Albin Siwak Bez strachuTomx1.doc

(1743 KB) Pobierz
BEZ STRACHU. Tom I.

ALBIN SIWAK

BEZ STRACHU

Tom I

SPIS TREŚCI:

UWAGI AUTORA DO II WYDANIA

ALBIN SIWAK O SOBIE

ROZDZIAŁ 1. OD AUTORA

MOŻE O WOLNOŚCI RELIGIJNEJ?

O ALBINIE SIWAKU I JEGO WALCE Z ŻYDAMI W PZPR

Uwaga: Niektóre fragmenty zaznaczono grubym drukiem dodając informację dla zbieraczy tekstu z Biuletynu PRP, że ten fragment opuszczono w Biuletynie PRP

 


UWAGI AUTORA DO II WYDANIA

Żeby podjąć walkę z zagrożeniami, jakie nas, Polaków, czekają, należy dobrze poznać przyczyny, sposoby i ludzi, którzy za wszelka cenę próbują ujarzmić Polskę i Polaków. A tę walkę o Niepodległą Polskę musi podjąć cały Naród, gdyż już w tej chwili Polska nie jest niepodległa i nie jest niezależna.

Międzynarodowe żydostwo przy pomocy otumanionych Polaków już dokonało i cały czas dokonuje ubezwłasnowolnienia nas Polaków.

Walkę o Niepodległą Polskę należy podjąć w trybie pokojowym wykorzystując wszelkie istniejące narzędzia, istniejące w obecnym systemie politycznym.

Takie możliwości i szanse są, ale zależne one są przede wszystkim od poziomu wiedzy, od naszej znajomości faktów historycznych, oraz od naszej wiedzy o tym, kto i dlaczego dzień po dniu uzależnia Ojczyznę Polaków – Polskę, a także polską racje stanu od międzynarodowej mafii żydowskiej, która w celu zdobycia zaufania i okłamywania Polaków przyoblekła się w maskę przyjaźni i pomocy.

Książkę tę napisałem w celu przedstawienia prawdy i niezniekształconych faktów, które obecnie pomijane są w trybie tak zwanej poprawności politycznej, tej prawdy mówiącej o zabiegach żydowskich, jakie robili w XX wieku, żeby zdobyć władzę nad światem ujarzmiając stopniowo poszczególne kraje oszukańczymi hasłami demokracji, Ujarzmiali bezwzględnie i krwawo zwłaszcza kraje chrześcijańskie, takie jak np. Rosję i Polskę.

W XXI wieku żydowskie dążenia zmierzające do opanowania świata nie uległy zmianie ani o jotę, dlatego również ta prawda, którą opisuję, stanie się pomocną do rozszyfrowania ich celów, do których w sposób bezwzględny dążą obecnie, tj. w XXI wieku.

Albin Siwak

ALBIN SIWAK O SOBIE

Urodziłem się 27.01.1933 roku w Wołominie. Ojciec, Józef, był mistrzem budowlanym, matka gospodyni domowa Czesława, z domu Mielczarek.

W 1935 roku rodzice przeprowadzili się na Pragę, gdzie mieszkaliśmy do 1945 r.

W 1944 roku na Pradze, podczas ucieczki ze strefy ostrzeliwanej przez Niemców, granat rozerwał się przed moją głową raniąc mnie ciężko i okaleczając na całe życie. Straciłem jedno oko, trzy palce u prawej ręki, a odłamek tkwiący w oku lewym spowodował, że nie widziałem całkowicie ponad rok. Po operacji w radzieckim szpitalu wojskowym, gdzie osunięto ten odłamek, odzyskałem wzrok w jednym oku.

W 1945 roku, w czasie działań wojennych, nasz dom został zburzony przez Niemców, co zmusiło rodziców do szukania innego mieszkania.

Od 1945 roku mieszkam w Rembertowie.

Sześć klas szkoły podstawowej skończyłem na Grochowie, siódmą, jako już pełnoletni dorosły, w Warszawie.

W 1945 roku ojciec mój, jako członek PPS, otrzymał stanowisko wójta na Ziemiach Odzyskanych w gminie Lutry, w powiecie reszelskim. Wyjechałem razem z ojcem i przebywałem tam do 1950 roku.

W 1959 roku wróciłem do matki i siostry Lucyny do Rembertowa i zacząłem pracować w budownictwie M.D.M. Tak nazywało się przedsiębiorstwo budowlane, które budowało właśnie centrum Warszawy i „Marszałkowską Dzielnicę Mieszkaniową”.

Miałem wtedy 17 lat i naprawdę kochałem Warszawę i praca przy odbudowie Stolicy była moją pasją. Później pracowałem jako brygadzista przy odbudowie Starówki i wielu innych miejsc w Warszawie i na Pradze. W sumie w budownictwie przepracowałem zawodowo 31 lat i te lata uważam za najszczęśliwsze lata mego życia. Od 1950 roku byłem społecznym działaczem związków zawodowych i poczynając od „męża zaufania” na budowie, przez 31 lat przeszedłem wszystkie stanowiska w Związkach Zawodowych, aż do wiceprzewodniczącego Zarządu Głównego Związku Zawodowego, (ZZ) Budowlanych w 1979 roku. Wszystkie te funkcje pełniłem społecznie, pracując zawodowo na budowach jako brygadzista.

W 1979 roku Kongres Związków Zawodowych wybrał mnie na członka Światowej Federacji Związków Zawodowych.

W 1968 roku wstąpiłem do PZPR, z której po niecałym roku zostałem osunięty za głoszenie prawdy o warunkach życia Polaków w Polsce. W 1969 roku przywrócono mi członkostwo w partii. Pełniłem społecznie funkcje pierwszego sekretarza w Kombinacie Wschód w Zakładzie Montażowym. Przez 11 lat pełniłem również funkcję Przewodniczącego Komisji Mieszkaniowej.

W partii byłem członkiem Plenum Komitetu Warszawskiego, następnie członkiem Egzekutywy Warszawskiej

W 1979 roku zostałem wybrany na zastępcę członka KC PZPR, a w roku 1981 zostałem członkiem Biura Politycznego PZPR.

W latach 1981 – 1986 pełniłem funkcję Przewodniczącego Komisji Skarg i Interwencji w KC PZPR i równolegle funkcję wiceprzewodniczącego Zarządu Głównego ZZ Budowlanych będąc jednocześnie członkiem Światowej Federacji Związków Zawodowych.

O mojej 5-cio letniej pracy w komisji Skarg i Interwencji w KC tak napisano w dokumentach X Zjazdu PZPR (początek cytatu):

Komisja Skarg i Interwencji w KC, za okres pięciu lat przyjęła i załatwiła sześć i pół miliona spraw z całego kraju. Z tego sam przewodniczący przyjął osobiście siedem tysięcy sześćset osób. Spraw, które były załatwione pozytywnie dla ludzi było 68 %.Większość tych spraw była załatwiona w Komisjach Wojewódzkich, do KC trafiały sprawy, których w województwie nie załatwiono”.

W 1986 roku skierowano mnie na placówkę dyplomatyczną do Libii, gdzie pełniłem funkcję ministra – radcy ambasady PRL w Trypolisie. Tam właśnie w 1987 roku zostałem wybrany przewodniczącym Komitetu ds. trwałego upamiętnienia Polaków poległych w II wojnie światowe w obronie Tobruku i w okolicznych miejscach. Na Cmentarzu Wojennym żołnierzy polskich postawiono 5 tablic odlanych w Polsce, które zawierały nazwiska ponad 100 poległych tam żołnierzy Wojska Polskiego.

W 1990 roku zostałem odwołany z tego stanowiska i wróciłem do Polski.

W 1990 roku miałem pełne 40 lat pracy i zgodnie z ustawą sejmową przeszedłem na emeryturę. Po rozwiązaniu PZPR byłem członkiem SLD, z którego wyrzucono mnie za kadencji L. Millera i z jego inspiracji. Po roku próbowano zwrócić mi legitymację partyjną wraz z przeprosinami, ale odmówiłem.

Za prace w budownictwie warszawskim otrzymałem następujące odznaczenia:

- Brązowy Krzyż Zasługi w 1957 r.

- Srebrny Krzyż Zasługi w 1969 r.

- Złoty Krzyż Zasługi w 1974 r.

- Krzyż Kawalerski w 1980 r.

- Krzyż Oficerski w 1984 r.

- Złota Syrenka za Odbudowę Stolicy w 1971 r.

- Medal za Wychowanie Młodzieży w 1980 r.

- Medale Międzynarodowe Związkowe;

- Tytuł Człowieka Roku w 1979 r. i liczne medale resortowe

- Medal Złoty „Za Obronę Miejsc Pamięci Narodowej” od Rady Ochrony Pomników w 1987 r.

Będąc na emeryturze napisałem i opublikowałem książki:

- Od łopaty do dyplomaty tom I, wyd. Toruń 2000 r.

- Od łopaty do dyplomaty tom II, wyd. Zakład Poligraficzny „Libella”, 2003 r.

- Rozdarte życie. Warszawa, wyd. „Projekt”, 2000 r.

- Trwałe ślady „Żywe kamienie”, wyd. Toruń, 2003 r.

- Bez strachu, tom I, wyd. „Printed by Europa”, 2008 r.

- Historie niewiarygodnie prawdziwe, wyd. „Regionalista”, Olsztyn, 2009 r.

Książki wydaję z własnych funduszy i emerytury, która odbieram w wysokości 1864 zł z dodatkiem pielęgnacyjnym, który przysługuje osobom po ukończeniu 75 roku życia.

W październiku 2004 roku ówczesny marszałek sejmu RP Marek Borowski (Berman) zaproponował mi wydanie książki „Trwałe ślady” w ilości 50 tysięcy egzemplarzy i 2 złote od sztuki, ale pod warunkiem, że usunę z niej wszystkie niekorzystne opisy o Żydach (o obywatelach polskich pochodzenia żydowskiego). Odmówiłem. Bardziej szczegółowo opisałem tę sprawę w rozdziale pt. „W sejmie i w życiu”.

*     *     *

Wśród setek listów i dedykacji od czytelników moich książek są słowa podziękowania za to, że udało mi się ocalić od zapomnienia liczne fakty, decyzję i zdarzenia, które tworzą historię Polski, dzięki którym prawda, mimo ukrywania jej, ujrzy światło dzienne i dotrze do ludzi, że w każdym polskim domu powinna być moja książka.

Spośród wielu setek listów i dedykacji wybrałem jedną, napisaną przez pana Józefa Wiśniewskiego w książce jego autorstwa pt. „Po różach, ale boso”. Jakże trafnie ocenił on, nie wiedząc, że liczni czytelnicy, a wśród nich arcybiskup Ignacy Tokarczuk i ksiądz Józef Kluz, oceniali tak samo to, co ja piszę.

Czytając książki Albina Siwaka doznaje się przedziwnego uczucia podziwu dla człowieka, który rozumiał potrzebę opisania tego, co robił, w czym uczestniczył i co o tym myślał. Opisać świat, który by schlebiał oczekiwaniom jest łatwiej niż opisać ten, który jest.

Napisać prawdę i to wystarczy, by ci uwierzono. Mamy tego świadomość. Ale czy można inaczej?

Tobie mój przyjacielu, w podziwie za piękną postawę.

Józef Wiśniewski

Wszystkim moim przyjaciołom dziękuję z całego serca za umożliwienie mi dotarcia i skorzystania z zapisów kronik historycznych, encyklopedii i książek oraz wycinków z prasy światowej i polskiej.

Dziękuję również osobom, które rejestrowały wybrane audycje telewizyjne oraz radiowe i przekazywały mi w celu wykorzystania w tej książce.

Albin Siwak

Rozdział I

OD AUTORA

Większość ludzi, otwierając nową książkę, pomija przedmowę. Uważają, że czytanie wstępu to strata czasu, bo i tak z książki dowiedzą się, co autor chciał czytelnikowi przekazać. Myślę jednak, że jeśli idzie o tę właśnie książkę, przedmowa jest w niej najważniejsza i wyjaśnia, dlaczego w ogóle została napisana. Pokazuje, jakie argumenty i zdarzenia, jakie decyzje różnych ludzi i formacji politycznych stały się przyczyną napisania tej książki. A jest tych wydarzeń bardzo dużo i szkodą dla ludzi byłoby, szczególnie dla młodych pokoleń, gdyby nie poznali historii, w dodatku niezbyt odległej. Uważny czytelnik powie, że autor nie powinien zajmować się historią, że są od tego ludzie z tytułami: doktorzy nauk, profesorowie, historycy. Teoretycznie tak. Oni właśnie powinni zająć się historią i obiektywnie, bez naginania faktów dla potrzeb jednego czy drugiego ustroju, pisać tę historię i przekazywać młodzieży. Ale tak nie jest. Każda formacja polityczna ma swoich historyków i oni, na potrzeby tej formacji napiszą taką historię, która danym politykom odpowiada. W dodatku ponad tymi formacjami politycznymi są pracujący dla nich ludzie, którzy pilnują, by tak kształtować historię, żeby ich ideologia, racja stanu, bohaterowie i hasła znalazły się na sztandarach.

W oparciu o moje liczne spotkania z ludźmi, organizowane przez różne kluby, związki i domy kultury, śmiało mogę powiedzieć: całe pokolenia młodych Polaków nie znają historii swego kraju. I nie dlatego, że nie chcieli się jej nauczyć lub nie posiadają odpowiedniego wykształcenia. Chcieli się uczyć, mają wykształcenie, często tytuły naukowe, ale od zakończenia II wojny światowej do tej pory żadne szkoły, ani uczelnie wyższe nie uczyły i nie uczą prawdziwej, rzetelnej historii.

Zdarza się, że w domach dziadkowie mówią o tej historii i przekazują ją wnukom, ale to rzadkość. To wyjątkowi ludzie, którzy zapamiętali fakty i potrafią je przekazać. Zdarza się, że spotykam ludzi, którzy różnymi sposobami i drogami zdobyli dobrą historyczną literaturę, posiadają prawdziwą wiedzę o ostatnim stuleciu, ale jest ich mało i są za tę wiedzę tępieni.

Moje życie było bardzo bogate w wydarzenia i decyzje, gdy znajdowałem się na wysokich szczeblach władzy. Znałem wielu ludzi, do których zwykły człowiek nie miał dostępu. Sposób życia i prostolinijność oraz szczerość potrafiły mi ich zjednać. Pozyskiwałem ich zaufanie i mogłem prowadzić z nimi szczere rozmowy. A był to czas, gdy również najwyżsi rangą działacze bali się mówić prawdę. Dziś mógłbym nie pisać o wielu z nich, gdyż moi przeciwnicy zaraz dorobią do tego historię, że była to zdrada, i że przyznawanie się do tych znajomości to hańba, bo to byli nasi najeźdźcy i ciemiężyciele. Ale i oni właśnie, gdy zaufali mi i gdy szczerze rozmawialiśmy, to mówili:

Nam, Rosjanom jest przykro, że oceniacie nas tak źle. To nie my nadaliśmy rewolucji te hasła i nie my ustanowiliśmy prawa i represje. Jesteśmy tak jak i wy Słowianami i powinniśmy żyć w zgodzie”.

Ale to nie Słowianie zrobili rewolucję i nie Słowianie milionami mordują Rosjan. W gułagach i na zsyłkach - może niejeden zapytać, to kto? Właśnie - Żydzi nie siedzą. To oni nas wsadzają i wydają wyroki. Gdy im mówiłem, że sam widziałem Rosjan w NKWD i że nie sami Żydzi są odpowiedzialni za te represje, odpowiadali mi:

Tak, masz rację. Zawsze znajdą się ludzie, którzy dla kariery zdecydują się na współpracę. Ale czy wy, Polacy, w czasie okupacji hitlerowskiej nie mieliście zdrajców na służbie u Niemców? Było ich wiele tysięcy, bo po wojnie dokładnie ich liczono. A jak carska Rosja wami rządziła i okupowała wasz kraj to nie było wiele tysięcy zdrajców, którzy pracowali dla cara? Nawet wasi biskupi, po odzyskaniu niepodległości, byli sądzeni za zdradę, a nawet wykonywano na nich wyroki śmierci. Sami Żydzi dzielili się na tych, co idą na śmierć i tych, co ich dozorowali i bili. Przykładem jest getto łódzkie, gdzie policja była formacją żydowską.

W każdym narodzie byli zdrajcy i zawsze będą. U nas, Rosjan, też byli w czasie wojny zdrajcy, mimo że w każdej chwili groziła im śmierć z rąk partyzantów. A w czasie, gdy władzę zdobyli Żydzi, to zdrajcy nie tylko, że niczego się nie obawiali, ale to oni ferowali wyroki śmierci i żyli jak władcy niezagrożeni, a odwrotnie: - nagradzani”. „Myślisz, że nie chciałbym żyć w kraju, gdzie sami sobą byśmy rządzili?” - mówił mi wiele razy Maszerów.

Podobne rozmowy prowadziłem z marszałkiem Kulikowem i Piotrem Kostikowem. Trzeba by robić teraz nową, rosyjską rewolucję i obalić rządy Żydów - mówili, ale zaraz dodawali: „To obecnie niemożliwe, czuwają nad tym dobrze, mają we wszystkich strukturach władzy swoich ludzi, za samą taką rozmowę stracisz głowę”. „Przecież - mówił Maszerow - w czasie rewolucji państwa zachodnie, a szczególnie USA, posiadały dobrą wiedzę, kto robi u nas rewolucję. Prezydent Woodrow Wilson powiedział w swoim orędziu w 1919 r., że rewolucja w Rosji to czysto żydowska rewolucja. Opanują całą władzę i zemszczą się na cerkwi rosyjskiej oraz inteligencji”. I tak właśnie się stało.

Ja, Albin Siwak, mam ważne powody, żeby nie zabrać do grobu tego, co wiem i co usłyszałem od wielu mądrych ludzi pełniących różne funkcje partyjne i wojskowe. Wiem, że czytelnik może to potraktować za chwalenie się znajomościami i układami, ale ja nie zabiegałem o te znajomości i układy. Wiem, że moi przeciwnicy wykorzystają to, żeby zrobić ze mnie zdrajcę i osobę zhańbioną takimi znajomościami. Przecież mógłbym o tym nie pisać, nie ściągać na swą głowę słów pogardy, ale uważam, że należy dać świadectwo prawdzie. Jeśli tacy ludzie jak ja nie napiszą, to napiszą to inni, pod dyktando Żydów. Ważne powody, które skłaniają mnie, by o tym napisać, to przede wszystkim fakt, że mało jest ludzi lub nie ma ich wcale, którzy by swą wiedzę posiadali od ludzi wiarygodnych. A przecież ojciec mój nie miał powodów, by kłamać, gdy wiele razy opowiadał mi o różnych ważnych wydarzeniach. Jego dwaj rodzeni bracia też nie. Wierzę im, gdyż potwierdziły to inne źródła.

Ojciec mój służył dwadzieścia jeden lat w carskiej armii. Jego bracia też (jeden dziewiętnaście, drugi szesnaście). Służyli przed, w czasie i po rewolucji. Byli świadkami wielu wydarzeń historycznych, które były i przekręcane na potrzeby różnej maści polityków i formacji politycznych.

Ponadto życie i moja funkcja pozwoliły mi poznać wielu Polaków, których rodziców car zesłał z Polski na Sybir, a ich dzieci później były rozwożone po całym Związku Radzieckim zgodnie z potrzebami gospodarki i wojska. Ludzie ci przeżyli wiele tragedii i byli świadkami wielu zbrodni, a także ludobójstwa. Obok nich likwidowano tzw. wrogów Związku Radzieckiego, podciągając pod ten zarzut inteligencję rosyjską i każdego, kto miał odwagę mówić prawdę.

Piszę to jako Polak i patriota. Nie mogę obojętnie patrzeć jak Żydzi przekręcają historię Polski Ludowej, ustroju, który to sami stworzyli i w którym rządzili, sądzili i skazywali na śmierć. Jak z katów robią ofiary, jak również z katów robią zasłużonych i prawych obywateli, kryształowych i uczciwych. A tak nie było, ani w czasie rewolucji październikowej, ani przez cały czas do śmierci Stalina.

To nie tysiące Rosjan zostało zesłanych na ciężkie roboty, to miliony jak obecnie szacują Rosjanie. W Polsce też nie chodzi o tysiące. Sama wschodnia Polska, czyli Kresy, to setki tysięcy Polaków wywiezionych w głąb Rosji. Okres Polski Ludowej to również czas zbrodni na polskich patriotach. Nawet samego Gomułkę uwięzili i szykowali mu proces o zdradę. A ilu przyjaciół Gomułki siedziało, ilu miało zasądzone wyroki śmierci. Cóż więc mówić o zwykłym akowcu. Dziś nagłaśnia się to, a polscy działacze partii prawicowych naśladują i pochlebiając żydowskim kolegom nie mówią: „To komuna mordowała naszych ludzi”. Nie! Nie zająkną się, że sędziowie i kaci to byli Żydzi. MSW było całkowicie w ich rękach.

Teraz odwraca się kota ogonem. Tak samo jest z mordowaniem Żydów w czasie wojny. Ileż to artykułów dotyczyło tego, że to Polacy i polskie obozy, i że to właśnie tam ginęli Żydzi. Tomasz Gros opisał w „Sąsiadach”, że to Polacy wymordowali Żydów w Jedwabnem. A jeszcze przecież żyją świadkowie. Cóż będzie, gdy ich zabraknie? Okaże się, że to Polska wywołała II wojnę światową, że Polacy mordowali Żydów.

Nie można patrzeć i milczeć, jak dobrze rozmieszczeni Żydzi znajdujący się w różnych formacjach politycznych i zajmujący odpowiedzialne stanowiska robią wszystko, żeby skłócić polskie społeczeństwo. I to im się dobrze udaje.

Żadna formacja polityczna, żadna ekipa rządząca, jakie do tej pory znajdowały się u władzy nawet nie próbowała budować zgody narodowej. Cały ich wysiłek idzie na to, by skłócić polskie społeczeństwo, żeby podzielić i poustawiać Polaków po różnych stronach barykady politycznej. Wiedzą dobrze, że takim skłóconym i podzielonym społeczeństwem łatwo jest rządzić. I ten fakt jest bardzo groźny, bo sytuacja w Polsce wymaga już od bardzo dawna zgody narodowej.

Żydzi po mistrzowsku doprowadzili do tego, że w społeczeństwie brak jest instynktu samozachowawczego. Całymi latami wtłaczają do głów Polaków takie filmy i wiadomości, żeby otumanić społeczeństwo. Proszę tylko pomyśleć, jak nagłaśnia się i to wiele razy na wszystkich kanałach, parady gejów i lesbijek. Idą w tych pochodach przywódcy partyjni i popierają manifestacje i żądania „kochających inaczej”. Głośno jest na ulicy w sprawie nienarodzonych - a w Sejmie inne ustawy są mniej ważne niż ta, o której wyżej.

Na potwierdzenie tego, co piszę: Polskie Radio Program I, w dniu 5 maja 2007 r. o godzinie 9.00 w wiadomościach nadaje apel do posłów i polityków. „Połączcie swe siły i nie patrzcie na podziały polityczne. Sprawa jest najpilniejsza i najbardziej potrzebna w Polsce”.

- O co chodzi? Oto do sądu wpłynęło 170 spraw o odzyskanie majątków. Są to spadkobiercy Niemców, którzy do II wojny światowej byli właścicielami tych gospodarstw, ale nie osiedlają się na nich, tylko je sprzedają i to nie Polakom, za duże pieniądze. Przypominam - mówi dziennikarz, że już ponad tysiąc gospodarstw spadkobiercy ci odzyskali i sprzedali na Warmii i Mazurach, ale naszym posłom, jak wielu ludzi mówi, ta sprawa jest obojętna. Mają oni własne, pilniejsze problemy. Problemy sprowadzające się do tego, jak unurzać przeciwnika w błocie i skompromitować go w oczach ludzi, jak odebrać emerytury komuchom z MSW. Ale komu je odbiorą, jeśli propozycja ich przejdzie w Sejmie? Odbiorą nielicznym Polakom, którzy zostali w Polsce, bo 90% oprawców bierze wysokie emerytury, siedzi w Izraelu i śmieje się z tych zabiegów. Śmieją się, bo nasi przywódcy nie zrobią krzywdy swym braciom rozrzuconym po Zachodzie. - Odebrać oczywiście należy, ale oprawcom i katom Polaków, a nie nielicznym uczciwym ludziom, bo tacy też tam pracowali.

Wolińska, Michnik oraz cała masa funkcjonariuszy SB wiedzą, że mają w Polsce dobrą obronę, a na państwo Izrael nikt ręki nie podniesie. Prasa w Polsce pisała, że Żydzi zażądali 15% wartości tego, co utracili, a nasi przywódcy oświadczyli, że należy im się nie 15% a 50% wartości utraconych majątków.

Trybunał w Brukseli 2 i 3 maja 2007 roku nagłaśnia, że upomina rząd polski, który łamie prawa człowieka, bo nie pozwolił manifestować gejom i lesbijkom. Ale o najważniejszej dla Polaków sprawie cicho. Żaden polityk, żadna grupa społeczna nie wyszła na ulicę, żeby wymusić na Sejmie i rządzie uregulowanie własności na tzw. Ziemiach Odzyskanych.

Telewizja w Polsce pokazała w marcu 2007 r., że tysiąc polskich rodzin na Mazurach zostaje wyrzuconych z gospodarstw rolnych. - Ale, czy tragedia polskich rodzin obchodzi Żydów i ich popleczników? NIC.

I tu nasuwa się pytanie, czyżby polskie społeczeństwo całkiem już zgłupiało? Idą na ulice w sprawach, w których porządn...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin