest niewidzialną nitką do łopatki
kija. Minął już połowę boiska i mknął tak na skrzydłach ogłuszającego dopingu kibiców.
Wyprzedził wszystkich. Jeszcze tylko dwóch obrońców “Korsarzy” dzieliło go od
bramki przeciwnika. Pierwszy z nich, rosły chłopak z twarzą pokrytą absolutnie i
dokładnie
piegami, usiłował zatrzymać atakującego “Pirata”.
Z jednej strony malutki, rozpędzony Pixi, czyli Dzika Mrówka, z gumowym krążkiem
jakby przymocowanym do łopatki hokejowego kija, a z drugiej piegowaty i rudy,
rozrośnięty
w barach i poszerzony jeszcze dodatkowo olbrzymimi bodiczkami “Korsarz”
Dawid i Goliat!
Kibice obu stron zamilkli, rozgłośny wrzask zgasł nagle jak płomień świecy
zdmuchnięty nagłym uderzeniem porywistego szkwału.
Dzika Mrówka pędził prosto na obrońcę. Szedł wyraźnie na czołowe zderzenie!
Niektórzy - z mniej odpornych kibiców - zacisnęli mocno powieki, aby nie widzieć
potwornej masakry, która musiała nastąpić. Bardziej wrażliwi zatkali sobie uszy, aby nie
słyszeć trzasku łamanych kości i kijów.
Tymczasem Dzika Mrówka tuż przed zderzeniem popchnął delikatnie, prawie
niewidocznym ruchem krążek, który leniwie przesunął się między łyżwami absolutnie
zaskoczonego obrońcy. A Dzika Mrówka wygiął się w pędzie jak toreador
przepuszczający
atakującego byka, przykucnął na łyżwach, skulił się i przemknął pod wyciągniętym
ramieniem obrońcy, lekko tylko ocierając się swoim prawym bodiczkiem o rozłożyste
biodro
“Korsarza”. W następnym ułamku sekundy przyśpieszył i dogonił krążek, który znów
jakby
przykleił mu się do łopatki hokejowego kija.
Nad lodowisko wzbił się wielusetgębny wrzask radości ,,Piratów” i rozpaczy
,,Korsarzy”.
Między Dziką Mrówką a bramkarzem “Korsarzy” pozostał już tylko jeden obrońca,
który ruszył w kierunku bramki, by ustawić się na linii: Dzika Mrówka - bramka
“Korsarzy”.
Maleńki hokeista pędził tymczasem prosto ku bramce. Gdy drogę zastawił mu drugi
obrońca, strzelił kijem w krążek, ten odbił się od bandy i wpadł za bramkę “Korsarzy”. Na
trybunach piratowych kibiców rozległ się głośny, zbiorowy jęk. Jednakże w tym samym
momencie Dzika Mrówka skręcił w bok, ominął obrońcę, wpadł prawie równo z krążkiem
na
wąski pas lodu między bramką a bandą, odbił się bokiem od bariery z desek, złapał krążek
łopatką kija, przeleciał z rozpędu na drugą stronę bramki i zawijając kijem zdołał
błyskawicznie wrzucić czarny krążek w lukę, jaka została między zdezorientowanym
bramkarzem “Korsarzy” a prawym słupkiem bramki.
Krążek zatrzepotał w siatce jak ryba w sieci. Jednocześnie maleńki hokeista podniósł
wysoko w górę swój kij, a .spoza bramki
“Korsarzy” wystrzeliła już nie petarda, ale chyba kosmiczna rakieta zbiorowego,
obłąkanego radością ryku i wrzasku kilkuset młodych gardeł. Słów nie można było
absolutnie rozróżnić, bo każdy krzyczał co innego, ale wszyscy dobrze wiedzieli, że ten,
wspaniały wrzask jest wyłącznie na cześć maleńkiego hokeisty “Piratów” - na cześć
Dzikiej
Mrówki. Przez zbiorowy, radosny krzyk przebijały odgłosy gwizdków i dźwięki trąbek.
Nad
głowy kibiców wzleciały czapki, szaliki, a co bardziej zapalczywi machali ściągniętymi
pośpiesznie z grzbietów kurtkami. Rozwinęły się też, dotąd wstydliwie ukrywane,
kolorowe
transparenty głoszące wielkimi literami, że:
“Każdy “Korsarz” ducha traci,
gdy w ataku są “Piraci”!!!”
oraz:
“Gdy “Piraci” na lód ruszą,
Plik z chomika:
uzavrano
Inne pliki z tego folderu:
Andrzej Perepeczko - Dzika Mrówka 03 - Podwodny świat Dzikiej Mrówki.pdf
(977 KB)
Andrzej Perepeczko - Dzika Mrówka 02 - Dzika Mrówka pod żaglami.pdf
(1412 KB)
Andrzej Perepeczko - Dzika Mrówka 04 - Dzika Mrówka i Jezioro Złotego Lodu.pdf
(673 KB)
Andrzej Perepeczko - Dzika Mrówka 03 - Podwodny świat Dzikiej Mrówki.epub
(390 KB)
Andrzej Perepeczko - Dzika Mrówka 01 - Dzika Mrówka i tam-tamy.pdf
(817 KB)
Inne foldery tego chomika:
A. V. Geiger
A.& B.Strugaccy
A.E. Szumska
A.F. Brady
A.J. Finn
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin