Niezapomniany3.pdf

(118 KB) Pobierz
Rozdział 3
Słońce wstaję, jestem w rozsypce
Musze się stąd wydostać
Muszę od tego uciec
Pojawia się wstyd, pojawia się wstyd
Raz, dwa, trzy
Raz, dwa, trzy, łyk
Jeden za drugim aż do utraty rachuby
1
2 stycznia 2007
Zabijcie mnie.
Leżę w pokoju, patrzę w sufit i zastanawiam się jak mogłem do tego
dopuścić. Jestem takim palantem i chyba nie ma drugiej osoby, która
bardziej nienawidzi siebie niż ja. Nie dość, że czuję wewnętrzną odrazę, to
jeszcze fizycznie wszystko mnie boli. Mój język jest jak podeszwa starego
buta. Głowa napierdala mnie jak cholera. Od dwóch dni nie wychodziłem z
pokoju i szczerze wątpię abym kiedykolwiek mógł wyjść.
Zawiodłem najbliższą osobę w moim życiu.
Niby wszystko dobrze zaplanowałem, ale jak zwykle kurwa w życiu
mi nie wyszło. Przyjechałem na święta do domu. Trzeźwiutki jak
skowronek. Kontrolowałem się. Piłem, oczywiście, że piłem, ale nie upiłem
się. Tu trochę nalewki, tam trochę piwa, wieczorem kieliszek wódki. Dzień
przed ślubem Dominica miałem dosyć. Wszędzie kwiatki i serduszka, że
rzygać się chciało. Każdy chodził nerwowy, albo rzygał tęczą - normalnie
istny cyrk na kółkach. Wyszedłem z domu z zamiarem pójścia do Maxa i
wylądowałem w pubie... Następnego dnia rano obudził mnie dzwoniący
telefon. Nawet nie miałem kaca, dalej byłem pijany.
W drodze do domu kupiłem setkę wódki i przed ołtarzem chwiałem
się na nogach. Nigdy nie zapomnę zawodu na twarzy Dominica i łez Eve.
Cała rodzina była tak bardzo na mnie wściekła. Więc co zrobiłem jako
pierwsze, gdy dotarliśmy do domu weselnego? Poszedłem do barmana.
Pięć szklanek whiskey później już nie czułem się źle. Wyciszyłem wyrzuty
1
Chandelier - Sia
sumienia i poczucie beznadziejności. Wpadłem w czarną dziurę i przebłyski
które do mnie wracają nie są moimi ulubionymi.
Wyrywałem laski, nawet te zajęte. Zostawiłem śliczną kupkę moich
wnętrzności na środku parkietu, a na koniec Dominic wyprowadził mnie na
zewnątrz i sprał na kwaśne jabłko. Nie jestem do końca pewny czy się
broniłem. Wiedziałem, że mi się należało lub po prostu nie miałem siły.
Później obudziłem się brudny, śmierdzący z butelką wódki w moim pokoju
w domu rodzinnym.
I co zrobiłem?
Wypiłem ją i znowu poszedłem spać. Teraz najchętniej znowu bym
się upił, ale nic nie mam, a wstyd mi wyjść z pokoju. Do mojej
zaplanowanej ucieczki zostało niewiele czasu, zbliża się północ i wiem, że
pewnie wszyscy już śpią. Dla pewności poczekam jeszcze trochę. W
międzyczasie spakuję się i wstawię pranie. Mama nie zasługuje na to, aby
prać moje brudy.
Jednak gdy wymykam się ze zwiniętą pościelą w rękach, w drzwiach
pokoju za moim celem, staje Susie. Do pamięci wraca mi jak bardzo
próbowała mnie uratować.
Wychodzę z samochodu nawet zanim zatrzymuje się do końca. Evie
przez całą drogę płakała. Dominic nie wiedział czy mordować mnie
wzrokiem czy pocieszać swoją od kilkunastu minut żonę. A ja patrzyłem
przez okno i odliczałem metry do domu weselnego. Powinienem
przeprosić, ale już tak to spierdoliłem, że najchętniej pojechałbym w
przeciwnym kierunku.
Goście stoją w półkręgu i czekają z szampanem na młodą parę.
Pierdolę to i omijam ich, aby dostać się do baru. Im szybciej się upiję tym
lepiej dla mnie. Dla nich też. Położą mnie w samochodzie i prześpię całe
wesele. Narobiłem już wystarczająco dużo szkód.
- Chris - słyszę głos mojej siostry. Nie oglądam się za siebie, choć
wiem, że za mną biegnie. Tuż przed drzwiami mnie dogania i wyciąga
butelkę z wodą. - Zostań tu ze mną i wypij to.
Patrzę w jej oczy, które są kopią moich. No, ładniejszą kopią. - Nie
chcę. - Zaciskam szczęki.
- Proszę, pójdźmy na spacer i później tu wrócimy jak już...
- Jak co? Jak będę trzeźwy? - wrzeszczę i widzę jak się wzdryga. -
Nie rób ze mnie pierdolonego pijaka smarkulo.
Widzę jak trzęsie jej się warga, ale nie odpuszcza. - Chris proszę cię.
Jeżeli nas kochasz, jeżeli mnie kochasz... Przecież mówiłeś, że jestem
twoją Księżniczką. Nie rób tego, to ma być ich najlepszy dzień w
dotychczasowym życiu.
Chcę przystać na jej prośby. Przez chwilę, gdy patrzę w jej
załzawione oczy, chcę to zrobić. Jednak potrzeba i wstyd są za silne.
Odtrącam ją i robię to za mocno. Traci równowagę i upada na trawę, która
brudzi jej złotą sukienkę. Przez chwilę chcę pomóc jej wstać i jakoś
oczyścić sukienkę, z której tak bardzo się cieszyła. Zamiast tego idę dalej.
- Trzeba było mnie nie zapraszać.
- Daj, upiorę to - mówi.
- Potrafię włączyć pralkę - warczę i wchodzę do łazienki.
- Chris - staje w drzwiach łazienki. Obejmuje się dłońmi w talii jakby
bała się, że zaraz ją pobiję. - Nie bądź taki. Nie jesteśmy twoimi wrogami,
chcemy ci pomóc.
- Nie potrzebuję pomocy - mówię i zapełniam bęben pralki.
- Potrzebujesz - odpowiada cichutko po czym podchodzi i przytula
mnie od tyłu. - Nie chcę abyś był smutny. Pozwól mi ci pomóc. Tyle razy
ty mnie rozweselałeś, gdy dostałam złą ocenę. Pamiętasz jak kiedyś
uszyłeś mi lalki z watą w środku, bo tak bardzo płakałam, że rodzice nie
chcą mi kupić Barbie? Błagam, pozwól mi teraz pomóc tobie.
- Nie. Potrzebuję. Pomocy. - Odpycham ją, tym razem delikatniej. -
Naczytałaś się jakiś bzdurnych książek? To jest życie, jest ciemne,
gówniane i każdy musi w nim radzić sobie sam. Nic nie jesteś w stanie
zrobić, aby mi pomóc i odpierdol się wreszcie ode mnie.
Zostawiam ją w łazience. Widzę jak siada na ziemi, obejmuje się
rękami i zaczyna płakać. Zanim wchodzę do pokoju widzę jak Dominic
wychodzi ze swojego pokoju i idzie do łazienki. Jednak tylko myślałem, że
wszyscy śpią. Muszę poczekać jeszcze dłużej.
Dwie godziny później stoję na dworcu w Harrow. Wcale mnie nie
dziwi, że najbliższy autobus do Leeds odjeżdża za osiem godzin. Dlatego
jadę do Londynu. W mojej mieścinie nie znajdę otwartego baru, a tylko o
tym teraz marzę. Wyrzuty sumienia zżerają mnie od wewnątrz.
Zostawiłem żałosną karteczkę w kuchni z napisanym
przepraszam.
Jakby
te słowa miały tak magiczne znaczenie, że wybaczą mi zepsucie jednego z
najważniejszych dni w życiu.
Oczywiście idę do speluny. Potrzebuję taniego alkoholu, działki i
łatwej dupy do wyruchania. Takich miejsc jest chyba więcej niż
porządnych barów, więc nie mam wielkiego problemu ze znalezieniem
odpowiedniej miejscówki. Szot za funta i jestem w domu. Ledwo siadam
na stołku i podchodzi do mnie dziewczyna w kusej spódnicy, kozakach za
kolano i bluzce z tak wielkim dekoltem, że moja wyobraźnia nie musi się
wysilać. Nie ma tam za wiele, ale nie jestem wybredny.
Niedługo będą ją ruchał.
Może w kiblu, może przy ścianie gdzieś na tyłach, a jak wykaże
potencjał to znajdziemy hostel.
- Co taki przystojniak robi tu o tej porze? - pyta i spoglądam na jej
usta. Kurwa. Wielkie, soczyste i wściekle czerwone. Mój kutas budzi się do
życia i nie przejmuję się odpowiedzią. Wczepiam się w jej usta, wdzierając
się językiem do środka. To mój sposób na potencjał, jak nie potrafi
całować to nie potrafi pieprzyć. A ta jest zajebista. Zasysa mój język i
sposób w jaki to robi, stawia mojego fiuta na baczność.
- Wezmę całą butelkę na wynos - mamroczę do barmana.
Chwilę później stoimy w recepcji obskurnego motelu. Kolesia w
recepcji chyba nic nie dziwi. Nawet na nas nie spojrzał, a jest na co
patrzeć. Wysoki, wychudzony, poobijany murzyn, który trzyma rękę w
spódnicy dziewczyny lekkich obyczajów. Kolejny potencjał, który w niej
odkryłem? Lubi anal i już nie mogę się doczekać, aż wbiję się w jej tylnią
dziurkę.
Całą drogę do pokoju całujemy się jak najęci, a gdy drzwi za nami
trzasnęły, rzucam ją na najbliższy fotel i rozpinam spodnie. Nawet nie
mrugam i już ma mnie w ustach. I. Jest. Zajebista. Jej dłoń wędruje do
łechtaczki i mam pokaz masturbacji jak z pornosa. Jej długie różowe
paznokcie są wszędzie, wewnątrz, na zewnątrz i... Kurwa. Bierze mnie
całego. Ja. Pierdolę. Mistrzyni robienia laski. Krztusi się, oczywiście, że się
krztusi, ale to nie przeszkadza mi w przytrzymaniu jej głowy. Czuję
dreszcze przechodzące przez jej ciało i muszę w nią wejść. W jej tyłek.
Klękam przed nią i zasysam łechtaczkę. Należy jej się. Poza tym
muszę ją odpowiednio pobudzić. Może nie mam uczuć, ale też nie chcę
nikomu zrobić krzywdy. Zrywam z niej bluzkę i czuję fascynację jej
sutkami. Prawie niewidoczne cycki uwiecznione są wystającymi
antenkami. Idealne do ciągnięcia, ale to później. Rozsmarowałem jej soki
dookoła tylnej dziurki i wpycham palec. Zanim dołączam kolejny,
wpycham w jej cipkę kciuk i zaczynam pocierać. Po chwili jestem cały
mokry. Pierdolone kobiece wytryski. Nie wiem czy może to kogokolwiek
jarać jak nagle jesteś cały mokry i lepiący.
Jednak cel jest jasno wyznaczony i do niego dążę. Laska jest
zajebiście wygimnastykowana, więc już po chwili wpycham się w jej nie do
końca wąską dziurkę. Chyba często praktykowała anal. Tym lepiej dla
mnie. Ciągnę ją mocno za sutki i wsuwam się prawie cały. Krzyczy, nie
wiem czy z rozkoszy czy z bólu. Jeden chuj, wpycham się dalej nie patrząc
na nic. Nie ma nic lepszego niż tego rodzaju seks. Brutalny, ciasny,
bolesny, prymitywny. Chwilę później dochodzę mocno i gwałtownie,
zalewając jej tyłek moim nasieniem.
Siadam na krześle i otwieram flaszkę. Solidny łyk i jestem w raju.
Kolejny i przyjemne ciepło połączone z zaspokojeniem rozchodzi się po
moim ciele. Uwielbiam to. Niezobowiązujący seks, żadnych słów, wyznań i
innego gówna. Po co komu związki skoro zawsze znajdzie się chętna do
pieprzenia. Nie musisz się martwić czy było jej dobrze, bo nigdy jej nie
zobaczysz. Choć może zostanę trochę w Londynie, bo ta, jakkolwiek jej na
imię, jest zajebista. Na tyle, aby poświęcić jej więcej nocy.
Po chwili jestem przekonany co do mojego postanowienia. Macha mi
przed oczami białym proszkiem i bez słów wysypuje go na menu, robi
cztery kreski i dwie wciąga do nosa. Przesuwa działkę w moją stronę i
biorę odrobinę na palec żeby wsmarować w dziąsła. Nie jest to najlepsza
koka na świecie, ale nie jestem wybredny. Wciągając znowu czuję jej usta
na moim penisie. Całonocna orgio, nadchodzę!
Zgłoś jeśli naruszono regulamin