BA - Prowansalski balsam na zlamane serca.pdf

(1563 KB) Pobierz
B
RIDGET ASHER
P
ROWANSALSKI BALSAM
NA ZŁAMANE SERCA
Przełożyła Ewa Rudolf
Oto jeden sposób na określenie smutku: historia miłosna,
opowiedziana od końca.
A może wcale tak nie jest. Może powinnam przyjąć bardziej naukowy
punkt widzenia. Miłość i jej utrata mają tę samą wagę. Czyż
podobnego równania nie wymyślił pewien romantyczny fizyk?
Może tak to powinnam ująć: wyobraźcie sobie szklaną kulę. W
środku maleńki, zasypany śniegiem domek. W tym maleńkim domku,
na krawędzi łóżka siedzi kobieta i potrząsa szklaną kulą. W środku t ej
szklanej kuli jest też maleńki, zasypany śniegiem domek z kobietą w
kuchni, która potrząsa następną szklaną kulą, a w t e j szklanej kuli...
W każdej pięknej historii miłości kryje się historia innej miłości.
CZĘSC PIERWSZA
Od śmierci Henry'ego wciąż coś gubię.
Zgubiłam klucze, okulary przeciwsłoneczne, książeczki czekowe.
Zgubiłam łopatkę kuchenną i znalazłam ją w lodówce, razem z torebką
startego sera.
Zgubiłam list do nauczycielki Abbota, ucznia trzeciej klasy,
wyjaśniający, że zapodziałam gdzieś wypracowanie domowe syna.
Zgubiłam zakrętki do tubek pasty do zębów i słoików z galaretką.
Odstawiłam je otwarte, narażając na zwietrzenie. Zgubiłam szczotki do
włosów i buty — niejeden od pary, ale oba.
Zapominałam żakietu w restauracji, torebki pod siedzeniem w kinie;
kiedyś zostawiłam kluczyki do samochodu przy kasie w drogerii. Przez
chwilę siedziałam w aucie, zdezorientowana, próbując połapać się, co
właściwie jest nie tak, po czym powlokłam się z powrotem do sklepu,
gdzie kasjerka już nimi pobrzękiwała.
Dzwonili do mnie ludzie na tyle uprzejmi, by mi zwrócić zaginione
rzeczy. Przedmioty ciągle ginęły, ale ja też sama się gubiłam. Skąd się
tu znalazłam, w tym małym centrum handlowym? Z jakiego powodu
wróciłam do stoiska z delikatesami?
Straciłam kontakt z przyjaciółmi. Oni poświęcali czas swoim małym
dzieciom, bronili prac naukowych, zwiedzali wystawy, bywali na
przyjęciach i organizowali grille w ogródkach za domem...
A przede wszystkim czas jakby biegł obok. A dzieciaki, koledzy
Abbota z sąsiedztwa, z klasy i małej ligi stawali się coraz wyżsi. Abbot
także, a z tym najtrudniej było mi się pogodzić.
Gubiłam także rozmaite pory dnia — późne poranki, wieczory.
Czasami spoglądałam przez okno i na zewnątrz nagle robiło się
ciemno, jakby ktoś zgasił światło. Chodzi o to, że życie toczyło się
dalej beze mnie. Świadomość ta towarzyszyła mi nawet dwa lata
później, choć wtedy już stało się rutyną, czymś zwykłym i oczywistym,
że świat maszerował do przodu, a ja zostawałam w tyle.
Tak więc nie przejęłam się tym, że byliśmy z Abbotem spóźnieni na
przedślubne spotkanie mojej siostry i jej druhen. Spędziliśmy ranek,
grając w karty, tylko od czasu do czasu zabawę zakłócały nam telefony
z Ciastkarni.
— Uspokój się, Jude... mów wolniej. P i ę ć s e t cytrynowych tart?
Wstałam z kanapy, gdzie Abbot pochłaniał już trzeci sorbet tego
ranka —jeden z tych w plastikowych tubkach, które trzeba otwierać
nożyczkami. Nawet taki drobiazg był żałosny: Abbot i ja
ograniczaliśmy nieraz nasze pożywienie do zmrożonego soku w
plastikowym opakowaniu.
— Nie, nie, jestem pewna — ciągnęłam. — Zapisałabym podobne
zamówienie. Chyba że... o cholera. To prawdopodobnie moja wina.
Mam przyjść?
Henry był nie tylko moim mężem; był także moim partnerem w
interesach. Dorastałam, piekąc ciastka; jedzenie uważałam za rodzaj
sztuki, ale Henry przekonał mnie, bym poświęciła się temu zajęciu bez
reszty. Spotkaliśmy się w szkole kucharskiej, a na krótko po przyjściu
Abbota na świat podjęliśmy następną podyktowaną miłością
działalność: otworzyliśmy Ciastkarnię.
Jude towarzyszyła nam od samego początku. Ta samotna matka —
filigranowa, gadatliwa, o krótko ostrzyżonych, utlenionych włosach i
buzi w kształcie serduszka — miała cechy zazwyczaj występujące
rzadko obok siebie: urodę i mocny charakter. Była naszą pierwszą
pracownicą. Mogła się pochwalić dużym wyczuciem w kwestii
wzornictwa i nie brakowało jej zmysłu marketingowego. Po śmierci
Henry'ego przejęła jego obowiązki w biznesie. To on zajmował się
handlową stroną przedsięwzięcia i gdyby nie Jude, zapewne
straciłabym zakład. Stała się moim sterem. Dzięki niej interes świetnie
prosperował.
Właśnie miałam jej powiedzieć, że będę w sklepie za pół godziny,
gdy Abbot pociągnął mnie za rękaw. Wskazał na zegarek w kształcie
piłki baseballowej, który nosił na ręce. Prawdopodobnie z powodu
mojego lekceważącego stosunku do czasu, wymagał od wszystkich
punktualności.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin