Siostry Księżyca 08 - Polowanie na zbiory.pdf

(1331 KB) Pobierz
„Siostry Księżyca” tom 8
Tłumaczenie z francuskiego: fort12
Nastał Samhain i Władca Jesieni wezwał mnie, bym wraz z innymi
narzeczonymi śmierci rozpoczęła szkolenie... które nawiasem mówiąc mi
się podoba.
Mamy jednak nowy problem: mianowicie zaczęły znikać zmienne
wilki a w mieście pojawił się nowy magiczny narkotyk pod nazwą
”Wolf Briar”, stosowany jako broń.
Mój ukochany Chase i ja znaleźliśmy się - delikatnie mówiąc - na
rozdrożu.
I najbardziej niebezpieczne ze wszystkich: Stacia wyznaczyła nagrodę za
nasze głowy.
Trwa wyścig by się jej pozbyć, nim zda sobie sprawę że szósta pieczęć
duchowa znajduje się w zasięgu jej ręki...
Rozdział 1
Moje nozdrza połaskotał pyszny zapach. Przeszłam przez zatłoczoną salę
węsząc, dopóki nie znalazłam jego źródła: bufetu.
Razem z moją siostrą Menolly, towarzyszyłyśmy naszej siostrze Camille gdy ta
poślubiała swojego trzeciego męża. Trzech - możesz policzyć - trzech mężów
jednocześnie.
Trillian prezentował się wspaniale jako gotycki, żonaty mężczyzna. Ubrany był w
dopasowane skórzane spodnie które pasowały do jego skóry koloru obsydianu i do
czarnego podkoszulka. Na wierzch narzucił krwistoczerwony aksamitny płaszcz.
Flam i Morio nosili te same stroje jak w dniu w którym poślubili Camille. Flam jak
zwykle nieskazitelny, miał na sobie białe obcisłe dżinsy, jasnoniebieską koszulę, złotą
kamizelkę i swój długi biały płaszcz. Jego srebrne włosy tańczyły wokół niego niczym
węże.
Yokai nosił złoto-czerwone kimono; całości dopełniała upięta z boku katana. Jego
długie czarne włosy opadały kaskadą na plecy.
Co do mojej siostry, wyglądała ona wystarczająco dobrze by ją schrupać. Jej szata
kapłanki, tak cienka iż mogłam zobaczyć bieliznę, ożywiała i rozjaśniała blask jej
kruczo czarnych włosów. Jako oficjalna kapłanka Matki Księżyca, na specjalne okazje
miała teraz nosić swoje nowe szaty.
Cała czwórka pojawiła się przed Iris – kolejny raz mianowaną mistrzem ceremonii.
Wszyscy mieli przystąpić do rytuału symbiozy dusz, mającego na celu włączenie do
kręgu Svartåna
.
Menolly i ja występowałyśmy w roli świadków.
Miałam na sobie wieczorową sukienkę w kolorze złotym, natomiast sukienka mojej
siostry była czarna, usiana błyszczącymi kryształkami. Nadeszła pora by świętować.
Rzuciłam okiem na kalendarz wiszący na ścianie. Był 22 października. Zbliżał się
Samhain, festiwal umarłych.
Upłynął niemal miesiąc od dnia nieudanego nalotu na dom Stacii. Wspomnienie o
tamtym dniu przypomniało mi o innym problemie, o którym starałam się nie myśleć.
Mój wzrok spoczął na Chase'ie siedzącym samotnie po drugiej stronie sali i
obserwującym z zaciekawieniem tłum gości. Bez zastanowienia udałam się w jego
kierunku.
Widząc mnie, przybrał obojętny wyraz twarzy. Usiadłam naprzeciw niego.
—To piękny ślub, nie uważasz? spytałam bawiąc się nerwowo serwetką leżącą na stole.
—Owszem jest uroczy, potwierdził mrugając (zastanawiałam się o czym naprawdę
myślał).
—Camille wydaje się trochę zestresowana. Co się dzieje?
Mimo że jego głos brzmiał normalnie, wiedziałam że nic w nim już nie było normalne.
Już nie...
—Nasz ojciec odmówił udziału w ślubie. Nie tylko nie akceptuje faktu że Camille
poślubia Triliana, ale też stoi na stanowisku iż odrzuciła swoje zobowiązania w
stosunku do OIA przez przyjęcie funkcji kapłanki i akceptacji pozycji na dworze Aeval.
Poprzez swoją nieobecność chce pokazać, że nie toleruje jej zachowania i dnia w
którym podda się ona rządom Aeval... Boję się tego co sie stanie.
—Ponieważ odrzuciła swoje zobowiązania? powtórzył Chase. Po tym wszystkim co dla
nich zrobiła? To niesprawiedliwe! Wiem że on jest twoim ojcem ale to jest chore,
zakończył biorąc łyk szampana.
Po raz pierwszy od miesiąca dostrzegłam w nim coś z dawnego Chase'a. Spojrzałam na
blednące blizny na jego rękach. Niezwykle szybko wracał do zdrowia po głębokich
ranach zadanych nożem, który uszkodził skórę i przebił kilka wewnętrznych organów.
Ale upłynie wiele, wiele czasu zanim dojdzie do siebie po eliksirze który ocalił mu
życie. Nektar Życia rozerwał cały jego świat, po czym złożył go z powrotem w
zwariowanym porządku. W najlepszym razie nasz związek czekała wyboista droga.
—Camille zgodziła się by Morgane ją szkoliła, co gorsza opowiedziała się po stronie
Aeval i zgodziła się dołączyć do jej mrocznego dworu. Ojciec potraktował to jako
osobistą zniewagę. Ale Camille nie ma wyboru. To Matka Księżyca nakazała jej tak
postąpić.
—Tak, zrozumiałem, westchnął bawiąc się swoim kieliszkiem.
—Gdy nasza matka zmarła, Camille robiła dla nas wszystko. Bez niej rodzina by się
rozpadła. W ostatniej rozmowie ojciec był dla niej bardzo okrutny i jestem wkurzona że
się dzisiaj nie pojawił. Na ślubie własnej córki! Nasz kuzyn Shamas próbował go
zastąpić, ale to nie to samo.
—Co jej powiedział? Przy okazji, dodał, czy mam się czego obawiać pijąc alkohol?
Ostatni raz było to przed wypadkiem.
—Nie masz się czym martwić. Nie zostałeś przemieniony w wampira. Nadal możesz
jeść i pić to co chcesz.
Spojrzałam w dół na swoje ręce. Nawet jeśli pozostałam lojalna wobec ojca, nie
mogłam być ślepa na to co się dzieje.
—Po jego ostatniej wizycie, sprawy układają się coraz gorzej. Kiedy wyszedł, Camille
płakała skulona na kanapie. Flam wszedł w momencie gdy ojciec groził jej
wydziedziczeniem. Z kolei Flam zagroził że się przemieni i zrobi z niego grzankę.
—Cholera! Domyślam się że to nie poprawiło sytuacji?
—Dokładnie. Obaj spoglądali na siebie jak wściekłe psy, gdy pojawiła się Menolly i
nakazała Flamowi się uspokoić a ojcu wracać do domu. Wierz mi! To nie był miły
widok.
—Co za burdel, rzekł opróżniając swój kieliszek. No i my... siedzimy sobie tak tutaj...
spojrzał na mnie przez stół, jego wzrok był nieczytelny. Nie wiem co mam ci
powiedzieć, Delilah. Ja nawet nie wiem od czego zacząć.
Część mnie chciała płakać. Nic nie działało zgodnie z moimi oczekiwaniami. Nasze
życie było jedną wielką puszką pandory. Zamrugałam by odpędzić łzy.
—Cóż, możesz zacząć od tego jak się czujesz... zasugerowałam.
W ciągu ostatnich dwóch tygodni rozmawialiśmy zaledwie dwa razy. Powstrzymałam
się od przypomnienia mu, że odkąd wrócił do pracy, musnął mnie zaledwie wargami. To
nie był nawet prawdziwy pocałunek...
Chase zastanawiał się nad moim pytaniem, spoglądając na mnie z melancholijnym i
niemal przezroczystym wzrokiem. Nektar sprawił, że jego oczy stały się o wiele
jaśniejsze. Spostrzegłam również zmiany w jego aurze - iskra której nie potrafiłam
zidentyfikować, a która powoli go zmieniała...
—Jak mogę ci odpowiedzieć na to pytanie, kiedy sam tego nie wiem? Powiedz mi co
mam zrobić? Skakać z radości krzycząc: „Wow! Teraz przeżyję wszystkich których
znam!” To mówiąc uderzył kieliszkiem o stół tak mocno, że prawie go stłukł.
Dotknięta tym, otarłam kolejne łzy.
—Nie mieliśmy wyboru, musieliśmy podać ci Nektar Życia, przypomniałam. Wolałbyś
abyśmy pozwolili ci umrzeć?
Przesunął się na krześle i westchnął.
—Tak wiem. I uwierz mi, jestem ci wdzięczny. Ale cholera! Mam mętlik w głowie!
Muszę oswoić się z myślą że będę żyć tysiąc lat... nie licząc innych rzeczy... sam nie
wiem... wszystko jest tak mgliste... czuję że Nektar otworzył we mnie swego rodzaju
drzwi... i boję się w nie zajrzeć i dowiedzieć się co się za nimi kryje... nic już nie jest
takie jak dawniej... boję się patrzeć na to co się ze mną dzieje.
Powoli wziął mnie za rękę. Spojrzałam na niego, ale nic nie powiedział.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin