Sztylet Zaręczynowy 12 z 20.pdf

(426 KB) Pobierz
Strona
1
z
21
ROZDZIAŁ 12
Ubodzy krewni to nie tylko ból głowy, lecz także okazja do wykorzystania ich do
najniewdzięczniejszej pracy.
– Jasność? – Ogromny, muskularny mężczyzna ze świstem zsiadł z konia i
podszedł do nas.
Spojrzałam na szlachcica, który wciąż trzymał mnie w ramionach, a on pozwolił mi
zsunąć się na ziemię, nie mówiąc ani słowa.
– Tak – powiedziałam, poprawiając ubranie. – To ja, wujku Wel.
Ogromnymi łapami szef straży zamku Kruka delikatnie wziął mnie pod brodę i
pokręcił moją głową w różnych kierunkach. Nie protestowałam. Wujek Wel był jednym z tych,
z którym kojarzyło mi się bezpieczeństwo i komfort. Nawet podczas najgorszej burzy
mogłam mu zaufać, jemu również poskarżyć się na bóle mięśni lub siniaki od szkolenia lub
przyjść do niego przerażona nocnym koszmarem, jeśli towarzystwo niani wydawało się
niewystarczająco bezpiecznym schronieniem.
Pod ramieniem ogromnego, silnego mężczyzny nie bałam się niczego. Kiedy
byłam mała, wydawał mi się prawdziwym olbrzymem i nawet teraz nie mogłam nie podziwiać
jego siły fizycznej. Kiedy stał za tronem mojego ojca, władca wydawał się nie większy niż
dziecko pod opieką troskliwego ojca.
Strona
2
z
21
Tak. Zdarzało się, że kapitan często był mi ojcem, bardziej niż Światły Kruk.
– Hmm... – powiedział wuj Wel, kończąc oględziny. – Coś ty Kurczaczku jakoś
paskudnie wyglądasz.
Rozłożyłam ręce, myśląc: „Trzeba było widzieć mnie kilka dni temu”.
Na początku chciałam wczepić się rękami w dowódcę straży Kruka i błagać, żeby
pojechał ze mną uratować z obleganego zamku moich przyjaciół, jednak co może zrobić
grupa dziesięciu mężczyzn przeciwko armii Posiadacza? Postanowiłam najpierw dowiedzieć
się, co robią żołnierze Kruka tak daleko od domu, a potem pomyśleć, co robić dalej.
– Przynajmniej żywa, chociaż tyle – ogłosił swój werdykt Wel. – W takim razie
wracamy do domu.
– Co? – zapytałam. – Do domu?
– Tak. Im szybciej, tym lepiej.
– Ja nigdzie nie idę, dopóki nie wyjaśnicie mi, co tu się dzieje! – Skrzyżowałam
ramiona i całą sobą dałam jasno do zrozumienia, że jestem nie do ruszenia.
– Szukaliśmy cię i znaleźliśmy – powiedział powoli zza moich pleców szlachcic.
– Kim on jest, bo ja go nie znam!
Spojrzałam natarczywie w oczy wujka Wela.
– Chcę przedstawić wam Światła Jasności, specjalny oddział poszukiwawczy –
powiedział dowódca straży.
Uzbrojeni mężczyźni pośpiesznie zsiedli z koni i pokłonili się przede mną głębokim
ukłonem.
– A co to wszystko znaczy? – zapytałam. – Mów wprost, wujku, proszę cię.
Potężny mężczyzna zawahał się. Długie rozmowy nigdy nie były jego mocną
stroną, ale teraz nie mógł uciec.
Strona
3
z
21
– Lepiej usiądźmy wygodniej, żeby porozmawiać – powiedział arystokrata (jego
głos zabrzmiał zbyt blisko i zadrżałam. Coś ostatnio u mnie rozwija się paranoja, bardzo nie
lubię jak ktoś do mnie tak cicho się podkrada). – Jasności, chyba nie chcesz, żeby ci ludzie stali
w pokłonie podczas naszej rozmowy? Może to mieć negatywny wpływ jeśli dołączymy do
trwającej w pobliżu bitwy.
Zarumieniłam się. Długie przebywanie pod postacią Mili Kotowienko dało o sobie
znać.
Ja po prostu zapomniałam, że powinnam pozwolić ludziom stanąć prosto.
Skinąwszy dłonią, zwróciłam się do szlachcica. On już poprowadził konia z dala od drogi,
nawet nie wątpiąc, że inni pójdą za nim.
– Kim jest ten facet i dlaczego się tu szarogęsi? – spytałam wujka Wela, nie
ruszając się z miejsca.
– To Światły Mezenmir Nóż, najmłodszy syn Światłego Posiadacza Noża –
powiedział wuj. – Bardzo rozsądny młody człowiek i potężny mag. To on cię znalazł.
