Aleksander Błażejowski - Sąd nad Antychrystem.pdf

(959 KB) Pobierz
Aleksander Błażejowski
SĄD NAD ANTYCHRYSTEM
Powieść sensacyjna
2012
Spis treści
Tajne zebranie
1 Morderstwo
2 Silne rozdźwięki
3 Na martwym punkcie
4 Sąd nad Antychrystem
5 Widmo Tomasza
6 Premiera
7 W nocnym dancingu
8 Pierwsze ślady
9 Aresztowanie
10 W więzieniu
11 Przesłuchanie
12 Tajemnicza para
13 Pani w białym płaszczu
14 U komisarza Gałkina
Zakończenie
WSTĘP
Tajne zebranie
Noc lipcowa otuliła miasto w miękkie fałdy swej czarnej szaty.
Gdy Warszawa pulsowała tętnem życia nocnego, Praga-miasto po ciężkiej pracy spało
od dawna snem kamiennym. Z ciemnych labiryntów ulic źle oświetlonych pełgającymi
latarniami, dochodził czasem tylko gwar przyciszonej rozmowy i wkrótce milkł, jakby
onieśmielony, czasem znów zakłócił ciszę krzyk pijanego lub głos harmonii od strony
zawsze czujnego Targówka.
Ulicą Ząbkowską szło trzech młodych ludzi. Zniszczone ubrania i wymięte maciejówki
nadawały im pozory robotników, choć dziwnie przeczyły temu delikatne rysy ich twarzy.
Szli lekkim, sprężystym krokiem, jak żołnierze.
Dwóch rozmawiało z wielkim ożywieniem. Ton ich głosu przewyższał od czasu do
czasu skalę zwykłej rozmowy i przypominał kłótnię. Wtedy trzeci, najniższy wzrostem,
ostudzał ich zapał:
— Uciszcie się na Boga, jeśli nie chcecie znów wsypy. Tyle razy przypłaciliście drogo
te wasze wieczne dyskusje na ulicy. Doprawdy, że chyba nikt was z tych kłótni nie
wyleczy…
Potem upomnieniu obaj umilkli, rozglądali się trwożliwie wkoło, ale wkrótce
rozpoczynali znów rozmowę, tylko tak przyciszonym głosem,, że jeden zaledwie
dosłyszał drugiego.
Gdy przechodzili koło państwowej rozlewni spirytusu, z cienia latarni wysunął się Żyd
w chałacie i pluszowym kapeluszu. Żyd pocierał jedną zapałkę po drugiej, jakby starał się
zapalić zgasłego papierosa.
Młodzi ludzie zauważyli natychmiast, że zapałka, którą Żyd manewruje ma mniej na
celu zapalenie ogarka, jak raczej oświetlenie ich twarzy. Natychmiast porozumiewawczo
trącili się łokciami i zwalniając krok, skręcili na jezdnię, idąc wzdłuż szyn tramwajowych.
Żyd uczynił początkowo krok naprzód, później jednak zawahał się, widocznie obawiał
się spotkania z nimi w ciemnej bezludnej ulicy; wreszcie zawrócił ku Ząbkowskiej.
Młodzi ludzie doszli do zakrętu, skryli się w cieniu parterowego domu, obserwując
dokładnie ruch nieznajomego. Sylwetka Żyda nikła jednak coraz szybciej w cieniach
ulicy, aż rozpłynęła się zupełnie w czarnym tle. Młodzi ludzie słyszeli już tylko stąpanie
ciężkich butów po płytach chodnika.
Teraz jeden warknął z tłumioną pasją:
— Ach te psy zatracone!
Zgłoś jeśli naruszono regulamin