Rozdział 10 tak łatwo.pdf

(232 KB) Pobierz
Rozdział
Takie łatwe
Sprawiasz, że to takie
Sprawiasz, że to takie łat
To odpuszczenie jest takie piękne
Ponieważ sprawiasz, że to takie łatwe
zakochać się tak mocno
Jesteś powodem dla którego wierzę
w coś czego nie znam
1
So Easy - Phillip Phillips
-
Prawdziwy amerykański hamburger raz.
-
Chris wyciągnął pudełko
z torby i podał mi kanapkę niczym rasowy
kelner.
-
Amerykański hamburger prosto z Anglii.
- Spojrzałam
na niego nie
mogąc się powstrzymać przed głupim, szerokim uśmiechem pojawiającym
się na mojej twarzy.
- Gdzie moje frytki?
- Dziewczyno jaki ty masz apetyt - powiedział
podając mi kolejne
pudełko.
-
Ciężko pracuję nad koniem.
- Spojrzałam
na niego wyzywająco.
-
Wiem, widzę że jesteś świetna w obrabianiu konia.
- Złapał
mnie
za rękę i przyciągnął do pocałunku. To przyciąganie było męczące,
szczególnie z upartym
Chris'em,
który postanowił poczekać.
- Jedz -
powiedział zachrypniętym głosem.
Tak wyglądał prawie każdy dzień od kiedy wróciliśmy z Filey.
Spędzaliśmy ze sobą prawie każdą wolną chwilę, najczęściej siedząc w
pracowni.
Chris pracował nad swoimi projektami a ja zwlekałam z
malowaniem konia, bojąc się, że wtedy nie będzie mnie tutaj zapraszał.
-
Myślę, że powinnam coś kupić twojej rodzinie, może byś mi
pomógł w wyborze?
- zapytałam
Chris'a.
-
Czemu masz im coś kupić?
-
Tak chyba wypada. Jejku nigdy nie byłam poznać rodziców mojego
chłopaka.
- Nie
ma takiej potrzeby. Moi rodzice ucieszą się
jak cię
po prostu
poznają. A teraz skoro koń jest skończony to może odwiozę cię do domu?
-
A może zostaniesz
u mnie na noc? - zapytałam.
- Taka niegrzeczna dziewczyna z ciebie? - Pocałował
mnie i popchnął
na ścianę napierając całym ciałem.
- Jesteś
pewna, że tego chcesz?
-
Tak, ile razy mam ci to powtarzać?
- Wsunęłam
ręce pod jego
koszulkę, wiedząc jak to na niego działało.
- Sam -
syknął napinając mięśnie.
- Czekaj,
wyłączę maszyny.
Czyżby się zgodził?
Szybko posprzątałam
śmieci nagromadzone
przez pół dnia.
Pochyliłam
się za rozwaloną kanapą stojącą w kącie
pracowni.
Usłyszałam, że wszystkie maszyny już ucichły, więc starałam się
szybciej chwytać rzucone tam butelki po napojach. Już prawie je miałam,
gdy poczułam silne dłonie ugniatające moje pośladki. Było to tak
niespodziewane i tak przeszywające, że zapomniałam o butelkach i
wypięłam się jeszcze bardziej. Palce powędrowały pod moją koszulkę,
wzdłuż kręgosłupa i przy żebrach zsunęły się na brzuch.
-
Jesteś tak cholernie idealna. –
Mruknął
Chris. –
Twój
charakter,
uśmiech, oczy, twarz, ciało. Nawet nie wiesz jak bardzo chciałbym abyś
była cała moja.
- Jestem twoja.
Odwróciłam
się do niego, nadal z jego dłońmi pod
moją koszulką. Jego wzrok palił. – I chcę stworzyć z tobą jedność, ale
trafiłam na wyjątkowo przyzwoity i uparty okaz.
- Przyzwoity.
Zaśmiał
się głośno, całym sobą. –
Kochanie,
niedługo
się przekonasz
jak przyzwoity jestem.
Pochylił się i skubał zębami moją szyję. Jak zwykle przerwał nam
telefon.
- Nie, nie odbieraj.
Wyjęczałam
i próbowałam zatrzymać jego
głowę przy sobie.
-
Muszę kochanie, to nie zajmie długo. –
Odsunął
się ode mnie
delikatnie
i sięgnął po telefon marszcząc brwi. – Halo… uspokój się i mów
powoli… co zrobiłaś?... Taaa zaraz będę.
Spojrzał na mnie a ja zmroziłam go wzrokiem. Wiedziałam, że
miałam
minę sfochanej pięciolatki, ale po raz kolejny miał ważną sprawę
do załatwienia.
-
Samantha…
- Urwał
widząc moją minę. – Muszę to załatwić, nie
będzie nas prawie
cztery
dni i nie mogę tego zostawić.
-
A przynajmniej dowiem się co to za sprawa?
-
Pomoc potrzebującemu, proszę nie bądź zła.
-
Nie jest mi łatwo z tym, że coś ukrywasz –
powiedziałam.
- Przepraszam
powiedział
po prostu i mnie przytulił.
Przepraszam? Dupek.
Odwiózł mnie do domu i na pożegnanie rzucił, że przyjedzie do mnie
rano.
Nie było jeszcze
siódmej
więc postanowiłam, że pojadę do galerii
handlowej, aby
kupić kilka rzecz.
Obrałam
drogę do
Trinity Walk
w
Wakefield
i zadzwoniłam do Sary.
-
Jak tam szczęśliwie zakochana? –
Powitała
mnie swoim radosnym
głosem. –
Jakieś
pikantne szczegóły?
-
Nadal nic, ale potrzebuję twojej rady.
- Och kotku, zdejmij bluzkę,
pokręć bioderkami i będziesz go miała
w sobie.
- Nie takiej rady.
Zaśmiałam
się na jej luzackie podejście. –
Jutro
jedziemy do jego rodziny i nie wiem co mam im
kupić.
-
Ty chyba żartujesz? –
Oczami
wyobraźni widziałam
jak podniosła
się z miejsca. –
Zaprosił
cię do rodziców?
Sam! On jest totalnie w tobie
zakochany.
-
Nie sądzę, zbieżność terminów. Jedziemy na koncert i akurat synek
jego brata ma urodziny.
-
I to jeszcze na urodziny. To jest zajebiście romantyczne! Muszę go
poznać.
-
Przyjedź, to poznasz.
-
Zaśmiałam się do słuchawki z jej
entuzjazmu.
-
Musisz go zaprosić na imprezę u rodziców.
-
Sara, nie wydaje mi się to dobrym pomysłem. Wiesz jaka jest
mama, poza tym może być problem z wizą.
-
Jakbyś nie mogła tego załatwić przez Krisa. –Prychnęła.
-
Pomyślę o tym, a teraz prezenty, już, już pomagaj.
- Ojcu i bratu najlepiej alkohol, a matce kosmetyki, pewnie tak
będzie najbezpieczniej. Albo jakiś kwiatek.
- A co ty
kupiłaś
Prestonom?
zapytałam.
-
Nic właściwie, ale
Pete
mieszkał z nimi i wpadliśmy tam zupełnie
niezapowiedziane.
Chris nie może ci pomóc?
-
Stwierdził, że nic nie muszę kupować jego rodzicom, poza tym miał
ważne
sprawy do załatwienia...
- Znowu?
- Taa znowu -
jęknęłam.
-
I znowu nic nie chciał mi powiedzieć.
-
Może jest jakimś super bohaterem, który przebiera się w swój
kostium w budce...
-
Dobra, dobra skończ już – przerwałam jej bo
podjeżdżałam pod
centrum handlowe i miałam tylko godzinę na zrobienie zakupów. –
Odezwę
się po powrocie.
- A co to za koncert?
- Lifehouse
odpowiedziałam
z uśmiechem.
-
Jak zajebiście romantycznie. –
Z
tymi słowami rozłączyła się.
Nie miałam wiele czasu, więc skierowałam swoje kroki do trzech
sklepów: z zabawkami, kosmetykami naturalnymi i alkoholami. W każdym
poprosiłam o pomoc sprzedawców i po godzinie zadowolona z zakupów
wróciłam do domu. Wątpiłam aby coś mogło wydarzyć się
w domu
rodziców Chris’a, ale na wszelki wypadek urządziłam sobie domowe SPA.
Staranie się wydepilowałam, nasmarowałam olejkami, zadbałam o włosy i
zrobiłam manicure. Zapakowałam samą seksowną, ale przy okazji
wygodną bieliznę, ubrania, kosmetyki i o
trzeciej
byłam gotowa do snu.
Jak to zawsze było
w takich przypadkach długo nie mogłam zasnąć
i
co chwila się budziłam. Po
czterech
godzinach męczarni wstałam i
zaczęłam szykować się do wyjścia. Tym razem wyprostowałam włosy,
zrobiłam lekki makijaż, założyłam czarne, lekko rozszerzane spodnie,
malinową koszulę, której rękawy wywinęłam do łokcia i na to czarny
żakiecik. Idealnie aby poznać rodzinę chłopaka. Ponieważ czułam
niepokojące motyle w brzuchu, zjadłam tylko dwa tosty które popiłam
ziołową
herbatą.
Gdy pakowałam torbę do samochodu usłyszałam znajomy głos
motocykla. Odwróciłam się w stronę drogi z uśmiechem
wypełzającym na
twarz. Nic nie mogłam
poradzić na to, że ten chłopak tak na mnie działał.
Zaparkował swój pojazd w moim garażu i po chwili wyszedł z torbą
zawieszoną przez ramię. Nogi same mnie do niego poprowadziły
i w
efekcie wskoczyłam na niego owijając nogi dookoła jego pasa i wczepiając
Zgłoś jeśli naruszono regulamin