Milczanowski Andrzej - relacja świadka historii 002.pdf

(173 KB) Pobierz
ANDRZEJ MILCZANOWSKI
ur. 1939; Równo
Miejsce i czas wydarzeń
Słowa kluczowe
Szczecin, PRL
Szczecin PRL, Wojewódzkie Przedsiębiorstwo Komunikacji
Miejskiej w Szczecinie, Force Ouvrière, Międzynarodowy
Pakt Praw Politycznych i Obywatelskich oraz Kulturalnych,
próby reaktywacji Solidarności na wybrzeżu, NSZZ
Solidarność, związki zawodowe, działalność podziemna,
Tymczasowa Komisja Koordynacyjna, Krajowa Komisja
Wykonawcza, Lech Wałęsa, opozycja w PRL
Działalność podziemna
Jeżeli idzie na przykład o warunki podziemia, to porównawczo na tle kraju myśmy
mieli jednak to zorganizowane – można użyć takiego określenia – optymalnie.
Dlaczego? Największe zakłady, czyli Stocznia Warskiego, WPKM, Port. Druga
kwestia to żadnej demokracji, na podziemie nie ma demokracji, na podziemie muszą
być ludzie, niewielu ich i sprawdzeni. Wielkim błędem w wielu regionach było to, że
tworzono takie szerokie komisje, później jak się okazywało to w tych komisjach
[działało] dwóch, trzech, a czasem i pięciu agentów, a poza tym to w dużym gronie
nie sposób załatwić czegokolwiek. Więc przede wszystkim ciało organizacyjne, które
zarządza w tych trudnych warunkach i logistyka, pieniądze, sprzęt. Tutaj jakby
zbudowaliśmy pewną bazę logistyczną – po nawiązaniu kontaktu z Brukselą
podziemie „Solidarności” podpisało takie umowy ze związkami włoskimi, francuskimi,
duńskimi. Mieliśmy umowy ze związkami zawodowymi francuskimi, między innymi z
Force Ouvrière, włoskimi – nawet z komunistami, tam trzy związki były: socjaliści,
komuniści i taki mały, ale bardzo bogaty związek i wszyscy nam dawali pieniądze.
Jurek Mielewski załatwił i myśmy tutaj dostali w osiemdziesiątym szóstym roku sześć
offsetów. To były powielacze offsetowe, ale bardzo sprawne i bardzo takie wydajne, z
czego jeden daliśmy „Obrazowi” – było takie doskonałe, dobre pismo, miesięcznik,
niezależna oficyna; jeden daliśmy takiemu tytułowi „Grot”, który był organem Rady
Koordynacyjnej „Solidarności” stoczniowej; jeden mieliśmy w zapasie; jeden daliśmy
WPKM-owi także.I oczywiście też jakby trzeba określić czego się chce, więc myśmy
określili to od samego początku – reaktywowanie „Solidarności”. Myśmy nie mówili o
niepodległości, wiedzieliśmy, że kwestia powrotu „Solidarności” jest rzeczą
zasadniczą, że dopiero wtedy jak „Solidarność” odzyska prawo do lokalnej
działalności, będzie można iść dalej. Oczywiście ważną rzeczą było uczestnictwo w
TKK, czyli w Tymczasowej Komisji Koordynacyjnej – to było kierownictwo związku
podziemne, a później Krajowej Komisji Wykonawczej od października. Ja byłem w
TKK od listopada’84, bo wyszedłem w kwietniu’84, a TKK przekształciła się w KKW
chyba 27 października’87. Wiedzieć czego się chce, mieć ludzi wypróbowanych,
którym wierzyć można. Myśmy wiedzieli – chcemy reaktywowania „Solidarności” – i
ocenialiśmy, że to jest realne, że to jest cel uchwytny! Możejko uruchomił taką akcję –
którą myśmy bardzo animowali – rejestracji zakładowych ognisk „Solidarności” w
sądach wojewódzkich na podstawie obowiązującej ustawy o związkach zawodowych.
Oczywiście sądy wojewódzkie odwalały to wszystko, myśmy szli do Sądu
Najwyższego, Sąd Najwyższy odwalał, ale cośmy osiągali? Przez okres około
sześciu-ośmiu miesięcy grupa dwunastu-piętnastu osób mogła się legalnie spotykać,
rozmawiać, ale i załatwiać równe rzeczy nie tylko związane z tym wnioskiem
rejestracyjnym. Dalej, pokazywaliśmy na zewnątrz, Europie, światu, że mimo że się
mówi, że tu wolność i tak dalej, to PRL i sądy PRL łamią podstawowe prawa
związkowe, bo były podpisane konwencje – Międzynarodowy Pakt Praw Politycznych
i Obywatelskich oraz Kulturalnych i tak dalej. Więc korzyści były wielorakie, bo to był
też dobry trening na przyszłość, mieliśmy już działaczy związkowych; jak
przywrócono „Solidarność” – już byli działacze. Paradoksalnie już po przywróceniu
„Solidarności” prawa do legalnego działania, czyli w maju osiemdziesiątego
dziewiątego roku, żeśmy mieli więcej członków w organizacji regionalnej niż jest
obecnie. Więc „Solidarność” była taką efemerydą, była takim pięknym kwiatem, który
bardzo krótko kwitł. Dzisiaj niewiele się na ten temat mówi, obecna „Solidarność” to
już nie jest tamta „Solidarność”, to już nie jest to. I moim zdaniem rację miał Wałęsa,
który w osiemdziesiątym dziewiątym roku mówił, że trzeba, jak to się mówi, sztandary
dać do muzeum, „Solidarność” potraktować, że skończyła się. Odzyskaliśmy prawo
do legalnej działalności, do wolnych związków zawodowych, więc dobra, ale
„Solidarność” do muzeum, sztandary dajemy do muzeum i niech sobie powstają inne
związki zawodowe. To był dobry pomysł, ja byłem wtedy temu przeciwny, ale dzisiaj
widzę, że Wałęsa miał rację.
Data i miejsce nagrania
Rozmawiał/a
Transkrypcja
Redakcja
Prawa
2010-07-26, Szczecin
Piotr Lasota, Karolina Kryczka
Justyna Maciejewska
Piotr Lasota, Piotr Krotofil
Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"
Zgłoś jeśli naruszono regulamin