Johansen Jorunn - Tajemnica Wodospadu 35 - Nowy rok.pdf

(879 KB) Pobierz
Jorunn Johansen
Tajemnica Wodospadu 35
Nowy rok
Rozdział 1
Fiński Las, rok 1878
Amalie wyjrzała na ulicę, zerknęła w górę na gwiazdy migocące na
niebie. Westchnęła i odeszła od okna, rozglądając się po pokoju. Łóżko
było wąskie, a materac wypchany słomą, twardy i niewygodny.
Niepokój nie pozwalał jej spać, poza tym dzieci, które nosiła pod
sercem, kopały za każdym razem, kiedy się położyła.
Przyjechała z Adrianem do Kongsvinger późnym wieczorem, zbyt
późno, by szukać Olego. Była tak zmęczona, że od razu zasnęła, ale
wkrótce obudził ją głos, który znów odezwał się w jej głowie. Spała
zaledwie godzinę, lecz bóle w dole krzyża zmusiły ją do wstania z
łóżka.
Usiadła na drewnianym krześle i położyła dłonie na zaokrąglonym
brzuchu.
Gdzie jest Ole? Mimo że nade wszystko pragnęła natychmiast go
odnaleźć, wiedziała, że musi poczekać. Nie mogła wyjść teraz w
zimową noc i szukać po omacku. Nie mogła też niepokoić Adriana.
Kiedy dotarli na miejsce, parobek był wyczerpany. Napoił i nakarmił
konie, a potem już go nie widziała. Pewnie śpi mocno w jednym z pokoi
obok.
Amalie pozostawało czekać do rana. Wtedy pójdzie na posterunek i
spyta tutejszego lensmana, czy nie wie, co z Olem.
Ziewnęła i wstała z krzesła, spojrzała na mizerne łóżko. Powinna
jednak spróbować znowu zasnąć, do rana zostało jeszcze tyle czasu.
Położyła się do łóżka, wsunęła ręce pod głowę i zamknęła oczy.
Wkrótce zapadła w sen.
- Zostaw mnie, głuptasie - rzekł Sigurd ze śmiechem do kolegi,
próbując go odepchnąć.
Stojący tuż obok pies merdał ogonem i raz po raz zanurzał mordę w
śniegu.
- Musimy wracać do domu, bo matka będzie wściekła - odparł
kolega, naciągając czapkę mocniej na czoło. - Jest strasznie zimno. Ale
zmarzłem - skarżył się, wysoko podnosząc nogi nad wielką zaspą.
- Rzeczywiście, jest zimno, ale Lussi musi się przewietrzyć. Wiesz
przecież, że mój ojciec nie chce mieć nic wspólnego z tym psem -
skarżył się Sigurd.
- Twój ojciec jest beznadziejny, ale powinieneś się cieszyć, że
matka stanęła po twojej stronie i Lussi mogła u was zostać - zauważył
kolega i szturchnął go po przyjacielsku w ramię.
Szli przed siebie, gawędząc, gdy nagle Lussi zatrzymała się i
zaczęła na coś szczekać. Sigurd podbiegł do suki, lecz cofnął się
przerażony, ujrzawszy przed sobą mężczyznę leżącego na ziemi. Na
śniegu widniała krew.
- O rety, spójrz! On jest ranny! - krzyknął Sigurd do kolegi, który
uklęknął przed mężczyzną i ostrożnie odwrócił go na plecy.
- O Jezu, ale krwawi! Ma ranę w brzuchu.
- Żyje? - spytał Sigurd, czując, że zaraz zwymiotuje od widoku
krwi, która zabarwiła śnieg na czerwono.
Kolega przyłożył ucho do piersi mężczyzny.
- Tak, żyje, słyszę słabe bicie serca. Musimy sprowadzić pomoc -
zdecydował i poderwał się na nogi.
Sigurd skinął głową.
- Biegnij do domu, do ojca i matki. Ja tu poczekam. Kolega
przytaknął i pomknął ścieżką. Sigurd usiadł obok obcego mężczyzny i
zerwał z siebie futro. To nic, że sam zmarznie, a futro ubrudzi się krwią.
Tu chodzi o życie człowieka. Potem zdjął szalik i mocno zacisnął na
krwawiącej ranie. Miał nadzieję, że to pomoże.
Gdy zauważył, że krwawienie ustaje, szybko okrył ciało mężczyzny
swym futrem. Potem zawołał na Lussi, która biegała wkoło i węszyła.
Nie chciał, by odbiegła zbyt daleko, w pobliżu mogą krążyć drapieżniki.
Na szczęście strzelba leżała u jego stóp.
Przyjrzał się nieznajomemu. Ranny miał zamknięte oczy, bladą
twarz, a we włosach mnóstwo zakrzepłej krwi. Przedstawiał okropny
widok. Sigurd zastanawiał się, czy przeżyje. Szanse na to wydawały się
znikome.
Po chwili na saniach przyjechał ojciec. Zeskoczył na ziemię i
podbiegł do nich.
- Co mu się, u licha, stało? - spytał, marszcząc brwi.
- Nie wiem, ale strasznie krwawi z rany w brzuchu. Ktoś musiał go
pchnąć nożem. Patrz, ile tu śladów stóp.
Ojciec kiwnął głową.
- Pomóż mi go podnieść i ułożyć w saniach. Musimy go
natychmiast przewieźć do szpitala.
Sigurd przytaknął i zrobił, jak ojciec powiedział. Wkrótce
nieznajomy leżał w saniach, zaś Sigurd usiadł obok niego. Ojciec
pognał konia, a Lussi pobiegła za nimi. Sigurd miał nadzieję, że suka
nie wywęszy kuszących zapachów i nie zniknie w głębi lasu.
- Myślisz, że on przeżyje? - zapytał Sigurd ojca, przez cały czas
przyglądając się nieszczęsnemu mężczyźnie.
- Nikt tego nie wie, synu. Wszystko zależy od sił wyższych - z
przekonaniem odparł ojciec. Sigurd skinął głową.
- No tak, pewnie masz rację - mruknął.
- Musimy potem zawiadomić lensmana. Może to sprawka
włóczęgów. Diabli niech porwą policję, dawno powinna zrobić z tymi
bandytami porządek. Jeśli jest tak, jak myślę, to w przeciągu krótkiego
czasu dranie napadli na dwóch ludzi.
Sigurd przytaknął.
- To straszne, że tacy szaleńcy swobodnie krążą po okolicy.
- Właśnie. - Ojciec zatrzymał konia, gdy dotarli do białego
budynku na wzgórzu. - Biegnij do środka i zawiadom lekarzy. Ja tu
poczekam - zdecydował.
Sigurd pognał do szpitala i ruszył do okienka, gdzie starsza kobieta
przeglądała papiery. Zerknęła znad okularów, gdy Sigurd odchrząknął.
- Słucham, czego pan chce? - spytała poirytowana, że jej
przeszkodził.
- Znaleźliśmy w lesie mężczyznę. Jest poważnie ranny - wyjaśnił.
Kobieta otworzyła szeroko oczy.
- Chwileczkę - rzekła i zniknęła w jakichś drzwiach. Po chwili
wróciła w towarzystwie dwóch mężczyzn. Wtedy zapytała: - Gdzie jest
ten człowiek?
- Pokażę wam - odparł Sigurd i otworzył drzwi. - Leży w saniach.
Mężczyźni podążyli za Sigurdem. Przenieśli rannego na nosze i
pośpieszyli z powrotem do szpitala. Sigurd podszedł do ojca, który
rozmawiał z kobietą z okienka.
- Wiecie, co mu się stało? - spytała.
- Znaleźliśmy go w lesie. Ktoś musiał ugodzić go nożem - odparł
Sigurd.
Kobieta skinęła głową.
- Zrobimy dla niego, co w naszej mocy. Do widzenia - pożegnała
się szybko i wróciła do pracy.
Tymczasem ojciec zwrócił się do syna:
- No, chłopcze, najwyższy czas jechać do domu. Pora spać.
- Tak, ojcze. Mam tyko nadzieję, że ten człowiek przeżyje.
- Ja też, choć jego stan nie wróży najlepiej. Sigurd usiadł w saniach
i gwizdnął na Lussi, która stała odwrócona do nich tyłem i wpatrywała
się w las.
Zareagowała natychmiast i przybiegła do nich. Ojciec prychnął na
psa, ale nic nie powiedział.
Sigurd myślał o nieznajomym, miał nadzieję, że tej gwiaździstej
nocy siły nadprzyrodzone będą razem z nim.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin