Denis Szabalow - Prawo do zycia.pdf

(2154 KB) Pobierz
Tytuł oryginału
Метро 2033: Право �½а жиз�½ь
Copyright © Dmitry Glukhovsky, 2013
Copyright © Denis Szabałow, 2013
All rights reserved. The moral law of the authors has been asserted
Pomysł serii Uniwersum Metro 2033 Dmitry Glukhovsky, 2009
Przekład z języka rosyjskiego Paweł Podmiotko
Projekt okładki
Ilja Jackiewicz
Plan na okładce
Leonid Dobkacz, Ilja Wołkow
Projekt logotypu serii
Jacek Doroszenko, www.doroszenko.com
Redakcja
Danuta Porębska, Tomasz Porębski, Piotr Mocniak
Korekta
Pracownia 12 A
Konwersja
Tomasz Brzozowski
Copyright © for this edition Insignis Media, Kraków 2016
Wszelkie prawa zastrzeżone.
ISBN 978-83-65315-56-4
Insignis Media
ul. Szlak 77/228–229, 31-153 Kraków
telefon / fax +48 (12) 636 01 90
biuro@insignis.pl, www.insignis.pl
facebook.com/Wydawnictwo.Insignis
twitter.com/insignis_media
(@insignis_media)
instagram.com/insignis_media
(@insignis_media)
Snapchat: insignis_media
Prolog
Skąpanym w porannym jesiennym słońcu nasypem kolejowym po pokrytych rdzą wstęgach
szyn i spróchniałych, rozsypujących się podkładach biegł człowiek.
Jego ruchy były niespieszne, miarowe, od czasu do czasu przechodził do marszu. Sięgał
wtedy do zasobnika przy pasie, wyjmował lornetkę i uważnie obserwował okolicę
w poszukiwaniu nieproszonych gości. Na pierwszy rzut oka mogło się wydawać, że
mężczyzna jest nagi – gdy się poruszał, na całym jego masywnym ciele nabrzmiewały
ogromne wypukłości przerośniętych mięśni – jednak gdy przyjrzeć się bliżej, stawało się
jasne, że za to wrażenie odpowiada jego czarny, jakby opleciony grubymi węzłami
sztucznych muskułów, kombinezon. Zakrywał całe jego ciało oprócz grubej jak u zapaśnika
szyi i potężnego karku, całkowicie łysej czaszki bez śladu owłosienia i zarośniętej
tygodniową szczeciną twarzy z ukośną szarpaną blizną na lewym policzku. W ostatnich
tygodniach mężczyzna golił się nożem, ostrząc klingę tak, że mogła od biedy uchodzić za
brzytwę, i ta procedura nie sprawiała mu przyjemności. Dlatego starał się robić to
najrzadziej jak to możliwe, i gdyby nie absolutna konieczność zakładania
w niebezpiecznych momentach hełmu, mężczyzna zapuściłby pewnie brodę już na samym
początku swojej wędrówki. Nie było dla kogo się golić – starał się unikać nielicznych
osiedli, które przetrwały jeszcze na rozległych równinach jego bezkresnej, leżącej
w radioaktywnych ruinach ojczyzny, i obchodził je z daleka. Zaś stworzeń, które napotykał
na swojej drodze, zupełnie nie zajmowało, czy mężczyzna jest gładko ogolony, czy nie.
Interesowały je tylko dwie rzeczy: czy samotnego wędrowca można pożreć i jak go
upolować. I z faktu, że mężczyzna wciąż jeszcze żył, można było wywnioskować, iż nie
zalicza się do łatwych zdobyczy.
Mężczyzna niósł imponujących rozmiarów wojskowy plecak z materiału w panterkę,
wyposażony w mnóstwo bocznych kieszeni. Do górnej klapy przytroczony był śpiwór, do
dolnej zrolowany kombinezon maskujący. Po prawej stronie plecaka wisiał jeszcze jeden,
mniejszy pokrowiec i sądząc po wystającej z niego kolbie, ogólnych rozmiarach i kształcie,
można było bezbłędnie stwierdzić, że w środku znajduje się wintoriez. Oprócz karabinu do
arsenału mężczyzny należały piernacz w kaburze na prawym udzie, dwa obosieczne noże
szturmowe umocowane w części lędźwiowej kamizelki taktycznej tak, by nie robiły hałasu,
saperka i strzelba „pompka” w dłoniach – nie był to arsenał bogaty jak na samotnego
wędrowca przemierzającego radioaktywne, rojące się od mutantów tereny…
Przez całą drogę mężczyzna był wielokrotnie atakowany przez zmutowaną florę i faunę,
ale tylko raz musiał szukać schronienia w konarach ogromnego rozłożystego dębu, który
trafił mu się w bardzo odpowiednim momencie. Atakujący go dorodny kuropat kręcił się
pod drzewem przez jakieś pół godziny i mimo swojej ogromnej wagi nie zdołał strząsnąć
człowieka, po czym w końcu zrozumiał, że z tą ofiarą mu się nie poszczęściło, i odszedł
w swoją stronę. Dla pozostałych stworzeń, które trafiły na wędrowca, dzień tego spotkania
stał się ostatnim w ich życiu. Mężczyzna mógłby sobie poradzić także z kuropatem, ale
musiał oszczędzać naboje.
Przemyślane, oszczędne, precyzyjne ruchy; uważny wzrok penetrujący okolicę… z boku
mogło się wydawać, że mężczyzna jest skoncentrowany i spokojny, jednak było zupełnie
inaczej – w sercu kotłowała mu się hucząca mieszanka nienawiści i bólu… W mgnieniu
oka zniknęło wszystko, co kochał, wszystko, co miało w jego życiu jakąkolwiek wartość,
i teraz w jego wnętrzu pozostała tylko pustka. Pustka – i maleńka iskra nadziei. Nadziei na
to, że słowa wypowiedziane w śmierdzącej amoniakiem ciemności kolektora ściekowego
okażą się kłamstwem i jednak nie pokonuje tej drogi na darmo…
Dni mijały jeden za drugim i każdy następny był podobny jak dwie krople wody do
poprzedniego. Marsz – bieg, marsz – bieg, marsz – bieg… Mężczyzna nie szedł drogami.
Przeciwnie, starał się iść skrótami, gdzie tylko się dało, wychodził na skraj zamieszkanych
miejscowości tylko po to, by znaleźć na mapie swoje położenie, i znów dawał nura
w nieprzebyte wiatrołomy lasów. Nie ciągnęło go do ludzkich siedzib. Przez lata, które
minęły od Początku, ludzie się zmienili, i to zdecydowanie nie na lepsze. Na atomowym
cmentarzysku, które pozostało z kraju, nie było już osad gotowych przyjąć samotnego
wędrowca z otwartymi ramionami. Ładunek śrutu zza palisady albo i łoskot serii
z automatu – to wszystko, na co mógł liczyć piechur, gdyby przyszło mu do głowy poprosić
o nocleg. Mężczyzna nie bał się tego, o nie. Był w stanie odpowiedzieć na każdy atak
jeszcze bardziej miażdżącym ciosem, ale… spieszył się. Spieszył się tak jak jeszcze nigdy
w życiu.
Ile czasu minęło od chwili, gdy ruszył w drogę – tego nie wiedział. Stracił rachubę
jeszcze na początku, gdy klucząc i zacierając ślady, gubił pościg. Wiedział tylko, że jego
wędrówka zaczęła się wczesnym latem, a teraz jest jesień i nie tak wiele czasu zostało do
chwili, gdy ziemię pokryje zimna, biała, puszysta narzuta. Jego to jednak nie niepokoiło.
Wieczorem na postojach rozkładał mapę i widział, że zmierza we właściwym kierunku
i każdy krok przybliża go do najdroższego celu.
Do Schronu.
Mężczyzna wracał do domu.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin