Serca w ogniu (W cieniu ludzi tom 4) - (Luana 2015).pdf

(1200 KB) Pobierz
*1*
Rozpowszechnianie i kopiowanie całości lub części niniejszej publikacji
jest zabronione bez zgody autora. Również podawanie się za autora
opowiadania, którym jest Luana, jest zakazane.
Plik jest przeznaczony wyłącznie do użytku prywatnego.
Ostrzeżenie:
Opowiadanie wyłącznie dla osób pełnoletnich. Zawiera ono
szczegółowe opisy seksu męsko męskiego, wulgarne słownictwo,
perwersję i inne rzeczy nieprzeznaczone dla dzieci.
Opowiadanie poprawiała: Kobraaga.
*2*
ROZDZIAŁ 1
Pożegnawszy ostatniego pacjenta, Craig uzupełnił kilka dokumentów ze stosu leżącego na
biurku. Umył się w swoim mieszkaniu i wyszedł. Kiedy zamykał klinikę zegar na wieży
ratusza wybił godzinę siedemnastą. Prawie nigdy o tej porze nie opuszczał swojego miejsca
pracy. Prowadząc całodzienną klinikę, zaczynał o dziewiątej, a kończył o dziewiętnastej - z
małymi przerwami na posiłki.
Dzisiaj, musiał zamknąć wcześniej ze względu na zaproszenie do Arkadii. Christian
Elisander partner przywódców pobliskiej sfory zmiennych zaprosił kilka osób na kolację, z
którymi zmienny Smok związał się przez przeszło rok bycia partnerem dwóch silnych alf.
Lekarz rzadko odwiedzał ranczo, jednak nie z niechęci, lecz dlatego, że miał bardzo mało
czasu. Poświęcał każdą wolną chwilę swoim pacjentom, nie mając w swoim życiu żadnego
innego celu - tym bardziej, że wciąż był sam, co ciążyło mu na sercu. W sprawie partnera los
nie był dla niego łaskawy i już tracił nadzieję, że kiedyś pozna, co to prawdziwa więź dwóch
dusz.
Westchnął spoglądając na wczesnojesienne niebo, całkowicie pozbawione chmur, co w
połowie września rzadko się zdarzało - zwłaszcza tam skąd pochodził. Przede wszystkim
zimy tam były inne - mroźne, budzące grozę. Natomiast tutaj zdawało się, że nawet natura
nagradza mieszkańców Camas łagodniejszą pogodą.
Wsiadł do samochodu, który częściej służył mu do dotarcia do pacjentów niż do
prywatnych wyjazdów. Mieszkał w mieście, w swoim małym mieszkanku nad kliniką, wiodąc
nudne, samotne życie i tęskniąc za swoją drugą połową. Czasami wyjeżdżał do wielkich
metropolii, po to żeby uprawiać seks, kiedy ciśnienie wzrastało i potrzebował czegoś więcej
niż własnej ręki. Niestety, każde takie spotkanie kończyło się psychicznym dołkiem i jeszcze
większą pustką - bo co mu z seksu, jeśli spełnienie nawet z najwspanialszym chłopakiem, nie
dawało do końca satysfakcji, a tęsknota za tym jedynym rosła. Zazwyczaj po takich wypadach
rzucał się w wir pracy, by zapomnieć o wszystkim. Ostatnio nawet z nich zrezygnował.
Samotność przygniatała go do ziemi, mimo że miał wokół wielu ludzi. Co z tego, przecież
nawet pośród milionów można być samotnym, szczególnie wieczorami - kiedy ściany
*3*
mieszkania przytłaczały cię, a cisza dzwoniła w uszach, tak, że nawet dźwięk włączonego
telewizora nie może jej zagłuszyć. Zastanawiał się nawet nad tym, czy nie związać się z
kimkolwiek, byle tylko nie żyć samemu, ale szybko pozbywał się takich myśli, kiedy
przyglądał się tak szczęśliwej parze jak Luisa i Alessia. Wydawało się, że w ich związku
wszystko skończy się źle, a tymczasem życie pokazało, że może być inaczej. Dlatego kto wie,
jak to z nim będzie. W głębi duszy wciąż żywił nadzieję i nadal czekał, pomimo nieustającego
wrażenia, że będzie czekał na swojego kociaka do śmierci.
Zaparkował przed wielkim domem, tuż obok samochodu Daria Monahan’a, który
wcześniej był Betą rodziny zamieszkującą Arkadię, a obecnie pełnił rolę Bety w sforze
swojego ukochanego. Westchnął. Był czas, kiedy zdawało się, że Beta, nie ma szans na
związanie się z partnerem, który był mu przeznaczony. Justin bardzo się go bał, ale po wielu
perypetiach wszystko się zmieniło i teraz byli ze sobą bardzo szczęśliwi.
Zmęczony tym rozmyślaniem, doktor potarł czoło. Może w takim nastroju nie powinien iść
na to spotkanie. Naogląda się ich wszystkich razem i co mu z tego przyjdzie? Kolejna
depresyjna noc i nic więcej - takie już jego życie. Z każdym rokiem, nawet miesiącem było
coraz gorzej, a ostatnio, wręcz strasznie. Najgorsze, że przed innym nieustannie grał,
pokazywał, że wszystko jest dobrze - był dobrym aktorem, a tak przynajmniej mu się
zdawało.
Drgnął słysząc pukanie w okno samochodu. Uniósł wzrok i odsunął szybę.
– Co tam doktorku? – Luis, partner nowego Bety dzisiejszych gospodarzy, nachylił się
opierając ręce na dachu auta. – Nad czym tak rozmyślasz?
– Zmęczony jestem. Nie doszukuj się niczego więcej. – Luis ostatnio stał się jego małym
problemem. Młody mężczyzna jakby wyczuwał jego stan, bo zadawał dużo pytań. W ciągu
ostatnich tygodni stali się sobie bliżsi. Jeszcze wiele brakowało do tego, aby nazwać to
przyjaźnią, ale na pewno było to coś więcej, niż zwykła znajomość i nawet sam się łapał na
tym, że czasem myślał o nim jak o przyjacielu.
– Odpoczniesz sobie z nami, a nie tak ciągle samemu sobie siedzisz. – Odsunął się, kiedy
Craig chwycił za klamkę. Obserwował wychodzącego z pojazdu i naprawdę nie mógł
zrozumieć, dlaczego ten mężczyzna jest sam. Ponad metr dziewięćdziesiąt pięć wzrostu,
fantastycznie zbudowane ciało, czarne pociągające oczy i dobre serce powinny przyciągać do
*4*
niego mężczyzn. Może to przez swoją naturę, a może przez jakiś dodatkowy zmysł, w
każdym razie, nie był tak głupi, żeby nie wyczuwać, jak bardzo samotność daje się we znaki
Craigowi i że lekarz ciągle czekał na partnera więzi.
Odpocznie patrząc na te szczęśliwe pary lub trójkąt? Jeszcze bardziej zapewne zatęskni za
tym, czego nie ma - ale trudno, widocznie tak jest mu pisane.
Wszedłszy do domu od razu dostrzegł w salonie Christiana uwieszonego na ramieniu
Daniela, jednego ze swoich partnerów i patrzącego na niego błagalnie. Justin z Dariem stali
obok powstrzymując się od śmiechu, a Martin, drugi partner, kiwał ze zrezygnowaniem
głową.
– Czego znów żąda blondyn? – zapytał Luisa, do którego podszedł Alessio, następca Daria
na stanowisku Bety rodziny z Arkadii, a zarazem obecny partner młodego chłopaka.
– A kto go tam wie. Co dzień ma nowe pomysły. Zwariować z nim ostatnio można.
– Żąda lepszego i szybszego samochodu. – odpowiedział Beta.
– Dostanie go, kiedy zagrozi im, że zamknie przed nimi drzwi sypialni i dostęp do siebie.
Zawsze działa. Mała bestia owinęła sobie wokół palca dwa potężne Wilki. No, chodź
doktorku pomóżmy Danielowi.
– Po co ci szybsze auto?
– Ty nic nie rozumiesz, naprawdę. Lubię moje auteczko, ale jakiś dziadek może nim
jeździć, nie ja. Mam już praktykę. Nie bądź taki, a ty się głupio nie śmiej. – zwrócił się
Christian do Martina.
– Dobry wieczór – przywitał się Craig, tym samym ratując alfy przed Christianem.
– O, jesteś Tygrysku – wykrzyknął uradowany zmienny Smok. – Świetnie! Możemy zjeść
kolację i spędzić trochę czasu razem. Od dzisiaj będziemy co miesiąc spotykać się u nas.
Ostatnio każdy jest tak zajęty, że nie ma czasu dla siebie, a dobrze umacniać przyjaźnie. –
świergotał Christian łapiąc Craiga za rękę i ciągnąc go do jadalni. Obrzucił przy tym
partnerów złym wzrokiem. – Śpię dzisiaj sam i żadnego seksu przez miesiąc. – Na chwilę
przystanął, przyjrzał im się i dodał mrużąc oczy: – No, ze mną, a wam założę pasy cnoty i ze
sobą też nie będziecie mogli! – Roześmiał się i pokazał partnerom język.
– Ciekawe jak długo ty wytrzymasz – powiedział Martin mając ochotę przełożyć młodego
przez kolano i dać mu parę klapsów.
*5*
Zgłoś jeśli naruszono regulamin