Jajko S A5 ilustr.doc

(1616 KB) Pobierz
Jajko Salaiego




Rita Monaldi & Francesco Sorti

Jajko Salaiego

 

Z włoskiego przełożyła Justyna Łukaszewicz

Tytuł oryginału L’uovo di Salaì

Wydanie oryginalne 2008

Wydanie polskie 2010

 

Jest rok 1508. Salai, przybrany syn Leonarda da Vinci, pyszałek, nieuk i erotoman, zostaje osadzony we florenckim więzieniu za morderstwo, do którego nie przyznaje się. W swoistym, zabawnym stylu opisuje sędziemu, co go spotkało w Rzymie, gdzie szukał dla Leonarda księgi z mapą Ameryki. Tajemnicza zbrodnia oraz spisek osnuty wokół odkrycia Ameryki i nazwania jej od imienia Amerigo Vespucciego, a nie od Kolumba. Plastycznie przedstawiony ówczesny Rzym, lekko podane fakty historyczne i... rubaszne opowieści o seksie.

 

* * *

 

Spis treści:

WPROWADZENIE              5

Jajko Salaiego.              7

PROTOKÓŁ.              7

PRAWDZIWA I W NAJWYŻSZYM STOPNIU UCZCIWA RELACJA              12

NOWA  DOKŁADNIEJSZA OD POPRZEDNIEJ RELACJA SALAIEGO              22

DODATEK DO POPRZEDNIEJ RELACJI              108

RELACJA OSTATNIA,              199

WYROK  SĄDU WE FLORENCJI              239

Posłowie.              242


Za Portugalią

 

Nie ma nic bardziej szkodliwego dla rozwoju od nieustannego narzekania na amerykanizację Europy. Najpierw musimy zostać Amerykanami, a dopiero potem będziemy mogli znów myśleć, jak stać się „dobrymi Europejczykami'. Dlatego właśnie Berlin zasługuje na najwyższy podziw. Berlin przeżywa okres dojrzewania nowej kultury, której jeszcze nie znamy i która dopiero musi się wykluć.

Egon Friedell, Ecce Poeta (1912)

 


Latem roku 1936 wybuchła wojna domowa w Hiszpanii. [...] Przed ratuszem, nad którym powiewała flaga generała Franco, stały szeregi młodych chłopców ubranych z wiejska, przeważnie pod wodzą księży; najwidoczniej sprowadzono ich z sąsiednich wiosek. [...] Ale już po kwadransie zobaczyłem tych samych chłopców wychodzących z ratusza całkowicie przeobrażonych. Ubrani w nowiuteńkie, olśniewające mundury, uzbrojeni w karabiny i bagnety, zostali pod kierunkiem oficerów załadowani na lśniące tak samo jak oni nowiutkie samochody ciężarowe, które z hukiem wyjechały za miasto. Byłem przerażony. Gdzie widziałem coś podobnego? Najpierw we Włoszech, a potem w Niemczech. I tam, i tu takie same nieskazitelnie czyste mundury, nowe samochody i karabiny maszynowe. Znów nasunęło mi się pytanie: kto dostarcza, kto płaci za te nowe mundury, kto organizuje tych wynędzniałych, anemicznych chłopców, kto pcha ich przeciwko legalnej władzy, przeciwko wybranemu legalnie parlamentowi reprezentującemu ich własny naród? Wiedziałem przecież, że Skarb Państwa i składy broni były w rękach legalnego rządu. A więc te samochody, tę broń dostarczają obce państwa; nie ulega przeto kwestii, że zostały przerzucone przez granicę z pobliskiej Portugalii. Ale kto ich dostarczył, kto za nie płacił?

Stefan Zweig, Świat wczorajszy,

przeł. Maria Wisłowska, PIW,

Warszawa 1958, s. 478, 479.

