2014_02_w.pdf

(4899 KB) Pobierz
Psalm Julii Romanowskiej
Panie mój jesteœ ska³¹,
na której stawiam swoje kroki
Pomagasz i upewniasz mnie w wierze
Ska³a ta jest mocna i wytrwa³a
Staram siê kroczyæ po niej Twoimi œladami
Braæ na siebie krzy¿ i w pokorze
oczekiwaæ Ciebie
1
Dodatek dzieciêcy DP¯ 2_2014
Mo¿e wczoraj, mo¿e nie…
Za miasteczkiem, któ¿ wie gdzie…
Prosto z domku tu¿ przy lesie
Wiatr historiê tak¹ niesie.
Orze³
Tak
c
z
y
o
wak
o
w
a
k
R
od
z
i
n
a
N
– Bêdê pierwszy! – zaœmia³ siê Tomek i bez wysi³ku wyprzedzi³ mnie
na chodniku.
– WeŸ, no… choæ raz byœ da³ wygraæ! – wysapa³am zdyszana,
próbuj¹c za nim nad¹¿yæ, ale mój brat ju¿ otwiera³ bramkê do ogrodu
dziadków i ani myœla³ siê ogl¹daæ.
– Dziadziu! Dziœ w szkole pani opowiada³a nam legendê polskiego
herbu! – Tomek krzykn¹³ na przywitanie.
– Aaa! Dzieñ dobry, wnusiu! U mnie wszystko w porz¹dku i piêkna
pogoda – odpowiedzia³ dziadek spokojnym g³osem.
– Dzieñ dobry, tak, bo wiesz, ja…
– Tak, tak, i u babci te¿ wszystko w porz¹dku, w³aœnie przygotowuje
wasze ulubione ciasto – dziadek przerwa³ Tomkowi ponownie.
– Hihihi! – zaœmia³am siê, przytulaj¹c siê do dziadka i daj¹c ca³usa na
przywitanie.
Tomek zorientowa³ siê, ¿e trochê za szybko chcia³ podzieliæ siê
swoimi myœlami.
– Z owockami to ciasto? – zapyta³am i wgramoli³am siê na dziadkowe
kolana, ob³apuj¹c go za szyjê.
– A jak¿e. I z „garaletk¹” – za¿artowa³ dziadek.
– Galaretk¹, dziadziu, galaretk¹. Ju¿ umiem wypowiadaæ dobrze to
s³owo, choæ jeszcze czasami niektóre mi siê myl¹.
W tym momencie babcia wynios³a na ogrodowy stolik kolorowe
ciasto – pysznoœci! Na sam widok œlinka cieknie.
2
Jeszcze tylko soczek, te¿ babcinej roboty, i mo¿na zasiadaæ do
s³odkiej uczty. Gdy tylko Tomek poch³on¹³ trzeci kawa³ek ciasta,
dziadek powróci³ do przerwanej rozmowy.
– To o co chodzi³o z t¹ legend¹?
– No w³aœnie chcia³em… – jeszcze prze³yka³ wielkiego kêsa, którego
mia³ w ustach, popijaj¹c sokiem – chcia³em zapytaæ, ile prawdy jest w
tym orle bia³ym.
– W naszym kraju gniazduj¹ or³y bieliki, ale one s¹ br¹zowe, bia³¹
maj¹ tylko g³owê – odpar³
dziadek, wyci¹gaj¹c siê
wygodnie na ogrodowym
fotelu. – Pewnie zanim trafi³ na
god³o, musieli go bardzo
wybieliæ.
– W takim wybielaczu, jak
mamusia u¿ywa do prania
naszych mocno zapapranych
ubrañ? – rozeœmia³am siê.
– To jak to? Wcale nie ma
bia³ych or³ów? – spyta³
zdziwiony Tomek.
– Nikt takowych nie widzia³ –
dziadek pokrêci³ g³ow¹ – no
chyba tylko s³ynny Lech,
za³o¿yciel grodu Gniezno –
rozeœmia³ siê. – Dlatego jest to
tylko legenda, czyli baœniowa
opowieœæ, która zwykle opiera siê na prawdziwych wydarzeniach,
historycznych, a potem dok³ada siê do niej i dok³ada ró¿nych
sk³adników, które ju¿ nie s¹ Ÿród³em prawdziwych informacji.
– Aaa… to ju¿ teraz jestem trochê m¹drzejszy – stwierdzi³ mój brat.
– Ale tylko trochê – doda³am z przek¹sem, ale on mnie nie us³ysza³,
tylko mówi³ dalej.
– Bo wiesz, dziadku, zastanawia³em siê te¿ nad tym, ¿e skoro to taki
piêkny ptak, to czemu nie masz takiego w swojej ptaszarni? Masz
tyle piêknych ptaków, to i or³y by mia³y tu miejsce.
– A ty wiesz, jak wygl¹da orze³? – spyta³ dziwnie dziadek.
– No pewnie – obruszy³ siê Tomasz. – To taki ptak z krzywym dziobem
i zakrzywionymi pazurami.
3
T o
m u s z ê
przypomnieæ ci ten
dzieñ na Mazurach,
kiedy siedzieliœmy w
³ódce i ³owiliœmy ryby z
twoim tat¹, a nieopodal
nas przelecia³ taki
ptaszek, który zagarn¹³
pazurkami w wodzie i
wyci¹gn¹³ sporej
wielkoœci rybê.
– Tak! Ale to by³ jakiœ
pterodaktyl! Mia³ ze trzy
metry!
Popatrzy³am zdumiona
na brata. Wiem co nieco
o dinozaurach, bo mam tak¹ ksi¹¿eczkê o nich, wiêc coœ mi tu nie
zagra³o.
– Jak to pteroda…daktyl? – chcia³am wiedzieæ.
– No! Ale wtedy narobi³ mi stracha! Dobrze, ¿e to mnie nie upatrzy³
sobie wyci¹gn¹æ z ³ódki – rozeœmia³ siê Tomek.
– To w³aœnie by³ orze³ bielik – uœmiechn¹³ siê dziadek. – Jest to
najwiêkszy drapie¿ny ptak w Polsce. Wymiary tego ptaszyska
dochodz¹ do osiemdziesiêciu piêciu centymetrów d³ugoœci, a
rozpiêtoœæ skrzyde³ do dwustu czterdziestu centymetrów. Szpony
ma niezwykle ostre, d³ugie na oko³o piêæ centymetrów,
przystosowane do polowania na bardzo du¿e ofiary. Równie potê¿ny
dziób przystosowany jest do porcjowania grubej zwierzyny. Dlatego
nie dziwiê ci siê, ¿e wtedy siê wystraszy³eœ. Ten wielki drapie¿nik
budzi respekt, a spotkanie go w naturze to nie lada gratka dla
ka¿dego. Mieliœmy wtedy wielkie szczêœcie zobaczyæ go w akcji.
– Dziadziu! Dziadziu! – wtr¹ci³am siê – Czy po… po… porcjowanie –
ten wyraz musia³am wypowiedzieæ powoli – to to samo co krojenie
miêska no¿em na talerzu?
– Tak, Olciu, tak ostry i mocny ma dziób, ¿e potrafi nim poci¹æ miêso.
– Tomuœ! Gdyby dziadek mia³ takie ptaszysko, to by przecie¿ ze¿ar³o
wszystkie kolorowe ptaszki! Na ka¿de œniadanko jednego kuraka,
przecie¿ to drapie¿ca. Dziadziu! Nie kupuj czasami takiego ptaka –
poprosi³am, ale dziadek mnie uspokoi³.
4
– Nie mo¿na kupiæ sobie takich ptaszków. Jest ich w naszym kraju
bardzo ma³o, a poza tym s¹ pod œcis³¹ ochron¹. Nie mo¿na ich
zamykaæ w ¿adnych klatkach. Trzeba mieæ na to specjalne
zezwolenie, które otrzymuj¹ tylko ogrody zoologiczne.
– Ja myœla³em, ¿e fajnie by wygl¹da³, taki dostojny, symbol god³a
polskiego na twoim podwórku – rozmarzy³ siê Tomek – bo ty znasz
siê na hodowli ptactwa.
– Moje ptaki s¹ hodowlane. Urodzi³y siê w niewoli i nie znaj¹ ¿ycia na
wolnoœci – wyjaœni³ dziadek. – Or³y natomiast musz¹ mieæ
przestrzeñ. Maj¹ swoje wielokilometrowe tereny ³owieckie,
nieograniczon¹ swobodê, wznosz¹ siê wysoko, szybuj¹c na swoich
ogromnych skrzyd³ach. Buduj¹ gniazda wysoko na skalnych pó³kach
lub na najwy¿szych drzewach, sk¹d wypatruj¹, co by tu upolowaæ, a
tak¿e wychowuj¹ tam swoje m³ode. Pan Bóg je tak stworzy³ i oznajmi³
to cz³owiekowi dawno, dawno temu:
orze³ œciele wysoko swoje
gniazdo, na skale mieszka i nocuje na iglicach skalnych i stromych
wierzcho³kach. Stamt¹d wypatruje ¿eru, jego oczy patrz¹ daleko
(Ksiêga Hioba 39, 27–29). Dla takiego ptaka klatka to jak dla ciebie
zakaz wychodzenia z domu i korzystania z roweru, czy kopania w
pi³kê.
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin