David Brin - Wspomaganie -03- Wojna wspomaganych.pdf

(1246 KB) Pobierz
David Brin
Wojna wspomaganych
Dla Jane Goodall, Samh Hardy i wszystkich pozostałych, którzy pomagają nam
nauczyć się wreszcie rozumieć. I dla Dian Fossey, która zginęła w walce o to, by
piękno i potencjał mogły żyć.
Słownik i spis postaci
Anglie - Język najczęściej używany przez Terragenów - tych, którzy wywodzą się
od ziemskich ludzi, szympansów i delfinów.
Athadena - Córka tymbrimskiego ambasadora Uthacalthinga. Dowódca Nieregularnej
Armii Garthu.
Biblioteka - Starożytna, pełna odsyłaczy skarbnica wiedzy. Jedna z
najważniejszych podstaw społeczeństwa Pięciu Galaktyk.
Fiben Bolger - Neoszympans - ekolog i porucznik milicji kolonialnej.
BururaIIi - Ostatni gatunek, któremu uprzednio pozwolono na dzierżawę Garthu.
Świeżo wspomożona rasa, która cofnęła planetę na bardziej prymitywne stadium
rozwoju i omal jej nie zniszczyła.
"Człowiek" - Termin używany w anglicu na określenie istot ludzkich obojga płci.
Dzikusy - Członkowie gatunku, który osiągnął status gwiezdnych wędrowców bez
pomocy opiekuna.
"Fem" - Termin używany w anglicu na określenie człowieka płci żeńskiej.
Galaktowic - Starsze gatunki gwiezdnych wędrowców, które przewodzą społeczeństwu
Pięciu Galaktyk. Wiele z nich stało się "opiekunami", uczestnicząc w starożytnej
tradycji Wspomagania.
Garthianin - Legendarne, wywodzące się z Garthu stworzenie - wielkie zwierzę
ocalałe z Bururalskiej Masakry.
Gubru - Pseudoptasi gatunek Galaktów wrogo nastawiony do Ziemian.
Infi - "Nieskończoność" albo Pani Szczęścia.
Gailet Jones - Szymka - ekspert od socjologii galaktycznej. Posiadaczka
nieograniczonego prawa rozrodu ("białej karty"). Dowódca miejskiego powstania.
Kault - Thennański ambasador na Garthu.
Mathicluanna - Nieżyjąca matka Athadeny.
Lydia McCue - Oficer w Terrageńskiej Piechocie Morskiej.
"Mel" - Termin używany w anglicu wyłącznie na określenie człowieka płci męskiej.
Nahalli - Gatunek, który był opiekunem Bururallich i poniósł srogą karę za
zbrodnie swycli podopiecznych.
"Nogopalce i kciuch" - Małe i duże palce stóp neoszympansa, które zachowały
pewną zdolność chwytną.
Megan Oneagle - Koordynator Planetarny wydzierżawionego przez Terran świata
kolonialnego Garth.
Robert Oneagle - Kapitan Garthiańskiej Milicji Kolonialnej, syn Koordynatora
Planetarnego.
Pan argonostes - Gatunkowa nazwa wspomaganego podopiecznego gatunku
neoszympansów.
Major Prathachulthorn - Oficer Terrageńskiej Piechoty Morskiej.
"Ser" - Termin wyrażający szacunek, używany w stosunku do starszego Terranina
bez względu na płeć.
Soranie - Starszy gatunek Galaktów wrogo nastawiony w stosunku do Ziemi.
Streaker - Statek międzygwiezdny z załogą złożoną z delfinów, który dokonał
odkrycia o krytycznym znaczeniu po drugiej stronie galaktyki, daleko od Garthu.
Reperkusje tego wydarzenia doprowadziły do obecnego kryzysu.
Suzeren - Jeden z trzech dowódców gubryjskich sił inwazyjnych. Każdy z nich
odpowiada za inną dziedzinę: Poprawność, Biurokrację i Armię. Ogólna linia
polityczna określana jest przez consensus całej trójki. Suzeren jest również
kandydatem do gubryj-skiej kasty królewskiej i pełnej płciowości.
Sylvie - Samica neoszympansa posiadająca "zieloną kartę".
Synthianie - Jeden z nielicznych gatunków Galaktów otwarcie przyjaznych w
stosunku do Ziemi.
"Szen" - Termin używany w anglicu na określenie neoszympansa płci męskiej.
"Szym" - Termin używany w anglicu na określenie członka podopiecznego gatunku
neoszympansa (samca lub samicy).
"Szymka" - Termin używany w anglicu na określenie neoszympansa płci żeńskiej.
Tandu - Galaktyczny gatunek gwiezdnych wędrowców cechujących się przerażającą
drapieżnością oraz wrogością w stosunku do Ziemi.
Thennanianie - Jeden z fanatycznych gatunków Galaktów wplątanych w obecny
kryzys. Pozbawiony poczucia humoru, lecz znany ze swego honoru.
Tursiops amicus - Gatunkowa nazwa wspomaganych neodelfinów.
Tymbrimczycy - Galaktowie znani ze swej zdolności przystosowania oraz zjadliwego
poczucia humoru. Przyjaciele i sojusznicy Ziemi.
Uthacalthing - Tymbrimski ambasador na kolonialnym świecie Garih.
Wspomaganie - Starożytny proces, za pomocą którego starsze gatunki gwiezdnych
wędrowców wprowadzają nowe, poprzez hodowlę i inżynierię genetyczną, do
galaktycznej kultury. Powstały w ten sposób "podopieczny" gatunek służy swym
"opiekunom" przez okres terminowania , aby spłacić zaciągnięty w ten sposób
dług. Status gatunku Galaktów jest w części określany przez genealogię opiekunów
oraz listę wspomożonych podopiecznych.
Tymbrimskie słowa i glify
fornell - Glif niepewności.
fsu'usturatn - Glif wyrażający pełną współczucia wesołość.
k'chu-non - Tymbrimskie słowo na określenie dzikusów nie mających opiekunów.
k'chu-non kranu - Armia dzikusów.
kennowanie - Wyczuwanie glifów i fal empatycznych.
kiniwullun - Glif potwierdzający, że "chłopcy są chłopcami".
kuhunnagarra - Glif przeciągającej się nieokreśloności.
la'thsthoon - Intymność w parach.
lurrunanu - Penetrujący glif mający skłonić odbiorcę do podejrzliwości.
1'yuth'tsaka - Glif wyrażający pogardę dla wszecłiświata.
nahakieri - Głęboki poziom empatii, na którym Tymbrimczyk może niekiedy wyczuć
tych, których kocha.
nuturunow - Glif pomagający powstrzymać reakcję gheer.
p<ilanq - Wzruszenie ramionami.
rittitees - Glif wyrażający współczucie dla dzieci. |sh'cha'kuon - Zwierciadło
ukazujące innym, jak wyglądają z ze-1 wnątrz.
|s'ustru'thoon - Dziecko biorące sobie od rodzica to, czego mu trze-[ ba.
|syrtunu - Westchnienie frustracji. |syullf-kuonn - Oczekiwanie z radością na
paskudny dowcip. jsyulif-tha - Radość płynąca z rozwiązywania zagadki. |teev'nus
- Daremność porozumiewania się. jtotanoo - Wycofanie się z rzeczywistości
wywołane strachem. |transformacja gheer - Wypływ hormonów i enzymów pozwalający
Tymbrimczykom szybko zmienić swą fizjologię, za pewną cenę.
tu'fluk - Nie doceniony żart.
itutsunucann - Glif pełnego strachu oczekiwania.
yusunitlan - Ochronna pajęczyna rozwijana podczas bliskiego kon-
| taktu z innym.
jzunour-thzun - Glif stwierdzający, jak wiele jeszcze pozostało do przeżycia.
Wstęp
To dziwne, że tak mały nieważny świat, mógł osiągnąć tak wiel-e znaczenie.
Pomiędzy wieżami Miasta Stołecznego, tuż za hermetyczną, yształową kopułą
urzędowego palankinu, wrzał hałaśliwy ruch. iden dźwięk nie przedostawał się
jednak do środka i nie zakłócał iokoju biurokracie z Kosztów i Rozwagi, który
skoncentrował się yłącznie na holoobrazie małej planety, wirującym powoli w
zasię-i jednego z jego pokrytych puchem ramion. Właśnie pojawiły się ękitne
morza usiane lśniącymi jak klejnoty wyspami. Biurokrata )serwował je, gdy
błyszczały w odbitym świetle gwiazdy, znajdu-cej się poza polem widzenia.
Gdybym był jednym z bogów, o których mówią legendy dziku-iw... - rozmarzył się
biurokrata. Jego lotki zgięły się. Odniósł rażenie, że musi tylko sięgnąć
szponem i złapać... A jednak nie. Ten absurdalny pomysł dowodził, że
biurokrata )ędził zbyt wiele czasu na poznawaniu nieprzyjaciela. Szalone ter-
ińskie idee zarażały jego umysł.
W pobliżu dwóch pokrytych puchem asystentów trzepotało ci-10 skrzydłami. Muskali
pióra oraz czyścili jasny naszyjnik biuro-raty z myślą o oczekującym go
spotkaniu. Dostojnik ignorował h. Autoloty i antygrawitacyjne arki umykały na
boki, a ściśle wy-aaczone pasma ruchu topniały w jasnym świetle urzędowego po-
izdu. Podobny status z reguły przysługiwał jedynie kaście królew-uej, lecz
wewnątrz palankinu biurokrata nie zauważał niczego. ^chylił swój ciężki dziób
nad holoobrazem. Garth. Tyle już razy ucierpiał.
Zarysy brązowych kontynentów oraz płytkich błękitnych mórz ^ły częściowo zatarte
przez wiry chmur burzowych, które wyda-ały się złudnie białe i miękkie, niczym
upierzenie Gubru. Wzdłuż |dnego tylko łańcucha wysp lśniły światła nielicznych,
małych |iast. Poza tym wokoło świat wyglądał na nietknięty. Jego spokój teciły
tylko gdzieniegdzie migotliwe uderzenia błyskawic towarzy-|ących burzom.
Łańcuchy symboli kodowych ujawniały mroczniejszą prawdę.
15
Garth był kiepską planetą, w którą nie warto było inwestować, W przeciwnym razie
dlaczego wydzierżawiono tam kolonię ludzkim dzikusom i ich podopiecznym?
Galaktyczne Instytuty już dawno spisały ten świat na straty. A teraz, mały,
nieszczęśliwy świecie, wybrano cię na miejsce wojny.
Dla wprawy biurokrata z Kosztów i Rozwagi myślał w anglicu, zwierzęcym, nie
usankcjonowanym języku ziemskich istot. Większość Gubru uważała studia nad
obcymi za niewskazaną rozrywkę, teraz jednak wydawało się, że obsesja biurokraty
nareszcie przyniesie mu korzyść.
Nareszcie. Dzisiaj.
Palankin minął wielkie wieże Miasta Stołecznego. Wydawało się, że tuż przed nim
wyrósł gigantyczny budynek z opalizującego kamienia. Arena Konklawe, siedziba
rządu całego gatunku i klanu Gubru.
Nerwowe drżenie oczekiwania spłynęło w dół, wzdłuż grzebienia na głowie
biurokraty, aż do szczątkowych piór lotek. Wywołało to ćwierkanie skargi ze
strony dwóch asystentów Kwackoo. Jak mają dokończyć muskanie pięknych białych
piór urzędnika - pytali - czy też wypolerować jego długi, zakrzywiony dziób,
jeśli nie może on siedzieć nieruchomo?
- Pojmuję, rozumiem, zastosuję się - odparł z pobłażaniem biurokrata w
standardowym języku galaktycznym numer trzy. Ci Kwackoo byli lojalnymi
stworzeniami i można im było czasem pozwolić na drobne zuchwalstwo. Aby się
odprężyć, wrócił w myślach do małej planety, Garthu.
To najbardziej bezbronna z ziemskich placówek... najłatwiej ją wziąć na
zakładnika. Dlatego właśnie armia naciska na przeprowadzenie tej operacji, mimo
że musi stawić czoła silnemu naciskowi nieprzyjaciela w innych rejonach kosmosu.
To będzie bolesny cios dla dzikusów. Być może zdołamy ich w ten sposób zmusić,
by oddali nam to, czego pragniemy.
Po siłach zbrojnych, stan kapłański jako drugi wyraził zgodę na plan. Stróże
Poprawności orzekli niedawno, że inwazji można dokonać bez żadnej ujmy na
honorze.
