Marshall Paula - Niezwykłe podobieństwo 02.pdf
(
1152 KB
)
Pobierz
Paula Marshall
Niezwykłe
podobieństwo
Tempie Hatton, opodal Brinkley, Yorkshire, 1839 r.
- Któregoś dnia, Eleanor Hatton, posuniesz się za daleko -
powiedziała z westchnieniem Laura Hatton do córki, usiłując
grzebieniem doprowadzić do porządku jej czarne włosy, bujne
i lśniące.
- Naprawdę, mamo, jeśli powtórzysz to jeszcze raz, w koń
cu się załamię - odparła ze złością Eleanor, obracając się na
krześle.
- Siedź spokojnie, dziecko. Wyglądasz jak strach na wróble.
Nikt by się nie domyślił, że masz już prawie osiemnaście lat.
- Wcale nie chcę mieć osiemnastu lat. Pewna jestem, że kie
dy już dojdę do tego wieku, dziadek zacznie czynić przygoto
wania, żeby wydać mnie za Stacy'ego, a przecież doskonale
wie, że ja nie chcę wyjść za mąż za niego ani w ogóle za nikogo.
- Myślałam, że Stacy Trent ci się podoba - westchnęła po
tulna, łagodna Laura, która z trudem akceptowała pewność sie
bie córki. Niekiedy zastanawiała się, czemu właśnie ją opatrz
ność obdarzyła tak niesfornym dzieckiem.
- Ależ tak, lubię go jak przyjaciela albo brata, ale nie jako
przyszłego męża. Poza tym, nie życzę sobie, żeby ktoś inny de
cydował za mnie w tej sprawie. Wiem, że ty sama wybrałaś so
bie męża.
Laura znowu westchnęła, ale nie zamierzała wyjawiać córce,
że popełniła życiowy błąd, ponieważ mąż nie dochowywał jej
wierności i trwonił rodzinny majątek.
- Wydaje mi się, Eleanor, że dziadek zbyt pochopnie posta-
nowił, żebyś uczyła się razem ze Stacym i Nedem, zanim udali
się oni na studia do Oksfordu.
Sir Hartley nie tylko wyznaczył im wspólnego nauczyciela,
który uczył ich łaciny i greki, lecz także kazał im kształcić się
w filozofii naturalnej, czyli naukach przyrodniczych, jak je za
częto nazywać, oraz w matematyce.
Eleanor była tak bystra i zdolna jak Stacy, przewyższając
jednocześnie swego starszego brata Neda, który w ogóle nie
cierpiał się uczyć. Dziadek mówił o niej z dumą, że jest niezwy
kle inteligentna, i mocno pragnął, żeby Ned, przyszły dziedzic,
był choć trochę do niej podobny.
Matka natomiast bolała nad tym, jak wykształcenie zmieniło
Eleanor. Często mawiała ze smutkiem, że uczyniło z niej chło
pca w stroju dziewczynki, przydając jej cech całkowicie nieko-
biecych, i że rozwinęło w niej skłonność do złośliwości. Zda
niem Laury Hatton dowodziło to, że dziewczęta nie powinny
uczyć się niczego więcej, jak tylko grać na pianinie, malować,
czytać, no i, oczywiście, jak właściwie zachowywać się w to
warzystwie. Zgłębienie zasad savoir-vivre'u wydawało się poza
możliwościami Eleanor.
Laura często żaliła się teściowi, a on odpowiadał niezmien
nie: „Nie życzę sobie, żeby Stacy ożenił się z głupią gąską".
Było to szczytne zamierzenie, ale Laura sądziła, że sir Hart
ley chyba nie pragnął, żeby Stacy ożenił się z kapryśnicą. Wes
tchnęła głęboko i niechcący szarpnęła grzebieniem włosy córki.
Eleanor odwróciła się z grymasem złości na twarzy.
- Siedź spokojnie! Tym sposobem nigdy nie będziesz wyglą
dać jak dziewczynki na ilustracji w poradniku „Księga piękności".
- I tak nigdy nie stanę się podobna do tych wdzięczących
się idiotek, choćbym dożyła stu lat - skrzywiła się Eleanor.
- Bez wątpienia, jeśli dożyjesz stu lat, pięknością nie bę
dziesz! Postaraj się być piękną w wieku lat siedemnastu. Tym
masz się teraz zająć. I pamiętaj, zejdź na podwieczorek. Przy
jechali państwo Lorimerowie ze swoimi przyjaciółmi.
Eleanor zignorowała ostatnią uwagę i wypadła z pokoju,
a następnie przeskakując po dwa stopnie, wbiegła na górę. Sto
jąc u szczytu schodów, wykrzyknęła:
- Zaraz wracam! Nie denerwuj się, mamo.
Weszła do swojej sypialni i wychyliwszy się przez okno, za
wołała do stojącego na dole jednego z chłopców stajennych,
który był towarzyszem jej dziecięcych zabaw.
- Nat! Nat! Przyniosłeś ją?
- Tak, panno Eleanor, może ją pani obejrzeć potem...
- Nie, chcę ją zobaczyć teraz. Poczekaj. Za chwileczkę będę
na dole.
Zbiegła ze schodów jeszcze szybciej, niż na nie wbiegła
i przez boczne drzwi wypadła na dziedziniec. Nat tulił zwierząt
ko, które popiskiwało pod jego kurtką.
Nat Swain, krępy młodzieniec, pochodził z rodziny, która
pracowała dla Hattonów od pokoleń. Choć starszy od Eleanor
o trzy lata, niewiele przewyższał ją wzrostem. Był za to barczy
sty i silny. On, Ned, Stacy i Eleanor wspólnie wybierali jaja
z ptasich gniazd i bawili się razem, i to do niedawna jeszcze,
jak równi sobie urodzeniem.
Potem jednak Ned i Stacy wyjechali do Oksfordu i znaleźli
się w świecie, do którego Nat nie miał dostępu. Ned, starszy pra
wie o cztery lata od Eleanor, stał się samodzielnym młodzień
cem i zamieszkał w mieście; Stacy, będący mniej więcej w tym
samym wieku, również wyrósł z dziecięcych zabaw.
Kiedy obaj chłopcy wyjechali, Eleanor zabroniono wchodzić
do stajni i spotykać się z Natem, a zakaz ten wydali jedno
cześnie i dziadek, który pełnił rolę jej opiekuna, i poczciwa, ale
nie mająca żadnego na nią wpływu matka. Dziewczynka udała,
że przyjęła to wiadomości, ale kiedy nikogo z nich nie było
w pobliżu, robiła to, na co miała ochotę. Całkowicie zlekcewa
żyła decyzję dziadka, że przyjaźń z Natem należy już do prze
szłości.
Nat pokazał jej swoją drogocenną zdobycz, którą była mała
łasiczka. Zachwycona Eleanor zapragnęła, żeby pozwolił zwie
rzątku swobodnie pobiegać.
- Ach, nie, panno Eleanor, to zbyt ryzykowne. Ona biega
tak szybko, że jej nie dogonimy.
- No, dobrze, to chociaż pozwól mi ją potrzymać.
Nat popatrzył niepewnie na Eleanor, uważał bowiem, że jest
bardzo dziecinna jak na swój wiek. On już spotykał się na wrzo
sowiskach z dziewczętami z miasteczka, marząc wtedy, że trzy
ma w ramionach Eleanor. W jego wyobraźni ich szare oczy na
bierały błękitnej głębi, a rude włosy stawały się czarne.
Zdawał sobie sprawę, że pożądać panny Eleanor to jakby
chcieć gwiazdki z nieba. Bywały jednak chwile, kiedy to pra
gnienie stawało się tak silne, że z trudem nad nim panował. Pa
miętał dobrze, iż sir Hart, jak wszyscy nazywali starszego pana,
zabronił im wspólnych zabaw, odkąd Stacy i Ned wyjechali na
studia, i że ich niedawny powrót niczego nie zmienił. Jeśli jed
nak panna Eleanor zamierzała ignorować zakaz swojego dziad
ka, chętnie na to przystawał.
Niezdolny odmówić jej czegokolwiek, podał Eleanor niespo
kojnie kręcące się zwierzątko. Ona zaś, nie zważając na odświęt
ne ubranie i świeżo ułożone włosy, tuliła łasiczkę, przemawiając
do niej czule, czym wprawiła Nata w zachwyt i zmieszanie. Na
tychmiast bowiem wyobraził sobie, jak by to było, gdyby Ele
anor do niego tak przemawiała.
Pieściła i głaskała małe stworzonko, podnosząc je do góry,
aż zwisło bezwładnie w jej rękach. Nagle łasiczka ukąsiła
dziewczynę boleśnie w palec, kładąc kres jej zachwytom.
Z okrzykiem bólu Eleanor rozluźniła uchwyt, wówczas zwie
rzątko wyśliznęło się z jej rąk i pobiegło w kierunku domu, za
nim ona i Nat zdołali je schwytać.
Pożądanie Nata, jakie czuł wobec Eleanor, ustąpiło miejsca
jeszcze silniejszemu pragnieniu, żeby złapać łasiczkę i nie
znaleźć się w tarapatach za to, że wciągnął dziewczynę w tę hi
storię.
Plik z chomika:
kadorka1
Inne pliki z tego folderu:
Marshall Paula - Amerykanin w Londynie 05.pdf
(908 KB)
Marshall Paula - Hester Waring wychodzi za mąż (Dynastia Dilhorne'ow 01).pdf
(1068 KB)
Marshall Paula - Książę sekretów 06.pdf
(1044 KB)
Marshall Paula - Maskarada mimo woli 03.pdf
(891 KB)
Marshall Paula - Niezwykłe podobieństwo 02.pdf
(1152 KB)
Inne foldery tego chomika:
Agenci SPEAR
Akademia Guwernantek
Bal Kopciuszka (3 z 3)
BOW STREET
Bracia Martelli
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin