Rodzina Whiteoaków -Tom XV. - Zmienne wiatry w Jalnie.doc

(1523 KB) Pobierz

Mazo de la Roche

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Rodzina Whiteoakóᶦw

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Tom XV. Zmienne wiatry w Jalnie

 

 

 

 

Spis rozdziałów:

 

1. Przyjazd ukochanego – str. 3

2. Powitanie Fitzturgisa – str. 18

3. Bliższe poznanie – str. 27

4. Powrót Fincha – str. 37

5. Powrót Maurycego – str. 45

6. Dom Fincha – str. 57

7. Maurycy – str. 67

8. Siostra – str. 75

9. Podręczny stolik – str. 85

10. Brat i siostra – str. 99

11. Jeszcze tego samego wieczoru – str. 104

12. Różne zdarzenia – str. 109

13. Odejście Mikołaja – str. 114

14. Zapisy – str. 117

15. Wschodni wiatr – str. 129

16. Tak albo inaczej – str. 137

17. Burzliwa pogoda – str. 141

18. Urodziny Renny'ego – str. 155

19. Wyjazdy – str. 164

20. Humphrey Bell i Patience – str. 181

21. Dzwony kościelne i przyrzeczenie – str. 187

22. Ślub Meg – str. 196

23. Nadejście wiosny – str. 204

Rozdział 1. - Przyjazd ukochanego

 

             Alina odwróciła się od lustra.

- Czy dobrze wyglądam? - spytała Renny'ego z dziwnym uśmieszkiem, jakby sama ganiła zainteresowanie własnym wyglądem w takiej chwili.

- Nie, żeby miał na mnie patrzeć - dodała.

Renny cofnął się okrok, by lepiej jej się przyjrzeć. Dawniej smuciło go, gdy jej piękne, długie, bardzo jasne włosy, w ciągu paru lat, stały się srebrzyste. Przez jakiś czas unikał patrzenia na nie, jak gdyby to ją zeszpeciło. Aż któregoś dnia nagle stanęła przed nim z krótko obciętymi włosami. Spojrzał na nią oburzony. Jak śmiała obciąć swoje piękne loki nie radząc się jego? Potem spojrzał jeszcze raz i zachwycił                                   się jej nowym czarującym wizerunkiem. Spodobało mu się uczesanie i choć brwi jeszcze wyrażały oburzenie, uśmiechnął się do niej z aprobatą.

Teraz powiedział:

- Oczywiście, będzie na ciebie patrzył. Mężczyzna zwykle przypatruje się przyszłej teściowej.

Wzruszyła ramionami gestem zniecierpliwienia.

- Jeszcze nie przesądzaj tego związku. Wszystko może się rozpłynąć przed upływem tygodnia.

- Nie sądzę, znając Adelinę.

- Renny, jak możesz znać ją lepiej, niż ona sama zna siebie? Adelina pielęgnuje myśl, że jest ponownym wcieleniem twojej babki kobiety, która kochała tylko jeden raz. Pomyśl jednak, jaka jest młoda. Ma dwadzieścia lat.

- Czy znałaby siebie lepiej mając dwadzieścia pięć?

- Oczywiście.

- A ty?

Alina zarumieniła się.

- Nie potrzebujesz mi tego przypominać.

- Nie chciałem ci zrobić przykrości. Tylko uświadomić ci, że wspaniały wiek dwudziestu pięciu lat nie zawsze jest niezawodny.

Objęła rękoma jego głowę i pocałowała go.

- Gdy spotkałam ciebie powiedziała nie mogłam sobie dać rady z sobą.

Zaraz się odwróciła i szybko zaczęła układać rzeczy na toaletce. Spojrzał na zegarek.

- Pociąg powinien nadjeżdżać - oznajmił i dodał z odcieniem żalu: - Pomyśleć tylko, że Adelina nie chciała, abym z nią pojechał na jego spotkanie.

- Sądzę, że to normalne. Te pierwsze chwile razem będą należały tylko donich.

Wyglądając przez okno, odwrócony tyłem do Aliny , powiedział:

- Alino, nie wiem dlaczego, ale nie mam zaufania do tego Fitzturgisa. Nie mogę przekonać siebie do polubienia go.

Ironicznie poruszyła wargami, zanim powiedziała cicho:

- Czułbyś to samo wobec każdego mężczyzny zaręczonego z Adeliną.

- Nie. Nie zgadzam się. Nie czułbym się tak, gdyby to był Maurycy.

- Oczywiście, że nie. Maurycy jest jej kuzynem. Należy do rodziny. Jestem przekonana, że gdyby to od ciebie zależało, wszyscy kuzyni pobraliby się między sobą. Jak by się to skończyło? Co z potomstwem? Nie robisz tego z żywym inwentarzem.

Wysuwał wątpliwości, bo chciał je mieć:

- Coś w tym jest, że należy znać środowisko zięcia.

- Przecież Adelina powiedziała nam sporo o nim. Jego matka jest gadatliwą wdową, siostra raczej dziwna, ziemia nieurodzajna.

- Czy starasz się mnie uspokoić?  - wykrzyknął Renny.

- To mój pesymistyczny sposób rozważania wątpliwości.

- Nie odpowiada ci ta perspektywa bardziej niż mnie.

Milczała przez chwilę, a potem odpowiedziała:

- Myślę, że Adelinę łatwo zranić.

- Jest ulepiona z dobrej gliny - powiedział.

- Oczywiście, ale jest niedoświadczona, a ten Fitzturgis … znasz jego historię.

- Masz na myśli, że był żonaty i rozwiedziony.

- Tak.

Renny nagle wybuchnął gwałtownym śmiechem.

- Pomyśl, jaki ja byłem niedoświadczony! A ty zamężna i rozwiedziona.

Już zanim to powiedział, nie miał wątpliwości, że jej tym dokuczy, ale nie mógł się

powstrzymać.

- Sądzę, że powinniśmy zejść na dół - powiedziała możliwie najbardziej uprzejmym

tonem. - Lepiej będzie ich tam przywitać.

- Zgadzam się na wszystko - odparł.

Ona zaś rozmyślała: Takie typowe niemiłe żarty, ale nie będę reagowała.

- Czy wuj Mikołaj odpoczywa? - spytała.

- Jest już w łóżku. Chce, abyśmy przyprowadzili Fitzturgisa do jego pokoju, zanim ułoży się do snu.

- Boże mój! Mam nadzieję, że to nie będzie dla niego zbyt męczące.

- Zbyt męczące! Ani trochę.

Postawa opiekuńcza Renny'ego wobec starego wuja nie uwzględniała faktu, że serce

staruszka nie było już takie mocne. Poszedł za Aliną do salonu, gdzie nakryto                                  do podwieczorku. Z zadowoleniem ocenił wygląd pokoju.

- Wszystko błyszczy - stwierdził i zanurzył nos w bukiecie róż.

Do pokoju wszedł ich syn Archer.Był wysokim, prawie szesnastoletnim chłopcem                            z wysokim czołem i jasnymi przezroczystymi oczyma. Rezerwa w zachowaniu słabo ukrywała poczucie wyższości nieomal wobec wszystkich. Teraz spoglądając na stół                          z podwieczorkiem oznajmił swoim dobitnym, zjadliwym tonem:

- Przypuszczam, że będziemy głodować aż do czasu, kiedy Adelina sprowadzi swego Irlandczyka.

- Na pewno nie chciałbyś, abyśmy zaczęli bez naszego gościa - zauważyła jego matka.

Spojrzała na niego niepewnie. Często marzyła, żeby Archer był podobny do jej ojca.

Teraz, jak na ironię, stwierdzała, że podobieństwo było zbyt duże. Był przesadnym wcieleniem mniej pozytywnych cech profesora, brakowało mu jednak delikatności                           i uprzejmości jej ojca, a w miejsce tego występowały żenujące dla niej cechy Whiteoaków.

- Sądzę, że zanim zobaczymy tego faceta, odechce się nam                                          podwieczorku - powiedział.

Herbata była dla niego zawsze bardzo ważna. W jakimś gorącym momencie podnieconej wymiany zdań Renny wyciągnął rękę, by rozwichrzyć włosy syna,                         ale chłopiec uniknął tego zręcznie stając z drugiej strony stołu z podwieczorkiem.

W drzwiach ukazał się służący Wragge. Nawet po trzydziestu latach pobytu                                           w Kanadzie jego wyraźny akcent londyński nie mógł nikogo zmylić. Zwracając              ...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin