071 El Alamein 1942.pdf

(3457 KB) Pobierz
Wydawnictwo Bellona
Warszawa 1997
WSTĘP
El Alamein to jedno z tych miejsc na Ziemi, którego należy
szukać na bardzo szczegółowych mapach, ale o których sły­
szał prawie każdy w szkole, czytał lub oglądał w telewizji.
Swoją karierę El Alamein (Al - Alamain), wtedy niewielka
egipska stacja kolejowa położona blisko brzegu Morza Śród­
ziemnego, około 80 km od Aleksandrii, zawdzięcza bitwom,
rozegranym latem i jesienią 1942 r., pomiędzy brytyjską 8 Ar­
mią, wspieraną przez Siły Powietrzne Zachodniej Pustyni
(We­
stern DesertAir Force),
a połączonymi siłami niemiecko-włos-
kimi zorganizowanymi w Armię Pancerną „Afrika", także ko­
rzystającymi z pomocy wydzielonych do działań w Afryce jed­
nostek Luftwaffe i lotnictwa włoskiego.
Mimo że w rejonie El Alamein doszło, nie licząc drobnych
potyczek, do trzech bitew, to jednak większość ludzi kojarzy
tę nazwę tylko z jedną z nich, tą ostatnią, rozpoczętą późnym
wieczorem 23 października 1942 r., a zakończoną przełama­
niem frontu niemiecko-włoskiego po południu 4 listopada
i przejściem do pościgu za pośpiesznie wycofującymi się resz­
tkami armii pancernej w nocy i w dniu następnym.
Dzieje się tak głównie dlatego, że była to bitwa decydująca
o losach zaciętych, ponad dwuletnich zmagań na Pustyni Za­
chodniej i jeden z dwóch, obok operacji „Torch", punktów
zwrotnych wojny w Afryce Północnej. Nie bez znaczenia jest
także i to, że bitwa ta stanowiła przełom w karierach dwóch
bardzo znanych postaci: Bernarda Law Montgomery'ego
i Erwina Rommla. Dla Montgomery'ego, wówczas generała
4
porucznika, a później marszałka polnego, bitwa ta, przynosząc
mu rozgłos i sławę pogromcy Rommla, była początkiem drogi
ku najwyższym stanowiskom w armii brytyjskiej i w połączo­
nych siłach zbrojnych aliantów. Z kolei dla Erwina Rommla,
feldmarszałka, legendarnego „Lisa Pustyni", pupilka Hitlera
i Goebbelsa, znajdującego się u szczytu chwały bohatera na­
rodowego Niemiec, ta sama bitwa to początek schyłku błys­
kotliwej do tej pory kariery. Wprawdzie formalnie Rommel
po ostatnim starciu pod El Alamein awansował, obejmując
wyższe stanowiska służbowe, ale nie wygrał już żadnej waż­
niejszej bitwy. Fortuna wyraźnie odwróciła się od feldmar­
szałka, aby go opuścić latem i wczesną jesienią roku 1944.
O rozpropagowanie jesiennego sukcesu pod El Alamein
zadbali przede wszystkim Brytyjczycy, dla których po wielu
niepowodzeniach była to pierwsza większa zwycięska bitwa
lądowa w II wojnie światowej. Wprawdzie w końcu 1940 i na
początku 1941 r. odnieśli oni błyskotliwe zwycięstwo w Afryce
Północnej, ale nad armią włoską o wiele niżej notowaną od
Wehrmachtu. Później, po roku, również Rommla zmusili do
odwrotu, ale początkowy sukces miał się ostatecznie przero­
dzić w dotkliwą porażkę. Teraz odnieśli wreszcie niekwestio­
nowane zwycięstwo, tym cenniejsze, że osiągnięte w działa­
niach ofensywnych, podczas gdy w dwóch pozostałych bitwach
w rejonie El Alamein armia brytyjska była stroną broniącą się.
Bitwa ta dla Brytyjczyków to także początek odwetu za Dun­
kierkę, której syndrom dość długo panował w brytyjskich szta­
bach różnych szczebli, paraliżując lub wiążąc ręce generalicji
i zatrważając dusze zwykłych żołnierzy. Nie przez przypadek
wielkąpopularność zdobyło zdjęcie publikowane w brytyjskich
gazetach, przedstawiające dziarskiego angielskiego kaprala
stojącego obok leżącego, wziętego do niewoli, niemieckiego
porucznika, trzymającego go pod karabinem z najeżonym ba­
gnetem. Ta fotografia miała wymazać z pamięci Brytyjczy­
ków obraz plaż pod Dunkierką zawalonych brytyjskim sprzę­
tem porzuconym podczas ewakuacji.
5
Jesienne zwycięstwo pod El Alamein ma dla Brytyjczyków
szczególne znaczenie jeszcze z jednego powodu. Była to je­
dyna w II wojnie światowej prestiżowa bitwa na lądzie wy­
grana przez armię brytyjską bez amerykańskich wojsk lądo­
wych. Każdym następnym większym zwycięstwem musiano
się już podzielić z Amerykanami. Wprawdzie i pod El Alame­
in odnajdujemy amerykańskie akcenty, bowiem Brytyjczycy,
wojska z dominiów i kolonii używały powszechnie amerykań­
skiego sprzętu, przede wszystkim pancernego, a w Siłach Po­
wietrznych Zachodniej Pustyni na 38 dywizjonów 7 było ame­
rykańskich. Nie było tam jednak amerykańskiej piechoty
i jednostek pancernych, dlatego nikt nie ma wątpliwości, że
było to brytyjskie zwycięstwo. Wagę tego zwycięstwa najle­
piej ujął, znany z trafnych wypowiedzi, Winston Churchill,
który powiedział: „Można by powiedzieć, przed Alamein nie
zaznaliśmy zwycięstwa, po - klęski"
1
.
Do pierwszego starcia w rejonie El Alamein doszło 1-5 lipca
1942 r. i właśnie ono w historii wojskowości nazwane zostało
pierwszą bitwą pod El Alamein. Przeciwnikiem Rommla był
wówczas generał Claude John Eyre Auchinleck, naczelny do­
wódca Sił Brytyjskich na Środkowym Wschodzie, który jed­
nocześnie przejął dowodzenie 8 Armią po klęsce pod El Gha-
zalą i po upadku Tobruku. W wyniku pięciodniowych walk
zdołał on zatrzymać ofensywę Rommla, mimo bardzo groźne­
go położenia wojsk własnych i w sytuacji gdy „Lis Pustyni"
stawiał już swoim najlepszym dywizjom zadanie zdobyciaAle-
ksandrii - podstawowej bazy Royal Navy we wschodniej czę­
ści Morza Śródziemnego - opanowania delty Nilu i dotarcia
do Kanału Sueskiego. Auchinleck nie pozwolił się wymanew­
rować, związał walką pancerne jednostki przeciwnika, wykrwa­
wił je, a następnie wyrzucił z własnych pozycji obronnych
i zmusił do przejścia do obrony. Wyczerpana armia Rommla
' B . I r e l a n d , 7 f i e
WarintheMediterranean
1940-1943,London 1993,
s. 167.
6
musiała zaniechać dalszego natarcia. Front ustabilizował się
na prawie dwa miesiące.
Dla Auchinlecka był to jednak gorzki sukces. Zniecierpli­
wiony i poirytowany utratą Tobruku Winston Churchill po­
stanowił zdjąć go i to z obu stanowisk. Dodatkową goryczą
napawało Auchinlecka to, że wbrew sugestiom płynącym
z Londynu, to właśnie on uznał rejon El Alamein za miejsce
najdogodniejsze do ostatecznego zatrzymania Rommla. I nie
pomylił się.
Kolejny raz przeciwnicy starli się w pobliżu El Alamein od
30 sierpnia do 5 września 1942 r., z tym że główne walki to­
czyły się 30 sierpnia- 1 września. Ta runda tego swoistego
pojedynku znana jest jako bitwa pod Alam el Halfa. Zaatako­
wał znów Rommel, mimo poważnych kłopotów z zaopatrze­
niem. 8 Armią dowodził już Montgomery, który nie dał się
„objechać" od południa czołgom Rommla, zatrzymując je wła­
śnie na grzbiecie Alam el Halfa, który intuicyjnie wcześniej
obsadził i umocnił. Inna sprawa, że tym razem natarcie pan-
cerniaków feldmarszałka było pechowe od początku i szło jak
po grudzie. Część czołgów wjechała na pole minowe, część
ugrzęzła w ruchomych piaskach, stając się łatwym celem dla
artylerii i lotnictwa przeciwnika. Rommel stracił ponadto
dwóch bardzo dobrych dowódców, w tym generała wojsk pan­
cernych Walthera Nehringa aktualnego dowódcę „Afrika
Korps", ciężko rannego w wyniku nalotu brytyjskiego lotnic­
twa, i niewiele brakowało, a sam podzieliłby jego los. Widząc
niepowodzenie wycofał swe wojska na poprzednie pozycje.
Montgomery po raz pierwszy posmakował zwycięstwa. Bitwa
pod Alam el Halfa bardzo wzmocniła go psychicznie i wyraźnie
poprawiła nastroje w 8 Armii.
Pustynia Zachodnia była pod wieloma względami bardzo
specyficznym teatrem działań wojennych. Działania na niej
kojarząsię zawsze z błyskawicznymi uderzeniami wojsk pan­
cernych i zmotoryzowanych, śmiałymi manewrami oskrzydla­
jącymi i obchodzeniem przeciwnika, bojami spotkaniowymi
7
i brakiem stałej linii frontu. Wyjątkiem wydaje się być oblę­
żenie Tobruku, przypominające Verdun, tyle że na pustyni
i z morską, a nie lądową drogą zaopatrzenia. Tymczasem wła­
śnie ta ostatnia najsłynniejsza bitwa pod El Alamein jest przez
wielu uważana za bitwę toczoną według reguł sztuki wojen­
nej z okresu I wojny światowej. I mimo że w twierdzeniu tym
jest przesada, to nie sposób nie zauważyć pewnych podo­
bieństw. Była to klasyczna bitwa na wyczerpanie przeciwni­
ka, na zużycie jego odwodów i rezerw materiałowych, w której
niebagatelną rolę odegrała przewaga materialna Brytyjczyków.
Gdy do tego dodamy jeszcze czołowe przełamanie, osiągnięte
po długotrwałym, metodycznym i wolnym natarciu, to nie spo­
sób uniknąć wątpliwości co do nowoczesności myśli wojsko­
wej zwycięzców. Jedno jest pewne, była to nietypowa dla Pu­
styni Zachodniej bitwa, w której, jak na ironię, Rommel-
mistrz manewru i ryzyka - został pobity przez ostrożnego
wyznawcę anachronicznej starej angielskiej szkoły wojny na
wyczerpanie przeciwnika, znanej od czasów Wellingtona. Mam
nadzieję, że odpowiedź na pytanie, dlaczego tak się stało, znaj­
dzie czytelnik na kartach tej książki.
Walki pod El Alamein, niestety, nie są okazją do zaję­
cia się dziejami oręża polskiego. Oręż ten na Pustyni Zacho­
dniej reprezentowała Samodzielna Brygada Strzelców Karpac­
kich, dzielnie broniąca się w Tobruku i z powodzeniem bijąca
się pod El Ghazalą. Jednakże w marcu 1942 r. nasza brygada
została wycofana do Egiptu na wypoczynek, a później do Pa­
lestyny, gdzie po przyjęciu uzupełnień z Armii Polskiej gen.
WładysławaAndersa wyprowadzonej ze Związku Sowieckie­
go została rozwinięta w 3 Dywizję Strzelców Karpackich, która
na front wróciła dopiero we Włoszech. Dlatego pod El Ala­
mein strzelcom karpackim nie było dane bić się z Rommlem.
Na zakończenie słów kilka o literaturze. Jest ona bardzo
bogata. O El Alamein rozpisują się prawie wszyscy: Brytyj­
czycy, Niemcy, Włosi, Francuzi, Hindusi, Australijczycy.
Wśród publikacji są pozycje poważne o naukowym charakte-
8
rze i bardzo dużo popularnych, najczęściej nie najlepszych,
książek, czasami wręcz broszur. Na temat El Alamein pisało
wielu uczestników rozgrywanych tam bitew, w tym przede
wszystkim Montgomery, i pośrednio za pomocą listów opu­
blikowanych staraniem syna Manfreda i Basila Liddell Harta,
także Erwin Rommel. Jakakolwiek próba choćby pobieżnego
scharakteryzowania tej literatury, z racji jej obfitości, daleko
wybiegałaby poza wymagania i ramy tego opracowania. Po­
zycje, z których autor korzystał najczęściej znajdzie czytelnik
w bibliografii zamieszczonej na końcu książki. Uwaga
o obfitości nie dotyczy publikacji w języku polskim. Tu bitwy
pod El Alamein nie miały szczęścia. Poza tłumaczeniem
Wspo­
mnień
Montgomery'ego, które ukazały się w 1961 r. (II wyda­
nie ukazało się w 1996 r.), trudno doszukać się czegoś poważ­
niejszego. Książka, którą oddajemy do rąk czytelnika, jest
skromnąpróbą wzbogacenia polskiego piśmiennictwa o El Ala­
mein.
TEATR DZIAŁAŃ WOJENNYCH
Po lekturze popularnych książek o wojnie w Afryce Pół­
nocnej, po obejrzeniu dostępnych filmów dokumentalnych czy
fabularnych, czytelnik ma prawo do przekonania, że był to co
prawda uciążliwy, bo pustynny teatr działań wojennych, ale
wręcz idealny do prowadzenia walki zbrojnej. Płaski teren,
bez rzek i innych przeszkód wodnych, otwarty i bezludny, to
przecież idealna scena do stoczenia bitew, na której dowódcy
mogli rozpuszczać zagony pancerne, niczym w dawnych cza­
sach polscy hetmani lub tatarscy chanowie kawalerię po ste­
pach czarnomorskich, gdzie cele były doskonale widoczne,
a o wyniku starcia decydowało celne oko i donośność broni.
Dlatego obowiązkiem jest dokonać konfrontacji tych wyobra­
żeń z rzeczywistością aby każdy mógł ocenić, czy wyobraże­
nia te są stereotypem, czy też prawdą.
Najczęściej przyjmuje się, że Afryka Północna to część afry­
kańskiego kontynentu ograniczona od północy Morzem Śród­
ziemnym, od wschodu Kanałem Sueskim, Zatoką Sueską
i Morzem Czerwonym, od zachodu OceanemAtlantyckim, a od
południa 20 równoleżnikiem szerokości geograficznej północ­
nej. Przy czym granica południowa jest w odróżnieniu od in­
nych bardzo umowna i właściwie pokrywa się z południową
granicą Sahary. Według podziału politycznego z II wojny świa­
towej, ta część Afryki obejmowała Egipt, włoską Afrykę Pół­
nocną, znanąo wiele lepiej jako Libia, dwa francuskie protek­
toraty: Tunis i Maroko, terytorium zamorskie Francji -Algier -
oraz niewielkie hiszpańskie Maroko w pasie północnym oraz
Zgłoś jeśli naruszono regulamin