O-poziom-moralnosci-publicznej.pdf

(1806 KB) Pobierz
Przegląd Powszechny, Rok XLIV, Tom 176, X-XI-XII, str. 286-308
o
poziom moralności publicznej.
#
*
ż e moralny horyzont naszego społeczeństwa zaciągnął
się chmurami, poprzez które przebija się tylko przyćmiony
blask jesiennego słońca, jest rzeczą zbyt oczywistą, by kto­
kolwiek chciał jej zaprzeczać. Nieuczciwość i nadużycia spo­
tykamy na wszystkich polach, od drobnego warsztatu do
największych instytucyj, od człowieka prostego do osób, po­
stawionych na czołowych stanowiskach. Nieposzanowanie
własności prywatnej i państwowej, poniewieranie czci ludz­
kiej, krzywdzenie drugich, marnotrawna rozrzutność, zapo­
minająca o nędzy innych, wszystkie te i podobne wypadki
widzimy niemal na porządku dziennym. A obok tego alko­
holizm, częste rabunki, samobójstwa, mordy, zamachy.
Wprawdzie wszystkie te wykroczenia nie zachodzą tylko
u nas l nie są niczem nowem, ale rażą dziś swą częstością
i wyrafinowaniem, w pewnych wypadkach bezkarnością,
a nadewszystko rażą przyjęciem, z jakiem się spotykają
u opinji publicznej i u jej organów, f. j . w prasie. W tej
ostatniej zdaje się niekiedy zanikać rozróżnienie pomiędzy
dobrem a złeip moralnem i elementarne poczucie odpowie­
dzialności za dusze tych przelicznych czytelników, których
mądrość życjowa kształtuje się głównie na studjowaniu je­
dnego dziepnika. Ohydne zbrodnie notuje się jako wypadki
ciekawe; nawet niektóre z pism poważnych i reprezentują­
cych pozą tem zdrowy kierunek, zaopatrują wiadomości
o nich W tytuły sensacyjne i kreślą je z dowcipem, jakby
z rzeczy smutnej w sobie i tragicznej chciały robić farsę.
Publiczność czytająca nietylko przyjmuje to naogół bez
krytyki i protestu, ale wyszukuje jeszcze dzienniki, odzna-
o POZIOM MORALNOŚCI PUBLICZNEJ
287
czające się tym sposobem pisania. I to jest właśnie najsmut­
niejsze — nie wykroczenia same, bo te były i będą, ale spo­
sób. W jaki się je przedstawia i w jaki się je przyjmuje.
Sposób ten świadczy, źe w szerokich kołach społeczeństwa
obniżyło się poczucie tego, co być powinno, zmniejszyła się
odraza od złego i, co za tem idzie, wzrosły szanse występku, •
który liczyć może na wyrozumialsze przyjęcie, czasem nawet
na rozgłos i sławę. Są fo bolesne, bo wyraźne symptomy
podupadania poziomu moralnego w społeczeństwie.
Utarło się jednak, że kiedy mówimy o poziomie „mo­
ralności" publicznej, nie podciągamy pod ten wyraz ogółu
zjawisk moralnych — jakiemi są bez wątpienia wszystkie czyny
człowieka, działającego jako istota rozumna i wolna — ale
ścieśniamy jej pojęcie do pewnej tylko grupy tych czynów,
lub mówiąc ściślej, aktów woli, jako władzy rozstrzygającej
W ostatniej instancji o moralnej wartości czynu. Grupę tę
określamy mianem obyczajowej i obejmujemy nią te wszyst­
kie sprawy, które pozostają w związku z kwestją płciową,
W najszerszem tego słowa znaczeniu. Należy tu więc cała
dziedzina erotyczna i seksualna, zarówno w dodatnich swych
funkcjach, jak w ujemnych.
Ten głos ogółu, który w popularnem użyciu ograniczył
W ten sposób zakres pojęcia moralności, nie jest wszakże
tylko przypadkowym — wskazuje na to choćby jego po­
wszechność — ale ma swe głębsze uzasadnienie. Kiedy pó­
źniejszy profesor prawa i nauk społecznych w Paryżu, Paul
Bureau, nakreślił w obszerniejszej pracy „La crise morale
des temps nouveaux" (Paryż 1907) moralny stan Francji,
wyliczył różne jej braki, ale zarazem dodał, źe przewinie­
niami „najcięższemi, które są źródłem i przyczyną twórczą
wszystkich innych, i z których człowiek najniechętniej się
poprawia, a które przecież pierwsze należałoby uleczyć", jesf
rozprzężenie w życiu prywatnem,' wyraźniej mówiąc „niemo-
ralność w życiu rodzinnem i osobistem". I tłumaczy to sze­
rzej: „Niepodobna, aby w życiu społecznem obeszło się bez
licznych i ciężkich niedomagań, skoro upadki w życiu pry­
watnem podsycają je ciągle i współdziałają z niemi wiernie.
Ponieważ w każdem społeczeństwie życie prywatne i ro­
dzinne jesf wielką szkołą, w której każda jednostka musi się
288 ,
O POZIOM MORALNOŚCI PUBLICZNEJ
nauczyć cnoty i zaparcia, musi nieład, jaki wstrząsa tem ży­
ciem, odbić si.ę z fatalną koniecznością na życiu społecznem
i rozwinąć w niem swą niszczycielską działalność... Obser­
wacja stosunków społecznych wykazuje zresztą, że dobra
organizacja życia osobistego i rodzinnego czyni narody dziel-
nemi i silnemi i źe tam, gdzie ta dobra organizacja istnieje,
inne błędy mają znaczenie tylko podrzędne i łatwo mogą^.
być uleczone".')
Bliższe wniknięcie w naturę popędu płciowego potwier­
dza trafność tych uwag. Znany w dziedzinie socjologji se­
ksualnej pisarz, dr. Al. Elster z Berlina, podkreśla w swej
rozprawie p. t. „Sexualsoziologie", że popęd ten jest „popę­
dem społecznym — pomimo indywidualnego swego charak­
teru" i że wpływ życia seksualnego na społeczeństwo „jesf
olbrzymi i dla każdego widoczny". Nieszczęściem jest tylko,
że ÓW indywidualny charakter jesf tak silny, iż „niema nic
bardziej indywidualistycznego nad popęd płciowy", kfóry
dąży jedynie do własnego zaspokojenia, choćby kosztem
człowieka, do którego należy i z pominięciem celów spo­
łecznych. Od płynących stąd zgubnych następstw może się
też jednostka i ogół zabezpieczyć jedynie przez ujęcie po­
pędu W karby i silne ograniczenie jego uroszczeń. Dr. El­
ster podkreśla mocno konieczność tego „opanowania po­
pędu" i dodaje, że „należy ono do postulatów moralno-
zdrowofnych, a tem samem społeczno-biologicznych". ^)
Lekarz i psycholog, wnikający w tajniki duchowego
i fizjologicznego życia jednostek, stwierdza więc zgodnie
z socjologiem, obserwującym gromadne zjawiska życia spo­
łecznego, tę samą prawdę. A tą „prawdą jest, że pomiędzy
owemi wszystkiemi stosunkami, w jakich człowiek się znaj­
duje, wszystkiemi postanowieniami, które czyni, wszystkiemi
przyzwyczajeniami, jakich nabiera, niema niczego, coby na
ekonomję życia prywatnego i życia społecznego wywierało
wpływ podobny do tego, jaki wywierają stosunki, postano­
wienia i przyzwyczajenia, dotyczące podniet popędu płcio­
wego. Czy bowiem opiera się im i panuje nad niemi, czy
1) La crise morale, str. 18—20, 64.
2) M. Marcuse: HandwSrterbuch der
1926, str. 7 5 2 - 3 .
Sexualwissenschaft,
Bonn
o POZIOM MORALNOŚCI PUBLICZNEJ
289
też ulega i pozwala im panować nad sobą, zawsze w naj­
dalszych regjonach życia społecznego rozejdzie sią echo ich
oddziaływania i wskutek zrządzenia natury gest najbardziej
ukryty, najbardziej tajemniczy, najbardziej wewnętrzny znaj­
duje swe odbicie nazewnątrz po nieskończoną ilość razy". ^)
Dziedzina seksualna nie jest więc czysto prywatną ani
oderwaną od pozostałych zagadnień życia zbiorowego, owszem
wiąże się z niemi ściśle i sięga, bezpośrednio lub pośrednio,
niemal wszędzie swym wpływem. Wpływ ów będzie dodatni
i zbawczy, albo ujemny i destrukcyjny zależnie od tego, czy
dany człowiek i społeczeństwo pojmą należycie rolę tej dzie­
dziny i opanowawszy ją, wykorzystają drzerhiące w niej
fwj3rcze siły do tych celów, dla jakich przeznaczył je Stwórca,
czy też zapomniawszy o konieczności ujęcia jej silną dłonią,
zostaną sami porwani niepohamowaną siłą popędu. Nie unikną
wówczas nieszczęścia, ale stanie się to wskutek ich własnej
nieroztropności, zato że zlekceważyli ^ów „instynkt/równo­
cześnie wspaniały i groźny". Przecież nietylko jednostki,
ale rodziny, w dalekie nawet pokolenia, owszem całe nawet
społeczeństwa padły już ofiarą bezwzględności tego instynktu.
Historją daje na to niemało dowodów; najsilniejsze państwa
traciły swą świetność, a nieraz i byt, skoro wśród szerokich
ich sfer zagnieździły się praktyki, sprzeczne z celem popędu
płciowego. Następstwa bowiem tego sprzeniewierzenia się
naturze nie ograniczyły się jedynie do chorób i fizycznego
wyniszczenia, ale jeszcze bardziej odbiły się na sprawności
moralnej, podcinały dusze, a wtedy już bez przeszkody
W i o ­
dły nad brzeg przepaści.
Tym sposobem ograniczenie w codziennem użyciu po­
jęcia „moralności" do dziedziny seksualnej nietylko posiada
pewną rzeczową podstawę, ale staje się publicznem wyzna­
niem, że W mpiemaniu ogółu zwycięstwo lub klęska na tym
terenie jesf świadectwem stanu moralnego danej osoby czy
społeczności. I faktycznie w porządku przyrodzonym tu roz­
grywają się najcięższe zapasy, tu załamuje się najwięcej
egzystencyj lub wyrabia dzielnych charakterów. Tem tłuma­
czy się troska, jaką kładzie się w wychowaniu młodzieży na
1) P. Bureau: L'indiscipline deS moeurs. Paris 1921, str. 228—9.
PrzegL Pow. t. 176.
19
290
O POZIOM MORALNOŚCI PUBLICZNEJ
cnotą czystości, dlatego z tak szczególniejszym naciskiem
podkreśla ją wszędzie Kościół katolicki, chociaż wiele in­
nych grzechów przewyższa ciężkością wykroczenia przeciw
czystości. Kieruje nim bowiem świadomość, poparta do­
świadczeniem wieków, że właśnie ta sfera należy do najbar­
dziej wpływowych w życiu, że nic nie zastąpi niedomagań
na jej polu, że na wyżynach cnót chrześcijańskich nie utrzyma
się żaden człowiek, który na punkcie moralności zeszedł
do nizin.
Ład i porządek w dziedzinie seksualnej jesf więc pierw­
szorzędnej wagi postulatem, zarówno i n d y w i d u a l n y m
jak s p o ł e c z n y m , bo od niego zawisło fizyczne i duchowe
zdrowie jednostek i rodzin, a z niemi stan państw i naro­
dów. Troska o ten ład jest zatem obowiązkiem, do którego
poczuwać się powinni w sumieniu wszyscy' bez wyjątku, ka­
żdy W swoim zakresie.
Naturalnie obowiązek ten spoczywa przedewszystkiem •
na jednostce, moralność bowiem w dziedzinie płciowej jest,
jak każda zresztą cnota, sprawnością wolnej woli człowieka,
czyli zależy od niego samego, nie może mu zostać narzu­
coną z zewnątrz. On sam świadomie i dobrowolnie roz­
strzyga W każdym poszczególnym wypadku, on pracuje nad
wyrobieniem w sobie dobrego nałogu.
Lecz jeśh tak pojedynczy akt moralny, jak cnota mo­
ralności zawisły od woli jednostki, to przecież na wybór fen
i ostateczną decyzję wpływają w stopniu niemałym, czasem
nawet rozstrzygającym, czynniki zewnętrzne. Nie jeden ze
schwytanych na kradzieży nie byłby się nigdy posunął do
takiego czynu, gdyby nęcący widok cudzego przedmiotu
i łatwość zdobycia go nie przełamały wkońcu oporu woli
i nie pociągnęły do złego; inne okoliczności prowadzą po­
dobnie do kłamstwa, oszustwa, do sprzeniewierzenia się po­
ważnym nawet obowiązkom względem Boga i ludzi, I oto
fa sama rzecz zachodzi również na terenie obyczajności,
z tą różnicą, że okazje zachęcające do złego zdarzają się
częściej, a trudność oporu bywa tu daleko większa z po­
wodu żywiołowej siły popędu, któremu niezawsze sprosta
słaba i niezahartowana wola, I jeśli człowiek wówczas ule­
gnie, to może^być, że skończy się na jednym, drugim upadku.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin