Dean Koontz - Odd Thomas (tom 3) - Braciszek Odd.pdf

(892 KB) Pobierz
Dean Koontz
Braciszek Odd
Tytuł oryginału:
Brother Odd
Przełożyła:
Maria Gębicka-Frąc
Pierwsze wydanie oryginału:
2006
Pierwsze wydanie polskie:
2008
Ucz nas…
Dawać i nie liczyć kosztów,
Walczyć i nie zważać na rany,
Znojnie pracować i nie szukać odpoczynku…
Św. Ignacy Loyola (przekład tłumacza)
ROZDZIAŁ 1
Otoczony przez kamień, pogrążony w ciszy, siedziałem przy oknie, gdy trzeci dzień tygodnia
skapitulował przed czwartym. Rzeka nocy płynęła, niepomna kalendarza.
Miałem nadzieję zobaczyć tę magiczną chwilę, kiedy śnieg zacznie sypać prawdziwą bielą. Wcześniej
niebo uroniło parę płatków i na tym koniec. Nadciągająca śnieżyca wcale się nie śpieszyła.
Pokój oświetlała tylko gruba świeca w bursztynowym szkle stojąca na narożnym biurku. Przeciąg za
każdym razem znajdował płomień, topniejące światło smarowało masłem wapienne ściany, a fale
płynnych cieni oliwiły kąty.
Przez większość nocy światło lampy zdaje mi się zbyt jasne, dlatego gdy piszę, jedynym źródłem
poblasku jest ekran komputera, ściemniony szary tekst na granatowym tle.
Bez srebrzystego światła szyba nie odbija mojej twarzy. Mam czysty widok na noc za oknem.
Mieszkając w klasztorze, nawet nie jako mnich, ale gość, masz więcej okazji niż gdzie indziej, żeby
widzieć świat taki, jaki jest, nie zaś przez cień, który na niego rzucasz.
Opactwo Świętego Bartłomieja leży wśród gór Sierra Nevada, po kalifornijskiej stronie granicy.
Pierwotne lasy, które otulają zbocza, same były otulone ciemnością.
Z tego okna na drugim piętrze widziałem część frontowego dziedzińca i asfaltową drogę, która go
rozcina. Cztery niskie latarnie z kloszami w kształcie dzwonów rzucały światło, które skupiało się
w okrągłych bladych kałużach.
Dom gościnny stoi w północno-zachodnim skrzydle opactwa. Na parterze mieszczą się rozmównice.
Prywatne kwatery zajmują wyższe i najwyższe piętro.
Gdy niecierpliwie wypatrywałem burzy śnieżnej, z ciemności w światło lamp wpłynęła biel, która nie
była śniegiem.
W opactwie jest jeden pies, ważący pięćdziesiąt kilogramów mieszaniec owczarka niemieckiego,
może po części labrador retriever. Jest całkowicie biały i porusza się z gracją mgły. Wabi się Boo, a to
od wrzawy czy huku.
Ja nazywam się Odd Thomas, innymi słowy Dziwaczny Thomas. Moi dysfunkcyjni rodzice twierdzą, że
to skutek błędu w akcie urodzenia, bo chcieli mi dać na imię Todd. A jednak nigdy tak mnie nie nazywali.
W wieku dwudziestu jeden lat nie rozważam zmiany imienia na Todd. Dziwne koleje mojego życia
sugerują, że imię Odd bardziej do mnie pasuje, czy zostało nadane mi przez rodziców umyślnie, czy też
noszę je przez przypadek.
Boo przystanął pośrodku chodnika i patrzył wzdłuż szosy, która kurczyła się i opadała w ciemność.
Góry nie są zbyt strome. Od czasu do czasu wznosząca się ziemia robi sobie odpoczynek. Klasztor stoi
na wysokiej łące, zwrócony ku północy.
Sądząc po postawionych uszach i podniesionej głowie, Boo dostrzegł zbliżającego się gościa. Ogon
miał nisko spuszczony.
Nie widziałem, czy zjeżył sierść, ale pełna napięcia postawa sugerowała, że tak.
Lampy na podjeździe zapalają się z nadejściem zmierzchu i płoną do świtu. Mnisi ze Świętego Bartka
uważają, że nocnych gości, niezależnie jak rzadko przychodzą, musi witać światło.
Pies stał bez ruchu przez chwilę, aż wreszcie skierował uwagę na trawnik po prawej stronie asfaltu.
Opuścił głowę. Stulił uszy.
Przez chwilę nie widziałem przyczyny tego zachowania. Potem… z nieprzeniknionego mroku zaczął
wyłaniać się kształt ulotny jak nocny cień na wodzie. Przesunął się dość blisko lampy, dzięki czemu
mogłem go zobaczyć.
Nawet za dnia byłby to gość, którego tylko pies i ja moglibyśmy zauważyć.
Widzę martwych ludzi, duchy zmarłych, którzy, każdy z własnego powodu, nie odeszli z tego świata.
Niektórzy szukają u mnie sprawiedliwości, jeśli zostali zamordowani, albo pociechy, albo
towarzystwa; inni szukają mnie z powodów, które nie zawsze rozumiem. To komplikuje mi życie.
Nie proszę o współczucie. Wszyscy mamy swoje problemy, a wasze są równie ważne dla was jak
moje dla mnie.
Może codziennie rano przez półtorej godziny dojeżdżasz do pracy, drogi są zakorkowane, spowalniają
cię niecierpliwi i nieudolni kierowcy, niektórzy rozjuszeni, ze środkowymi palcami silnie umięśnionymi
wskutek częstego używania. Wyobraź sobie jednak, o ile bardziej stresujący byłby twój poranek, gdyby
na fotelu pasażera siedział młody człowiek z upiorną raną od siekiery na głowie, a z tyłu starsza kobieta
uduszona przez męża, z wytrzeszczonymi oczami i fioletową twarzą.
Zmarli nie mówią. Nie wiem dlaczego. I zarąbany siekierą duch nie zakrwawi tapicerki.
Jednak świta niedawno zmarłych jest denerwująca i generalnie nie sprzyja optymistycznemu
nastrojowi.
Gość na trawniku nie był zwyczajnym duchem, może wcale nie był duchem. Poza błąkającymi się
duchami zmarłych widzę jeszcze jeden rodzaj istot nadprzyrodzonych. Zwę je bodachami.
Są czarne jak atrament, mają płynne kształty, są nie bardziej materialne niż cienie. Bezszelestne,
wielkości przeciętnego mężczyzny, często przemykają chyłkiem jak koty, nisko przy ziemi.
Ten na trawniku opactwa sunął wyprostowany: czarny i nieokreślony, a jednak sugerował ni to
człowieka, ni wilka. Smukły, wijący się, groźny.
Jego ruch nie poruszał trawy. Gdyby sunął po wodzie, nie zostawiłby ani jednej zmarszczki.
W tradycji ludowej Wysp Brytyjskich bodach jest złośliwym straszydłem, które wślizguje się przez
kominy i porywa niegrzeczne dzieci. Trochę przypomina agentów urzędu skarbowego.
Istoty, które widuję, nie są ani bodachami, ani poborcami podatkowymi. Nie zabierają ani
niegrzecznych dzieci, ani dorosłych szubrawców. Ale widziałem, jak wchodzą do domu przez kominy –
przez dziurki od klucza, szczeliny w ramach okien, zmiennokształtne jak dym – i nie mam dla nich lepszej
nazwy.
Pojawiają się nieczęsto, ale zawsze budzą uzasadnioną trwogę. Są jakby duchowymi wampirami, które
znają przyszłość. Ściągają do miejsc, w których ma dojść do krwawego dramatu albo wielkiej katastrofy,
jakby żywiły się ludzkim cierpieniem.
Chociaż Boo był dzielnym psem, i mówię to nie bez kozery, cofnął się przed zjawą. Ściągnął czarne
Zgłoś jeśli naruszono regulamin