Watsjajana Mallanaga - Kamasutra, czyli traktat o miłowaniu przeł z oryg sanskr wst przedm i przypisami op Krzysztof Byrski - dobra jakosc by cranky.pdf

(887 KB) Pobierz
WATSJAJANA MALLANAGA
KAMASUTRA
CZYLI TRAKTAT O MIŁOWANIU
PRZEŁOŻYŁ Z ORYGINAŁU SANSKRYCKIEGO,
WSTĘPEM, PRZEDMOWĄ, PRZYPISAMI
I SŁOWNICZKIEM OPATRZYŁ
MARIA KRZYSZTOF BYRSKI
BIBLIOTHECA MUNDI
PAŃSTWOWY INSTYTUT WYDAWNICZY
WARSZAWA 1985
Tytuł oryginału «KAMASUTRA»
© Copyright for the Polish edition by Państwowy Instytut Wydawniczy,
Warszawa 1985
ISBN 83-06-00997-5
PRZEDMOWA
Traktat o Miłowaniu,
Czyli słynna indyjska
Kamasutra,
zyskał sobie jeśli nie złą, to w
każdym razie dwuznaczną sławę. Dlatego też zapewne jedyne polskie tłumaczenie
Traktatu,
wydane w formie książkowej, we Lwowie w r. 1922, a dokonane z niemieckiego :
znakomitego przekładu Richarda Schmidta (Berlin 1915), nie podaje ani tego faktu, ani
nazwiska tłumacza. Polski przekład pozostawia wiele do
życzenia,
a jego jedyną zaletą jest
to,
że
podobnie jak oryginał niemiecki zawiera znacznie późniejszy niż sam traktat tekst
komentarza Jaśodhary. Przekład ów prawdopodobnie dlatego,
że
dokonał go nie indolog, jest
miejscami nieczytelny lub, co gorsza, wprowadza czytelnika w błąd. Odnosi się wrażenie,
że
zrobiono go ukradkiem i wstydliwie, o czym dowodnie
świadczy
fakt anonimowości i to,
że
idąc za wzorem niemieckim pozostawiono najdrastyczniejsze fragmenty w przekładzie
łacińskim. Musiała się atmosfera nie dość jeszcze zmienić od czasów, gdy Fredro naraził się
swoim współczesnym pisząc dzieło o sprawach zespolenia miłosnego zatytułowane
prowokacyjnie
Piczomira.
Sytuacja nie była lepsza i gdzie indziej. Na przykład w Anglii, gdzie pierwsze wydanie
tłumaczenia
Kamasutry
pochodzi z r. 1883, Richard Burton i F.F. Arbuthnot woleli nie
przyznawać się do autorstwa przekładu, choć wydano go prywatnie i w niewielkiej liczbie
egzemplarzy. Dopiero po upływie nieomal stulecia, kiedy w r. 1960 na nowo wybuchł
skandal w związku z
Kochankiem Lady Chatterley
i werdykt sądowy ostatecznie dopuścił
publikowanie tego typu dzieł bez
żadnych
skrótów, wydano tłumaczenie Burtona. Zresztą i
niniejszy przekład drukowany wcześniej w obszernych fragmentach w miesięczniku
„Kontynenty” wywołał podobne reakcje. Wszystko to stanowi
świadectwo
naszych
kulturowych kompleksów i animozji, w
świetle
których ujemnie oceniamy Bogu ducha
winny
Traktat o Miłowaniu.
Jest bowiem znamienne,
że
dzieło liczące sobie nieomal półtora
tysiąca lat pojawiło się po raz pierwszy bodaj w Niemczech w r. 1897, a i to z trzema
lekcjami przełożonymi jedynie na łacinę. Tymczasem w Indiach nawet dziewczęta miały
studiować
Traktat o Miłowaniu
przed osiągnięciem dojrzałości! Tak więc tradycja
studiowania tej dziedziny, jak wynika z samego tekstu, musiała być bardzo
żywa.
Obszerny i
pouczający wstęp do stosunkowo nie tak dawno wydanego anglojęzycznego przekładu tego
dzieła dokonanego przez S.C. Upadhyayę (1970) wymienia ponad dwudziestu autorów
prawdopodobnie poprzedzających Watsjajanę i około dziesięciu ważniejszych zajmujących
się tą dziedziną po nim. O tych wcześniejszych mało można powiedzieć, bo ich dzieła
zaginęły. Przy czym często nie jesteśmy pewni, czy mamy do czynienia z rzeczywistymi
osobami, czy też z postaciami o charakterze mitycznym. Dotyczy to przede wszystkim wielu
spośród wymienionych przez samego Watsjajanę. Wśród późniejszych natomiast do bardziej
znanych należy dzieło Kokkoki (ok. XII w.) zatytułowane
Sekret miłości
(Ratirahasja), dalej
Dżjotiriśwary
(pierwsza połowa XIV w.),
Piątka strzał
(Pańćasajaka) oraz
Kaljanamalli
(XVI w.)
Arena miłości
(Anangaranga). Dodać jeszcze trzeba,
że
dzieła w tej tradycji
powstają również współcześnie, o czym
świadczyć
może Mathura Prasada
Ciekawość wobec
zabaw miłosnych
(Ratikelikutuhala) wydana w r. 1949. Literatura ta ma również swoje
odpowiedniki i kontynuację we współczesnych językach indyjskich. Są to najczęściej
wydania tekstów sanskryckich z tłumaczeniem lub też trochę swobodniejsze parafrazy tych
tekstów. Większość dzieł późniejszych odznacza się jednak małą oryginalnością w
porównaniu z
Traktatem o Miłowaniu,
grzesząc jednocześnie dużo większą pedanterią.
Nasuwa się więc pytanie o przyczyny tej dość charakterystycznej odmienności stosunku
do całej sfery erotyki w Indiach i w Europie. Tam obok literatury rubasznej w sposób jak
najpoważniejszy, choć może odrobinę scholastyczny, kultywowana była erotologia, podczas
gdy u nas, o ile wiadomo, między starożytnością i wiekiem XX wyliczyć można tylko
niektóre fragmenty poezji Chaucera,
Dekameron
Boccaccia, utwory Rabelais’go czy
wreszcie polską
Piczomirę
:
Fredry. Częściowa odpowiedź na to pytanie zawarta jest w
uwagach o trójsferze
żywota
poprzedzających tom I. Tu dodać jeszcze można garść
argumentów, które powinny ostatecznie wyjaśnić, skąd się wziął ten, dużo naturalniejszy
stosunek do spraw płci w tradycyjnej kulturze indyjskiej. Na autorytet
Rygwedy
jużeśmy się
powoływali wcześniej. Nie byłoby więc tu od rzeczy zachować fragment jednego z
najważniejszych
tekstów
egzegetycznych
tzw.
Bryhadaranjaki
upaniszady.
Przyzwyczailiśmy się uważać teksty te za natchniony, wzniosły wykwit kultury duchowej w
Indiach. I słusznie. Mówią one bowiem o rzeczywistości absolutnej, o sposobie jej
pojmowania i o ludzkim stosunku do niej oraz o związku tego, co ludzkie, ograniczone przez
postrzegalność, z absolutnym, nieograniczonym, nieskończonym. Są to teksty przeznaczone
dla ludzi znajdujących się w ostatnim stadium
żywota
— dla sannjasinów — ascetów, którym
obce są wszelkie popędy i zachcianki ciała. I nagle w jednym z najbardziej uduchowionych
tekstów tego typu znajdujemy rozważania, które wiktoriańscy tłumacze często uznawali za
wskazane opuścić w swych przekładach.
«Jej łono jest ołtarzem ofiarnym, włosy —
ściółką świętej
trawy, skóra — prasą do
wyciskania somy, a pośród warg jej przyrodzenia płonie ogień ofiarny. Ten, kto wiedząc to
onej zabawie oddolnej się oddaje, taki
świat
uzyska, jaki ofiarnikowi przypadnie za sprawą
ofiary zwanej Wadźapeja... Zaiste ta, która odrzuciła swe szaty zbrukane, to bogini szczęścia
wśród niewiast. Do tej tedy przesławnej, która odrzuciła swe szaty zbrukane, niechaj się
zbliży i niechaj ją skłania... Ja jestem niebem, ty jesteś ziemią. Chodź, obejmijmy się oboje.
Razem oddajmy nasienie, by Praczłowieka zyskać — syna i bogactwo! Tedy jej uda
rozwiera i ze słowami: „Niechaj się niebo i ziemia rozewrze!” w niej swe umieszcza
przyrodzenie i, łącząc usta z ustami, trzy razy ją po włosach gładzi mówiąc: „Niech Wisznu
łono przygotuje! Twasztar kształty uformuje! Pan Stworzeń niech napełni! A Dhatar niech da
ci płód!”... Jako ziemia Ogniem ciężarna, Jak niebiosa Indrę noszą w łonie, Jak łono
przestrzeni Wiatrem wypełnione, Takoż i ja ci ten płód oto daję!» (Bryhadaranjaka
upaniszada
4.3, 4.6, 4.20, 4.21, 4.22).
Z przytoczonych fragmentów wynika,
że
zespolenie kobiety i mężczyzny — nawet jeśli
jego celem nie jest poczęcie, o czym
świadczą
dalsze fragmenty tego samego tekstu —
traktowano jako akt ofiarny i utożsamiano z jednym z najsoleńniejszych obrzędów rytuału
wedyjskiego, z ofiarą Wadźapeja. Oto jeszcze jeden dowód przekonania,
że
ludzki
mikrokosmos stanowi soczewkę, w której ogniskuje się cały makrokosmos. W takiej właśnie
atmosferze rozwijało się myślenie o sprawach zespolenia cielesnego. Ono to w rezultacie
wydało
Traktat o Miłowaniu.
Indie umieszczając sprawy płci na najwyższym, rzec można eschatologicznym, poziomie,
nadały im taką rangę, która wykluczała pruderię i niewczesne zawstydzenie. Najlepszym tego
dowodem jest literatura sanskrycka — tu mówi się o tych sprawach pięknie i bez
żadnego
skrępowania, poczynając od tej części, jaką się w Indiach uznaje za objawioną, w dialogu
między nimfą niebiańską Urwaśi i jej kochankiem, ziemianinem Pururawasem. Podobną
śmiałość
zdradzać będą o millenium późniejsze epopeje
Mahabharata
i
Ramajana.
Idąc ich
śladem
słynny Kalidasa (V w.) nie zawaha się przed opisem igraszek miłosnych
Śiwy
i
Parwati w poemacie pt.
Narodziny boga Kumary
(Kumarasambhawa). Również późniejsza
poezja podobnie sobie poczyna pod tym względem,
żeby
wspomnieć tylko dostępny w
polskim przekładzie Roberta Stillera («Literatura na
świecie»,
nr 4, 1972) utwór pt.
Pięćdziesiąt rozkoszy złodzieja Bilhany
(XI w.) mówiący o ciele kochanki niezdolnym
udźwignąć ciężaru pchnięć miłosnych! Cały ten poemat jest pieśnią o miłości fizycznej, o
rozkoszy ciała i zmysłów, która może być występna z punktu widzenia norm społecznych,
ale przez to nie musi stać się mniej
święta
i wspaniała.
Nic więc dziwnego,
że
badano sferę tych doznań,
że
poddano ją naukowemu opisowi.
Jeśli ofiarę wedyjską opisano w każdym najdrobniejszym szczególe, więc dlaczegóż by i ten
jej rodzaj nie miał się doczekać podobnie precyzyjnego opisu i egzegezy?
Nie ulega wątpliwości,
że
w tej sytuacji, by otrzymać zrównoważony i całkowity obraz
tradycyjnej kultury indyjskiej, trzeba zaznajomić się również z
Traktatem o Miłowaniu.
Biorąc pod uwagę to, co powiedziano wyżej o jedynym wydanym w formie książkowej
polskim tłumaczeniu Traktatu o Miłowaniu, wydało się sprawą celową sporządzenie nowego
przekładu. Zdecydowano się jednak tłumaczyć tylko tekst podstawowy bez komentarza, a to
dlatego
że
w znakomitej większości tekst jest czytelny i zrozumiały bez komentarza. Ponadto
w miejscach, gdzie interpretacja mogła być wątpliwa, posłużono się komentarzem eliminując
w przekładzie ową niejasność. Znaczna odległość w czasie między komentarzem i tekstem
oryginalnym upoważnia również do rozdzielnego traktowania tekstu i komentarza.
Dodatkowy argument przeciwko tłumaczeniu komentarza stanowi to,
że
nie zawsze jest to
tekst ciągły, czasem nabiera charakteru swoistych przypisów. Komentarz Jaśodhary,
podobnie zresztą jak wiele innych tego typu tekstów w piśmiennictwie sanskryckim, ma
jeszcze ten minus,
że
stosunkowo często wyjaśnia to, co dla nas nie jest istotne, utrudniając
tylko w ten sposób zrozumienie, nie wyjaśnia natomiast tego, co dla nas stanowi zagadkę.
Trzeba bowiem pamiętać,
że
odpowiadał on na inne zapotrzebowanie, niejako wewnętrzne, i
nie miał być pomocą przeznaczoną dla oddalonych w czasie i przestrzeni cudzoziemców. Tak
więc zamierzenie nasze jest znacznie skromniejsze od niemieckiego przekładu Schmidta, lecz
nie bez precedensu — choćby w postaci wspomnianego już klasycznego tłumaczenia
angielskiego Burtonai Arbuthnota. Również przekłady wydawane w Indiach na ogół nie
zawierają komentarza, chyba
że
są to wydania tekstu sanskryckiego z tłumaczeniem na
współczesny język.
Przekład niniejszy jest oparty na dwutomowej edycji bombajskiej z l856 roku ery
Śaka
(tj. 1912), wydanej przez Gangawisznu
Śrikrysznadasa
z komentarzem Jaśodhary, z
tłumaczeniem na język hindi tekstu i komentarza oraz z obszernym, nadzwyczaj pomocnym
komentarzem w języku hindi pt.
Blask celów
żywota
człowieczego
(Puruszarthaprabha)
Pandita Madhawaćarji. W przekładzie zachowano numerację formuł (tzw. sutr)
wspomnianego wydania bombajskiego. Należy jednak dodać,
że
w innym dostępnym
tłumaczowi wydaniu tego tekstu («Chowkhamba, Kashi Sanskrit Series», nr 29, Benares
1929) numeracja ta się różni. Ponieważ jednak numeracja zarówno części, jak i lekcji we
wszystkich wydaniach i we wszystkich tłumaczeniach jest identyczna, brak jednolitości w
numeracji formuł nie stanowi poważniejszej trudności. Nie udało się niestety zdobyć zwykle
cytowanego w historiach literatury sanskryckiej bombajskiego wydania Pandita
Durgaprasada z r. 1891.
Datowanie
Traktatu o Miłowaniu
nastręcza dość poważne trudności. Przede wszystkim
dlatego
że
o jego autorze — Watsjajanie Mallanadze — nie wiemy absolutnie nic. Z różnych
pośrednich danych (m.in. wzmianek w późniejszej literaturze) można wyciągnąć wniosek,
że
dzieło to istniało już najprawdopodobniej w IV w. , choć niektórzy uczeni skłonni są
przesuwać tę datę o sto lat bliżej współczesności. Nie ulega więc wątpliwości,
że
mamy do
czynienia z najstarszym i uznanym za doskonałe dziełem tego rodzaju.
Świadczy
o tym fakt
niezachowania się
żadnego
spośród wspomnianych przez Watsjajanę dzieł wcześniejszych.
W historii poważnego zainteresowania tą problematyką w Europie, pomijając krótsze
wzmianki w różnych zarysach literatury sanskryckiej, wyróżniają się szczególnie prace
wspomnianego już niemieckiego tłumacza
Traktatu o Miłowaniu
R. Schmidta, który wydął w
Lipsku w r. 1902 szkic
Beitrage zur indischen Erotik
(Przyczynek
do erotyki indyjskiej),
a w
dwa lata później w Berlinie książkę będącą kontynuacją i uzupełnieniem poprzedniej i
zatytułowaną
Liebe und Ehe im alten und modemen Indien
(Miłość
i małżeństwo w
starożytnych i współczesnych Indiach).
Zgłoś jeśli naruszono regulamin