Rafaelsen Ellinor - Obietnice 03 - Trudny wybór.doc

(955 KB) Pobierz

Rafaelsen Ellinor

 

 

Obietnice 03

 

 

Trudny wybór

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Postacie:

Hallgrim Syver Johnsen - włciciel małego gospodarstwa Ura

Gunnhild Johnsen - żona Hallgrima

Guro, Kristian, Emilie, Syver, Anna i Jonas - dzieci Gunnhild i Hallgrima

Torleiv Bjerkeli - wyemigrował do Ameryki

Hanna Kristine Olavsdatter - wyemigrowała do Ameryki, wychodzi za mąż za Hallgrima

Tomina i Simen Alterdal - siostra i szwagier Hanny

Ottar Slettebu - włciciel sklepu wielobranżowego w Gol Wilhelm Bleker - wędrowny kuglarz

Rikard Kondradsen - wspólnik Hallgrima w wydobywaniu złota


1

 

Ura, grudzień 1899 roku

 

Czy ze mną jest coś nie tak? Co ze mnie za czło­wiek? Gunnhild krąża po mocno zniszczonej podłodze z desek sosnowych w salonie, to gniotąc w ręku list od Hallgrima, to przyciskając go do pier­si. Czemu się nie cieszę? Dlaczego nie skaczę z rado­ści z powodu tych wiadomości? Hallgrifn wraca do domu! Znalazłoto... ma pieniądze... Dzieci bę mogły wrócić do domu, będzie nas stać na kupno nowych ubrań i wystarczy nam jedzenia... Wszystko będzie dobrze! Więc czemu nie jestem szczęśliwa?

Gunnhild przycupnęła przy kołysce, gdzie teraz spokojnie spał Jonas. Jakby chcąc przelać radość na dziecko i zobaczyć w śpiącym chłopcu, cicho wy­szeptała gładząc go po policzku: - Twój ojciec, mój mały przyjacielu, wkrótce wróci do domu. Poznasz swego ojca. Będziecie się bawić razem...

ysząc swój łamiący sięos rozkleiła się cał­kiem i opierając łokcie na kolanach, wcisnęła głowę między ręce i wybuchnęła płaczem.

Łzy radości, pomyślała szlochając i otarła mokrą twarz o rękaw bluzki. Powinnam płakać łzami ra­dości...

 


Gunnhild zastanawiała się, czy aby jest całkiem normalna, skoro nie potrafi się cieszyć z tego, że Hallgrim wraca do domu. Czuła się zupełnie zagubio­na. Przerażające było wypowiadać te słowa i przy­znać się do nich. Zdawała sobie sprawę, że wcześniej czy później musi otwarcie przyznać się samej sobie do swych uczuć i skończyć z tym, zamiast czekać, aż Hallgrim wróci do domu, i udawać, skrywać to przed nim. Tylko dlatego, że nie potrafiła się z tym uporać przed jego powrotem.

Kocham go - pomyślała i nawet nie próbowała powstrzymać rozpaczliwego szlochu, który cisnął się przez gardło. - Kocham go...

Ale mężczyzna, o którym myślała, nie był jej mę­żem. Ani ojcem jej dzieci, ojcem który miał wró­cić do domu po dwóch latach nieobecności i uczy­nić życie jej i dzieci lżejszym. To nie jego dotyczyły te wyznania. To chodziło o tego szalonego artystę, kuglarza, który półtora roku temu z impetem wdarł się w jej życie i pokazał, czym jest naprawdę miłość.

- Kocham Wilhelma - powiedziała tak mocno, aż jej głos odbił się od ciemnych drewnianych ścian chaty. - Kocham Wilhelma... Kocham Wilhelma... Kocham Wilhelma. W nadziei, że wyrzuci z siebie uczucia, mówiąc o nich na głos, ciągnęła półosem sama do siebie. - Kocham Wilhelma...

W chwilę później wstała z krzesła i podeszła do okna. Stała tak z rękami oplecionymi wokół siebie czując, że postąpiła włciwie - była szczera wobec siebie. Zrobiło jej się trochęej na duszy po nazwa-

 


niu swoich uczuć po imieniu.

Ale mimo że wyznanie zostało wypowiedziane na głos, mimo że moaby powtarzać je i sto razy, i tak nie rozwiązywało to sytuacji. Przez to nie nale-ża mniej do Hallgrima.

Jonas zakwilił w kołysce i Gunnhild podeszła i usiadła przy kołysce.

Lakesville, USA

 

Rikard Kondradsen obudził z wielkim bólem głowy. Obok niego leża na łóżku naga, młoda ko­bieta. Mandy. Mandy Hall z Portland w Oregonie. Mandy przyjechała do Lakesville ze swoim chłopa- , kiem jakiś tydzień temu, ale gdy ten po pijaku po- 'j kazał się z Mildred w saloonie Jimmy'ego, urządziła j mu scenę zazdrości i zagroziła, że zabije ich oboje. "', Chłopak z kilkoma kolegami uciekł w góry, w po- \ goni za złotem, a Mandy zamieszkała u Jimmyego, gdzie dzieliła miejsce z jedną z jego dziewczyn, Sarą Miller.

Rikard przetarł oczy. Holender! Jak on mó w ogóle mieć do czynienia z kimś takim jak Mandy Hall? Przecież od samego początku mu się nie podobała! Była nachalna i bezczelna, i wcale nie w jego typie.

Upiłem się - pomyślał. Prawdęwiąc nic pra­wie nie pamiętał z wczorajszego wieczoru, poza tym, że wygrał w pokera, że stawiał drinki na prawo i lewo i że Mandy siedziała mu na kolanach przez większość wieczoru, no i się skończyło jak się skoń-

 


czyło. Był przecież mężczyzną! Wynajął pokój na gó­rze i zabrał ze sobą oczywiście Mandy. Na całą noc.

Teraz chciał się jej tylko pozbyć. Jeszcze tylko trochę pośpi. Hallgrim przecież czekał, wiedział przecież, że kiedyś w końcu musi wstać.

- Wstawaj! Klepnął mocno leżące obok miękkie ciało.

- Po co ten pośpiech? Mandy przysunęła się przymilająco i próbowała wcisnął jedną nogę po­między jego. Rikard poczuł przypływ pożądania i miał ochotę na jeszcze jeden krótki numerek, ale udał, że nie reaguje.

Bolała go porządnie owa i nie czuł się w formie.

- Panie Konny... - Mandy próbowała go pobu­dzić.

- Wstawaj! - powiedział szorstko i prawie ze­pchnął z łóżka. - Dostał swoje już w nocy...

- Ja? A ty nie? - spojrzała na niego urażona pod­nosząc swoją bieliznę, która wylądowała pod łóż­kiem. - Dlaczego w takim razie nie chcesz więcej? Stała naprzeciwko łóżka z sukienką przyklejoną do ciała i patrzyła gniewnie. - Już nie moż...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin