Opowiadanie(przygodowe) Akt pierwszy - Prolog i Rozdział 1.docx

(31 KB) Pobierz

Akt pierwszy

Sen

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

#0              Prolog

 

 

Zdziwienie. Inaczej tego nie potrafił opisać. Marcin był mocno zdziwiony, podobnie jak i reszta, która przy nim była. Stali na wprost wielkiego, trójkątnego, metalowego urządzenia, które miało wycięty środek. Przymocowane były do niego wielkie pierścienie, do których prowadziła mała sterta kabli różnej wielkości. Wszystkie prowadziły do jednego miejsca. Małego pokoiku, z drugiej strony portalu. Nie mieli pojęcia co tam może być. Widzieli tylko, lekki blask zza uchylonych drzwi.

-No popatrz, miałem rację, że wchodząc przez ukryte wejście w zamku tutaj trafimy. –ucieszył się Szymon.

-No tak. Tylko co to jest ? – zdziwił się Marcin.

-Nie mam pojęcia. Nie opisali jak to ma działać. Jest tylko opis jak to uruchomić. – powiedział Szymon patrząc w notatki. Było ciemno, a latarka nie dawała już za dużo światła.

-Ta hala wygląda jak z jakiegoś filmu science fiction. – powiedziała Agnieszka.

-Już wiem, chodźcie za mną! – powiedział podekscytowany Szymon. Ruszył wprost za kablami a następnie uchylił drzwi wchodząc do środka. Marcin był zdezorientowany. Chciał zerknąć co jest w środku, jednak wepchnął się mu Sebastian. Z trudem zauważył, że w środku był tylko stół, a na nim monitor. Kable prowadziły do niego. Sam monitor wyglądał, jakby został zrobiony w dwudziestym wieku.

-Czemu to coś nie ma  komputera? – zapytał Sebastian.

-Bo wygląda na to, że tamto coś w sali obok nim jest.. – powiedział Szymon, i zaczął stukać w monitor. O dziwo ekran był dotykowy.

-To coś ma Androida wbudowanego. – otworzył oczy Sebastian.

-To, jeszcze to, to, i powinno działać. – powiedział Szymon, wstukując na monitorze odpowiednie polecenia. W sali obok zaiskrzyło. Marcin spojrzał, i stwierdził, że cały metal delikatnie iskrzy, jednak zaczęło to słabnąć. Spojrzał na Agnieszkę, która spojrzała na niego.

-No dobra, uruchomiłeś, ale co teraz? – zapytał Marcin.

-Według instrukcji… musimy tam wejść. – powiedział Szymon.

-Gdzie wejść ? – zapytał Marcin.

-Przejść pomiędzy trójkątem. – powiedział Szymon.

-Widziałam coś podobnego w filmie. Ale wątpię, aby to tak działało. – powiedziała Agnieszka.

-Wygląda jak portal do przeszłości. Albo raczej przyszłości. – powiedział Marcin.

-Kto jest gotów aby się przekonać? – zapytał Szymon.

-Jaja sobie robisz? Możliwe, że stoimy przed wielkim odkryciem! – powiedział podekscytowany Marcin.

-No właśnie. Może warto powiadomić naukowców czy coś? – zapytała Agnieszka.

-Jeśli ich wezwiemy, sami się nie przekonamy jak to działa. – powiedział Marcin. Wszyscy podeszli w międzyczasie pod portal.

-Złapmy się za ręce, i zróbmy to. – powiedział Szymon. Dał rękę Sebastianowi, i zaczął powoli iść w stronę portalu.

-To może być niebezpieczne. – powiedziała Agnieszka.

-Dlatego przejdziesz ostatnia. Jeśli coś się stanie… to puścisz się i polecisz po pomoc. – odparł Szymon.

-Dobra, daj rękę. – powiedział Marcin do Sebastiana a sam dał Agnieszce. Szymon przeszedł, i nie zniknął. Przeszedł cały z drugiej strony. To samo Sebastian. Marcin, miał być następny. Gdy podszedł zobaczył, że przez środek trójkąta, przebiega bardzo cienka bariera. Wszedł w nią, i poczuł iskrę na ręce. Usłyszał w swojej głowie bardzo cichy szept.

-Jeśli przeznaczenie zostanie skrzywdzone, wszyscy zginiemy. – nie miał pojęci kto to wymówił, jednak jego rozważania przerwał inny głos.

-Coś jest nie tak. – usłyszał Szymona. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie to, że usłyszał go podwójnie. Zarówno za sobą, jak i przed sobą.

-Co to było? – zdziwił się Marcin.

-Ale, że co? Chodźmy na zewnątrz. Musimy zobaczyć czy wszystko jest dalej takie same… - powiedział Szymon, i lekko wystraszeni, ruszyli drogą powrotną.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

#1              Przypadek? Nie sądzę

 

 

-Aaaaaa! – Marcin gwałtownie się podniósł. Był cały mokry od potu, i miał gęsią skórkę. Chwilę sobie przypominał swój sen, po czym stwierdził, że był nieco dziwny. Połowy z jego uczestników nie kojarzył. Znał tylko Szymona. Zresztą nie przepadał za nim. Usłyszał dzwonek telefonu. Jego smartfon wydał dość przyjemną melodie. Odebrał i czekał na głos z drugiej strony.

-Coś się stało synku? – usłyszał swoją mamę. Musiała słyszeć jego krzyk.

-Aaa, nie, skądże. Sen miałem. Takie tam… - powiedział Marcin.

-No dobrze. Już ci się chyba nie opłaca zasypiać. Zaraz szkoła. – usłyszał.

-Jaka szkoła? Żartujesz sobie? Co do zasypiania to masz rację. Zaraz będę się zbierał. Czekałem na ten wyjazd od dawna. – powiedział Marcin. Był bowiem zapisany na wyjazd nad morze. Za godzinę miał być już gotowy. Wyjazd organizowała jego gmina, więc większość osób będzie pewnie znał. Rozłączył się i wystrzelił z łóżka. Po raz kolejny zawadził głową o swój pochyły sufit. Zwijając się z bólu poszedł do garderoby. Stając pod drzwiami zaklaskał. Zaczęły się powoli rozsuwać.

-Fajne te nowe drzwi.. – stwierdził cicho Marcin. Wiedział też, że jeszcze kilka lat temu mogliby pomarzyć o takiej technologii. Był rok 2018 a on sam miał lat piętnaście. Popatrzył się w lustro i wystraszył sam siebie. Miał dość długie, kręcone i ciemne włosy, które teraz stały na wszystkie strony. Nigdy zbyt specjalnie nie lubił swojego wyglądu. Lubił za to swoje oczy, które miał dwukolorowe. Lubił też w sobie to, że był dość wysoki. Ubrał się szybko i zszedł po schodach na dół. Sen dał mu trochę do myślenia, przez co zabrał nieco dodatkowych rzeczy, które i tak pewnie się mu nie przydadzą. Około godziny później żegnał się już z rodzicami, którzy go zawieźli na miejsce zbiórki.

-Trzymaj się synku! Miłej zabawy. – powiedział na pożegnanie jego tata. Marcin wiedział, że to było fałszywe. Od zawsze nie lubił się z rodzicami. Za pewne teraz bardzo się cieszyli, że wyjeżdża. Zresztą, on sam bardzo długo czekał na ten moment. Przez zamyślenie, nie odpowiedział nic, i gdy się zorientował, że zapomniał się pożegnać, jego rodzice, już ruszali. Pokazał im tylko rękę na pożegnanie, a gdyby nie spora ilość osób patrząca na niego, pokazałby im środkowy palec.

„I Ty spełnij swoje marzenia, JUŻ DZIŚ!” – przeczytał Marcin reklamę kredytu, która pokrywała całą jedną stronę autokaru.

-Moim marzeniem byłaby zmiana rodziców. – powiedział sobie w myślach Marcin. Pociągnął walizkę i dołączył do osób, z którymi miał spędzić najbliższy tydzień. Akurat teraz, wszyscy zaczęli przepychać się, i lecieli w stronę wejść do autokaru. Każdy chciał zająć jak najlepsze miejsce. Marcin pewnie też by poleciał, jednak zapomniał, że ma wciąż walizki. Skończyło się tak, że wszedł do środka jako ostatni. Rozejrzał się. Nie znał połowy osób. Wszystkie miejsca, poza jednym były zajęte. Spojrzał na osobę, która siedziała obok pustego miejsca. Poszedł powoli, bo lekko się zaniepokoił.

-O cześć Marcin. Siadaj jak chcesz. – powiedział Szymon.

-No cześć. Obawiam się, że to ostatnie wolne miejsce. – powiedział Marcin, i usiadł obok.

-Mało osób jest z naszej szkoły. Spodziewałem się większej grupki. – odparł Szymon.

-Tak wyszło. Ale faktycznie. Jak tak się rozglądam, to nie widzę nikogo znajomego. – Marcin rozejrzał się, i zmrużył oczy. Jego wzrok zatrzymał się na siedzącym z tyłu chłopaku, pijącym sok. Przypominał osobę z jego snu. Wiedział jednak, że to nie możliwe, aby jego sen był proroczy. W głębi duszy jednak chciał tego. Jego przemyślenia przerwał głos z megafonu, który trzymała jakaś kobieta, zapewne ich opiekunka. Była raczej młodą kobietą przed trzydziestką. Wyglądała na farbowaną blondynkę.

-Dzień dobry! Gotowi przeżyć wakacje swoich marzeń ? – zapytała kobieta. Odezwała się cisza. Albo raczej odgłosy rozmów, gdyż mało kto zwracał na nią uwagę.

-Noo. – odparł jakiś chłopak z przodu. Najwidoczniej na to czekała kobieta, która uśmiechnęła się i odparła z energią w głosie.

-Dobrze! No to w drogę. Ja jestem Barbara Miód i będę przez ten tydzień razem z panem Romkiem sprawowała nad wami opiekę. Wstań może i się pokaż. – Mężczyzna nazwany Romkiem wstał. Był wysoki, szczupły, a jego twarz była bardzo zadbana. Miał równo przycięte włosy i szeroki uśmiech.

-O tego kolesia to ja znam! – krzyknął Szymon do Marcina.

-Ał. Nie krzycz. A kto to? – zapytał się Marcin. Odpowiedź jednak nadeszła sama.

-Jestem tutaj jako rodzic, jednej z uczestniczek, ale zajmę się grupą chłopców. Jak możecie się domyślić, pani Basia, przejmie grupę z dziewczynami.

-O Jezu, to mój ojciec. – odezwała się jakaś dziewczyna zaraz za jego głową. Marcin lekko zaskoczony odwrócił się. Głowę miała opartą na swoich rękach, które od łokci po dłonie, miała położone na jego fotelu.

-Nie jest chyba zły. No przynajmniej na pierwszy… znamy się? – zapytał Marcin patrząc lekko zdziwiony na nią. Wyglądała identycznie jak dziewczyna z jego snu.

-Tani podryw. Haha. – uśmiechnęła się do niego.

-Nie… znaczy tfu. Nie o to mi chodzi. Śniłaś mi się dziś… - zaczął Marcin ale ugryzł się w język.

-No to już lepsze. Ale nie znamy się jeszcze. Przynajmniej ja cię nie znam. – odparła dziewczyna.

-Szybki jesteś, jeśli chodzi o podryw. – zaśmiał się Szymon.

-Ja jestem Marcin, to jest Szymon, a jeśli sen nie kłamał… to jesteś Aga. – powiedział Marcin marszcząc brwi.

-Nie wiem skąd wiesz, ale trochę mnie to niepokoi. Mam się bać? – zapytała Agnieszka śmiejąc się.

-Sam się boję. Bo śnił mi się właśnie Szymon, ty, no i jeszcze jedna osoba, której nie znam, a siedzi kawałek dalej. – powiedział Marcin.

-Serio? – spytał ze zdziwieniem Szymon.

-A wyczuwasz w moim głosie choć trochę niepewności i braku zdziwienia odkąd się ona odezwała? – zapytał się go Marcin.

-Albo tam manipulujesz… albo mówisz prawdę. – stwierdziła Agnieszka.

-Albo będzie chciał aby sen się spełnił… ale to wiąże się z mówieniem prawdy. – Odparł Szymon.

-Więc co ci się śniło? – zapytała Agnieszka, wciąż wpatrując się w niego. Marcinowi było niezręcznie, więc wcześniej się lekko odwrócił w stronę Szymona.

-No… to lekko… dziwne. Raczej sen dział się w jakiejś dziwnej sali, niczym z filmu science fiction. Wchodziliśmy w dziwny, jakby portal. Taki przygodowy ten sen. – powiedział Marcin.

-E tam, no to się nie spełni. Ilość przygód w moim życiu wynosi minus sto procent. Leniwe życie jak nie wiem. – powiedział Szymon.

-Jak i moje. – stwierdziła Agnieszka.

-Ja mam ciągle pecha w życiu. Raczej nie mam takich przygód. Jak już to małe. – powiedział Marcin.

-Mogłoby się coś stać. – Stwierdziła Agnieszka.

-No i stało się. Autokar ruszył. – stwierdził Szymon.

-Jeśli na miejscu będzie jakiś zamek, to wiedzcie, że coś się dzieje. – odparł Marcin.

-Jedziemy do Słupska. Na pewno tam jakiś zamek jest. – stwierdził Szymon.

-Jakoś nie mam do tego głowy. Nie wyspałem się jakoś. Idę spać. – powiedział Marcin wyciągając z plecaka poduszkę.

-Dobranoc. – zaśmiała się Agnieszka, i odwróciła do siebie.

 

***

 

Ciemność i szum deszczu, opadającego na dach. Uderzenie pioruna, które na chwilę rozświetliło ciemność. Pomieszczenie. Nie było ono zbyt ładne. Po trzech łóżkach, można było domyślić się, że rozświetlony pokój, znajduje się w jakimś pensjonacie. Marcin nie ruszał się. Zorientował się, że ma w dłoni latarkę skierowaną w dół. Rozświetlił pokój i stwierdził, że okno za nim jest otwarte. Nagle usłyszał, że do drzwi, wkładany jest klucz. W drugiej dłoni trzymał dziwny przedmiot. Nie miał pojęcia co to jest. Położył szybko na stoliku i szybkim ruchem, znalazł się za oknem. Piorun zdążył tylko rozświetlić po raz kolejny pokój. Drzwi otworzyły się bardzo szybko i zanim jego głowa znikła całkiem za oknem, ujrzał samego siebie i Szymona. Dostrzegł też trzecią osobę, jednak nie widział jej twarzy, lecz same nogi. Zaskoczenie było tak wielkie, że upadł lekko niefortunnie. Jego lewą stopę przeszył niesamowity ból. Mimo to podniósł się, i kulejąc skoczył w stronę lasu. Uderzenie pioruna było ostatnią rzeczą, którą zapamiętał.

 

***

 

Uderzenie pioruna. Ciemność i szum deszczu opadającego na dach. Sama ciemność, jak i szum deszczu, była nieco inna jak przed chwilą. Do tego doszedł szum pracującego silnika autokaru. Marcin otworzył oczy, i wciąż widział ciemność. Lekko spanikował i chciał dotknąć swoich oczu. Jednak nieznana przeszkoda uniemożliwiła mu to.

-Aaa! – Marcin zrzucił czapkę ze swojej głowy.

-Haha. – usłyszał Szymona, który podniósł, jak się okazało swoją czapkę.

-No haha, bardzo śmieszne. – Marcin zmrużył oczy. Deszcz bębnił o autokar, a wokół panowała burza.

-No w końcu, ile można czekać. – zaśmiał się Szymon.

-Ile spałem? – zdziwił się Marcin.

-Około sześciu godzin. Ogólnie przespałeś postój, a teraz jesteśmy za Ciechocinkiem. Wkrótce wjedziemy na nową autostradę. – powiedział Szymon.

-Znów miałem sen. – powiedział Marcin, marszcząc czoło.

-Coś ciekawego? – zapytała Agnieszka, która znów nad nim wisiała.

-Powiedzcie tylko, jak długo trwa burza. – spytał Marcin.

-Pod koniec postoju się rozpadało. Czyli z dwie godziny temu. – stwierdził Szymon.

-Kurde. Musiałbym policzyć… - zaczął Marcin.

-A po co ci to? – spytał Szymon.

-Jeśli zasnąłem sześć godzin temu…, to gdy spałem, burza zaczęła się po czterech godzinach. Sny pojawiają się po dwóch godzinach jakoś od zaśnięcia. Więc albo to był przypadek, albo drugi sen. Tak, czy owak, hmm… wiecie gdzie będziemy mieli tam nocleg? – zapytał Marcin.

-Pensjonat Marzenie. – powiedziała Agnieszka.

-Okej, czekajcie… - Marcin wyjął telefon i wszedł w wyszukiwarkę.

-Ale… - zaczęła Agnieszka. Marcin pokazał jej aby na chwilę nic nie mówiła.

-Pensjonat Marzenie Słupsk. – powiedział Marcin, a jego telefon wyświetlił tekst na ekranie. Potwierdził, że chce wyszukać i po chwili wyskoczyło mu kilka stron. Wszedł w grafikę. Najpierw w oczy rzuciła się mu recepcja, czy raczej coś, co wyglądało jak recepcja. Drewniany stolik, a za nim dwójka uśmiechniętych, młodych ludzi.

-Nie możesz po prostu powiedzieć co ci się śniło? – Agnieszka nie mogła już wytrzymać ciszy.

-Cierpliwości. Zanim powiem, chce mieć całkowitą pewność… - zaczął Marcin.

-Pewność wobec czego? – spytał również zainteresowany Szymon.

-Że mam prorocze sny. – powiedział Marcin, pokazując im następne zdjęcie. Pokój z jego snu. Był on oświetlony i niby były w nim dwa łóżka, jednak styl pasował do tego z jego snu.

-Nasze pokoje? Ale co to ma do rzeczy? – zaskoczył się Szymon.

-No właśnie. – zapytała Agnieszka.

-Otóż śniła mi się akcja w tym pokoju. Sen był co prawda krótki, ale nieco dziwny. Prawdopodobnie nawet nie byłem w mojej skórze. – zaczął Marcin.

-Może ciszej. Bo przysłuchuje się nam moja sąsiadka. – powiedziała szeptem Agnieszka.

-No okej. Jeśli wieczorem, gdy będzie burza, przyjedziemy do pensjonatu, natychmiast muszę otworzyć drzwi do pokoju. – odparł Marcin.

-A właśnie. Z kim jesteś w pokoju? – zapytał Szymon.

-Wychodzi na to, że z tobą, i Sebastianem. – odparł Marcin.

-No ale co zobaczyłeś w tym śnie? – zapytała Agnieszka.

-W zasadzie niewiele. Burza była, i widziałem tylko szczegóły, gdy były błyskawice, albo świeciłem na coś latarką. Sen zaczął się w tamtym pokoju, i niemal od razu ktoś zaczął otwierać zamknięte na klucz drzwi. Położyłem coś na stoliku, i wyszedłem przez okno. Gdy opadałem na dół, dostrzegłem tylko mnie, i Szymona. Były jeszcze za drzwiami jakieś trzecie nogi, ale nie widziałem kogo. Dlatego myślę, że w naszym przyszłym pokoju, może się ktoś, lub coś pojawić. – powiedział Marcin.

-Ale wiesz co? Możemy wziąć pokój dwu osobowy i wtedy już nic się nie stanie. – powiedział Szymon.

-A nie ciekawi cię, co się stanie? – zapytał Marcin.

-Powiem wam tyle. Jeśli faktycznie ma się coś stać, biorę pokój naprzeciwko was. Jakby co, piszcie zawczasu. – powiedziała podekscytowana Agnieszka.

-Nie mam waszych numerów. – powiedział Szymon.

-To już nie kłopot. – powiedział Marcin, po czym wpisał Szymonowi swój numer. To samo zrobił Agnieszce.

-Puszczę ci sygnał. – powiedział Szymon. Następne pięć minut poświęcił na wymyślaniu nazw, ich kontaktów. Skończyło się, że Szymona nazwał po prostu Szymon, a Agnieszkę, Aga.

-Może pójdziesz jeszcze raz spać? Może coś ci się przyśni. – powiedział mu Szymon.

-Spokojnie. Nie chce mi się już. – odparł Marcin. Akurat zjechali z autostrady, po to, aby po kilku minutach wjechać na kolejną. Kilka minut obserwował krajobraz, jednak nie było mu wygodnie, bo nie siedział pod oknem. Marcin zauważył zaświecony ekran w telewizorze, kawałek przed nimi.

-Będzie film. – stwierdziła Agnieszka

-Ciekawe co… - na ekranie wyświetlił się wybór między włączeniem filmu, wyborem scen, i opcjami dodatkowymi. Osoba, która wybierała film, weszła w opcje dodatkowe. Zmieniła wersję Angielską na Polską. Jak się okazało – mieli oglądać epokę lodowcową część siódmą.

-Eh, dajcie spokój. Widziałem to już. – powiedział Marcin i lekko zły, włączył sobie muzykę w słuchawkach. Następnie włączył gierkę, i zapomniał o wszystkich wokół. Jakoś dwie godziny później, gdy film się skończył, dotarli do Koszalina, gdzie miał być ostatni postój, przed celem. Było po siedemnastej, a burza w każdym bądź razie nie zamierzała jeszcze odejść. Wszyscy przebiegli do pobliskiego Mc Donalda, który był niemal całkiem pusty. Była tylko obsługa. Marcin zamówił jako jeden z pierwszych. Zgubił gdzieś Szymona i Agnieszkę, więc do stolika przy samym oknie, usiadł samotnie.

-Marcin! – usłyszał Szymona. Wkrótce, razem z Agnieszką dosiedli się do niego.

-Wygląda na to, że burza, będzie jeszcze trochę trwać. – powiedział Marcin.

-No co zrobić. Widać, tak miało być. – stwierdził Szymon.

-Myślicie, że będą nam sprawdzali pokoje? – spytała Agnieszka.

-Pewnie jakoś o 22, a potem pójdą spać. Rano zapewne, 6, może 7. Chociaż nie wiem. To są zwykłe wczasy. Więc do 9 myślę, że dadzą nam pospać. – stwierdził Szymon.

-Wolne? – usłyszeli głos dziewczyny, którą Marcin gdzieś już widział. Wtedy zorientował się, że siedzi w autokarze koło Agnieszki.

-Tak, spoko, siadaj. – powiedziała Agnieszka.

-Twój ojciec tu idzie. - stwierdził Marcin.

-No tak, ostatnie miejsce mamy wolne, wryje nam się tutaj. – westchnęła Aga. Wtedy to Marcin usłyszał kolejny głos, zza pleców, co go wystraszyło lekko.

-Mogę się dosiąść? – Marcin spojrzał za siebie.

-Więc to teraz, jest ten moment, który zadecyduje o naszej znajomości – pomyślał Marcin, i zanim cokolwiek powiedział, odpowiedziała za niego Aga.

-Siadaj! Szybciej! – Sebastian nie wiedział o co chodzi, jednak usiadł lekko zdziwiony. Aga spojrzała na swojego tatę i uśmiechnęła się do niego marszcząc brwi. Tamten odszedł i dosiadł się do innej grupki.

-Wybaczcie, że tak się dosiadam. Wy już pewnie się poznać zdążyliście, a ja… - zaczął Sebastian.

-Spokojnie. Czuj się jak wśród swoich. – powiedział Szymon.

-No to cześć Sebastianie, ja jestem Marcin, to jest Aga, Szymon… a jej nie znam jeszcze. – zaśmiał się Marcin wskazując wszystkich po kolei.

-Haha, miło. Jestem Jowita. Ale to już mniejsza o to. – machnęła ręką Jowita.

-No ja właśnie jestem Sebastian. Ale jakoś cię nie znam. Skąd znasz więc moje imię? – zapytał lekko zdziwiony Sebastian.

-Wiesz. Długa historia. Opowiem ci potem. – machnął ręką Marcin.

-Lepiej nie przy niej. – powiedział Szymon, mówiąc o Jowicie.

-I tak, wszystko słyszałam. Spokojnie. – powiedziała Jowita, niewinnie się uśmiechając.

-Hm. Więc mamy coraz więcej osób, które cokolwiek o tym wiedzą. No dobra, skoro tego chcesz, to wtajemniczę cię. – powiedział Marcin, i zaczął mu opowiadać wszystko.

-Coś chyba nie pyknie. Na zewnątrz się rozpogadza. – stwierdził Sebastian, gdy Marcin skończył.

-Częściowo, wszystko idzie tak, jak wyśniłem. Znaczy się, na przykład cała grupa ze snu jest tutaj, no i Jowita do tego. Wszystkich całkiem przypadkiem spotkałem. Musiałbym się przespać aby coś wyśnić. – stwierdził Marcin.

-No to śpij, i tak jeszcze z półgodziny czasu mamy. – powiedział Szymon.

-Widzisz… to tak nie działa. Sny pojawiają się dopiero po dwóch godzinach jakoś od zaśnięcia. – odparł Marcin.

-No to faktycznie, nie da rady. – westchnął Sebastian.

-Ile mamy czasu do Słupska? – zapytała Agnieszka.

-Może godzinka. Też odpada opcja z zaśnięciem po drodze. – powiedział Marcin.

-Jak chcemy trafić do tych twoich podziemi ze snu? – zapytała Jowita.

-Tak się składa, że zabrałem trochę rzeczy, które się nam zapewne przydadzą – stwierdził Marcin.

-Sprzętu? – zapytała Agnieszka.

-Owszem. Przyda się w poszukiwaniach. Tylko potrzebujemy znaleźć pierwszą wskazówkę, która da nam jakieś rozwiązanie, odnośnie wejścia do podziemi. – powiedział Marcin.

-Mówiłeś coś o zamku. W Słupsku jest jeden zamek. Może poszukamy czegoś w środku? – zapytała się Jowita.

-No w zasadzie, to dlaczego nie? – uśmiechnął się Marcin.

-Dobra tam. Ekscytujemy się tym, jakbyśmy mieli całkowitą pewność, że coś się stanie. Zmieńmy temat może. – powiedział Szymon.

-No w sumie, co ma być to będzie. – uśmiechnął się Marcin, i zajął się dojadaniem swoich frytek. Pół godziny później wszyscy stali przy autokarze. Burza przeszła, a deszcz już też powoli się kończył. Kierowca wpuścił wszystkich do środka.

-Czekajcie, pójdę jeszcze w krzaki. – rzucił Marcin przez cały autokar, na co wszyscy popadli w lekki śmiech. Nie czekając na odpowiedź nauczycielki, ruszył za Mc Donalda. Z drugiej strony był podjazd, gdzie podczas podróży, można było zamówić jedzenie, bez wyjścia z samochodu. Gdy podchodził do rogu budynku, zaraz przed nim przeleciał jakiś zakapturzony chłopak z bardzo podobnym plecakiem, jaki on miał w autokarze. W ręce trzymał gazetę, którą wypuścił.

-Hej! Wypadło ci coś! – Krzyknął Marcin. Zakapturzony chłopak tylko poleciał w stronę drogi, i zniknął Marcinowi z zasięgu wzroku. Lekko zdziwiony tym zdarzeniem, poszedł w stronę krzaków. Minutę później wracał tą samą drogą. Wiatr lekko rozwiał kartki gazety, które leżały teraz już w sporej odległości od siebie. Marcin podniósł dwie kartki, i ruszył do reszty. Jak się okazało, wciąż jeszcze nie było kilku osób więc musieli czekać.

-Jakiś koleś mnie prawie zabił. Nie no, spokojnie, po prostu na kogoś wpadłem. – zaśmiał się Marcin, widząc lekkie zdziwienie na twarzy Szymona.

-A te kartki? – zapytał Szymon o trzymane kartki w dłoni Marcina.

-Strony z gazety, tego co mnie prawie zabił. – odparł Marcin....

Zgłoś jeśli naruszono regulamin