Houellebecq Michel - Uleglość (2015).pdf

(712 KB) Pobierz
Michel Houellebecq
ULEGŁOŚĆ
przełożyła Beata Geppert
Spis treści
I
II
III
IV
V
Podziękowania
Przypisy
I
Nagły zgiełk sprowadził znów Durtala do Saint-Sulpice; chór wychodził; wkrótce zamykano
kościół. „Powinienem był spróbować się modlić – skarcił się w duchu. – Wartałoby to więcej, niż
bujać myślami w obłokach, siedząc tu na krześle, ale modlić się?… Wcale nie mam ochoty;
katolicyzm mnie przyciąga, odurza swoją atmosferą, przesyconą wonią kadzideł i wosku; krążę
wokół do łez wzruszony jego modlitwami, do szpiku kości przejęty psalmodiami i pieśniami.
Własne życie do cna mi już zbrzydło, i sam siebie mam dość… ale od tego do rozpoczynania nowej
egzystencji daleka jeszcze droga! A poza tym… poza tym… jeśli nawet w kościołach gnębi mnie
niepokój, zaledwie z nich wyjdę, staję się znów obojętny i oschły. W gruncie rzeczy – stwierdził,
wstając i ruszając za kilkoma osobami, które szwajcar przynaglał do wyjścia – w gruncie rzeczy
serce mam już skamieniałe, osmaliło się w rozpuście, i jestem do niczego”.
1
J.K. Huysmans, W drodze
Przez wszystkie lata mojej smutnej młodości Huysmans był mi jedynym towarzyszem i wiernym
przyjacielem; nigdy w niego nie zwątpiłem, nigdy nie odczułem pokusy, aby go porzucić lub
zwrócić się w innym kierunku; i wreszcie pewnego popołudnia w czerwcu dwa tysiące siódmego, po
długim oczekiwaniu i wahaniach dłuższych, niż to powszechnie przyjęte, stanąłem przed komisją
Sorbony Paris IV i obroniłem doktorat pod tytułem
Joris-Karl Huysmans, czyli wyjście z tunelu.
Następnego dnia rano (a może jeszcze tego samego dnia wieczorem, nie jestem pewien, wieczór po
obronie spędziłem w samotności, z dużą ilością alkoholu) zrozumiałem, że pewien etap mojego
życia właśnie się zakończył i prawdopodobnie była to jego najlepsza część.
W naszych jeszcze zachodnich i socjaldemokratycznych społeczeństwach tak właśnie wygląda
sytuacja tych, którzy kończą studia, choć wielu spośród nich nie od razu zdaje sobie z tego sprawę,
tak bardzo są zaślepieni dążeniem do pieniędzy czy może pragnieniem konsumpcji w wypadku
osobników najbardziej prymitywnych, mocno uzależnionych od pewnych produktów (ci stanowią
mniejszość; większość, bardziej myśląca i stateczna, ulega prostej fascynacji pieniędzmi, tym
„Nieznużonym Proteuszem”), a jeszcze bardziej zahipnotyzowani marzeniem, by się sprawdzić,
zdobyć pozazdroszczenia godne miejsce w świecie, o którym sądzą lub spodziewają się, że jest
konkurencyjny, zelektryzowani uwielbieniem dla najróżniejszych ikon: sportowców, dyktatorów
mody, twórców portali internetowych, aktorów lub modelek.
Z różnych względów psychologicznych, których nie będę tu analizować z braku zarówno
kompetencji, jak i chęci, wyraźnie odszedłem od tego schematu. Pierwszego kwietnia tysiąc osiemset
sześćdziesiątego szóstego roku Joris-Karl Huysmans w wieku osiemnastu lat rozpoczął karierę
zawodową jako urzędnik szóstej kategorii w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Kultu. W
siedemdziesiątym czwartym własnym sumptem wydał swój pierwszy zbiór poematów prozą,
Szkatułka z bakaliami
2
, który nie spotkał się ze zbyt żywym oddźwiękiem – z wyjątkiem nadzwyczaj
ciepłego artykułu Théodore’a de Banville’a. Jak więc widać, startu nie miał olśniewającego.
Życie Huysmansa w administracji płynęło swoim torem, podobnie jak jego życie w ogóle.
Trzeciego września tysiąc osiemset dziewięćdziesiątego trzeciego otrzymał Legię Honorową za
zasługi w służbie cywilnej. W dziewięćdziesiątym ósmym odszedł na emeryturę po przepracowaniu
ustawowych trzydziestu lat, z uwzględnieniem wszelkich urlopów okolicznościowych. W
międzyczasie udało mu się napisać kilkanaście książek, które sprawiły, że ponad sto lat później
mogłem go zaliczyć do grona przyjaciół. Wiele, może nawet zbyt wiele napisano dotychczas o
literaturze (jako naukowiec specjalizujący się w tej właśnie dziedzinie uważam się za bardziej
uprawnionego od innych do zabierania głosu w tej sprawie). A przecież specyfika literatury,
najważniejszej ze sztuk
kończącego się na naszych oczach Zachodu, nie jest aż tak trudna do
zdefiniowania. Podobnie jak literatura, również muzyka może służyć do opisania niezwykłego
przeżycia, emocjonalnej przemiany, najwyższego smutku lub ekstazy; podobnie jak literatura,
również malarstwo może budzić zachwyt lub otwierać nowe spojrzenie na świat. Lecz jedynie
literatura jest w stanie wywołać poczucie kontaktu z umysłem innego człowieka w jego integralności,
z jego wzlotami i upadkami, z jego ograniczeniami, małością, obsesjami, przekonaniami, z tym
wszystkim, co go porusza, ciekawi, podnieca lub budzi wstręt. Jedynie literatura pozwala nam na
kontakt z umysłem osoby nieżyjącej w sposób bardziej bezpośredni, pełny i głęboki niż rozmowa z
najbliższym przyjacielem; choćby ta przyjaźń była najgłębsza i najtrwalsza, nigdy w rozmowie nie
zwierzamy się tak całkowicie jak wobec pustej kartki papieru, pisząc do nieznanego adresata. Tak
więc w przypadku literatury piękno stylu czy melodia zdań mają oczywiście swoje znaczenie, nie
wolno też lekceważyć głębi refleksji autora i oryginalności jego myśli, ale autor jest przede
wszystkim istotą ludzką, obecną w swoich książkach, a czy pisze bardzo dobrze, czy bardzo źle, to w
Zgłoś jeśli naruszono regulamin