– Aaa... – Sięgnęłam do wspomnień. Oczywiście! Mezenmir! Bardzo dobrze
znałam się z jego siostrą i to w ich zamku spotkałam Żadimira. Mezenmir rzadko uczestniczył
w zabawach młodzieży, rozkoszując się magicznymi eksperymentami, a osiem lat temu
przeniósł się do stolicy na Uniwersytet Magiczny. Co przyniosło go na południe z grupą
ratunkową?
Spojrzałam w zamyśleniu na Mezenmira. W planowaniu należy uwzględnić siłę
Światłego, a problemem było to, że nie byłam w stanie przewidzieć jego działania. W
dzieciństwie nawet ani razu nie bawiliśmy się wspólnie i nie miałam pojęcia jaki charakter ma
Nóż. Zvonkorada rzadko wspominała swojego brata, uchodzącego za mola książkowego.
Strona
4
z
21
Mezenmir poczuł mój wzrok na sobie i odwrócił się, na twarzy widniało przyjazne
oczekiwanie. Grać twarzą umiał lepiej niż Jarosław, który wyrażał tylko pogardę i arogancję o
różnym stopniu chłodu.
– Jasne, rozumiem – mruknęłam, siłą woli pogrzebałam głęboko złe przeczucie.
– Nie sądzę, by to było jasne – powiedział ostrożnie Wel.
– Jego magiczna moc jest równa mocy twojego ojca.
Oooo… Czułam jak moje wargi zaokrągliły się z zaskoczenia. Kruki zawsze
uważani byli za najsilniejszych magów w północnych domenach i posiadaczów, którzy byli
najpotężniejszymi magami w królestwie. Wpłynęły na to krew przodków z wolnych księstw i
odpowiednio zawarte małżeństwa.
Rozłożyliśmy się na małej polance, Mezenmir obszedł wokół cały oddział,
umieszczając ochronę. Teraz nikt nie mógł podsłuchać ani nawet zbliżyć się do nas.
Szlachetny położył na trawie płaszcz i podał mi rękę z uśmiechem, nie starając się ukryć
srebrnego błysku w oku.
– Jasność, zdjąłem z was sploty wiążące waszą magię – powiedział. – Jeśli dojdzie
do walki, musisz być w każdej chwili gotowa do walki o swoje życie. Proszę o tym pamiętać i
wziąć to pod uwagę .
Skinęłam łaskawie Mezenmirowi i zwróciłam się do dowódcy straży:
– Opowiadaj.
– Po tym jak nas opuściłaś... – z westchnieniem zaczął Wel. – Twój ojciec stworzył
oddział żeby cię ująć. Mieliśmy znaleźć cię i przyprowadzić z powrotem do domu. No i
wreszcie cię znaleźliśmy.
–To wersja trochę zbyt okrojona – naburmuszyłam się.
– Co jeszcze mam powiedzieć? – wzruszył ramionami stary wojownik. – Może o
tym, jak staraliśmy się ciebie znaleźć? O tym, że twój ojciec był wściekły i musiał przyznać, że
Strona
5
z
21
można go pokonać i że dostałaś prawo do osławionego błędu? O tym, że dwa lata większość
magów wszystkich domen była zaangażowana tylko w to, żeby szukać śladów twojej magii?
O tym, że twój przyjaciel Czystomir nic nam nie powiedział choć – Jestem pewien! – wiedział,
gdzie jesteś? Albo ile łez wylała twoja matka?
– Hm... – Szczerze nie chciałam słuchać o przykrych rzeczach, więc postanowiłam
skupić się na najważniejszym. – Czy ojciec nadal jest na mnie zły?
– Nie – powiedział Wel, i poczułam się, jakby z ramion spadł mi ogromny ciężar.
– Teraz jest nawet zadowolony, że udało ci się przeżyć całkiem samej. Teraz
uważa, że będziesz znacznie lepszą Posiadaczką, która zabrała doświadczenie życiowe, niż
gdyby dał ci pod nos domenę na srebrnej tacy kilka lat temu. Ale kiedy ty...
– Uciekłaś – podpowiedział Mezenmir.
– Uciekłaś – niemal brutalnie potwierdził Wel. – Światły był tak zły, że zostałem
zwolniony ze stanowiska dowódcy straży!
– Co? – byłam zaskoczona. Wyobrazić sobie straż zamku Kruka bez Wela, w każdą
pogodę kontrolującego posterunki, goniącego po dworze rekrutów, było niemożliwe.
– Jak on mógł?
– On myśli, że jestem winny, że byłaś w stanie uciec. I od tego czasu, moim
jedynym celem było znaleźć ciebie w wypadku, gdybyś posłużyła się wystarczająco silną
magią. Stworzyłem oddział, trenowałem go i cichutko czekałem.
Spojrzałam na żołnierzy wokół nas. Wszystkich jeszcze pamiętałam z życia w
zamku. Stara, sprawdzona, zasłużona gwardia.
– Mogłam nie użyć silnej magii – powiedziałam z uporem.
Wel wzruszył ramionami:
– Wtedy, prędzej czy później, twój ojciec miałby dość czekania i znalazłby cię
swoimi własnymi metodami.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin