Barbara Lewandowska - W TYM SĘK.pdf

(4010 KB) Pobierz
W
TY
$ĘK
ś<
qs
+
,-
l\J
Ę\)
\)
\
ę3
)
\
s
a
a
3
-
Ę
s
F
ł-O
Y
ilu
o
cje:
JANilNA
KRZBMINSKA
ka:
JANUŚZ sTANNy
tlllKtllA
:L-
rtl@ilW
:L-
Ę
ni
ls
ł
ęŁ
ł,
y:,
\\
*t
ą
Ą}t{.}92,
Pan Jan
Zieliński
wie,
żnjest
TATUSIEM
JASIA.
Po
prostu
Jasia, zwykłego
synka.
Nikt
temu tacie
jeszczę
rrie
powiedział,
że
Jaśmoże
być...
każdym!
Kim
tylko
zechce!
A
kiedy
Jaś
już jest
Kimś
Innym,
to
i
Mama
Jasia
zmienia
się
w
Mamę
KogośZlpdnie
Innego.
Wystarczy,
żeby
Tatuś Jasia rano
powiedział:
-
No,
to
do widzenia! Opiekuj
się mamą,
synku,!
Wychodzę
do
pracy
!
I
żeby wyszedł.
Bo
wtedy mama
spyta:
A
dzisiaj
cTyją
rnamą
jestem?
Zaraz...
odszepnie
Jaś.
Tylko
nadstawię
ucha
prry
na-
Szyrn
sęku...
Potem prryłaży
lewe
ucho
do
sęka
w drzwiach
szafy.
Do
tego
sęke,
który
wygląda
jak
serduszko
albo
jak jesienny
listek
brzory.
T
I który jest trochę za
rryysoko,
bo
Jaśmusi
stanąć
na palcach.
Ale
jak
stanie
i
postoi
przą
chwilę,
to
zaraz
wie,
kim
chce być.
I
zaraz tym kimśjest!
TatuśJasia wcąle'się nie
domyśla, że
w
poniedziałek
Jaśza-
wołałprzy tym
sęku
jak
serduszko
albo
jak
listek:
-
Chę
być
bocianem!
I
był
bocianem!I
marrra
latałaznimna
skrzydłach!Nad
ulią.
Nad
glowarri
przechodniów.
Do
parku.
A
park
się
zrnierrił
w
Afrykę!
Dlatego mogli
tam
spotkŃ
ma-
rabuta
i
pogadać
z
nim pół godzinki.
Marabut
był
podobny do
sąsiada
z
parteru, ale
to
chyba
nie sz*odziło ani
ąsiadowi,
ani
marabutowi,
bo
rozmowa była
wesoła.
A
potem
maĘ
bocian
z
marabutem
jeszczn
weselej
bawili
się
w
chowanego
i
w
skat.a-
ne5o
z
kamyka
na kamyk,
i
w
malezienie
trzwh
rz@zy
na
sarną
literę,
i
w
zmyślanie,
do
czegajest podobna
kńda
chmu-
ra,
i...
!,
zroblło
się
tak
późno, że
bociany
wracaĘ
do domu na
naj-
szybszych
skrzydłach, ale
i
tak
się
spóznił,y
na
obiad.
+
.;.
sęku.
TatuśJasia wcale
się
nie domyśla,że
we wtorek...
Jestem
Pośpiesznyrr Maszynistą!
_-
-
powiedział Jaś
przy
-
-
czasem mówiła do
siebie:
-
Chyba mój
synek, ten
Pośpieszny Maszynista, mknie pocią-
giem
do
Szczecina?
-
Do Katowic!
-
podpowiadaĘ
koła
pociągów,
którymi
kiero-
wał
Pośpieszrry
Maszynista.
-
Do
Krakowa...
Do
Poznania...
Tu
i
tam...
I mama
się uśmiechała.
-
Byle mój
Pośpieszrry
Synek
nie
spóźrił
się
na obiad!
I
Zieliński
Jan
maszynista
,
z
7,ielińskim
Janem
-
-
tatą
nauczy-
cielerr
-
obaj
panowie
zie!ńscy
razęmwrócili
przedobiadem.
Jeszcz-e
zdąĘh
zrobić
sałatłę
pod nazwą
Triumf
Dwóch
Janów.
(
A
co
robi Mama
Pośpiesznego
Maszynisty?
spytała mama.
Powiem,
jak
wrócę!
-
zawołń
Maszynista
i
odjechał.
Mąma
czekała, prasowała,
migała
drutami,
sprątała.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin