Niezapomniany4.pdf

(127 KB) Pobierz
Rozdział 4
Nikt nie wie jak to jest
Być znienawidzonym
Skazanym na mówienie samych kłamstw
1
Luty 2007
Robotnicy powoli przychodzą do roboty. Kończy się moja
sześćdziesięciogodzinna zmiana jako stróża budowy. Wymarzona dla mnie
praca. No może prawie wymarzona, bo przez nią nie mogę imprezować,
ale kasa jest świetna, a jedyne co robię to siedzę przez weekend w tej
malutkiej dyżurce, patrzę na monitoring, śpię, piję i oglądam telewizję. Od
dwóch tygodni tu pracuję i mam wielkie szczęście, bo nie miałem kontroli.
Póki nie wydarzy się jakiś wypadek i będę na tyle przytomny, że gdy do
mnie zadzwonią abym cos zrobił, to dam radę to wykonać, to nikt się nie
powinien mnie czepiać.
Widzę Roberta, dziennego stróża, który mnie wymienia. Rozglądam
się po małym pomieszczeniu w celu sprawdzenia czy wszystkie butelki
schowałem do torby. Nie jestem taki głupi żeby wyrzucić je do kontenera
przy budowie.
- Cześć Chris - wita mnie staruszek. Rob ma z sześćdziesiąt lat i jest
bardzo wesołym facetem. Mógłbym go polubić. - Niezła ulewa była w nocy.
Pewnie nieźle przemokłeś narzucając kapy?
- Trochę deszczu nikomu nie zaszkodziło. Darmowy prysznic.
Robert śmieje się i klepie mnie po plecach. - Święte słowa, były tu
takie pizdeczki co to się bały własnego cienia. Dobrze, że teraz zatrudnili
kogoś porządnego.
- Do zobaczenia w piątek - mówię i wychodzę. Wiem, że Robert
liczył, że z nim pogadam, ale to nie mój styl.
Mijam ciągi szeregowców aż dochodzę do uliczki w której wynajmuję
mieszkanie. Jako jedyni mamy zielone drzwi. Przemalowaliśmy je aby
łatwiej było nam trafić do domu. Może to wydawać się śmieszne, ale jak
wracasz nawalony do domu to wszystko wygląda tak samo. Chyba, że
1
Behind blue eyes - Limp Bizkit
jako jedyny w obrębie kilometra masz zielone drzwi. A przed nimi pełno
butelek i wnikających w ziemię wymiocin. Musiała być niezła impreza
przez cały weekend.
Otwieram drzwi i czuję ten smród. Alkohol, spocone ciała, brud i
seks. Teraz to moje życie. Nienawidzę poniedziałkowych poranków, bo
jestem trzeźwy i myślę o tym jak pojebane to jest. Jak sam wpędzam się
w to bagno. Wchodząc na górę wiem, że mógłbym to zmienić. Wynająć
pokój w jakimś innym miejscu, znaleźć normalną pracę, poznać
dziewczynę...
Taaa kurwa,
tylko która by mnie chciała? Prędzej czy
później dowiedziałaby się kim jestem. Zapewne sam ściągnąłbym ją na
dno. W końcu skończę na ulicy ze strzykawką w żyle i przepitym głosem.
Wchodzę do pokoju i widzę porządek. Na środku łóżka leży list.
Poznaję pismo mamy. Znowu tutaj była. Przyjeżdżają na zmianę raz
mama, raz tata, czasami Dom. Dlatego prawie wcale nie bywam w
mieszkaniu. Nocuję u przypadkowych dziewczyn z którymi ćpam, piję i
uprawiam dziki seks. Stałem się wręcz czarną dziwką, która puszcza się
dla przyjemności i dla korzyści. Nawet nie wiedziałem, że tak wiele
desperatek zaprosi mnie do domu, kupi coś do palenia i picia tylko po to
abym je wyruchał. A w tym jestem najlepszy.
Sięgam po list i zanim uginam się, aby go przeczytać, rwę na
kawałki. Zmieniłem numer telefonu, unikam rodziny i nie chcę tego
zmieniać. Nie chce słuchać ich wyrzutów, błagania, bo tak bardzo ich
kocham, że albo ulegnę i próbując się zmienić znowu sięgnę dna, albo
zranię odrzucając. Nocami śni mi się płacz Susie w łazience. Zawód w jej
oczach. Moja malutka siostrzyczka dla której uchyliłbym nieba. I to ja ją
zraniłem.
Rzucam torbą w róg i kładę się spać. Wiem, że wiele snu nie zaznam
przez najbliższych kilka dni. Ten tydzień spędzę w Bradford. Pora zmienić
otoczenie i poszukać nowych okazji. Budzę się pod wieczór. Słyszę głosy
na dole, więc pewnie Jason jak zwykle zaczyna tydzień od imprezy. Może
zostanę, choć korci mnie pojechanie do innego miasta.
Przecieram twarz i podnoszę się o mało nie mając zawału, gdy
zauważam cień na fotelu.
- Obudziłeś się.
Kurwa.
Tylko jego mi tutaj brakowało. - Co cię sprowadza do Leeds,
Max?
- Przyjechałem odwiedzić przyjaciela - odpowiada. - Akurat widzę,
że szykuje się imprezka.
- Tutaj codziennie są imprezy - mruczę od niechcenia. - Po co tak
naprawdę przyjechałeś?
- Wróć ze mną do domu - mówi.
- Aż cholera chłopie, muszę cię zmartwić, ale właśnie wyrzuciłeś
pieniądze w błoto. To jest mój dom. Mój świat.
- Pierdolisz - krzyczy i wstaje z fotela. - Czy to zupełnie oślepłeś?
Spójrz na siebie. Wyglądasz jak pierdolony żul, podejmujesz głupie
decyzje jedna za drugą i to jest twój świat? Kiedy się ostatnio do kurwy
nędzy myłeś?
Cztery dni temu i chuj ci do tego.
Przełknąłem te słowa i zamiast
tego wybrałem coś, co nie zrani tak bardzo mojego przyjaciela. - Max
doceniam, naprawdę, ale po tym co ostatnio zrobiłem nie... jeszcze jest za
wcześnie żebym wrócił do domu. Muszę odreagować, oni też...
- Nie wierzę, kurwa czy ty słyszysz co mówisz? - krzyczy dalej. -
Allie odchodzi od zmysłów, ciągle płacze. Susie opuszcza szkołę, siedzi
całymi dniami zamknięta w swoim pokoju. A wiesz co z twoim ojcem? Już
dwa razy przyjechała do niego karetka.
Podrywam głowę do góry i zaciskam zęby. - Dlatego nie mogę
wrócić.
- Co? - Max wali w ścianę. - O czym ty gadasz?
- Ja im to zrobiłem swoim zachowaniem gdy byłem tam ostatnio.
Więc kurwa na pewno nie chcą mnie widzieć.
- Zachowujesz się teraz jak ciota - cedzi Max przez zęby. - To jest
twoja rodzina, zrobiłeś coś mega głupiego i chamskiego, ale kochają cię i
chcą ci pomóc...
- Ja nie potrzebuję pomocy - wrzeszczę i wstaję z mordem w oczach
kierując się w stronę przyjaciela. - Dlaczego do kurwy chcecie mi
pomagać, gdy ja niczego od was nie potrzebuję. Radzę sobie świetnie,
mam pracę, mam mieszkanie, imprezuję, ale każdy imprezuje, więc z
czego robicie takie wielki halo. Nigdy nie byłeś pijany?
- Gdzie pracujesz? Na budowie? Jako stróż? Bramkarz w klubie? To
twoim zdaniem jest radzenie sobie? Mieszkasz w chlewie. Odwracasz się
od rodziny i od przyjaciół. Teraz flaszka jest twoim przyjacielem?
Biorę zamach i następne co słyszę to odgłos uderzenia i jęk Maxa.
Widzę jak krew tryska z jego nosa i wiem, że powinienem przeprosić, ale
tego nie robię. - Wypierdalaj - mówię zamiast tego i zamykam oczy.
Wiem, że teraz zawód maluje się w jego oczach. Wiem też, że właśnie
straciłem przyjaciela, jedynego prawdziwego, którego znam prawie całe
życie. Sam jestem temu winny. Słyszę jak Max trzaska drzwiami i
zaczynam się pakować. Muszę zapomnieć. A moje zapomnienie znajdę w
Bradford.
Jesteś światłem, które prowadzi mnie do miejsca
Gdzie znajdę ukojenie
Jesteś siłą, która sprawia, że wciąż idę
Jesteś nadzieją, która sprawia, że wciąż ufam
Jesteś życiem dla mojej duszy
Jesteś moim celem
Jesteś wszystkim.
2
25.09.2010
Mogłem zwalić sobie pod prysznicem.
Samantha doprowadza mnie do szaleństwa i jak niedługo nie będzie
moja to oszaleję. Cały czas czuję ból w pachwinie i na niczym nie mogę
się skupić. Kurwa, ile może wytrzymać facet spędzając czas przy takiej
lasce? Po naszej pierwszej randce powiedziała, że nie jest gotowa.
Szanuję to i nie naciskam, ale kurwa te wszystkie noce obok niej,
wystarczy, że mnie muśnie, a ja już jestem twardy jak skała. Czuję się
jakbym znowu miał piętnaście lat.
Taaa, i kurwa od samego myślenia o niej mam kija w gaciach.
Z fantazji na jawie wyrywa mnie telefon. Spoglądam na wyświetlacz
i widzę uśmiechniętego Maxa. - Joł bro - witam go.
- Joł joł czarnuchu. Przyjeżdżasz na urodziny Briana? - pyta Max.
- Jasna sprawa. Dawno nie byłem w domu.
- Zostaniesz na dłużej?
- Jeszcze nie wiem - odpowiadam. Dobrze byłoby pojechać
przynajmniej na dwa dni, ale nie chciałem tracić czasu, który mogłem
spędzić z Sam. Tak, tak, jak mówiłem, owładnęła mną całkowicie. - Chyba
przyjadę w niedziele na samo przyjęcie i wrócę we wtorek koło południa
do Leeds.
Samantha miała długo zajęcia w poniedziałek, a we wtorek kończyła
po piętnastej, więc akurat wróciłbym, gdy będzie wolna.
- Ach cholera - jęczy Max. - To się chyba nie spotkamy. Kumpel ze
studiów przyjeżdża do mnie w niedzielę, bo w poniedziałek gra to całe
2
Everything - Lifehouse
Zgłoś jeśli naruszono regulamin