ebook.pdf

(246 KB) Pobierz
Grzegorz Kucharczyk
Nie jesteśmy
filią Rzymu
Bogactwo i nędza niemieckiego Kościoła
© copyright by Instytut Ks. Piotra Skargi
zdjęcie na okładce: © iStockphoto.com/ROMAOSLO
ISBN 978-83-89591-63-0
Instytut Edukacji Społecznej i Religijnej
im. Ks. Piotra Skargi
ul. Augustiańska 28, 31-064 Kraków
www.piotrskarga.pl
Za dziesięć, dwadzieścia lat
Kościół będzie wyglądał zupełnie inaczej niż dzisiaj
i bardziej będzie przypominał Kościół pierwotny.
kardynał Walter Kasper w roku 2012
O
drodzenie się katolicyzmu niemieckiego w  XIX wieku po zakończeniu
wojen napoleońskich było jednym z najbardziej spektakularnych zjawisk
towarzyszących temu, co niektórzy historycy (jak, na przykład, Olaf Blaschke)
nazywają
rekonfesjonalizacją.
Szczególny dynamizm tego odrodzenia przy-
padł na drugą połowę tamtego stulecia. Po Wiośnie Ludów szybko rozwijały
się w  podzielonych ciągle Niemczech wspólnoty zakonne, rozkwitał ruch
pielgrzymkowy, powstawała sieć katolickich stowarzyszeń robotniczych,
zaczynała się kształtować katolicka nauka społeczna (arcybiskup Wilhelm
Emanuel von Ketteler), która z czasem stała się ważną inspiracją w wymiarze
Kościoła powszechnego.
Siłę niemieckiego katolicyzmu boleśnie poczuł Bismarck. Rozpętany
przez niego we współpracy z  niemieckimi liberałami antykatolicki
Kultur-
kampf
okazał się porażką „żelaznego kanclerza”, który w  kolejnej dekadzie
musiał się rakiem wycofać z antykościelnego ustawodawstwa. W przywódcy
katolickiej Partii Centrum, Ludwigu Windthorscie znalazł Bismarck godnego
siebie adwersarza, niepokonanego w licznych debatach parlamentarnych.
Przełom XIX i XX wieku przyniósł apogeum potęgi katolicyzmu na tere-
nie Rzeszy Niemieckiej (na boku pozostawiam katolicyzm w zaborze pruskim
oraz w Alzacji). Prężnie rozwijały się stowarzyszenia, prasa i życie duchowe
– mierzone frekwencją na nabożeństwach i udziałem w takich formach po-
bożności jak pielgrzymki czy procesje. Choć trzeba pamiętać, że w II Rzeszy
– podobnie jak w  Prusach – katolicyzm był mniejszościowym wyznaniem
około jednej trzeciej ogółu obywateli.
Chyba pierwszym niepokojącym symptomem na tym jasnym obrazie
była systematyczna ewolucja katolickiego Centrum (jako formacji politycz-
nej) w stronę niemieckiego nacjonalizmu, by nie rzec szowinizmu. Proces ten
dopełnił się w pierwszych latach XX wieku, gdy katoliccy politycy niemieccy
bez mrugnięcia okiem popierali antypolskie ustawodawstwo Berlina, na czele
z  ustawą z  roku 1908 o  przymusowym wywłaszczaniu polskiej własności
ziemskiej. Dawno przebrzmiały słowa Windthorsta przestrzegającego przed
popieraniem pruskiej polityki wynaradawiania jako sprzecznej z  prawem
Bożym i prawem naturalnym.
Początek XX wieku to także początek kryzysu modernistycznego w całym
Kościele (historia modernizmu „w ukryciu”, po interwencji świętego Piusa X,
wyrażonej ogłoszeniem encykliki
Pascendi
i wprowadzeniem przysięgi anty-
modernistycznej, wciąż czeka na kompleksowe opracowanie), w Niemczech
jednak z pierwszymi wyraźnymi przejawami tego prądu mamy do czynienia
dopiero w okresie międzywojennym.
Należy wyraźnie podkreślić, że u  źródeł obecnego kryzysu katolicyzmu
w  Niemczech leży kryzys tamtejszej filozofii i  teologii. To zagadnienie bar-
dzo szerokie, daleko wykraczające poza ramy niniejszego tekstu, a sięgające
swoimi filozoficznymi i  teologicznymi korzeniami kryzysu reformacyjnego
z szesnastego stulecia.
Niemiecki katolicyzm w XIX wieku to bardzo ważna część Kościoła po-
wszechnego – dowiodła tego niezłomna postawa w dobie bismarckowskiego
Kulturkampfu.
W  XX stuleciu niemiecki katolicyzm stanowił nie mniej
istotny składnik Kościoła powszechnego, czego wyrazem było zjawisko, które
w historii zaistniało jako „wpłynięcie Renu do Tybru”. Sto lat wcześniej nie-
miecki katolicyzm stał się jednym z  filarów Kościoła walczącego w  Europie
z kolejnymi odmianami odgórnie narzucanej laicyzacji (Kulturkampfu). W la-
tach sześćdziesiątych XX wieku był już ostoją „Kościoła otwartego”, którego
emanacją w naszych czasach jest coś, co w mediach nazywa się „Kościołem
Franciszka”.
Bez uwzględnienia roli niemieckich hierarchów w  takim a  nie innym
przebiegu Vaticanum II (poczynając od „wrogiego przejęcia” wespół z fran-
cuskimi purpuratami zaraz na początku obrad), bez uwzględnienia wpływu
4
niemieckich teologów (jak Karl Rahner i jego uczniowie) na ukształtowanie
się „nowej teologii” po soborze – trudno oszacować znaczenie niemieckiego
katolicyzmu dla Kościoła powszechnego.
Święty Jan Paweł II w roku 1987, podczas swej drugiej pielgrzymki apo-
stolskiej do Republiki Federalnej Niemiec, zwracając uwagę na ułudę nadziei
szukających oparcia w  ludzkiej samowystarczalności na planie politycznym
i społecznym pytał:
A Kościół? W ostatnich latach więcej radzono nad odnową
życia religijnego i  więcej w  tym kierunku czyniono niż przedtem, a  przecież
kościoły coraz bardziej pustoszeją, zaangażowanie religijne i  chrześcijańskie
świadectwo wiary słabnie
(Msza Święta w Essen, 2 maja 1987).
1
Czyż to nie
trafny opis kryzysu, który trawi niemiecki katolicyzm?
Nasze czasy doczekały się dwóch papieży z Niemiec. Jednego w znaczeniu
pochodzenia narodowego i  formacji intelektualnej, czyli Benedykta XVI.
Drugiego w znaczeniu formacji intelektualnej odebranej w Niemczech, czyli
Franciszka. W kręgu najbliższych doradców obecnego Ojca Świętego – czy to
jeśli chodzi o planowaną reformę Kurii Rzymskiej, czy o wypracowanie nowej
„duszpasterskiej wrażliwości” w odniesieniu do osób rozwiedzionych – znaj-
dują się hierarchowie z Niemiec: kardynałowie Walter Kasper oraz Reinhard
Marx.
Zwłaszcza pozycja tego pierwszego wydaje się niezwykle silna i wpływo-
wa w okresie obecnego pontyfikatu. W roku 1993 Walter Kasper jako biskup
diecezji Rottenburg-Stuttgart, wraz z arcybiskupem Moguncji oraz biskupem
Freiburga, był współsygnatariuszem listu, w  którym rzeczeni hierarchowie
faktycznie wypowiedzieli posłuszeństwo nauce Kościoła o  nierozerwalności
związku małżeńskiego. W liście znalazło się wezwanie – rzecz jasna podyk-
towane „duszpasterską troską” – do udzielania Komunii Świętej osobom
rozwiedzionym, żyjącym w ponownych (tak zwanych cywilnych) związkach,
które to osoby miałyby przedtem dokonać
poważnego rachunku sumienia.
Na cO kOmu dzisiaj Nicejskie
Credo?
W
ejście na drogę faktycznej schizmy wobec tradycyjnego nauczania
Kościoła należy w tym przypadku traktować nie jako przyczynę, ale re-
zultat; jako efekt swoistego (mówiąc eufemistycznie) spojrzenia teologicznego
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin