Updike John - Królik 03 Jesteś bogaty, Króliku.pdf

(1981 KB) Pobierz
„Pod wieczór wychodzi przed dom, zapala dobre cygaro, gramoli się do
swojego grata i być może przeklina strzelający gaźnik. Kosi trawnik,
ukradkiem wykonuje kilka ćwiczeń i dopiero wtedy jest gotowy do obiadu.”
George Babbit, z
Wzorowego Obywatela
Niełatwo przyznać, że kończy się dzień, a Słońce zamienia zniekształcony cień
– że nic by nie zostało na następne jutro, gdyby nie światełko, którym lśni twe
futro.
Wallace Stevens,
Królik jako Król Duchów
I
Kończy się paliwo, myśli Królik Angstrom, stojąc za pokrytymi letnim kurzem szybami
salonu Springer Motors i obserwując ruch uliczny na drodze 111, ruch dużo mniejszy i
jakby spłoszony w porównaniu z codziennym. Na tym pieprzonym świecie kończy się
paliwo. Lecz jego na razie to nie chwyta, ponieważ trudno w okolicy o jakiś kawałek grata,
który by palił mniej i charakteryzował się mniejszymi kosztami obsługi niż jego toyoty.
Czytajcie „Consumer Reports”, wydanie kwietniowe. Musi to wszystko powiedzieć
ludziom, którzy tu przyjdą. A przyjdą, bo ludzie stają się niespokojni, wiedząc, że wielkie
amerykańskie jeżdżenie kończy się. Cena benzyny dochodzi do dziewięćdziesięciu
dziewięciu przecinek dziewięć centów za galon i dziewięćdziesiąt procent stacji
paliwowych będzie zamkniętych przez weekend. Gubernator Pensylwanii nawołuje do
wprowadzenia pięciodolarowego minimum sprzedaży, by powstrzymać narastającą panikę.
Kierowcy ciężarówek, którzy nie mogą dostać oleju napędowego, strzelają – ostatnio taki
wypadek zdarzył się w okręgu Diamond, na Pottsville Pike . Ludzie dziczeją, ich dolary
robią się gorące, więc wydają je, jakby mieli nie doczekać jutra. Mówi im, że kupując
toyotę zamieniają swoje dolary na jeny. I oni mu wierzą. W pierwszych pięciu miesiącach
1979 roku zostało sprzedanych sto dwadzieścia wozów – nowych i używanych – a w
samych tylko pierwszych trzech tygodniach czerwca poszło już osiem corolli, pięć coron –
w tym jeden model LEW – i ta celica, o której Charlie powiedział, że wygląda jak pryszcz;
średni dochód ze sprzedaży wzrósł o osiem dolarów. Królik jest bogaty.
Jest właścicielem Springer Motors, jednego z dwóch przedstawicielstw Toyoty w
rejonie Brewer. Lub raczej współwłaścicielem – do spółki z żoną, Janice – połowy
interesu. Jej matka, Bessie, trzyma w garści drugą połowę, odziedziczoną po starym
Springerze, który umarł pięć lat temu. Ale Królik czuje się tak, jakby miał wszystko:
reprezentuje codziennie firmę w salonie, zostawiwszy innym papierkową robotę i listy
płac; kręci się w czystym garniturze z dala od Serwisu i Części Zamiennych, gdzie ludzie
tyrają, usmarowani po błyszczące się białawo ślepia, pośród podświetlonych żarówkami
silników – jest to rodzaj podziemnego świata, podczas gdy on nawiązuje kontakt z
publicznością, ze społeczeństwem – gwiazdor i mózg tych wszystkich dwudziestu czterech
pracowników i czterystu tysięcy stóp kwadratowych powierzchni roboczej, które wydają
się tkwić w rozpościerającym się za jego plecami szerokim cieniu. Imitująca drewnianą
ścianę sklejka, przybita wokół drzwi prowadzących do jego biura, obwieszona jest
oprawionymi w ramki starymi wycinkami z gazet i zdjęciami zespołów sportowych, w tym
okręgowych dziesiątek z czasów, gdy dwadzieścia – nie, więcej niż dwadzieścia lat temu –
1
był bohaterem koszykówki. Wycinki żółkną, nawet pod szkłem – coś dzieje się z papierem
pozbawionym dostępu świeżego powietrza; niepokojący, pogłębiający się wciąż
chorobliwy odcień skóry: ANGSTROM WYPROWADZA NA 42. „KRÓLIK”
WPROWADZA MT. JUDGE DO PÓŁFINAŁÓW. Wycinki te, wzięte z albumu nieżyjących
rodziców (przechowywanego pieczołowicie w ich mansardzie) i pokryte wyschniętym
klejem roślinnym, przypominają skórę węża; umieszczenie ich tutaj wraz z hasłem, że
reputacja agencji jest odbiciem człowieka stojącego na jej czele, było pomysłem Freda
Springera. Wiedząc, że może umrzeć, Fred przygotowywał Harry’ego do objęcia firmy już
od dość dawna. W obliczu śmierci ludzie stają się wspaniałomyślni. Dziesięć lat temu, gdy
Królik wyzwolił się z pracy w charakterze drukarza i pogodził się z Janice, jej ojciec
zatrudnił go jako sprzedawcę i kiedy przyszedł na to czas – pięć lat później – uprzejmie
zszedł z tego padołu. Któż mógłby pomyśleć, że tak mało spięty, niezwykle ruchliwy
dziwak umrze na wieńcówkę? Nadciśnienie: przez długie lata miał ciśnienie rozkurczowe
sto dwadzieścia. Uwielbiał słone potrawy oraz republikanów i kiedy Nixon pozbawił go
wszelkich podstaw do popierania ich, przeżył coś w rodzaju szoku. Ostatecznie żył jeszcze
rok, już za kadencji Forda, ale skóra na jego twarzy robiła się coraz bardziej
pomarszczona, a czerwone plamki w miejscach, w których kości policzkowe i szczęki
napinały ją od spodu, coraz czerwieńsze. Przyglądając mu się jeszcze przed zamknięciem
trumny, Harry zauważył, że śmierć była blisko Freda już od dawna: umierając niewiele się
zmienił. Janice i jej matka zachowywały się na pogrzebie w taki sposób, że można było
pomyśleć: książę Valiant i prorok Mojżesz krztuszą się z powodu kurzu. Harry był twardy –
może dlatego, że miał już za sobą pogrzeby obojga rodziców. Spoglądając na nieboszczyka,
dostrzegł, że jego włosy są źle rozdzielone, i właściwie nic nie czuł. Wielka rzecz, śmierć
– robi się miejsce dla innych.
Kiedy stary Springer trzymał się jeszcze przy życiu, nikomu w firmie nie było lekko.
Miał brzydki zwyczaj pozostawania w pracy przez całe długie zimowe wieczory – gdy po
drodze 111 nie jeździły nawet pługi śnieżne – i szukania dziury w całym. Zrzędził wówczas
falsetem: a to o potrzebie zrobienia linii wiodących, a to o zarobkach straconych przy
niewłaściwej obsłudze klienta, a to o śladach brudnych palców na kierownicy, czy też o
pozostawionym w popielniczce pecie. Gdy doglądał w ten sposób roboty, wszyscy starali
mu się oczywiście przypodobać i pokazywali się z jak najlepszej strony. Zużywał
niepotrzebnie swój czas i energię, by karmić się złudzeniami o wzorowej firmie Springer
Motors. Kiedy umarł, jego sposób bycia przejął Harry: kręci się to tu, to tam i jakby od
niechcenia dogląda interesu. Teraz, kiedy jest tu królem wszystkiego, lubi te akry asfaltu,
ten zapach nowych samochodów, obecny nawet w prospektach i zawiadomieniach
przesyłanych przez Toyotę z Kalifornii; tę pachnącą szamponem wykładzinę, rozłożoną od
ściany do ściany, pożółkłe wycinki o swoich wyczynach pod koszem, przypięte do sklejki
obok tabliczek z napisami informacyjnymi, oraz trofea na górnej półce – dla zwycięskich
zespołów małej ligi, którą sponsoruje firma.
Lubi ten kawał męskiego raju, przyprawionego szczyptą kobiecości przez dziewczyny
Zgłoś jeśli naruszono regulamin