Evangeline Anderson - Slave Boy ROZDZIAŁ 2.pdf

(276 KB) Pobierz
SLAVE BOY
Evangeline Anderson
Rozdział 2
Wren dokładnie wiedział od jak
dawnabył zakochany w swoim Mistrzu
– dziewięć lat, jedenaście miesięcy i
czternaście dni. Dokładnie pamiętał
dzień, w którym poznał Havena.
Zaczęło się w momencie, kiedy spojrzał
do góry i zobaczył wysokiego
mężczyznę z ciemnymi włosami i
niezwykle
głębokimi
niebieskimi
oczami patrzącego na niego w wąskiej
kamiennej alejce na Rigel Sześć. Na
początku Wren obawiał się, że jest to
kolejny klient, który użyje jego ust jak
wielu poprzednich. Mężczyzna, który
kupi go na kilkanaście minut
samolubnej przyjemności i będzie
szarpać do za włosy powodując ból,
wepchnie między jego usta i wytryśnie
słonym, gorzkim wytryskiem i będzie
się śmiał, kiedy Wren będzie się krztusił
i płakał łzami bólu i upokorzenia.
Ale tym razem było inaczej. Wysoki
barczysty mężczyzna naprawdę kupił
go od Dungbara na dobre i zabrał
daleko od brudu, plugastwa i poniżenia
jego życia jako niewolnika w tyle alejki
na Rigel Sześć. Wren nigdy nie
zapomniał tej pierwszej nocy, którą
spędził
w
pokoju
Havena
w
Rigeliańskiej ambasadzie…
***
- Chodź, Wren jesteś tutaj bezpieczny.
Masz ochotę na milą ciepłą kąpiel? –
Głęboki, spokojny glos Havena był tak
przekonujący, jaki jeszcze niedawno
Wren nazwałby prawie nakłaniającym
do uwagi – prawie. Patrzyłna nieufnie
na dużą marmurową balię pełną
parującej wody i plecy swojego nowego
pana, Havena, który nazywał siebie
“Sługą Światła.” Haven usiadł na
brzegu bali, ciągle ubrany w swoją
bladoniebieską tunikę i dopasowane
czarne spodnie, patrząc na niego z
ogromną cierpliwością.
- Ja… nie wiem – Wren wahał się,
ostrożnie obserwował, Havena chcąc
mieć
pewność,
że
jego
niezdecydowanie
nie
wzbudzi
wściekłości w mężczyźnie. Kąpiel
nigdy nie była wysoko na liście jego
priorytetów w dotychczasowym życiu
na Rigel Sześć. Bycie czystym
zazwyczaj oznaczało bycie kompletnie
przemoczonym podczas ulewy, które
zdarzały się podczas bardzo krótkiej
pory deszczowej.
Haven nie był zły za niezdecydowanie
Wrena. Raczej zdawał się rozumieć, co
czuje chłopiec. Sięgną do balii, wycisną
mydło i dużą gąbkę z wody z bąbelkami.
- Zrobimy to powoli, mały. –
powiedział do Wrena – Zdejmij teraz
swoją koszulę i zaczniemy mycie od
górnej połowy. Co ty na to?
„Zdejmij koszulę” to było polecenie,
które Wren zrozumiał. Wiedział też, co
nastąpi dalej. Czuł ulgę, że wraca na
znany teren, ściągną swoją brudną za
dużą bluzę i uklęk ną na podłodze obok
stup swojego pana.
- Panie – zamruczał pilnie całując
wewnętrzną stronę ud Havena – Chcesz
abym uczynił ci przyjemność za
pomocą ust czy rak?
- Co? – Haven cofną się do tyłu i
prawie sam wpadł do balii. – Nie, Wren
– zaprotestował, kiedy odzyskał
równowagę. – To nie tak. Nie to miałem
na myśli. To znaczy… Światło
pomóżmi… – westchną i staną prosto –
Chodź tutaj. – poprosił i Wren, który
szybko uciekł, kiedy jego pan nagle się
poruszył podszedł niepewnie i staną
między nogami Havena.
- Tak, Panie? – zapytał starając się
opanować drżenie swojego głosu.
Haven ujął chudy brudny policzek
Wrena w jedną rękę i spojrzał mu w
oczy.
- Ta część twojego życia jest
skończonaod teraz – powiedział
delikatnie – Obiecuję ci, że tutaj i teraz
już nigdy więcej nie będziesz musiał
robić
tych
rzecz. W porządku?
Zgłoś jeśli naruszono regulamin