Nowy15.txt

(18 KB) Pobierz
 Tak  przyznał czujšc skruchę. Byłby w znacznie lepszej sytuacji, gdyby nie stracił z własnej winy jakże ważnego stanowiska mówcy grupy badawczej.  Wiesz, odniosłem wrażenie, że Pierwszy kilkakrotnie okazał mi przychylnoć i przyznał rację w sporze z mówcš Cvv-panavem. Ale raczej nie należy zbytnio na niego liczyć.
 Mnie też się tak wydaje. Pierwszy nie przepada za członkami naszego klanu, a szczególnie za Cvv-panavem. Ale to raczej wewnštrzklanowa sprawa, więc nie będzie wsadzał w niš swojego języka.
Przez kilkanacie uderzeń oboje milczeli. Slizgacz sunšł ponad skałami, a mniejsze kamienie strzelały spod niego wybijane silnymi strumieniami powietrza utrzymujšcymi maszynę nad ziemiš. Teren przed nimi opadał, a na końcu doliny wznosił się gwałtownie i przechodził w zwieńczone nieżnymi czapami góry.
 Kłopoty  mruknęła nieoczekiwanie Klnn-dawan-a.
 Co jest?  zapytał Thrr-gilag, gdy pojazd wykonał gwałtowny skręt w prawo.
 Młody Chigów  wyjaniła wskazujšc w dół.  O tam.
 Widzę go  przytaknšł. Młody stał nieruchomo przy stercie kamieni, z uszami 
nadstawionymi w stronę nadlatujšcego lizga-cza.  Sšdzisz, że się zgubił? No cóż, z pewnociš nie powinien być tu sam. Może jednak prowadzić lub stanowić straż tylnš pasšcej się grupy. Zbliżmy się nieco do niego i sprawdmy, do której należy rodziny.
 W jaki sposób można to ustalić?
 Rodziny zamieszkujšce góry znakujš swoje młode  wyjaniła.  Spójrz na ich uszy. Sš na nich janiejsze plamy. Widzisz?
 Tak. Znasz wszystkie oznaczenia?
 Większoć. Ale żebym je rozróżniła, musimy się do niego bardziej zbliżyć.
 No, nie wiem  mruknšł niepewnie.  Słyszałem, że pojedyncze młode bywajš bardzo niebezpieczne.
 To chyba jaka fikcja literacka. Nasze badania wykazały, iż w grę mogš wchodzić jedynie sporadyczne przypadki, występujšce wyłšcznie na terytorium własnej rodziny. Samotny młody stanowi znacznie mniejsze zagrożenie niż na przykład cała grupa.
 Czyli wasze wnioski w znacznym stopniu zaprzeczajš wczeniejszym obserwacjom.
 Częciowo z pewnociš tak.
 A jak w ogóle przebiegajš badania?
 Och, wprost rewelacyjnie  odpowiedziała zwalniajšc. Młody wcišż stał bez ruchu, nie spuszczajšc z nich wzroku.  Niepokojš nas tylko wysnuwane z nich wnioski. Ale jestem pewna, że sobie poradzimy. Lepiej jednak wyjmij broń z zasobnika. Jest pod siedzeniem. Ustaw jš na niski poziom mocy, bo przecież nie chcemy zrobić Chigowi krzywdy.
 Skoro tak uważasz...  mruknšł.
Sięgnšł we wskazane miejsce i wyjšł stingera. Włšczył go i poczuł drżenie zwišzane z ładowaniem kondensatorów energetycznych. Nie lubił tej broni już od czasu pierwszego jej użycia na strzelnicy. le wyważona, a na dodatek trudno było z niej celować. Thrr-mezaz, który zawsze miał do czynienia z prawdziwš broniš laserowš wojowników, kpił sobie z takich, jak to okrelał, zabawek".
 Co więc zamierzasz?  zapytał.
 Dotrzemy do młodego najbliżej jak się da, żeby go nie płoszyć. Resztę drogi przejdę pieszo i gdy spróbuję rozpoznać, skšd pochodzi, ty będziesz mnie osłaniać. Dobry pomysł?
 Raczej nie. A jeli wbrew twoim przekonaniom okaże się niebezpieczny?
 No cóż, jedno z nas musi do niego podejć  zauważyła spokojnie.  A ty nie masz pojęcia o oznaczeniach stosowanych przez Chigów.
 Mógłbym ci je opisać.
 Nie żartuj, mój drogi. Dobrze, bliżej już nie można. Wysiadamy.
Slizgacz miękko opadł na ziemię i oboje wyszli. Klnn-dawan-a powoli ruszyła w stronę młodego z drugim stingerem w dłoni, bez przerwy przemawiajšc do niego uspokajajšco. Thrr-gilag przykucnšł przy pojedzie, oparł rękę o występ na jego dziobie i wycelował w stojšce bez ruchu stworzenie. Nagle kštem oka dostrzegł jaki ruch. Odwrócił głowę i zamarł.
 Klnn-dawan-a?  zawołał cicho.  Lepiej zatrzymaj się i popatrz w lewo.
Posłuchała go. Nie widział jej twarzy, ale przyspieszony ruch ogona powiedział 
mu wszystko.Stało ich tam omiu: Chigowie, wszyscy w jakże charakterystycznych nakrapianych, ciemnozielonych, metalowych półpancerzach myliwych-wojowników. 
Wokół nich tłoczyło się około dwudziestu młodych. Cały ten tłumek obserwował przybyszów z wyranš wrogociš.
 Tylko spokojnie  powiedziała łagodnym tonem.  Żadnych gwałtownych ruchów. 
To, co trzymajš w rękach, to nie zabawki.
Przytaknšł czujšc, że i jego ogon przyspiesza swój ruch. Do tego uderzenia nie zwrócił uwagi na ciskane przez nich powtarzalne kusze, barwš zbliżone do ich strojów. Gdy Zhirrzhowie zabronili Chigom posiadania zaawansowanej technologicznie broni, ci zaczęli używać między innymi takich niebywale prymitywnych, lecz równoczenie niezwykle skutecznych kusz.
 Co mam robić?  zapytał cicho.  Próbować ich załatwić?
 Nie, chyba że chcesz uczestniczyć w uroczystoci zaręczyn już jako Starszy. 
Nic nie rób. Zobaczymy, czego chcš. Tylko proszę cię, nie celuj do nich.
Chigowie zbliżali się, z broniš gotowš do strzału, a młode biegały bezładnie wokół nich. Przeszli przez strumień i gdy stanęli przy lizgaczu, prowadzšcy zdecydowanym ruchem wskazał kuszš Klnn-dawan-a.
 Bkst-mssrss-(chrzšknięcie)-vtsslss-(chrzšknięcie)-hrs s-vss-chlss  powiedział.
 Mrss-zhss-(chrzšknięcie)-hvssclss'frss-sk-(chrzšknięcie)  odpowiedziała poszukiwaczka wkazujšc otwartš dłoniš towarzysza.
 Bkst-mssrss-(chrzšknięcie)  odparł Chig. Kiwnęła głowš i powoli ruszyła w stronę pojazdu.
 Co mu powiedziała?  zapytał Thrr-gilag.  Czy to, że nie mielimy zamiaru zrobić krzywdy młodemu?
 Nie sšdzę, żeby się nimi przejmowali  odpowiedziała zmienionym głosem.  Chodzi im o nas. Spojrzał na twarze obcych.
 Nie podoba mi się to.
 Mnie również. To nie górale. Popatrz na te młode, nie majš żadnych oznaczeń. 
Pochodzš z miasta.
Jego ogon znów przyspieszył swój ruch. Teraz wymierzono w nich aż pięć kusz.
 Czy nie sš nieco za daleko od domu?
 Przynajmniej o sto pięćdziesišt tysišckroków. Może nawet więcej.
Przywódca i dwaj inni Chigowie rozmawiali cicho, nie spuszczajšc wzroku z Zhirrzhów.
 Sšdziłem, że nie wolno im przebywać tak dużych odległoci  szepnšł.
 Bo tak jest. Ale większoć wojowników, którzy pilnowali przestrzegania tego zarzšdzenia, została odwołana z Gree.
Ponownie przemówiła w języku Chigów. Trzej obcy przerwali swš dyskusję, a ich przywódca odpowiedział. Rozmowa przedłużała się. Wreszcie Chig rzucił co ostrym tonem i odwrócił się do niej plecami. Pozostali dwaj poszli w lady wodza i kontynuowali cichš konwersację.
Thrr-gilag odetchnšł ostrożnie.
 Co tu się dzieje?  zapytał.
 Nie uwierzysz  odpowiedziała.  Wyglšda na to, że stanowiš oddział wojskowy. Spojrzał na niš uważnie.
 Słucham?
 Oddział wojskowy. Albo grupę wyznaczonš do wymierzenia sprawiedliwoci, bo te same słowa majš dwa znaczenia. Mówiš, że przybyli tu, żeby ukarać górali za kolaborowanie z nami.
Thrr-gilag popatrzył uważnie na pięciu strzegšcych ich obcych. Na półpancerze, metalowe kusze i leżšce na ich łożach bełty.
Bełty o zadziwiajšco wysmukłych lotkach i grotach...
 Nie  mruknšł.  Nie wydaje mi się, żeby mówili prawdę. Te bełty wyglšdajš na przygotowane specjalnie, aby mogły przelecieć przez oczka jakiej sieci, ogrodzenia.
Klnn-dawan-a struchlała.
 Rzeczywicie. Czyżby zmierzali w stronę naszego obozu? Ależ to szaleństwo...
 Masz rację  przyznał rozglšdajšc się ostrożnie.  Lecz zapewne kierujš nimi jakie ważne powody. Albo przynajmniej tak im się wydaje.
Nagle uwiadomił sobie, że w dłoni wcišż trzyma stingera. Chigowie nie rozbroili go... Widocznie nie znali tego rodzaju broni. Widocznie przypuszczali raczej, iż to rodzaj ręcznego urzšdzenia rejestrujšcego, bo przypominał je kształtem i rozmiarami.
A to dawało Zhirrzhom pewnš przewagę nad przeciwnikiem. Musiał się tylko zastanowić, jak jš wykorzystać. Gdyby zdołał ustawić broń w pozycji do strzału i potraktować obcych wišzkš laserowš...
Ponownie zerknšł na strażników i fala optymizmu ustšpiła miejsca realizmowi. 
Nie, nie miał szans, chyba że niezwłocznie chciał trafić do swej rodzinnej wištyni i zapewnić to także Klnn--dawan-a.
 Jak sšdzisz, na co czekajš?  zapytał.
 Sama się nad tym zastanawiam  przyznała.  Majš nas i lizgacz. Moim zdaniem powinni ruszyć zanim...
Urwała. Gdzie w pobliżu rozległo się wycie i odbiło się od gór głonym echem. 
Młody, którego widok przywiódł ich tutaj, zawył w odpowiedzi.
 O-ho  mruknęła poszukiwaczka.  Wyglšda na to, że możemy spodziewać się kolejnych Chigów.
Thrr-gilag rozejrzał się. Dwaj sporód pilnujšcych ich obcych zbliżyli się do swego przywódcy z kuszami wymierzonymi w kierunku przebrzmiałego już wycia.
 Bšd cicho  rozkazała.  To może być ryzykowne.
Poszukiwacz nie zdšżył nawet zastanowić się, o co jej chodzi, kiedy przed nimi, na szczycie wzniesienia, pojawili się trzej kolejni Chigowie w otoczeniu szóstki młodych.
 To pasterze  stwierdziła.  Miałam rację. Ten młody po prostu się zgubił.
Przybysze zamarli na uderzenie, dostrzegłszy grupę w dole. Wreszcie, z kuszami gotowymi do strzału, zaczęli schodzić po stoku.
Zatrzymali się dopiero trzy kroki przed opancerzonym przywódcš.
 Sk-(chrzšknięcie)-sst-tssmss-(chrzšknięcie)-mts-osmss  odezwał się jeden z górali wskazujšc Zhirrzhów.  Sk-pss-mtss-hrss' mss-(chrzšknięcie)-kss.
Dowódca oddziału odpowiedział mu co. Odezwał się drugi pasterz i także otrzymał krótkš odpowied.
 O czym oni rozmawiajš?  wyszeptał Thrr-gilag.
 Nie jestem pewna  mruknęła Klnn-dawan-a.  Mówiš zdecydowanie za szybko, żebym wszystko zrozumiała. Ale wyglšda na to, że wojownicy żšdajš, aby pasterze do nich dołšczyli. Ci za wcale nie majš na to ochoty.
Poszukiwacz zerknšł na trójkę górali z nowš nadziejš.
 Sš więc po naszej stronie?
 Raczej nie  odpowiedziała.  Nie chcš po prostu cišgnšć na siebie represji. Nadzieja prysła.
 Aha.
 Nie odno tego specjalnie do nas  poradziła.  Zapewne nie spotkasz Chigów, którzy darzyliby...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin