Schulman Ninni - Hansson 03 Odpowiedz, jeśli mnie słyszysz.pdf

(1377 KB) Pobierz
Pewnie nie wiecie, co chce wam powiedzieć stumilowy
las.
Żadnej zagrody, żadnego domku na przestrzeni kilometrów,
tylko las.
Wyrośnięty sosnowy bór z twardą korą i grubymi
konarami,
nie młodniak z miękką korą i gałązkami,
które mogą obgryzać zwierzęta.
Gdyby nie spadł śnieg, wędrowałyby po lesie przez kilka
dni,
a teraz nie mogą nawet przez niego przejść.
Zostały tam wszystkie sarny i ludzie też tam giną.
Selma Lagerlöf
Opowieść o dworze
ŚRODA 10
PAŹDZIERNIKA
1
Gdyby Bodil Sanner wiedziała,
że to ich ostatni
wspólny kwadrans, może powiedziałaby coś więcej.
Tymczasem stała przy zlewie w szlafroku i grubych
skarpetach, pakując kiełbaski, zupy w proszku i gotowane
jajka i błądząc myślami gdzie indziej.
Nie słyszała stukania chodaków Pära w piwnicy ani
trzaśnięcia, gdy zamykał szafkę na broń. Ani Alvy skrobiącej
łyżką o dno talerza z płatkami.
Całą swoją uwagę skierowała na drogę.
W ostatnich dniach widziała kilka razy, jak przejeżdżał
samochodem. Myśląc o tym, poczuła gęsią skórkę na
plecach i udach, i owinęła się mocniej szlafrokiem. Patrzył w
stronę domu, ale nie zwolnił, nie pomachał jej ręką –
dokładnie tak, jak uzgodnili. Poczuła przepływające przez nią
ciepło, gdy pomyślała o przyczepie kempingowej przy domku
rybackim, tylko o kilkaset metrów stąd.
We wsi było jeszcze ciemno i samochody nie zaczęły
zjeżdżać na miejsce zbiórki.
Bodil sądziła, że pomysł Alvy, by wziąć z ojcem udział w
polowaniu, ulotni się, gdy zadzwoni budzik, ale teraz
siedziała przy stole w łagodnym blasku lampy na oknie i jadła
kanapkę. Na długie rzęsy nałożyła maskarę, a kredka do oczu
unosiła je lekko w górę w kącikach. Pryszcze na podbródku
pod grubą warstwą pudru wyglądały jak niewielkie
bezbarwne wypukłości.
Wlała machinalnie gorącą czekoladę do termosu, tego
czerwonego, obtłuczonego, który towarzyszył jej od czasów
przedszkolnych, i zakręciła go.
– Może coś źle zrozumiałaś, ale to nie będzie zabawa –
rzekł Pär, kiedy wrócił z piwnicy ze sztucerem w jednej ręce i
butami w drugiej.
Alva oderwała wzrok od komórki leżącej koło niej na
stole, dotykając jej tylko od niechcenia palcem wskazującym,
ale nie odpowiedziała. Zdradziły ją zaczerwienione uszy.
Pär spojrzał na żonę, szukając rodzicielskiego
porozumienia, lecz ona pochyliła się nad plecakami, wciąż
przesiąkniętymi zapachem dymu z ogniska, mchu i starych
kanapek z serem, chroniąc się w gorączce pakowania.
Że też on zawsze musi się jej czepiać i krytykować. Miał
dziwną potrzebę, by wszystko komentować.
– Mam nadzieję, że coś dzisiaj ustrzelicie – powiedziała.
W jej głosie zabrzmiał przesadny entuzjazm.
Po dwóch dniach polowania jedynym łupem była łosza i
Zgłoś jeśli naruszono regulamin