Pozostawała administracja - trzecia noga Grzędy Przywództwa. W tym punkcie
consensus został złamany. Przełożeni biurokraty z Ministerstwa Kosztów i Rozwagi
sprzeciwili się. Stwierdzili, że plan jest zbyt ryzykowny. Zbyt drogi.
Grzęda nie może stać na dwóch nogach. Konieczny jest consensus. Konieczny jest
kompromis.
Istnieją chwile, gdy gniazdo nie może uniknąć podjęcia ryzyka.
Ogromna jak góra Arena Konklawe stała się urwiskiem ociosanych
imieni zasłaniającym sobą połowę nieba. Przed palankinem zamarzyły otchłanne
wrota, które zaraz go pochłonęły. Grawitory małe-i pojazdu cicho zamarły. Osłona
kabiny podniosła się. Tłum Gubru normalnym, białym upierzeniu dorosłych,
bezpłciowych osobni->w oczekiwał u wejścia na płytę lotniska.
Oni wiedzą - pomyślał biurokrata, spoglądając na nich prawym dem - wiedzą, że
już nie jestem jednym z nich.
Drugim okiem spojrzał po raz ostatni na spowity w biel glob irthu.
Wkrótce - pomyślał w anglicu - spotkamy się znowu.
Arenę Konklawe wypełniała orgia barw. I to jakich! Wszędzie okół pióra mieniły
się królewskimi odcieniami - karmazynowym, .irsztynowym oraz arsenowym błękitem.
Dwóch czworonożnych służących Kwackoo otworzyło ceremo-alne wrota przed
biurokratą z Kosztów i Rozwagi, który musiał i chwilę zatrzymać się, by zasyczeć
z zachwytu na widok wspa-ałości Areny. Setki pięknych, ozdobnych, delikatnych
grzęd wiało rzędami wzdłuż tarasowych ścian. Wykonano je z kosztowych gatunków
drewna importowanych ze stu światów. Wszędzie okół, w królewskim splendorze,
stali Władcy Grzędy gatunku Guru.
Biurokrata był dobrze przygotowany na ten dzień, a mimo to po-luł się dogłębnie
poruszony. Nigdy dotąd nie widział tylu królo-ych i książąt naraz!
Obcemu mogłoby się wydawać, że między biurokratą a jego ładcami nie ma większej
różnicy. Wszyscy byli wysokimi, smuk-'mi potomkami ptaków-nielotów. Na zewnątrz
jedynie uderzająco irwne upierzenie Władców Grzędy odróżniało ich od większości
rzedstawicieli gatunku. Bardziej istotne różnice leżały jednak we-oątrz. Byli to
ostatecznie królowe i książęta, posiadacze płci oraz Stwierdzonego prawa do
sprawowania dowództwa.
Stojący najbliżej Władcy Grzędy zwrócili ostre dzioby na bok, y obserwować
jednym okiem jak biurokrata z Kosztów i Rozwagi ykonał pośpiesznie, drobiąc
nogami, szybki taniec rytualnego po-iżenia.
Cóż za barwy!
Wewnątrz pokrytej puchem piersi biurokraty wezbrała miłość - tlą hormonów
wywołana przez te królewskie odcienie. Była to od-ieczna, instynktowna reakcja i
żaden Gubru nigdy nie propono-ał, by ją zmienić, nawet gdy nauczyli się już
sztuki przemieniania snów i zostali gwiezdnymi wędrowcami. Tym członkom gatunku,
17
którzy osiągnęli cel ostateczny - barwę i płeć - należała się cze i
posłuszeństwo ze strony tych, którzy wciąż byli biali i bezpłciowi
To było samo sedno Gubru.
Było to dobre i słuszne.
Biurokrata zauważył, że przez sąsiednie drzwi na teren Arei wkroczyło dwóch
innych białopiórych Gubru. W ślad za biurokra weszli na centralną platformę.
Cała trójka zajęła nisko położone st nowiska naprzeciw zgromadzonych Władców
Grzędy.
Przybysz po prawej odziany był w srebrzystą szatę, zaś jego cię ką, białą szyję
otaczał prążkowany naszyjnik stanu kapłańskiego.
Kandydat z lewej miał u boku broń i nosił stalowe ochraniacze i szpony
znamionujące oficera armii. Barwy, jakie nadano czubko piór jego grzebienia,
wskazywały, że ma on stopień pułkownika-j strzębia.
Dwóch pełnych rezerwy białopiórych Gubru nie odwróciło si by okazać, że
dostrzegli biurokratę. On również nie pokazał po s bie, że ich widzi. Niemniej
jednak przeszedł go dreszcz.
Jest nas trójka!
Prezydent Konklawe - stara królowa, której ongiś ogniste upi rżenie wyblakło już
do koloru bladoróżowego - otrzepała pióra i o worzyła dziób. Urządzenia
akustyczne Areny automatycznie wzm cniły jej głos, gdy zaćwierkała celem
zwrócenia na siebie uwa^ Otaczający ją ze wszystkich stron królowe i książęta
umilkli.
Prezydent Konklawe podniosła jedno szczupłe,, pokryte puchę ramię, po czym
zaczęła nucić i kołysać się. Jeden po drugim pozi stali Władcy Grzędy
przyłączyli się do niej. Wkrótce cały tłum bł kitnych, bursztynowych i
karmazynowych postaci kołysał się w j( rytmie. W królewskim zgromadzeniu rozległ
się niski, atonalny jęk,
-Zuuiiun...
- Od niepamiętnych czasów - zaćwierkała Prezydent w ceremc nialnym trzecim
galaktycznym - zanim nadeszła nasza chwała, z;
nim zostaliśmy opiekunami, zanim jeszcze wspomożono nas i ucz] niono rozumnymi,
było w naszym zwyczaju dążyć do równowagi.
Zgromadzenie zaśpiewało, tworząc kontrapunkt.
- Równowaga na brązowej glebie, Równowaga wśród wichrów na niebie, równowaga w
największej potrzebie.
- Gdy jeszcze nasi przodkowie byli przedrozumnymi zwierzętc mi, zanim nasi
opiekunowie Gooksyu odnaleźli nas i wspomogli n drodze ku wiedzy, zanim
posiedliśmy mowę czy narzędzia, znali' my już tę mądrość, ten sposób
podejmowania decyzji, ten sposól osiągania consensusu, ten sposób kochania się.
Zuuuun...
Jako półzwierzęta nasi przodkowie wiedzieli już, że musi-
. musimy wybrać... musimy wybrać trzech.
- Jednego, by polował i uderzał odważnie
dla chwały i posiadłości!
Jednego, by dumał rozważnie
o czystości i poprawności!
Jednego, by śledził uważnie,
co grozi jajek przyszłości!
iurokrata z Kosztów i Rozwagi wyczuwał obecność pozostałych ich kandydatów po
obu swych bokach i wiedział, że ich rów-; przenika, niczym prąd, świadomość wagi
chwili i pełne napię-Dczekiwanie. Nie istniał większy zaszczyt niż zostać
wybranym iki sposób, jak spotkało to ich trójkę.
,zecz jasna wszystkich młodych Gubru uczono, że to jest naj-•za metoda, gdyż
jaki inny gatunek równie pięknie łączył polity-i filozofię z uprawianiem miłości
i rozmnażaniem? Ten system rżę służył ich gatunkowi i klanowi od wieków.
Doprowadził ich szczyt potęgi w galaktycznym społeczeństwie. L teraz, być może,
doprowadził nas do krawędzi zagłady. lawet wyobrażanie sobie tego mogło być
świętokradztwem, lecz rokrata z Kosztów i Rozwagi nie mógł nie zadać sobie
pytania, jedna z innych metod, które studiował, nie mogła mimo wszys-być lepsza.
Czytał o tak wielu formach rządzenia stosowanych ez inne gatunki i klany -
autokracjach i arystokracjach, techno-:jach i demokracjach, syndykatach i
merytokracjach. Czy nie 3 możliwe, że któraś z nich naprawdę była lepszym sposo-
i na odnajdywanie właściwej drogi w niebezpiecznym wszech-ecie?
lam ten pomysł mógł oznaczać brak szacunku, lecz właśnie ten konwencjonalny
sposób myślenia był powodem, dla którego którzy z Władców Grzędy wybrali
Zgłoś jeśli naruszono regulamin