 


Jajko Salaiego

 

ZŁODZIEJA, KŁAMCY, UPARCIUCHA I OBŻARTUCHA,

KTÓRY WE FLORENCKIM WIĘZIENIU PRZYZNAŁ SIĘ DO POPEŁNIENIA PRZESTĘPSTW,

ORAZ INNE POŻYTECZNE I CIEKAWE WIADOMOŚCI O TYM,

JAK ODKRYĆ AMERYKĘ,

WYTRZYMAĆ TORTURY

I ODZYSKAĆ UTRACONE JAJKA.

 

Całość poprawiona ręką samego Salaiego w Roku Pańskim 1508

 

 

WPROWADZENIE

Z dumą prezentujemy czytelnikom i badaczom nieznany dotychczas dokument historyczny ogromnej wagi: protokół zeznań złożonych przed sądem we Florencji niewiadomego dnia roku 1508 przez Salaiego (właśc. Giangiacoma Caprottiego, 1480-1526), przybranego syna wielkiego Leonarda da Vinci.

Podobnie jak w przypadku poprzedniego dokumentu opublikowanego przez nas w książce pod tytułem Wątpliwości Salaiego, chodzi o jeden z niezwykłych rękopisów odkrytych ostatnio we Włoszech, które należały, jak się wydaje, do samego Salaiego i które rzucają nowe światło na wydarzenia i postacie jego epoki, w tym Leonarda da Vinci. Wytrawny czytelnik będzie umiał docenić jego nadzwyczajne znaczenie jako dokumentu historycznego.

Nie jest jasne, w jaki sposób do rąk Salaiego trafił protokół z pewnością przeznaczony dla sądu, a nie dla oskarżonego, który potem w dodatku własnoręcznie wniósł poprawki do publikowanego tutaj tekstu. Nieprawidłowości te mogły powstać na skutek wyjątkowych okoliczności, które wypłynęły w trakcie przesłuchania i z którymi czytelnik będzie miał okazję się zapoznać.

W niniejszym wydaniu dla ułatwienia lektury zostały przetłumaczone wszystkie fragmenty w oryginale zapisane po łacinie, a cały tekst opatrzono jedynie najpotrzebniejszymi przypisami. Warto też zwrócić uwagę, że podstawą wydania nie jest oryginalna wersja protokołu, ale jego skrócona kopia, gdzie opuszczono wiele szczegółów, jak nazwisko urzędnika sądowego, który ten dokument sporządził.

Dodatkowe informacje na temat oryginalnego rękopisu można znaleźć w materiałach z konferencji „Salai i jego czasy", niedawno zorganizowanej w miejscu odnalezienia rękopisów, w Grugliate pod Mediolanem.

Monaldi & Sorti

 

 


Jajko Salaiego.

 

In nomine Domini

 

PROTOKÓŁ.

w którym zapisano wszystko to, co Salai, niebezpieczny złoczyńca i krętacz, oskarżony o popełnienie licznych przestępstw, zatrzymany na terenie miasta Florencji na żądanie Gubernatora Państwa Kościelnego w Rzymie, zeznał we florenckim więzieniu, odpowiadając na pytania Sędziego prowadzącego sprawę.

Jak się okaże, tenże Salai w końcu przyznał się do popełnienia wielu poważnych występków.

 

 

W dniu dzisiejszym staje przede mną, Sędzią Sądu etc. etc., w obecności straży sądowej oraz sekretarza spisującego niniejszy protokół, doprowadzony do Sądu niejaki Salai.

 

 

Na wstępie zostaje poproszony o podanie nazwiska, miejsca urodzenia, wieku, wykonywanej pracy etcetera.

Oskarżony odpowiada, że Salai to jedynie jego przezwisko, pod którym jest powszechnie znany, dodając, że naprawdę nazywa się Giangiacomo Caprotti, ma lat 28, urodził się w Mediolanie, jest uczniem i przybranym synem pana Leonarda da Vinci, malarza, inżyniera i architekta, a także wiernym sługą naszej kochanej Florencji, niech ją Bóg błogosławi, i gonfaloniera Piera Soderiniego, który tak znakomicie nią rządzi.

Oskarżony wyjaśnia, że jego prawdziwy ojciec powierzył go wyżej wspomnianemu da Vinci, kiedy tenże oskarżony miał ledwie dziesięć lat, po to, aby ów da Vinci nie tylko wykarmił i wyedukował chłopca, ale zrobił z niego pomocnika w swojej pracowni.

Salai twierdzi jednak, że niczego się nie nauczył, bo lekcje mistrza da Vinci są nudne jak flaki z olejem (dosłowne wyrażenie oskarżonego), zatem po kilku latach oskarżony uczył się już czytać i pisać sam - niestety z miernym skutkiem.

Dodaje następnie, że w domu przybranego ojca cierpiał jeszcze większy głód niż w domu rodzinnym, ale teraz nie ma już możliwości powrotu, inaczej by tam wrócił w podskokach (dosłowne wyrażenie oskarżonego). Potem pyta, czy można otworzyć okno, bo mu gorąco, a nie chciałby się spocić, ma bowiem nową koszulę, a mankiety łatwo mu się brudzą.

Po wysłuchaniu oskarżenia Salai zostaje poproszony o złożenie oświadczenia w sprawie swojej winy albo niewinności. Oskarżony przysięga, że nie tylko nie ma absolutnie nic wspólnego z przedstawionymi faktami, ale w dodatku ten, kto na niego doniósł, musi mieć, jak się wyraził, pokręcone w głowie, a to z powodu niewierności swojej żony (innymi słowy, chodzi o „rogacza").

Salai zostaje pouczony, że przed Sądem należy odpowiednio się wyrażać, ograniczając się do odpowiedzi na zadane pytania, bez osobistych komentarzy. Następnie zostaje poinformowany o możliwości wskazania zaufanego obrońcy.

Salai odmawia wskazania prawnika, ponieważ jego zdaniem także wszyscy adwokaci to rogacze i zdrajcy, którym nigdy dość pieniędzy i którzy wolą klientów nabijać w butelkę, żeby wyciągnąć z nich kupę pieniędzy, a za ich plecami robić to, czego chce sędzia, który ma władzę, natomiast klienci są prawie zawsze nieborakami (dosłowne wyrażenia oskarżonego). Dodaje do tego, że nawet jego przybrany ojciec, wyżej wspomniany Leonardo da Vinci, który zdaniem oskarżonego cierpi na poważne zaburzenia umysłowe i sklerozę, doszedł do tego samego wniosku.

Sąd przyjmuje do wiadomości rezygnację oskarżonego z obrońcy i rozpoczyna przesłuchanie. Pierwsze pytanie: Co oskarżony robił w Rzymie w ostatnich tygodniach?

Salai odpowiada, że prawdę mówiąc, wolałby się wcale nie udawać do Rzymu i zrobił to tylko dlatego, żeby oddać przysługę panu da Vinci. Przysługa ta polegała jego zdaniem na zdobyciu dla niego książki traktującej o Kosmografii, a więc dziedzinie żywo interesującej tegoż da Vinci, który książki tej nie mógł zdobyć osobiście. W każdym razie oskarżony utrzymuje, iż absolutnie nie miał zamiaru łamać prawa i że cała jego podróż do Rzymu wiązała się z zadaniem powierzonym mu przez pana da Vinci i z niczym więcej. To rzekłszy, oskarżony oświadcza, że w sali jest za gorąco, i wyrażając przekonanie, iż odpowiedział wyczerpująco na wszystkie pytania, dziękuje i wstaje, żegnając się z sędzią.

Strażnicy siłą zmuszają Salaiego do ponownego zajęcia miejsca i powtórnie go ostrzegają, żeby odnosił się do Wysokiego Sądu z szacunkiem. Sędzia przypomina oskarżonemu, iż ma obowiązek mówić całą prawdę i tylko prawdę, dodając, że z powodu ciążących na nim poważnych zarzutów wydano za nim list gończy. Następnie okazuje się Salaiemu kopię listu jego ręki, znalezionego przy nim w chwili zatrzymania, razem z pozbawionym literackiej wartości sonetem.

List, napisany przez oskarżonego do jego przybranego ojca, pana Leonarda da Vinci, jest następującej treści:

 

 

Mój najdroższy przybrany oćcze,

 

a niech was licho porwie, żeście mnie posłali do Rzymu po tę przeklętą księgę traktującą o Kosmografii z powodu tamtej dyskusji z Bencim i Vespuccim bo z waszej winy i z winy waszych przyjaciół jeno żem sobie biedy napytał i to jeszcze jakiej.

Tu w Rzymie nawet sobie nie wyobrażacie co się porobiło z powodu nowych wielkich odkryć o których trąbili Niemcy. To jednakowoż jest rzecz wielce sekretna, której nie mogę wam tera wyjaśnić bo niebawem w związku z tymi odkryciami może wybuchnąć potężny skandal.

Zawsze wierny

Salai

 

Oskarżonemu przedstawiony zostaje zarzut, że w liście tym jest mowa o faktach, o których do tej pory nie poinformował Wysokiego Sądu. Salai zostaje zatem upomniany i poproszony o wyjaśnienie listu. Tytułem ostrzeżenia pokazuje mu się dyscyplinę.

Salai mówi, że po namyśle uznał, iż w sali sądu wcale nie jest aż tak gorąco, a właściwie jest tu nawet całkiem przyjemnie, i twierdzi, że jest gotowy zostać także dlatego, że Sędzia wydaje mu się prawdziwie sympatyczny, i dodaje, że jest gotów dostarczyć Wysokiemu Sądowi wszelkich bez wyjątku żądanych wyjaśnień.

Aby jednak zrekonstruować fakty z jak największą starannością, po kolei i bez pomyłek, prosi o kilka godzin na spisanie relacji, w której przedstawi wszystko to, co się wydarzyło w trakcie jego podróży do Rzymu.

Na podstawie przepisów prawa etc. etc. i po krótkiej konsultacji z sekretarzem Sędzia przychyla się do prośby oskarżonego, po czym poleca, aby Salai został odprowadzony do celi i aby mu dostarczono papier, pióro i atrament. Następnie przykazuje oskarżonemu, aby w swojej relacji zawarł tylko prawdę i samą prawdę oraz wymienił wszystkie miejscowości, w których się znalazł w czasie podróży.

Sędzia rozporządza ponadto, aby następnego dnia relacja Salaiego została z samego rana zabrana z celi i włączona do akt. Ze względu na powagę sprawy trzech pisarzy ma natychmiast sporządzić kopię, która zostanie dostarczona Sędziemu, żeby mógł się z nią szybko zapoznać.

Dalszy ciąg przesłuchania Salaiego zostaje wyznaczony na następny dzień rano, zaraz po lekturze obiecanej przez oskarżonego relacji.

Posiedzenie zostaje zamknięte o godzinie jedenastej.

 


PRAWDZIWA I W NAJWYŻSZYM STOPNIU UCZCIWA RELACJA

Z PODRÓŻY DO RZYMU,

KTÓRĄ SALAI ODBYŁ NA POLECENIE

SWEGO PRZYBRANEGO OĆCA LEONARDA,

MALARZA I INŻYNIERA

 

Zawierająca wszytkie istotne fakty tyczące się tej podróży które warto znać,

z pominięciem faktów niepotrzebnych i nudnych na które Wysoki Sąd niepotrzebnie straciłby czas.

 

 

 

Najlepszy i najczcigodniejszy Panie Sędzio,

 

nade wszytko wielkie dzięki za to żeście mnie wtrącili do tej pięknej więziennej celi w której jest mi nader przyjemnie i wygodnie, a to między innymi dlatego iż nie ma tu żadnej dyscypliny, a ja na widok dyscypliny czemuś strasznie się denerwuję.

Wybaczcie jeśli w tej mojej pisaninie narobię jakich błędów aleć przede wszytkim to ja pochodzę z gminu i od lat nie pobieram już żadnych lety letcy lekcy to jest nauk od Leonarda, po pierwsze primo dlatego iż pisanie to rzecz trudna i robi mi się od tego niedobrze, a po wtóre dlatego że kiedy jest ładna pogoda to ja wolę iść na spacer i popatrzeć na drzewa i słońce i wspaniałe pałace w tej naszej kochanej Florencji, niech Bóg błogosławi ją i wielkiego gonfaloniera Piera Soderiniego, który tak znakomicie nią rządzi, i zerkać na spotkane na ulicy ślicznotki, zasię mój ociec tymczasem woli cięgiem siedzieć w domu i jeno by czytał, rysował i malował, i ślęczał nad księgami i ćwiczył pisanie od prawej, i łamał sobie głowę nad tymi latającymi machinami co je furt wymyśla a one nigdy nie działają[1].

Tera to ja Panu wyjaśnię jak trza historię tej mojej podróży do Rzymu tak ażeby z tym jak najrychlej skończyć i żebyście mnie zara wypuścili z tego więźnia, bo mam mnóstwo pilnych rzeczy do zrobienia, na ten przykład podlać moje jajko na balkonie bo inaczej do cna mi się zeschnie.

Jak widzieliście, w liście który strażnicy przy mnie znaleźli jest potwierdzenie, że do Rzymu wysłał mnie Leonardo po książkę, o czym ja już Wam mówiłem na początku, a chodzi o słowa „A niech was licho porwie, żeście mnie posłali do Rzymu po tę przeklętą księgę traktującą o Kosmografii", tedy widzicie, żem nie kłamał.

Owóż mój przybrany ociec z lubością gromadzi księgi z których nawet on sam nie jest w stanie wyrozumieć co też tam pisze, no bo wiele z nich jest po łacinie a on się wstydzi że łaciny nie rozumie ani w ząb jako że się jej nigdy nie zdołał nauczyć. No ale ludziska przychodzą do jego domu i widzą wszytkie te księgi na półkach, a jest ich co niemiara, na ten przykład księgi o Gospodarstwie Krescentyna, Dzieje Tytusa Liwiusza czy tę podróż po czterech królestwach Frezziego[2], i taka mnogość inszych że gdybym miał je wszytkie wymienić musiałbym siedzieć w tej celi do końca świata a jakem nadmienił nie mogę bo by mi się zeschło jajko na parapecie.

Widząc te wszytkie książki ludzie myślą No tak, ten Leonardo prawdziwie musi być geniuszem skoro dał radę przeczytać tyle ksiąg o Astrologii, Kosmografii, jeometrii, Żeglowaniu i tym podobnych, bo przecie normalnemu człekowi od samego dotknięcia tylu ksiąg jaja spuchłyby jak dynie.

No więc jak mówiłem o takich właśnie książkach Leonardo często rozprawia ze swymi przyjaciółmi takimi jak Giovanni Benci czy Vespucci, których osobliwie interesują książki traktujące o Kosmografii to jest takie co to wyjaśniają Geografię calutkiego świata, no i właśnie dlatego w moim liście mowa jest o Bencim i Vespuccim, i to jest kolejny dowód na to, że Wysokiemu Sądowi nie gadałem głupot, zgadza się?

Tedy wyruszyłem w podróż do Rzymu i jechałem przez Treghi, Ponte de le Vane, Bastardo, Castiglion Fiorentino, Ossaię, Castiglion del Lago, Castel de la Pieve, Ponte Carnaiolo, Orvieto gdzie wyrabia się znakomite struny do lutni, Capraccię, Montefiascone, Viterbo, zamek Ronciglione, Monterosio, Baccano, La Stortę i w końcu przybyłem do Rzymu, co razem daje 18 stacji pocztowych[3].

W moim liście mówi się takoż o Niemcach i już spieszę wyjaśnić dla jakiej przyczyny. Kiedym w Rzymie znalazł nareszcie książkę, na której zależało Leonardowi, tak się złożyło że spotkałem pannę którą poznałem siedem lat temu to jest za pierwszym razem kiedym pojechał do Rzymu i bawiłem tam z Leonardem.

Panna ma na imię Dorothea i jest Niemką, ponadto muszę dodać iż jest to dziewka niezwykła znaczy się piękniejszej nigdy nie widziałem to jest ma bielusieńkie zęby, włosy koloru pszenicy, długaśne uda i niebieskie oczy a skórę jaśniuteńką jak niemowlę słowem ze świecą takiej szukać w naszej kochanej Florencji niech Bóg błogosławi ją i wielkiego gonfaloniera Piera Soderiniego który tak nią dobrze rządzi, a ponad to (mówię dla jasności, żebyście dokładnie to sobie wystawili) ma z przodu dwa melony takie piękne, krągłe i pełne jakby miały zara pęknąć, że kiedy idzie ulicą kto tylko na nią spojrzy zamiera z zachwytu z otwartą gębą że o mało co szczęka mu nie opadnie czyniąc dziurę w ziemi.

Możecie tedy sobie Panie Sędzio wystawić jaka to była niespodzianka, kiedym w Rzymie natknoł się na Dorotheę, bo po pierwsze primo spotkanie po tylu latach takiej dziewoi jak ona po mojemu dodałoby skrzydeł umarłemu, a po wtóre bom sądził, iż Dorothea na zawsze wróciła do Niemiec; ona zasię ostała się ze swoim oćcem we Włoszech, jednakowoż konkretnie gdzie to mi nie zdradziła, a potem wróciła do Rzymu.

Tedy nie kryłem radości na jej widok, a ona nie mniej się ucieszyła na mój, tak że jęliśmy spędzać razem kupę czasu w dzień i w nocy, tyle że nocą nigdy nie spaliśmy bo robiliśmy co inszego, nie muszę chyba tłomaczyć, panie Sędzio? Tyle że w Rzymie razem z Dorotheą jakem napomknął był jej ociec a takoż ich niemieccy przyjaciele, których Włosi maksymalnie wkurzają, tedy nie chcieli byśmy się z Dorotheą spotykali, o inszych sprawach nawet nie wspominając.

W końcu jednakowoż Niemcy odkryli że spotykamy się z Dorotheą po nocach (i dlatego właśnie w liście jest słowo „odkrycia”) i powiedzieli mi Drogi Salaiu a może byś tak zobaczył kurna czy cię nie ma w twojej pięknej Florencji? I w gruncie rzeczy nawet ich rozumiem i faktycznie w końcu wyjechałem, a jako że mnie spory z powodu niewiast zdają się czymś nieznośnym i nudnym, nie będę tutaj opowiadał tego wszytkiego ze szczegółami bo przecie nie ma po co, prawda, panie Sędzio?

Ponad to w międzyczasie wszytcy się zwiedzieli, że Salai to ten z kim Niemka Dorothea tak skandalicznie się prowadzi i dlategom właśnie w tamtym liście napisał „w związku z tymi odkryciami może wybuchnąć potężny skandal".

Owóż Wysoki Sądzie nie chciałbym iżby Wysoki Sąd pomyślał, iż zadzieram nosa, to jest nie chciałbym wyjść na pyszałka, aliści ja sobie z niewiastami radzę naprawdę dobrze i z powodu tej sprawy z Dorotheą wszytcy w Rzymie wiedzieli, że kiedy nadchodzi Salai trza za wszelką cenę trzymać żonę krótko na smyczy jak psa, bo inaczej zniknie i ona na dwie trzy godziny z Salaiem za pierwszym lepszym krzakiem, a po powrocie będzie miała podarte majtki i nader zadowolną minę. Atoli ta sława, jaką sobie zdobyłem, to wszytko z winy Niemców, którzy rozpowiedzieli wszytkim o przyjaźni łączącej mnie z Dorotheą i tym końcem w tamtym liście stoi napisane „Nowe wielkie odkrycia o których trąbili Niemcy", no bo na tych Niemców naprawdę trza dawać baczenie: pierwej odkryli co robim z Dorotheą, a po tem powiedzieli o tym całej masie narodu.

Wobec tego pewnego dnia postanowiłem wyjechać z Rzymu i wróciłem do naszej kochanej Florencji, a ponieważ chcecie wiedzieć dokładnie to spieszę poinformować, że w drodze powrotnej jechałem przez La Stortę, Baccano, Monterosio, zamek Ronciglione, Viterbo, Montefiascone, Capraccię, Orvieto gdzie wyrabia się znakomite struny do lutni, Ponte Carnaiolo, Castel de la Pieve, Castiglion del Lago, Ossaię, Castiglion Fiorentino, Bastardo, Ponte de le Vane, Treghi i w końcu przybyłem do Florencji, co razem daje 18 stacji pocztowych.

Uf, no świetnie, podług mnie tera to już wszytko jasne i chyba możecie mnie z tego więźnia jak najszybciej wypuścić, nie żeby nie było tu pięknie i nawet bardzo bym chciał jeszcze tu posiedzieć i jeszcze wiele dni ucinać sobie pogawędkę z Wysokim Sędzią i sądowymi strażami, jest jednak taka sprawa, że w domu czeka na mnie kupa roboty, a najsampierw to muszę podlać moje jajko na parapecie bo inaczej mi się zeschnie, a poza tym trochę się martwię co tam słychać u tego mojego głupiego przybranego oćca, to jest Leonarda, który sam nic nie potrafi zdziałać i beze mnie zawsze wpada po uszy w gów to jest zawsze napyta sobie jakiejś biedy.

Z wielkim poważaniem i najwyższym szaconkiem,

Salai

 


Po lekturze relacji Salaiego rozprawa zostaje wznowiona.

Wchodzi pierwszy świadek, którego zeznanie ma być skonfrontowane z zeznaniem oskarżonego.

Na pytanie sekretarza świadek odpowiada, że nazywa się Andrea Del Carretto i ma dwadzieścia dziewięć lat oraz że urodził się i mieszka we Florencji. Zajmuje się wynajmem koni dla poczty na trasie między Rzymem a Florencją. Twierdzi, że zna Salaiego od wielu lat.

Sędzia pyta, czy prawdą jest, iż kilka dni temu, jak ustaliły sądowe straże, przebywał w Rzymie i wynajął konia Salaiemu, aby ten mógł pilnie wrócić do Florencji. Del Carretto odpowiada, że tak, rzeczywiście wynajął konia Salaiemu, który obiecał mu zapłacić i oddać zwierzę przy pierwszej okazji we Florencji. Potem jednak, według świadka, Salai zniknął, a z koniem nie wiadomo, co się stało, choć Del Carretto dowiedział się od znajomych, że oskarżony według wszelkiego prawdopodobieństwa sprzedał go na targu, bo takiego samego kupił ostatnio we Florencji pewien kupiec z Pistoi.

Sędzia pyta świadka, jak Salai wyjaśnił mu konieczność natychmiastowego powrotu z Rzymu do Florencji.

Del Carretto mówi, że oskarżony przyznał mu się, iż bardzo się boi, gdyż pewni ludzie wszędzie go szukają i może chcą go sprzątnąć (dosłowne wyrażenie świadka), bo odkrył przerażające tajemnice i już ktoś został zlikwidowany, a w dodatku w tajemniczy sposób skradziono niezwykle cenną księgę, po którą posłał go do Rzymu jego przybrany ojciec, ser Leonardo da Vinci, a zatem Salai chciał jak najszybciej wyplątać się z tej sytuacji, w której znalazł się z winy swego przybranego ojca, a niech go gęś kopnie (dosłowne wyrażenie świadka).

Następnie świadek, zwracając się do Salaiego, wyrzuca mu nieoddanie konia, nazywając go złodziejem, oszustem i fałszywym przyjacielem.

Sędzia pyta Salaiego, co chce odpowiedzieć świadkowi.

Salai odpowiada, odwołując się do przyjaźni z Del Carretto, dodając, że nie rozumie, dlaczego ów przyjaciel chce go przedstawić w złym świetle wobec Wysokiego Sądu, ale może czyni tak, aby zemścić się za to, że kiedyś Salai nadział na rożen (dosłowne wyrażenie oskarżonego) żonę Del Carretto, kiedy ten był w podróży.

Del Carretto replikuje, wyjaśniając, że Salai jest cholernym bękartem i krętaczem (dosłowne wyrażenie świadka), a zatem drogo zapłaci nie tylko za oszustwo z koniem, ale i za tę zdradę, i dodaje liczne pogróżki i obraźliwe słowa, których Sędzia poleca nie umieszczać w niniejszym protokole. Salai replikuje, używając innych wyrażeń tego rodzaju, a także zarzucając świadkowi przechwałki i krzywoprzysięstwo.

Świadek podnosi się i opluwa oskarżonego, który zzuwa but i ciska go z całej siły w Del Carretto, poważnie raniąc go w prawe oko. Interweniują straże i walczący zostają unieruchomieni. Sędzia, z trudem przekrzykując dzikie wrzaski świadka i oskarżonego, grozi im surowymi karami i w końcu pyta świadka, czy ma jeszcze coś do powiedzenia.

Del Carretto domaga się, żeby Salai, ten cholerny złodziej i krętacz (dosłowne wyrażenie świadka), został zatrzymany za oszustwo i oddał pieniądze uzyskane ze sprzedaży konia należącego do świadka, żeby mu wyrwano paznokcie i język oraz żeby został wtrącony do więzienia co najmniej na dwadzieścia lat.

Sędzia zarządza, żeby zeznania świadka wraz z odpowiedziami Salaiego zostały włączone do akt.

Del Carretto zostaje odprowadzony przez strażników do wyjścia, żeby można mu było opatrzyć oko. Sędzia poleca, aby świadek został wkrótce ponownie wezwany w celu wszczęcia postępowania przeciwko Salaiemu w sprawie oszustwa i nieprawnego przywłaszczenia konia.

Salai prosi o głos. Sędzia odmawia, zarzucając mu zatajenie w zeznaniu wielu istotnych faktów, a mianowicie tego, że wiedział o popełnieniu przestępstwa, że padł ofiarą kradzieży książek zakupionych dla przybranego ojca i wreszcie, że uciekł z Rzymu, na dodatek popełniając poważne przestępstwa na szkodę współobywatela Florencji.

Jako że najwyraźniej świadek zataja prawdę, Sędzia każe mu wymierzyć piętnaście uderzeń batem i poleca strażnikom odprowadzić go do sąsiedniego pomieszczenia. Według zasad stosowanych także przez Rzymską Inkwizycję, jeśli Salai wytrzyma tę próbę, dowiedzie czystości swoich intencji i zostanie wypuszczony na wolność. W przeciwnym razie przesłuchanie będzie kontynuowane aż do pełnego przyznania się do popełnionych czynów.

Oskarżony stara się wyrwać z rąk strażników, którzy go przytrzymują i prowadzą siłą do pokoju tortur, podczas gdy on wypowiada zdania takie, jak „Salai niczego się nie boi", „Teraz zobaczycie, jak prawdziwy mężczyzna potrafi wytrzymać ...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin