Bunsch Karol - Rok Tysięczny.pdf

(4104 KB) Pobierz
KAROL BUNSCH
ROK TYSIĘCZNY
Powieść z czasów Bolesława Chrobrego
uzupełniona opowiadaniem
“OBRONA NIEMCZY”
Powieści Piastowskie
3
Część pierwsza
I
a ciemnym niebie bezksiężycowej nocy migotały niezli-
czone gwiazdy. Ich odblask iskrzył się w zamyślonych
oczach wtopionego w mrok człowieka. Głuchą ciszę górskiej pu-
staci zakłócał tylko chrzęst końskich żuchw. Przerwał ją niski
głos Stoigniewa:
- Powiadasz, Zyńka, że o śmierci kniazia Mieszka Zbrozło wie-
dział? Nie czas go szukać. Samemu trzeba powziąć postanowienie.
W głosie jego brzmiał zawód i wahanie. Po chwili dorzucił:
- Jeno jakie?
- Boże drogi są jasne i proste - padła z mroku odpowiedź. Sto-
igniew żachnął się niecierpliwie:
- Gdy własnego jeno szukać zbawienia. Iście trafiłem tu, choć
po bezdrożach i w mroku. Jeno mi ostać i poniechać sprawy.
Alem ja przysiągł w całości utrzymać Mieszkowe dziedzictwo, by
na marne nie poszła praca mych przodków i krew mego rodzica.
Obce odrośle na Piastowym pniu jeno soki żywe wyssą, jako je-
mioła z dębu. Adelajdziem przyrzekł, że nie zwolę, by je zaszcze-
- 4 -
N
piono. Tyś nikomu nic nie dłużen, tu siedzisz zali nad Mosiną - za
jedno. Ale co byś sam rzekł o rodzicu, który w czas moru mał-
żonkę i dziatki porzuci, by ratować jeno siebie? Lubo o żupanie,
co z oblężonego grodu uciecze, powierzonych sobie wojów na
przepadłe ostawując? Zali nie winni trwać, choćby na zatratę?
Gdy składał przyrzeczenia, nie było Ody i jej potomków, kraj
jednoczył się w jednym ręku. Dotrzymać ich dziś to wywołać wojnę
wewnętrzną, gdy grożą postronne. Wracał myślą do tej chwili, gdy
przed dwudziestu laty rannemu w bitwie pod Cydzyną Mieszkowi
składał to przyrzeczenie. Tam poznał siłę zdolną znieść od jednego
zamachu wszystko, co jest obcego w kraju, i omal jej nie rozpętał.
Od tego czasu zmieniło się wiele. Sięgnąć do tych sił byłoby łatwo
i dziś, ale to, co wtedy uczynił bez wahania, teraz budzi w nim wąt-
pliwości. A jeśli tego nie uczyni, czy zdoła dopełnić, co przyrzekł?
Jakby zgadując przyczynę rozterki wojewody, pustelnik rzekł:
- Tyle człek dłużny, na ile go stać, i tam powinność swą pełnić
winien, gdzie go Bóg postawił. Wszędy grzechu ustrzec się moż-
na. Ja ludzi nie szukam, ale nie uciekam przed nimi. Boże słowo
głoszę tym, którzy chcą go słuchać, bez nijakiej przemocy czy
nakazów. Łacniej wierzą, gdy widzą, że żadnej z tego nie czekam
korzyści, nawet ci, co je za niemieckie szalbierstwo uważać zwy-
kli. I dotrę z nim tam, gdzie żaden nakaz nie dotrze.
Stoigniew ważył coś w sobie. Odezwał się wreszcie:
- Tak, jak ty, zacząć należało. Aleć siłą ochrzcili Niemce Poła-
bian, orężem ochrzcił Wtóry Otto Swena. I u nas, jako sam mó-
wisz, chrzest dotarł tam, gdzie nakaz książęcy. Zda mi się, za póź-
no ze słowem iść, gdy siłą chybiono. Zwalił się Kościół na Załabiu,
w Danii nie ostało ni jedno biskupstwo. Jako Wacław w Czechach
i duński Harald życiem przypłacił, że się przy chrześcijaństwie
upierał. Bo gdy misja a podbój i ucisk to jedno, dzieckiem być
trzeba lubo niewolnikiem, by przeciw mieczowi nie podnieść mie-
cza. Kto siłą dobywa, siłą trzymać musi. Cóż zdziałają tacy jak ty?
Prosto mówiąc, przed biskupem tu uszedłeś, bo prawa nie masz
apostołować. Jako lenna misje rozdają, nie darmo.
- 5 -
Zgłoś jeśli naruszono regulamin