Gortner C.W - Sekret Tudorów.pdf
(
1384 KB
)
Pobierz
1602
Każdy z nas ma jakąś tajemnicę.
Zagrzebujemy ją głęboko w sobie i przykrywamy kolejnymi warstwami, niczym ostryga ziarnko
piasku opalizującą per
łą; liczymy daremnie, że to śmiertelną ranę uleczy. Niektórzy spośród nas całe życie
podporządkowują ukrywaniu sekretu, chronieniu przed tymi, którzy mogliby go wykraść,
strzeżeniu jak źrenicy oka, jak tej perły. A często okazuje się, że tajemnica wymyka się wtedy, gdy
najmniej się tego spodziewamy, zdradza ją błysk strachu w naszym oku, nagły ból, gniew czy
nienawiść.
Albo przemożny wstyd.
O tajemnicach wiem wszystko. Tajemnicach nad tajemnice, tajemnicach jak miecze, jak postronki,
jak czułe słówka u wezgłowia łoża. Prawda sama nigdy nie wypływa. Tajemnice są walutą naszego
świata, fundamentem, na którym wznosi się gmach naszej pychy i kłamstwa. Tajemnice są nam
potrzebne, służą za stal naszych tarcz, ozdobę naszych ciał, zasłonę naszych łęków. Łudzą i
pocieszają, chronią przed świadomością, że koniec końców każdy musi umrzeć, my też.
— Zapisz to wszystko. Do ostatniego słowa — powiedziała.
Siadujemy tak często zimą naszego żywota, w niemodnych już strojach, bezsenni. Szachy czy karty
leżą porzucone na stole, a jej oczy — jak zwykle czujne, uważne, wciąż śmiałe mimo lat,
7
jakie odbiły się na jej twarzy — wpatrują się w jej wnętrze, w to miejsce, dokąd nikt nigdy nie
zdołał się dostać, w ten jej sekret, który — wiem to już dziś na pewno, a może zawsze wiedziałem
— zabierze ze sobą do grobu.
— Zapisz to — powiedziała. — Żebyś nie zapomniał, gdy mnie już nie będzie.
Czyż mógłbym zapomnieć?
WHITEHALL, 1 5 5 3
ROZDZIAŁI
Rozpoczęło się to od podróży, jak wszystko, co ważne w życiu. Dokładniej mówiąc, od jazdy do
Londynu, czyli mojej pierwszej wyprawy do tego najbardziej fascynującego i najbardziej
odpychającego ze wszystkich miast.
Ruszyliśmy samowtór, tuż przed świtem, wierzchem.
Dotychczas nie zapuszczałem się poza granice Worcestershire, więc tym bardziej zdziwiło mnie
wezwanie, z którym przyjechał po mnie rządca jaśnie pani, Archibald Shelton.
Spakowałem migiem mój skromny dobytek, pożegnałem się z resztą służby (w tym ze śliczną
Annabel, która płakała, jakby jej pękało serce) i już siedziałem w siodle, opuszczając zamek
Dudleyów, gdzie spędziłem całe dotychczasowe życie.
Nie miałem pewności, czy w ogóle jeszcze tu kiedyś wrócę.
Podniecenie i niepewność tego, co mnie czeka, nie powinny były pozwolić mi zasnąć. A jednak
monotonny pejzaż i miękki kłus mojego deresza Cynobra ukołysały mnie do snu.
Z drzemki wyrwał mnie głos Sheltona.
— Brendan, chłopcze, nie śpij! Dojeżdżamy.
Plik z chomika:
kasiek790
Inne pliki z tego folderu:
Kossak Zofia - Bursztyny.pdf
(1120 KB)
Kossak Zofia - Trembowla.pdf
(909 KB)
Kraszewski JI - 29 Saskie ostatki.pdf
(1566 KB)
Kraszewski JI - 28 Za Sasów.pdf
(1638 KB)
Kraszewski JI - 27 Adama Polanowskiego dworzanina króla Jegomości Jana III.pdf
(678 KB)
Inne foldery tego chomika:
eboki
ebook
E-Book
E-BOOK Romans e
E-BOOK Wydawnictwa
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin