Smith Wilbur_Saga rodu Courtneyow_14_Pora umierania_aka_Ostatnie polowanie.rtf

(24685 KB) Pobierz
Smith Wilbur_Saga rodu Courtneyow_14_Pora umierania_aka_Ostatnie polowanie

http://www.wydawnictwoalbatros.com/ksiazki/496/d_2088.jpg


 

Wilbur Smith

 

PORA
UMIERANIA

 

 

Saga rodu Courtneyów

tom

 

Przełożył Artur Leszczewski


Mojej żonie Danielle Antoinette

z wyrazami miłości na zawsze


Siedziała nieruchomo od przeszło dwóch godzin. Potrzeba zmienienia pozycji stawała się wręcz nie do zniesienia. Każdy mięsień ciała zdawał się drżeć, dokuczliwie domagając się ruchu. Pośladki miała całkowicie zdrętwiałe i mimo że doradzono jej, aby opróżniła pęcherz, nie zrobiła tego przed stanięciem na czatach, ponieważ czuła się zażenowana obecnością mężczyzn i zbyt wystraszona afrykańskim buszem, żeby udać się na stronę. Teraz nie mogła sobie darować tego nadmiaru wstydliwości.

Patrzyła przez wąską szczelinę w trawiastej konstrukcji kryjówki długim tunelu, który naganiacze zbudowali w gęstym buszu z wielką starannością, gdyż nawet najmniejsza gałązka mogła zmienić tor lecącego z szybkością 900 metrów na sekundę pocisku. Tunel miał długość pięćdziesięciu metrów i został wymierzony bardzo dokładnie, aby można było precyzyjnie ustawić teleskopową lunetę strzelby.

Nie poruszając głową Claudia spojrzała kątem oka na siedzącego obok niej ojca. Jego strzelba była oparta o rozwidlenie znajdującej się przed nim gałęzi, a prawa ręka spoczywała lekko na kolbie. W tej pozycji wystarczyło jedynie unieść broń kilka centymetrów do policzka, żeby być gotowym do strzału.

Przy całym zmęczeniu fizycznym myśl o ojcu strzelającym z tej złowieszczo błyszczącej broni jeszcze bardziej rozdrażniła. Ojciec zawsze wywoływał w niej gwałtowne, krańcowo sprzeczne uczucia. Na nic, co robił lub mówił, nie umiała pozostać obojętna. Otwarcie zdominował jej życie, za co Claudia jednocześnie kochała go i nienawidziła. Odkąd pamiętała, zawsze próbowała od niego uciec, jemu zaś zawsze udawało się łatwo przyciągnąć do siebie z powrotem. Wiedziała dobrze, że głównym powodem, dla którego w wieku dwudziestu sześciu lat była niezamężna mimo swojej urody, mimo własnych osiągnięć, mimo niezliczonych propozycji, z których dwie wyszły od mężczyzn obdarzonych przez nią prawdziwym uczuciem był człowiek siedzący obok niej. Nigdy nie spotkała drugiego mężczyzny, który mógłby się równać z ojcem.

Pułkownik Riccardo Monterro, żołnierz, inżynier, uczony, smakosz, bajecznie bogaty przedsiębiorca, atleta, bonvivant, zdobywca kobiecych serc, sportowiec mogła go nazwać wieloma innymi określeniami, a choć każde z nich pasowało do niego jak ulał, nie ujmowały go takim, jakiego znała. Żadne słowa nie oddawały jego czułości i siły, za które go kochała, ani okrucieństwa i szorstkości, które wzbudzały w niej odrazę. Nie sposób było wyrazić tego, co zrobił jej matce, która teraz była porzuconą, nie oczekującą niczego od życia alkoholiczką. Claudia zdawała sobie sprawę, że mógł równie...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin