Bog_jest_Swatem.doc

(667 KB) Pobierz
Derek Prince

Derek Prince

 

Bóg jest swatem

 

Spis treści

O autorze

Wstęp

Szkoła życia

1.     Głosy oblubienicy i oblubieńca

2.     Lydia

3.     Ruth

Boża ścieżka wiodąca do małżeństwa

4.     Brama

5.     Cztery postawy, które trzeba w sobie rozwijać

6.     Osiem wskazówek

7.     Przygotowania mężczyzny do małżeństwa

8.     Przygotowania kobiety do małżeństwa

9.     Rola rodziców i pastorów

Szczególne sytuacje

10. Rozwód i ponowne małżeństwo

11. Celibat

Historia Ruth

12. „Spotkajmy się w Hotelu Króla Dawida”

 

 

O autorze

 

Derek Prince urodził się w Indiach. Jego rodzice byli Brytyjczykami. Kształcił się w dwóch najbardziej prestiżowych brytyjskich instytucjach naukowych: Eton College i Cambridge University. W bardzo młodym wieku został profesorem filozofii na Uniwersytecie Cambridge. Powołany do Armii Brytyjskiej podczas II wojny światowej zabrał ze sobą Biblię, aby studiować ją jako „książkę filozoficzną”. Pewnej nocy, gdy był sam w pokoju w baraku, stanął w rzeczywistości Jezusa Chrystusa, a kierunek jego życia całkowicie się zmienił.

Od tego czasu – obecnie już od ponad 40 lat – Derek Prince usługiwał jako pastor, doradca, pedagog i nauczyciel biblijny na czterech kontynentach. Intensywnie pracował z młodymi ludźmi z różnym rasowym pochodzeniem. Dzięki jego osobistej posłudze w kościołach i na konferencjach, tysiące ludzi zostało uzdrowionych i uwolnionych ze złych duchów.

Derek Prince jest uznawany na polu międzynarodowym jako jeden z wiodących nauczycieli biblijnych naszych czasów. Jego program radiowy „Today with Derek Prince” jest nadawany w ponad 60 stacjach w Stanach Zjednoczonych, Chinach, Indiach, Środkowej i Południowej Ameryce, na Bliskim Wschodzie i w niektórych częściach Afryki, Australii, Nowej Zelandii oraz na wyspach na Pacyfiku i na Karaibach. Jest autorem ponad 20 książek, z których większość została przetłumaczona na kilkanaście języków. Setki jego nauczań nagranych na kasetach audio dociera w każdy region ziemi, włącznie z krajami komunistycznymi i muzułmańskimi.

W tej książce Derek Prince opowiada historie swoich dwóch małżeństw. Biorąc małżeństwo ze swoją pierwszą żoną Lydią, w Jerozolimie na końcu II wojny światowej, stał się ojcem ośmiu dziewczynek w swoim domu dziecka. Sześć z nich to Żydówki, jedna Arabka i jedna Angielka. Później w Kenii adoptowali afrykańską dziewczynkę.

W 1978 roku trzy lata po śmierci Lydii, Derek Prince ożenił się z obecną żoną Ruth. Jej trzy adoptowane żydowskie dzieci powiększyły rodzinę do 12 dzieci, z wieloma wnukami i prawnukami. W rozdziałach 8 i 12 Ruth opowiada swoją własną historię.

Dzisiaj Derek i Ruth Prince mają dwa domy: jeden z Fort Lauderdale na Florydzie, a drugi w Jerozolimie w Izraelu.

 

Wstęp

 

Najlepiej przedstawię tę książkę wyjaśniając, czym ona nie jest.

Po pierwsze nie jest to książka zawierająca tylko teorię czy teologię. Nie dzielę się tutaj tylko abstrakcyjną prawdą, ale wręcz przeciwnie, jest ona bezpośrednio i mocno zakorzeniona w doświadczeniach mojego własnego życia.

Ogólnie rzecz biorąc przez ponad 40 lat była to ścieżka, na której dokonałem najważniejszych odkryć w świecie duchowym, które nigdy do mnie by nie przyszły, gdybym siedział za biurkiem snując abstrakcyjne rozważania. W większości przypadków były one zarówno wywołane, jak i potwierdzone przez przeżywane przeze mnie sytuacje. Dopiero później, gdy nad nimi rozmyślałem w świetle Biblii, dostrzegałem podłoże duchowych zasad, których Bóg mnie uczył.

W drugim i trzecim rozdziale tej książki opisuję drogę, po której Bóg prowadził mnie do małżeństwa – najpierw z Lydią, później z Ruth. W każdym przypadku ścieżka, po której Bóg mnie prowadził, zgadza się dokładnie z podstawowym biblijnym wzorem wchodzenia w małżeństwo.

Za pierwszy razem nie rozumiałem, co tak naprawdę Bóg zrobił. Kiedy jednak wzór się powtórzył w drugim małżeństwie, zacząłem uświadamiać sobie, że w przypadku każdego małżeństwa Bóg działał według tego samego wzoru, który sam ustanowił na początku ludzkiej historii – wzoru, który On nakazał, aby pozostał niezmieniony dopóki ludzka historia nie osiągnie swojego końca. To jest boski cel wchodzenia w małżeństwo, który jest głównym tematem tej książki.

Muszę też powiedzieć, że ta książka nie próbuje położyć planu zakładania rodziny, czy życia rodzinnego. Obecnie jest dostępnych wiele doskonałych książek na te tematy. Moim celem jest raczej przedstawienie kroków, które prowadzą do powodzenia w małżeństwie. Mężczyzna i kobieta, którzy szukają Bożego kierownictwa dopiero po zawarciu małżeństwa w kościele, są podobni do człowieka, którego Jezus określił jako budującego swój dom na piasku. Bardzo często takie małżeństwo nie przetrzyma testów i presji, których z pewnością doświadczy.

Ta książka pomoże ci odpowiedzieć na niektóre z najważniejszych pytań, naprzeciw których stawia cię życie: Skąd mogę wiedzieć, czy Bożą wolą dla mnie jest małżeństwo? Jeśli jest to Bożą wolą, to jak mogę się przygotować do małżeństwa? I jak mogę znaleźć współmałżonka, którego Bóg mi przeznaczył?

W rozdziale 8 Ruth daje sugestie szczególnie dla kobiet, jak przygotować się do małżeństwa. Ponownie w ostatnim rozdziale Ruth dzieli się osobistymi szczegółami jej własnych przygotowań do małżeństwa ze mną.

Rozdział 9 daje szczególne rady dla rodziców, które pomogą im przeprowadzić dzieci przez ten trudny i niebezpieczny okres w życiu, w którym będą się zmagać z emocjonalnymi i duchowymi problemami związanymi z wyborem przyszłego współmałżonka.

Ten sam rozdział daje twórczy materiał pastorom, doradcom, nauczycielom czy usługującym młodzieży i wszystkim innym sługom Bożym, którzy chcą wprowadzić Jego lud w życie pełne spełnienia i owocności. Nie ma żadnej innej dziedziny, w której byłyby bardziej potrzebne zdrowe, biblijne wskazówki niż w stosowaniu Bożego wzoru małżeństwa we współczesnym życiu.

Rozdziały 10 i 11 oferują bardzo potrzebną pomoc wielu milionom, którzy są postawieni naprzeciw szczególnym, krytycznym problemom w całej dziedzinie małżeństwa: tym, którzy przeszli przez agonię rozwodu oraz tym, którzy zostali przeznaczeni do życia bez małżeństwa.

Jest jeszcze jedna kategoria ludzi, do których ta książka może przemówić: tym, którzy cieszą się prawdziwym życiowym romansem z elementem niepewności! Ruth i ja mamy nadzieję, że będziesz zadowolony z tej części naszej historii. I pamiętaj, że ta niepewność nie zostanie rozwiązana dopóki nie osiągniesz ostatniego rozdziału napisanego przez Ruth: „Spotkajmy się w hotelu Króla Dawida”!

 

Derek Prince

Jerozolima

 

Szkoła życia

 

1.

Głosy oblubienicy i oblubieńca

 

A z żebra, które wyjął z człowieka, ukształtował Pan Bóg kobietę i przyprowadził ją do człowieka.

(1 Moj 2,22)

 

Na scenie ludzkiej historii Bóg pojawił się najpierw w roli swata. Cóż za głębokie i ekscytujące objawienie!

Czy będzie to zbyt wiele zasugerować, że Ewa przyszła do Adama prowadzona pod rękę przez samego Pana, podobnie jak dzisiaj oblubienica jest prowadzona przez ojca pod rękę główną nawą kościoła? Czy ludzki umysł może poznać głębię miłości i radości, która wypełniała serce wielkiego Stwórcy, jak  jednoczył mężczyznę i kobietę podczas pierwszej ślubnej ceremonii?

Z pewnością to wyjaśnienie jest jedną z niezliczonych wskazówek, że Biblia nie jest dziełem tylko ludzkiego autorstwa. Mojżesz jest ogólnie akceptowany jako autor zapisu stworzenia. Jednak bez ponadnaturalnej inspiracji, nigdy nie odważyłby się otworzyć ludzkiej historii sceną tak zdumiewającej intymności – pomiędzy Bogiem a człowiekiem, a później między mężczyzną i kobietą.

Portret Boga, który maluje tutaj Mojżesz, jest zupełnie innego typu niż religijna sztuka, którą kojarzymy z kościołami i katedrami. Bardzo wątpię, aby portret Mojżesza mógł znaleźć miejsce na ich murach czy witrażach.

Ludzka historia nie tylko zaczyna się od małżeństwa, ale również zostało przeznaczone, aby osiągnęła punkt kulminacyjny także w małżeństwie. Jan na Patmos namalował nam tą scenę w Księdze Objawienia 19,6-9:

 

I usłyszałem jakby głos licznego tłumu i jakby szum wielu wód, i jakby huk potężnych grzmotów, które mówiły: Alleluja! Oto Pan, Bóg nasz, Wszechmogący, objął panowanie. Weselmy się i radujmy się, i oddajmy mu chwałę, gdyż nastało wesele Baranka, i oblubienica jego przygotowała się; i dano jej przyoblec się w czysty, lśniący bisior, a bisior oznacza sprawiedliwe uczynki świętych. I rzecze do mnie: Napisz: Błogosławieni, którzy są zaproszeni na weselną ucztę Baranka.

(Obj 19,6-9)

 

Widowisko, które krótko przedstawia nam Jan, jest pełne triumfu, chwały i uwielbienia, świętowania i wspaniałości, prawie nieopanowanej radości. Najcudowniejsze jest to, że sam Bóg, Stwórca i Władca wszechświata kieruje całą ceremonią zaślubin swego własnego Syna. Jak ona upływa, niebo i ziemia mieszają się razem w symfonii uwielbienia i chwały, jakiej wszechświat nigdy wcześniej nie słyszał.

Jest to charakterystyczne dla ograniczeń Biblii, że nie próbuje opisać uczuć niebiańskiej Oblubienicy i Jej Oblubieńca, ponieważ żaden ludzki język nie posiada słów potrzebnych do opisania tego. Jest to święta tajemnica, zarezerwowana dla samego Pana i dla tych, którzy pilnie „się przygotowali”.

Od 1 Księgi Mojżeszowej do Objawienia, od pierwszego wydarzenia w ogrodzie Eden do ostatniego wydarzenia na niebiosach, centralnym tematem ludzkiej historii jest małżeństwo. Podczas tego trwającego przedstawienia, sam Bóg nie pozostaje tylko odległym widzem. To On inicjuje działanie i to właśnie w Nim dochodzi do punktu kulminacyjnego. Od początku do końca On jest całkowicie i osobiście zaangażowany.

Kiedy Jezus przyszedł na ziemię, aby człowiek mógł poznać Boga, Jego postawa wobec małżeństwa doskonale zgadzała się z postawą Ojca. Podobnie jak Ojciec otworzył ludzką historię małżeństwem, tak samo Jezus rozpoczął swoją publiczną służbę na weselu w Kanie Galilejskiej. Kiedy skończyło się wino w środku zabawy, Maria zwróciła się do Jezusa o pomoc. On odpowiedział zmieniając około 150 galonów (ok. 570 litrów – przyp. tłum.) wody w wino.

Było to również niezwykłe wino! Gospodarz wesela po spróbowaniu go, wziął pana młodego na bok i powiedział: „Każdy człowiek podaje najpierw dobre wino, a gdy sobie podpiją, wtedy gorsze; a tyś dobre wino zachował aż do tej chwili” (J 2,10).

Co sprawiło, że Jezus uczynił swój pierwszy cud w takich warunkach? Jaką ważną prawdę w ten sposób zademonstrował? Odpowiedź jest bardzo prosta: pokazał w ten sposób, jak bardzo troszczy się o sukces małżeństwa. Wino skończyło się, oblubieniec i oblubienica byliby publicznie upokorzeni, a wesele skończyłoby się w smutku. Aby zapobiec takiemu nieszczęściu, Jezus po raz pierwszy na ziemi uwolnił swoją działającą cuda moc.

Co więcej Jezus był tak ostrożny, aby nikt z gości nie wiedział, co się stało. Nie zwrócił na siebie uwagi. Pokazał, że w każdym małżeństwie jest tylko jedno prawdziwe miejsce, na które należy zwrócić uwagę: oblubienica i pan młody. Chociaż to Jezus uczynił cud, to publiczne uznanie skierowało się na pana młodego.

W późniejszej publicznej służbie nauczania, Jezus konsekwentnie podtrzymywał plan małżeństwa ustanowiony w dziele stworzenia przez Ojca i dlatego odrzucał standard małżeństwa obecny w Jego czasach. Kiedy został zapytany przez niektórych faryzeuszy o rozwód, odpowiedział: „Czyż nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył mężczyznę i kobietę? I rzekł: Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i połączy się z żoną swoją, i będą ci dwoje jednym ciałem. A tak już nie są dwoje, ale jedno ciało. Co tedy Bóg złączył, człowiek niechaj nie rozłącza” (Mt 19,4-6).

W hebrajskim Starym Testamencie tytuł księgi, którą nazywamy Genesis (1 Księga Mojżeszowa), jest wzięty z początkowych jej słów: „Na początku”. Odpowiadając faryzeuszom w ten sposób, Jezus celowo skierował ich do księgi Genesis, a w szczególności do sposobu, w jaki Bóg połączył Ewę z Adamem. Innymi słowy podtrzymał plan małżeństwa ustanowiony tam przez Ojca jako ciągle prawomocny w tamtych czasach i jako jedyny ustanowiony przez Boga standard małżeństwa. Nie zgodził się i nie dał pozwolenia na jakikolwiek niższy standard.

Faryzeusze przeciwstawili się cytując rozporządzenie dane w Prawie Mojżeszowym, które pozwalało na rozwód z innych powodów niż niewierność małżeńska. Jezus wtedy odpowiedział: „Mojżesz pozwolił wam odprawiać swoje żony ze względu na zatwardziałość serc waszych, ale od początku tak nie było” (Mt 19,8). Ponownie Jezus skierował ich do początku – czyli do wzoru ustanowionego na początku 1 Księgi Mojżeszowej. Był to jedyny wzór, który akceptował. Jakiekolwiek odejście od tego wzoru nie było wolą Ojca, ale zaledwie ustępstwem dla zatwardziałego serca nieodrodzonego człowieka.

Ta rozmowa Jezusa z faryzeuszami daje nam, chrześcijanom, ważne wnioski. Boski standard małżeństwa, ustanowiony przez Boga w dziele stworzenia, jest dla nas wciąż prawomocny. Każde umniejszenie tego standardu jest tylko ustępstwem dla zatwardziałego serca nieodrodzonego człowieka.

Chrześcijanie, którzy narodzili się na nowo z Ducha Bożego, są „nowym stworzeniem” i już dłużej nie podlegają temu, co narzuca im stara, nieodrodzona natura. Więc dla dzisiejszych chrześcijan boski standard małżeństwa to ten, który Bóg ustanowił w dziele stworzenia i który został podtrzymany przez Jezusa w całej Jego służbie.

Opis z 1 Księgi Mojżeszowej objawia cztery bardzo ważne prawdy o małżeństwie, które do tej pory mają zastosowanie. Po pierwsze idea małżeństwa pochodzi całkowicie od Boga. Adam nie miał w tym swego udziału, to nie on stworzył cały plan, a nawet nie prosił o takie zaopatrzenie. To Bóg, nie Adam, zdecydował, że Adam potrzebuje żony. Adam nie był świadomy swojej potrzeby. Po drugie to Bóg stworzył Ewę dla Adama. Tylko Bóg wiedział, jakiego współtowarzysza potrzebował Adam. Po trzecie to Bóg przyprowadził Ewę do Adama. Adam nie musiał iść jej szukać. I po czwarte, to Bóg określił sposób, w jaki Adam i Ewa mieli się ze sobą połączyć. Ostatecznym celem ich związku była doskonała jedność: „Dlatego opuści mąż ojca swego i matkę swoją i złączy się z żoną swoją, i staną się jednym ciałem” (1 Moj 2,24).

Jeśli, jak pokazywał Jezus, Boży wzór małżeństwa pozostał niezmieniony dla dzisiejszych chrześcijan, to czwarta przedstawiona powyżej prawda ciągle stosuje się w naszym życiu. Co tak naprawdę pociąga to za sobą?

Mówi ona o tym, że chrześcijanin ma wchodzić w związek małżeński nie w wyniku swojej decyzji, ale w wyniku Bożej decyzji.

Mówi ona też o tym, że chrześcijanin ma zaufać Bogu zarówno w wyborze jak i przygotowaniu dla niego żony, jakiej potrzebuje. Z drugiej strony chrześcijanka będzie ufała Bogu, że przygotuje ją mężowi, którego Bóg jej przeznaczył.

Mówi ona o tym, że chrześcijanin, chodząc w Bożej woli, ma wiedzieć, że Bóg przyprowadzi do niego kobietę, którą wybrał i przygotował dla niego. Z drugiej strony chrześcijanka ma pozwolić Bogu poprowadzić ją do męża, dla którego On ją przygotowywał.

Oznacza również to, że ostateczny cel dzisiejszego małżeństwa jest wciąż taki sam, jak był dla Adama i Ewy – doskonała jedność. Tylko ci, którzy spełnią pierwsze trzy wymagania, mogą oczekiwać również radości wypełniania się ostatecznego celu.

Niektórzy mogą być skuszeni do odrzucenia tych zasad jako staromodnych lub „zbyt duchowych”. W Królestwie Bożym nigdy nie będzie jakiejkolwiek dewaluacji waluty, tak samo jak nie ma żadnej „erozji” wartości i standardów. Dla tych, którzy naprawdę idą za Jezusem, wymagania są dokładnie takie same, jak były za czasów Jezusa. Ale – dzięki Bogu – są również nagrody!

Dla mnie te zasady nie są tylko abstrakcyjnymi teoriami. W obu moich małżeństwach sprawdziły się bardzo dokładnie, co przedstawię w dwóch następnych rozdziałach. W każdym przypadku decyzja małżeństwa pochodziła od Boga, nie ode mnie. Osobiście nawet nie szukałem małżeństwa. W każdym przypadku Bóg wybrał mi żonę, przygotował ją dla mnie i przyprowadził ją do mnie. Najważniejsze w tym wszystkim jest to, że w każdym z tych małżeństw był wyprodukowany taki stopień jedności, jakim cieszy się niewiele współczesnych par.

To wszystko nie jest wynikiem podążania za pewnymi wyrafinowanymi teologicznymi teoriami np. jak mężczyzna powinien wchodzić w małżeństwo. Stało się to raczej przez suwerenne prowadzenie i panowanie Ducha Świętego w moim życiu. Wielokrotnie nie byłem nawet świadom tego, że Duch Święty to sprawiał. Stopniowo, jak rozmyślałem nad kierunkiem swojego życia w świetle Pisma, zobaczyłem w każdym z moich małżeństw, jak Bóg działał całkowicie w zgodzie ze wzorem, jaki sam ustanowił „na początku”. Dzielę się teraz tymi zasadami, ponieważ wiem, że działają. Nie mogę życzyć moim znajomym wierzącym większej radości, jaką one sprawiły we mnie.

Krótka analiza biblijnego wzoru małżeństwa stoi w ostrym kontraście ze standardami współczesnego świata – a nawet z tymi akceptowanymi przez wiele odłamów w Kościele. Powszechny pogląd odnośnie małżeństwa w każdej kulturze i cywilizacji jest zazwyczaj dokładnym barometrem pokazującym jej moralny i duchowy klimat. Upadek kultury jest wyznaczony przez upadek jej szacunku dla małżeństwa. I na odwrót odnowienie kultury jest wyznaczone przez odpowiednie odnowienie biblijnych wartości małżeństwa.

Jest wiele różnych fragmentów w Biblii, które przedstawiają, jak na małżeństwo wpływa czas upadku i czas odnowienia. W Księdze Jeremiasza 25,10-11 Bóg ostrzega Judę przed spustoszeniem, jakie zostanie sprowadzone przez zbliżającą się inwazję Nebukadnezara: „I sprawię, że zamilknie u nich głos radości i głos wesela, głos oblubieńca i głos oblubienicy, ustanie turkot żaren i blask pochodni. I cała ta ziemia stanie się rumowiskiem i pustkowiem…”

Apostoł Jan maluje podobny obraz spustoszenia w czasach ostatecznych spowodowanego przez antychrześcijański system znany jako „Wielki Babilon”:

 

I już nie rozbrzmi w tobie gra harfiarzy ani muzyków, ani flecistów, ani trębaczy, już też nie będzie u ciebie mistrza jakiegokolwiek rzemiosła, ani już nie usłyszy się u ciebie huku młyna: I nie zabłyśnie już w tobie blask świecy, i nie usłyszy się w tobie głosu oblubieńca ani oblubienicy.

(Obj 18,22-23)

 

Jedna widoczna cecha w centrum obu powyższych opisów upadku i spustoszenia to ustanie głosu oblubienicy i oblubieńca. Kultura, która nie czyni radosnego świętowania małżeństwa centrum swojego sposobu życia, została już skazana na zatracenie lub jest na drodze do zatracenia.

W równej mierze prawdą jest także odwrotna sytuacja. Odnowienie kultury będzie naznaczone przez odnowienie małżeństwa jako źródła radości i przyczyny świętowania. W Księdze Jeremiasza 33,10-11 Bóg obiecuje odnowienie Judy i Izraela przy końcu czasów:

 

Tak mówi Pan: Na tym miejscu, o którym wy mówicie: To pustkowie bez ludzi i bez bydła, w miastach judzkich i na ulicach Jeruzalemu, które są spustoszone, bez ludzi, bez mieszkańców i bez bydła, słychać będzie jeszcze głos wesela i głos radości, głos oblubieńca i głos oblubienicy, głos tych, którzy przy składaniu dziękczynnej ofiary w domu Pana mówią: Dziękujcie Panu Zastępów, gdyż Pan jest dobry, gdyż jego łaska trwa na wieki! Odwrócę bowiem los kraju jak niegdyś - mówi Pan.

(Jr 33,10-11)

 

Również w tym obrazie – zarówno spustoszenia jak i odnowienia – oblubienica i oblubieniec są w centrum. Według biblijnych standardów odnowienie ludu jest niekompletne, dopóki nie zabrzmi „głos oblubienicy i oblubieńca”.

Różne siły mogą podminowywać biblijne fundamenty małżeństwa. Na przykład świecki humanizm prezentuje małżeństwo jako rodzaj społecznego kontraktu, w którym obie strony są wolne do dyktowania swoich własnych warunków oraz mogą je modyfikować lub unieważniać zgodnie ze swoją wolą i nastawieniem. Ludzie w ten sposób podchodzący do małżeństwa nigdy nie doświadczą ani fizycznego, ani duchowego spełnienia obiecanego w Biblii tym, którzy pójdą za jej wzorem.

Z drugiej jednak strony formalna religia bez Bożej łaski może mieć prawie tak samo szkodliwy wpływ na małżeństwo. Biblia objawia, że zarówno romans jak i pasja są integralną częścią małżeństwa. Pięknie i żywo zostało to wymalowane w Pieśni nad Pieśniami. Małżeństwo, które mija się z tymi cechami, jest według biblijnych standardów poważnie niekompletne. Romans bez pasji kończy się frustracją. Pasja bez romansu jest czymś niewiele większym niż żądza, jest lekko zakrytą żądzą.

Przez wieki Kościół często nie pokazywał biblijnego obrazu pełnego małżeństwa, obejmującego każdą dziedzinę ludzkiej osobowości – duchową, emocjonalną i fizyczną. Seks był traktowany jako niefortunna konieczność, prawie odejściem od Stwórcy, który wymaga za to pewnego rodzaju przeprosin. Jednak tak naprawdę nie jest to punkt widzenia Stwórcy. On stworzył mężczyznę i kobietę jako istoty płciowe, a później, po dokładnym zbadaniu, stwierdził, że wszystko jest „bardzo dobre” – włączając ich płciowość.

Dzisiaj na całej ziemi Bóg odwiedza i odnawia swój Kościół przez Ducha Świętego. To odnowienie musi być ogłaszane, jak zawsze to było z boskim odnowieniem, przez „głos oblubienicy i oblubieńca”. Kościół nie może doświadczyć pełnego i przekonywującego odnowienia, dopóki ponownie nie przyjmie biblijnego wzoru małżeństwa. Nie może to obejmować tylko ceremonii małżeńskiej i życia po ślubie. Musi zacząć się tam, gdzie małżeństwo zawsze się zaczyna – od kroków wiodących do ślubu.

Zasada ta odnosi się do prawie każdej formy ludzkich działań. Proces przygotowań jest zazwyczaj bardzo istotnym czynnikiem do udanego zakończenia. Na przykład para, która decyduje się budować dom, musi przejść przez miesiące przygotowań, zanim otrzymają klucz i przejdą przez frontowe drzwi. Muszą oni wybrać miejsce, zatrudnić architekta i wykonawcę, przedyskutować plany różnego rodzaju i podjąć niezliczoną ilość decyzji dotyczących każdego szczegółu stylu czy wystroju. Para, która nie interesuje się swoim domem aż do czasu odebrania klucza, jest skazana na frustrację i rozczarowania po zamieszkaniu tam.

Jeśli odnosi się to do domu budowanego z cegły, z kamienia czy z drewna, to o ileż bardziej odnosi się to do domu budowanego z żywych kamieni – ludzi, stworzeń o niezmierzonej złożoności, ale również o niezmierzonym potencjale?

Nie, szczęśliwe małżeństwo nie zaczyna się od ceremonii zaślubin. Jego fundamenty są położone znacznie wcześniej – po pierwsze w starannym przygotowaniu charakteru i później we właściwym dobraniu mężczyzny i kobiety, których Bóg przeznaczył do siebie nawzajem.

Para, wchodząc w małżeństwo nieprzygotowana i źle dobrana, jest skazana w najlepszym przypadku na ciągłą frustrację i częściej niż rzadziej na całkowitą porażkę. Z drugiej strony chrześcijanin i chrześcijanka, którzy pozwalają Duchowi Świętemu kształtować się i prowadzić biblijną ścieżką prowadzącą do małżeństwa, mogą spoglądać naprzód z pewnością, że ich życie małżeńskie będzie pełne spełnienia i wzajemnej radości.

 


2.

Lydia

 

Na samym początku ludzkiej historii Bóg ustanowił pewną zasadę: „Niedobrze jest człowiekowi, gdy jest sam. Uczynię mu pomoc odpowiednią dla niego” (1 Moj 2,18).

Żaden mężczyzna sam w sobie nie jest kompletny. Każdy mężczyzna potrzebuje towarzystwa. Aby zaspokoić tę potrzebę, Bóg ustanowił małżeństwo i dał Adamowi żonę. Małżeństwo to najbliższa i najintymniejsza forma związku, jaką może mieć dwoje ludzi. Jest ona tak bliska, że prawdziwie dwóch staje się jednym.

W Liście do Efezjan 5 Paweł nazywam małżeństwo „tajemnicą”, a w Pieśni nad Pieśniami Salomon przyrównuje je do „zamkniętego ogrodu”. Żadna dziedzina nauki, czy to psychologia, czy teologia, nie może ani odkryć tej tajemnicy, ani otworzyć zamkniętego ogrodu. Klucz ma sam Bóg i daje go tylko tym, którzy idą za Nim ścieżką wiary i posłuszeństwa.

Nieżonata czy niezamężna osoba może otrzymywać najlepsze rady; może czytać wszystkie najbardziej rekomendowane książki; może łączyć się z parami małżeńskimi; może uprawiać seks poza małżeństwem, ciągle jednak pozostaje na zewnątrz – niewtajemniczona. Jest coś w małżeństwie, co nie może zostać wytłumaczone, można tego jedynie doświadczyć.

Z tego powodu chciałbym podzielić się bardzo osobistą historią swojego małżeństwa z Lydią. Bóg suwerennie i ponadnaturalnie poprowadził mnie do żony, którą wybrał i w ten sposób umieścił w mojej ręce klucz do otwarcia drzwi tej tajemnicy. Ktoś kiedyś powiedział, że najlepszą szkołą na świecie jest szkoła życia – ale jest ona również najdroższa!

Do roku 1940 po wielu latach studiów miałem bezpieczną posadę profesora filozofii na Cambridge University. Wtedy bezwzględnie zostałem wyrwany z mojego akademickiego środowiska i zanurzony w wir II wojny światowej. Zostałem powołany do armii brytyjskiej jako pomocnik w szpitalu wojskowym. Wziąłem ze sobą Biblię, którą miałem zamiar przeczytać jako „książkę filozoficzną”. Wtedy zupełnie odrzucałem wszelkie teorie o boskim natchnieniu.

Pewnej nocy około dziewięciu miesięcy później w pokoju w baraku wojskowym, otrzymałem bezpośrednie, osobiste objawienie Jezusa Chrystusa. W następnym tygodniu w tym samym pokoju doświadczyłem czegoś, co wiedziałem, że musi być napełnieniem Ducha Świętego. Zanim miałem czas, aby przeanalizować to, co się działo, usłyszałem sylaby jakiegoś dziwnego języka wychodzące z moich ust. Brzmiały orientalnie – coś jakby język chiński lub japoński.

Choć nie miałem pojęcia, co mówiłem, w jakiś sposób zdawałem sobie sprawę, że komunikuję się bezpośrednio z Bogiem. Wewnętrznie miałem cudowne uczucie uwolnienia od strachu i presji, o których istnieniu nawet nie zdawałem sobie wcześniej sprawy. Nagle zrozumiałem, że przeszedłem przez próg do całkowicie nowego świata.

Następnej nocy leżąc na swoim słomianym materacu (według armii na łóżku), zacząłem ponownie wypowiadać dziwne słowa w nieznanym języku. Tym razem uderzył mnie ich rytm, który brzmiał poetycko. Po tym, jak ustały, nastąpiła krótka przerwa, a następnie zacząłem jeszcze raz mówić po angielsku. Nie wybierałem jednak słów, ale w swoich słowach zauważyłem powtarzanie się rytmu słów, które wypowiadałem w nieznanym języku. Zauważyłem, że mówię do siebie w drugiej osobie, ale słowa nie pochodziły ode mnie. W postawie bojaźni zauważyłem, że Bóg używał moich własnych ust, aby do mnie mówić.

W pięknym poetyckim języku Pan malował obraz, przez który kładł przede mną swoje cele. Ten obraz zawierał sceny i wizerunki, które nigdy nie mogłyby powstać w mojej własnej wyobraźni. Moja pamięć nie mogła też ich wszystkich zatrzymać. Jednak w moim umyśle pozostały na stałe wyryte słowa: „To będzie jak mały strumień. Mały strumień stanie się rzeką, rzeka stanie się wielką rzeką; wielka rzeka stanie się morzem; a morze stanie się wielkim oceanem…” W jakiś sposób wiedziałem, że te słowa zawierają w sobie klucz do Bożego celu w moim życiu.

W następne dni rozmyślałem nad tymi doświadczeniami i dziwiłem się z powodu tego, co powstało w mojej głowie. Bardzo mocno w moim umyśle została też wypisana nazwa: Palestyna – wtedy nazwa części Bliskiego Wschodu, obecnie podzielona pomiędzy Izrael i Jordanię. Nie rozumiałem wszystkiego, co Bóg mówił mi o swoim planie odnośnie mojego życia, ale miałem silne, stałe przekonanie, że było to w jakiś sposób połączone z Palestyną i Palestyńczykami.

Kilka tygodni później moja jednostka została wysłana za morze na Bliski Wschód. Domyślałem się, że naszym celem była Palestyna. Jednak kolejne trzy lata spędziłem na pustyniach Egiptu, Libii i Sudanu. Zostałem otoczony przez pustkowia, zarówno naturalne jak i duchowe. Jedynym niezawodnym źródłem siły była Biblia, którą przeczytałem kilkanaście razy. Ale mimo otaczającego mnie wszędzie pustkowia odczułem, że Bóg zaczął realizować swój plan dla mojego życia i że będzie on w jakiś sposób związany z Palestyną.

W Sudanie spotkałem znajomego żołnierza, który był chrześcijaninem i spędził jakiś czas w Palestynie. Podczas wspólnej rozmowy powiedział mi: „Jeśli chcesz prawdziwego duchowego błogosławieństwa, jest mały dom dziecka w Palestynie na północ od Jerozolimy, który musisz odwiedzić. Został on założony przez Dunkę. Jeżdżą tam żołnierze z całego Bliskiego Wschodu, a Bóg spotyka się z nimi w cudowny sposób.”

Uznałem to za dziwne, że żołnierz musi iść do domu dziecka, aby otrzymać błogosławieństwo. Jednak zapamiętałem tę informację. Wspomnienie Palestyny coś we mnie poruszyło. Byłem już również zmęczony pustyniami i tęskniłem do zmiany otoczenia.

Pewnego dnia, niespodziewanie otrzymałem słowo, że zostanę przeniesiony do Palestyny. Miesiąc później znalazłem się w małym magazynku zaopatrzeniowym w Kiriat Motzkin na północ od Hajfy. Miałem niewiele obowiązków, dzięki czemu mogłem spędzać wiele czasu na modlitwie.

Przy pierwszej okazji odwiedziłem dom dziecka i szybko zrozumiałem, czemu żołnierze z tak wielu miejsc tutaj przyjeżdżali. Atmosfera była przesiąknięta niewidzialną obecnością, która osiadała jak rosa na zmęczonych przez stres i monotonię pustynnej wojny mężczyznach. Odczułem, jak mój duch został obmyty z kurzu trzyletniego przebywania na pustyni.

Kobieta kierująca domem przedstawiła się jako Lydia Christansen i gorąco mnie przywitała. Była typową Skandynawką – blondynką i miała niebieskie oczy. Przy filiżance kawy krótko opowiedziała, jak przyjechała do Jerozolimy z Danii szesnaście lat wcześniej i rozpoczęła swoją służbę biorąc jedno umierające żydowskie dziecko z sutereny.[1] Od tego skromnego początku do tego momentu urosła wielka „rodzina” złożona z dzieci różnych ras.

„Nigdy nie przyjechałam szukać dzieci” – powiedziała mi Lydia. „Wzięłam tylko te, które wiedziałam, że Pan przysłał do mnie.”

W odpowiedzi zacząłem dzielić się z nią, jak Pan objawił mi się w pokoju w baraku i napełnił mnie Duchem Świętym. Następnie opisałem kolejne trzy lata, które spędziłem na pustyni z Biblią jako jedynym źródłem siły i kierownictwa.

„Nie jestem w pełni świadomy, co mnie czeka w przyszłości”, podsumowałem, „ale czuję, że Bóg ma plan dla mojego życia i że ten plan związany jest z czymś do zrobienia w Palestynie.”

Lydia ...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin