pakiet_ogien.pdf

(11565 KB) Pobierz
Sylwia Sowa
Ogień, czyli niezależność.
Jedna z pierwszych zdecydowanych lekcji, którą, jako dzieci, otrzymujemy od rodziców brzmi: nie igraj z ogniem!
A jednak większość z nas nie przekona się o jego zagrożeniu, póki się nie poparzy. Wtedy zapamiętujemy jego charak-
ter do końca życia. Również numer do straży pożarnej.
W tym kontekście ujarzmienie i oswojenie ognia przez naszych przodków wydaje się wielkim wydarzeniem, sym-
bolem odwagi i zaradności człowieka. Początkiem mozolnej nauki ostrożności i odpowiedzialności. Odkrycie ognia,
które miało miejsce około 300 tysięcy lat temu
1
, diametralnie zmieniło jakość życia człowieka. Ogień dostarczył
energii, zapewnił ciepło, zmniejszając liczbę zgonów w okresie zimy, odstraszał dzikie zwierzęta, pozwalał polepszyć
konsystencję mięsa i piec w popiele zdobyte owoce. Dał światło i pozwolił się usamodzielnić. Pozwolił, w miarę jego
poznawania, na szybki rozwój wielu gałęzi gospodarki. Cegła zrewolucjonizowała architekturę, naczynia wytwarzane
z gliny były trwałe, a wypalane w ogniu zdobywały ważną cechę-wodoodporność. Powstało szkło z ognia i krzemion-
ki. Domy, dzięki szybom, wypełniły się dziennym światłem. Wytop metali z rud, a następnie stal zrewolucjonizowały
świat.
Zobrazowaniem zdobytej niezależności przez człowieka jest grecki mit o Prometeuszu. Człowiek podniósł bunt
przeciw zależności. On sam chciał mieć wpływ na przebieg wydarzeń i na własne życie. Przede wszystkim chciał rozja-
śnić umysł, badając otoczenie i mogąc coraz lepiej zrozumieć świat. Samodzielność więc dawała oświecenie. W chrze-
ścijaństwie Bóg pojawia się wraz z istotnymi dla człowieka naukami w postaci gorejącego krzewu. Ogień w świa-
domości pełni funkcję przewodnika i opiekuna. Rozwiązania problemów, które z wielkim trudem pojawiają się po
nieprzespanych nocach, są światłem w tunelu, latarnie morskie naprowadzają statki na bezpiecznie oświetlone porty,
szkoły poprzez rozpowszechnianie wiedzy niosą kaganek oświaty, olimpijczycy, wcielając ideę ciągłości, przekazują
sobie ogień w sztafecie rozpoczynającej Igrzyska, dzięki Słońcu pora dnia daje człowiekowi naturalny czas aktywności,
ludzie nadal tworzą i dbają o ogniska domowe. Ogień ma moc skupiania. Kiedy wpatrujemy się w proces spalania,
często zapadamy się w błogi stan kontemplacji. Jednak ogień za szybą kominka budzi zupełnie inne odczucia niż
pozbawiony kontroli pożar siejący ogromne spustoszenia. Uderzenia piorunów, zapalające się złoża łatwopalne,
płonące lasy w okresach suszy były tak przerażającym widowiskiem, że odwoływały człowieka do mocy poza-
ziemskich. Człowiek poznawał swoje ograniczenia i szukał wyjaśnienia w humorach bogów.
Ogień, ciepło, energia, którymi człowiek nauczył się posługiwać to jedynie odprysk żywiołu, który stanowi
kwintesencję naszej planety. Jądro Ziemi to gorący silnik utrzymujący temperaturę planety dla życia i życio-
wych procesów.
Na początku Ziemia była chaosem ognia powstałym z mgławicy słonecznej. Tężejąca lawa utworzyła
spękaną skorupę ziemską, po której chodzimy, a wokół świeżo powstałej Ziemi zagęściła się atmosfera,
pełna dwutlenku węgla oraz pary wodnej. W tamtym czasie nie było tlenu. Ale ciepły atmosferyczny
bufor oraz odpowiednia odległość planety od Słońca pozwoliły na pojawienie się wód w formie cie-
kłej. To one teraz dynamicznie rzeźbiły koryta. Deszcze zapełniały szczeliny, tworzyły rzeki, jeziora,
morza i oceany. Pakt dwóch żywiołów dał solidne podwaliny życiu planety. Pierwsze formy życia,
archeowce, zapełniające wody gorących źródeł żywiły się ciepłem Ziemi. Sinice zaś, maleńkie bak-
1
Dane z filmu dokumentalnego HOME-S.O.S Ziemia, reż Yann Arthys-Bertrand, Francja, 2009.
-1-
terie, czerpiące energię bezpośrednio ze Słońca, dały początek wszystkim roślinom. Rozpoczęły się procesy, tworzące
warunki dla coraz to nowszych, bardziej złożonych form życia. Mikroorganizmy, budując swoje pancerze, uwolniły
atmosferę od węgla, a rośliny, rozbijając cząsteczkę wody, wypełniły ją tlenem. I tak, z czasem, Ziemia stała się domem
wielkiej różnorodności. Ogniste pochodzenie planety to bynajmniej nie zamknięty rozdział historii. Wulkany nadal
rzeźbią krajobrazy, wpływają na atmosferę i mają wielki impakt na życie ziemskie. Świeżym przykładem jest erupcja
wulkanu na Islandii, która wyeliminowała ruch lotniczy nad całą Europą na nieokreślony czas. Zasypane popiołem
Pompeje podróżują po całym świecie, jako ruchoma rzeźba dobrze znanego artysty. Ogień mimo wielkich umiejęt-
ności człowieka w ujarzmianiu go - pozostaje nadal nieokiełznany. Szczęśliwie dla profitów. To wydaje się niewiary-
godne, a jednak natura stworzyła gatunki, które rodzą się w ogniu. Pożar pozwala przetrwać roślinom takim jak sosna
wydmowa z Parku Yellowstone czy sekwoja kalifornijska. Wysoka temperatura pomaga uwolnić nasiona uwięzione
w ściśle zwartych, twardych szyszkach. W tym samym czasie ogień eliminuje konkurencyjne gatunki drzew, o dużo
szybszym wzroście, pozostawiając pirofity w komfortowych warunkach do odmłodzenia swojego drzewostanu.
Człowiek, nie potrafiąc pojąć natury żywiołów, nie przewidział wielu konsekwencji swoich działań. Nieodpowie-
dzialne zarządzanie potencjałem ognia skierowało ostrze w stronę samego człowieka i pozostałego życia na Ziemi.
Zanieczyszczenie atmosfery, dziury w warstwie ozonowej, globalne ocieplenie klimatu to główne efekty nadużyć.
Ogień, wykorzystywany najpierw do ochrony, stał się szybkim narzędziem ekspansji. Zastosowanie paliwa uwolniło
człowieka od wyczerpującej pracy, oszczędziło czas, który mógł przeznaczyć na kolejne wynalazki, przyjemności i na-
rzucenie swojego tempa przemian. Nowy York nocą, rozświetlony do granic możliwości, rzucił wyzwanie gwiezdnym
konstelacjom. Złoża naturalne, które dzięki roślinom gromadziły się przez miliony lat, w przeciągu, raptem, jednego
wieku są na granicy wyczerpania. Dwutlenek węgla, który kiedyś nie pozwalał na powstanie życia na Ziemi, teraz zo-
staje wypuszczony do atmosfery, wprowadzając zmiany i wielką niewiadomą dla życia planety. Człowiek odlicza czas
przez zużycie ropy. Ale jak przyjmie moment, w którym noc po prostu stanie się nocą, oświetlaną jedynie gwiazdami
na niebie? Czy słoneczna lampa i całe mnóstwo gwiezdnych świetlików to dla człowieka za mało?
-2-
O
POWIADANIA
Iwona Zając
Wypalanie traw
Nadeszła wiosna. Łąka zmieniła się nie do poznania. Kwiaty zakwitły różnymi kolorami, owady latały, brzęcząc
wesoło, wszędzie słychać było radosny śpiew ptaków. Na małym listku siedziała czerwona biedronka i o tym właśnie
rozmyślała. Zauważyła ją pszczółka i podleciała do niej:
– O czym tak myślisz, biedronko? – zapytała.
– O wiośnie i jej urokach – odparła, ale w jej głosie słychać było smutek.
– Martwisz się wiosną? – spytała zdziwiona pszczółka.
– Nie. Martwi mnie coś innego. Nie wiem, czy słyszałaś straszną historię o tym, co zdarzyło się w zeszłym roku –
odrzekła.
Zaciekawiona pszczółka powiedziała, że po raz pierwszy jest na tej łące i o niczym nie słyszała. Przysiadła na gałązce
i poprosiła o opowieść.
– Był piękny, słoneczny dzień jak dzisiaj – zaczęła mówić biedronka. – Nagle, nie wiadomo skąd, pojawił się ogień.
Wszyscy zaczęli uciekać. Pasikoniki zabierały na swoje grzbiety, kogo tylko mogły unieść, lecz na niewiele się to zdało.
Wiele pięknych motyli popaliło sobie skrzydełka. Gąsienice, żuki, mrówki i ślimaki nie zdołały schronić się przed
ogromnym płomieniem. Polne myszki drżały ze strachu w swoich norkach. Zajączki, przepiórki i kuropatwy biegły
ile sił w nogach, byle dalej od pożaru. Ogień trzaskał, huczał i palił wszystko, co było na jego drodze. Nad łąką słychać
było tylko piski i lament wszystkich jej mieszkańców.
– Ale kto spowodował tę okropną tragedię? – dopytywała się pszczoła.
– Tata małej Oli. Mieszka tam – biedronka wskazała dom z czerwonej cegły ukryty w zielonym sadzie – Boję się, że
tym razem może zrobić to samo.
– Nie rozumiem. Dlaczego tata małej dziewczynki podpalił łąkę? – pisnęła pszczółka.
– Opowiem, co dokładnie się stało – i biedronka zaczęła mówić. –Tata Oli co roku sieje zboże. Gdy jest już dojrzałe,
zbiera je z pól. Są wtedy żniwa. Potem, i to jest właśnie najgorsze, wypala na ściernisku pozostałą słomę. W zeszłym
roku ogień rozprzestrzenił się ze ścierniska na naszą łąkę, na której letnie upały wysuszyły trawy.
– Po co on to robi? – zdziwiła się pszczółka.
– Ludzie uważają, że wypalanie traw i ściernisk użyźnia glebę, ale to nieprawda. Wypalanie niszczy nasze mieszkania,
a przede wszystkim zabija nas. Jak będzie łąka żyła bez owadów? – wyszeptała smutna biedronka.
– I nikt wam nie pomógł w czasie pożaru? – prawie z płaczem spytała pszczoła.
– Pomagali, nawet sam tata Oli, ale chyba ze strachu przed karą. Przyjechała straż pożarna, którą ktoś wezwał i straża-
cy ugasili pożar. Potem jeden ze strażaków mówił do taty Oli, że wypalanie traw jest karalne ze względu na szkodliwość
dla organizmów żyjących w glebie i wręczył mu mandat.
– Czyli jest szkodliwe dla nas – stwierdziła mała pszczółka.
– Tak – potwierdziła biedronka.
– W tym roku może się to powtórzyć i nikt nas nie uratuje! – zadrżał głos wystraszonej pszczółki.
– Wiem! Wiem! – wykrzyknęła biedronka – Dzieci, one na pewno nam pomogą. Wysłuchałam kiedyś przez uchylo-
ne okno klasy, w której się uczą, różnych mądrych rzeczy, kiedy rozmawiali o konieczności ochrony środowiska.
– To jest pomysł! Na pewno chętnie nam pomogą, tylko jak?! – zastanowiła się pszczółka.
– Na pewno coś wymyślą, aby nas obronić! – stanowczo odrzekła biedronka.
-3-
Zgłoś jeśli naruszono regulamin