Przekręt wszechczasów część XIII
Zajmijmy się trochę informacjami, jakie nie tylko demaskują system, ale również tymi, które pomogą nam trochę nawigować w tym syfie.
To jest jedna z najpotężniejszych broni, do jakiej mamy wszyscy dostęp w świecie prawa, i "prawa". To jest sposób na ustalenie WSZYSTKICH faktów, zanim te znajdą się na arenie publicznej, zostaną przetransferowane przez barierę z jurysdykcji prywatnej do publicznej za pomocą notariusza, bądź 3 świadków – ludzi nigdy nie karanych.
Proces ma za zadanie nie tylko ustalić fakty, ale również "namalować" obraz sytuacji dla tego, kto będzie wydawał wyrok w tej sprawie. Co to znaczy? Jak już wcześniej wspominałem, system sądowy bazuje na przypuszczeniach, tzw. PRESUMPTIONS OF LAW, wszystko co się dzieje w sądzie, musi być otwarte do interpretacji. Adwokaci obu stron będą się "bić", sprawa będzie się ciągnęła miesiącami, a czasem nawet latami, aż po wielkich bojach – zapadnie wyrok. Wyrok po tym, jak system wydoi obie strony do cna, ile się da, w niekończących się rozprawach. Tak wcale nie musi być, nawet nie powinno być. Nie będę się zagłębiał za bardzo w salę sądową w tym artykule, skupię się wyłącznie na samym procesie i jak go poprowadzić. Tu mam trochę doświadczenia, bo sam często korzystam z tego, żeby pozałatwiać swoje sprawy, te z urzędami jak i te z osobami prywatnymi (bądź korporacyjnymi).
Zanim jeszcze zacznę opisywać, jak ten proces ma wyglądać, trzeba zaznaczyć jedno – musi zaistnieć problem, szkoda, ktoś musi być poszkodowany, zanim machina pójdzie w ruch. Musi być ktoś, kto doznał jakiejś krzywdy od drugiej osoby, i jest w stanie to udowodnić. Jeżeli mamy zamiar wykorzystać ten proces, żeby sąsiadowi zwinąć telewizor – to niestety będziemy mieli poważny problem.
Do rzeczy. Nasz Jaś, przepracował w firmie 3 miesiące i nie otrzymał wynagrodzenia, albo został oszukany i nie dostał wszystkiego. Ten proces nie jest wyjątkowy dla tej sprawy – jest uniwersalny niemal.
Jaś nie dostał wypłaty, szef wypłacił mu połowę, a z resztą się ociąga, co robi Jaś:
1. Wysyła zawiadomienie pisemne (listem poleconym – zawsze!) do szefa o zaistniałej sytuacji i co się z tym wiąże, żeby mieć pewność, że szef o wszystkim wie, w zawiadomieniu Jaś żąda wypłaty zaległych należności w określonym terminie (zazwyczaj 10 dni), bądź podstawy prawnej, jeżeli decyzja szefa będzie negatywna. Jaś bardzo wyraźnie zaznacza, że brak jakiejkolwiek odpowiedzi będzie równoznaczny z wyrażeniem zgody na to, co jest napisane.
2. Jeżeli Jaś nie otrzymał odpowiedzi (proszę zachować dowód doręczenia poprzedniego zawiadomienia), pisze kolejne zawiadomienie, tym razem o zaistniałej krzywdzie z powodu nie otrzymania wypłaty. Jaś popada w długi i całą lawinę problemów z tytułu tej sytuacji i daje szefowi jeszcze jedną szansę na załatwienie sprawy polubownie. Do tego pisma dołączony jest tzw. FEE SCHEDULE, czyli odsetki karne, za przetrzymywanie własności Jasia (wyplata) bez jego zgody, proszę się upewnić, że sumy są realne, adekwatne do sytuacji, bo nikt nie wypłaci 12 bilionów zł tylko dlatego, że proces działa, żaden sędzia takiej sumy nie przyzna. Jaś zaznacza w tym zawiadomieniu, że w przypadku nie otrzymania zaległej wypłaty w ciągu następnych 10 dni, szef zgadza się na płacenie odsetek od sumy, jaką wisi Jasiowi. To musi być jasno powiedziane. Jeżeli się nie zgadza, Jaś prosi o korespondencję zawierająca podstawę prawną, dlaczego nie ma wypłaty.
3. Nie ma odpowiedzi, mamy kopie poprzednich zawiadomień i koniecznie dowody doręczenia – ZAWSZE! Szef nigdy nie skłamie w sądzie, że czegoś nie dostał.
Jaś pisze tzw. AFFIDAVIT, czyli zeznanie pod przysięgą, papier który będzie podbity przez urzędnika, człowieka który ma za zadanie transferowanie papierów z prywatnej strony do publicznej. Jeżeli ten odmówi, bądź nie mamy ochoty wydawać pieniędzy – szukamy 3 ludzi nie karanych, aby zostali oficjalnymi świadkami – podpisy. W świetle prawa – to ten sam manewr.
W tym AFFIDAVIT, piszemy krótko fakty, i tylko fakty. Tu nie ma miejsca na opis szkód, opinie, uczucia żalu, itp. itd. To jest dokument, który ma za zadanie ustalić fakty, nic więcej. Piszemy co się stało – okres pracy, brak należności, terminy, odnotowujemy ile zawiadomień było doręczonych i o braku odpowiedzi, podajemy dowody doręczenia, fakt zaakceptowania FEE SCHEDULE – odsetek poprzez brak odpowiedzi ze strony szefa. Tyle, nic więcej.
Wysyłamy listem poleconym - dowód doręczenia i oryginał chowamy. Zapomniałem powiedzieć, że to MY zatrzymujemy oryginały pism, wysyłamy kopie, oryginał jest dla administratora – zawsze.
Dajemy szefowi następne 10 dni na tzw. rebuttal, czyli ustosunkowanie się do KAŻDEGO punktu z osobna! Jeżeli nie odpowie nic, bądź odpowie na wybrane punkty – jego odpowiedź jest nieważna.
Tym samym szef zgadza się na to, że wszystko zawarte w zeznaniu pod przysięgą AFFIDAVIT jest prawdą.
4. Ostatnia rzecz – wysyłamy do szefa dowód, że przegrał, można rzec, walkowerem – CERTIFICATE OF DEFAULT, czyli pismo, że proces jest zakończony, odsetki płyną do rozprawy i wyroku i następnym krokiem będzie proces w publicznym sądzie, przy użyciu wszystkich dokumentów zebranych do tej pory.
Dlaczego to działa, w ogóle? Proces administracyjny, tzw. ADMINISTRATIVE REMEDY PROCESS, jest wyczerpaniem wszystkich możliwych opcji, żeby zakończyć problem miedzy tymi ludźmi. Jaś dał wszelaką szansę szefowi, żeby naprawił szkody wyrządzone Jasiowi, dał mu dużo czasu, zadał ważne pytania, ustanowił fakty, tu nie ma nic do interpretacji. Sprawa ląduje w sądzie, adwokat szefa będzie miał poważny problem, żeby odkręcić wszystko, to jest dosłownie niemożliwe, dlaczego szef nie odpowiadał tyle tygodni? Dlaczego nie oddał pieniędzy? Dlaczego mimo tylu okazji, nie okazał najmniejszej ochoty, żeby naprawić szkodę Jasia? Życzę powodzenia dla adwokata szefa, Jaś składa wszystkie papiery do pozwu, i tyle. Każdy sędzia, będzie miał obraz jak na dłoni...
mgrabas