Wymiana jezykowa 5 - zdobywam władze - Chomik marekXXXXX.docx

(22 KB) Pobierz

Wymiana jezykowa 5 - zdobywam władze

 

Moja piękna małżonka poszła do pracy, a my – dalej zwiedzać. Nie mogłem przestać myśleć o jego porannym wyznaniu. Czy psychologowie doradzają ofiarom przemocy seksualnej, żeby o tym opowiadały? Jeśli tak, nie jestem pewien, czy słusznie. Sam nigdy nie doznałem takiej krzywdy, więc nie wiem, czy zwierzenia pomagają, ale kilka razy zwierzano się z takich rzeczy mnie i konsekwencja była zawsze jedna: mimo moich starań, aby udzielić wsparcia, znajomość rozpadała się. Ta osoba zaczynała mnie unikać i nawet rozumiem dlaczego. Patrzyła na mnie już tylko przez pryzmat tego, że ja WIEM. Tak bardzo spodziewała się podwójnej wiktymizacji, że widziała ją nawet tam, gdzie nie było jej ani śladu. Bałem się, żeby z Ivo nie było tak samo. Zwłaszcza że on całkiem wprost obwinia siebie za to, co się stało i w ogóle strasznie niemyta z niego duszyczka. Słabe efekty dała ta psychoterapia – jeśli w ogóle ją miał. Jego religijność była teraz dla mnie jeszcze mniej zrozumiała – syndrom sztokholmski, czy jak? Wieczorem, gdy wróciliśmy do domu, miałem mocne postanowienie przemóc się i pogadać z nim o tym. Również w kontekście naszego pierwszego seksu. Przede wszystkim w tym kontekście. Zaczął on sam.

- Janek, mogę ci coś powiedzieć?

 

- Wal – siedzieliśmy na łóżku, już w piżamach, i piliśmy białą herbatę, a to idealne okoliczności do poważnej rozmowy.

- Chyba nie lubię twojej żony.

Roześmiałem się.

- A za co miałbyś ją lubić? To świetna osoba, ale pokazała się od najgorszej strony. A ty nie załapałeś, że to jest małżeństwo na niby, co dodatkowo pogorszyło sytuację. Byłeś zazdrosny? – zapytałem z psotnym uśmieszkiem.

- Spadaj! – spojrzał spode łba.

- Byłeś! Ty się naprawdę we mnie bujasz, co?

Zacząłem się z nim radośnie droczyć, całkiem ignorując groźne błyski w jego oczach. Był jak małe, złe, najeżone zwierzątko, które wymagało oswojenia. A któż to zrobi lepiej ode mnie? Serduszkowego misia, który zło zwalcza dobrem i miłością, zwłaszcza taką tęczową? Nagle, nie wiedzieć jakim cudem, leżałem na brzuchu wciśnięty w poduszki, a Ivo przygniatał mnie i wykręcał rękę. Ciekawe, czy tego pierwszego wieczoru mógł mnie równie łatwo obezwładnić?

- Janek, dobry z ciebie dzieciak, ale naucz się wreszcie, że nie każdy musi lubić twoje błaznowanie.

- Co w takim razie lubisz? – wymamrotałem – Oprócz zadawania bólu, bo to już wiem od wczoraj.

Osłabił chwyt, co od razu wykorzystałem, żeby się uwolnić. Ivo był blady.

- Ja nie chciałem, żeby cię bolało. Przeprosiłem...

- Przeprosiłeś – tylko za co? Za to, że lubisz ostry seks, czy też raczej za to, że zemściłeś się w ten sposób na mnie za krzywdę z dzieciństwa – nie wiem, skąd nagle we mnie tyle okrucieństwa, ale nie mogłem się powstrzymać. Mówiłem coraz szybciej – Przyniosło ci to chociaż ulgę? A Ani nie polubiłeś, bo niechcący wyciągnęła z ciebie tamtą historię, prawda? Prawda?

 

Wstał i chciał wyjść, ale złapałem go za nadgarstek i posadziłem z powrotem na łóżku. Był teraz naprawdę wściekły, ale tak bardzo nie chciał dać tego po sobie poznać, że zamiast próbować się uwolnić, co zresztą pewnie by mu się tak łatwo nie udało, próbował opanować emocje. Słyszałem niemal, jak liczy w myślach do dziesięciu – ciekawe po jakiemu?

- To, co dziś mówiłem... Ja zrobiłem błąd – wydukał wreszcie – Już raz się komuś z tego wypowiedziałem i to powinna była być wystarczająca nauka, żeby trzymać ryj.

- Raz?... Tylko jednej osobie?

- Nie, mówię o tym wszystkim ludziom świata, tak na złamanie lodów! – podniósł głos – puścisz mnie wreszcie?

- Ej, ale przecież rodzina, przyjaciele, nie wiem?... – zaczynałem z wolna rozumieć ogrom problemu, z którym miałem tutaj do czynienia.

- Bez żartów. W takich sytuacjach nie ma się przyjaciół – odzyskał spokój i mówił rzeczowym, bezosobowym tonem, rozcierając nadgarstek – A rodzina? Tak, powiedziałem ojcu i to była ostatnia rozmowa, jaką z nim kiedykolwiek przeprowadziłem. Od tamtej pory nie mówiłem tego nikomu i miałem rację. Nie wiem, co mi teraz strzeliło do głowy. Gdyby to jeszcze było tylko tobie... Chociaż nie, tobie tym bardziej nie! Żebyś się teraz nade mną znęcał? Nie, nie, to nie jest mi do niczego potrzebne. Wyszedłem z tego, odzyskałem wiarę, uporządkowałem swoje życie i nie zasługuję na twoją pogardę.

- Dlaczego pogardę? Co ty! Ja po prostu... Ja naprawdę mam takie wrażenie, że ty wczoraj... – zrobiło mi się nagle strasznie wstyd. Po co w ogóle poruszyłem ten temat? A jeśli nawet, to czemu w taki sposób? Jeśli nie będzie mnie już chciał znać, nie będę mógł sobie nawet powiedzieć, że się starałem. Wyszedłem na skończonego chuja, a tego bardzo nie lubię.

- Nawet jeśli? Jeśli przez tamto seks kojarzy mi się głównie z przemocą? Jeśli w tych sprawach mogę być albo ofiarą albo... No... tym co krzywdzi? Wielu ludziom taki układ odpowiada. O, możesz mi wierzyć, jak bardzo im to odpowiada, wiem co mówię! – tu jego piękną twarz wykrzywił znany mi już, nieprzyjemny grymas – Ja tak nie chcę i odciąłem się od tego, ale nadal taki jestem i nic na to nie poradzę.

 

- Może da się to zmienić? – spytałem cicho. Wolałem się nie zastanawiać, jakie jeszcze mroczne historie mógłbym od niego usłyszeć.

- Patrz, że też nie wpadłem na ten pomysł! – pstryknął palcami – Już zmienione! Jestem heteroseksualny, mam piękną żonę i troje dzieci, zachowałem wstrzemięźliwość do ślubu... Ojej, jednak nie.

- Można być homo i mieć udany związek. Możemy razem nad tym...

- Janek, ty naprawdę nie rozumiesz, że jestem wierzący? To wiara pozwoliła mi wyjść z... Wrócić do normalnego życia. Względnie normalnego, bo człowiek nie powinien żyć sam. To, co z tobą zrobiłem, to grzech. W dodatku grzech, którego mogłem łatwo uniknąć. Wystarczyło cię nie podpuszczać, prawda? Albo, skoro już się okazało, że obaj mamy do siebie słabość, mogłem w porę wyjechać. Tu nie ma opcji „żyli długo i szczęśliwie”, bo takie życie z założenia jest czymś złym. Żart ze Szwecją owszem zabawny, ale dla mnie to tylko żart.

Zaniemówiłem. Miał rację: do mnie naprawdę nie dociera, że z założenia jestem czymś złym.

 

Jego gniew ustąpił teraz całkowicie miejsca przygnębieniu i apatii.

- Łatwiej by mi było ze sobą, gdybym wiedział, jaka jest u mnie przyczyna tych skłonności. Czy stałem się taki przez tamto, czy już taki byłem i to dlatego akurat mnie... Tam przecież było więcej chłopców, dlaczego wybrał akurat mnie? – mówił coraz ciszej, wpatrując się w podłogę – Nic by to nie zmieniło, ale chciałbym wiedzieć, kim jestem naprawdę. Tego oczywiście nigdy się nie dowiem.

- A ja ci powiem.

- Dobrze. Kim jestem? – spytał nie podnosząc głowy.

- Moją miłością.

Musnąłem dolną wargą jego usta i trąciłem nosem jego nos, żeby na mnie spojrzał. Uśmiechnąłem się do niego, lekko przekrzywiając głowę. Takie to ze mnie złe zło!

 

- No to kochaj mnie – westchnął, opuszczając znowu z rezygnacją wzrok – jeśli chcesz?

Czy chciałem? Co za pytanie... Ale tym razem będzie po mojemu.

Nie spieszyłem się. Całowałem go długo i czule. Mógłbym tak chyba w nieskończoność. Osunęliśmy się na pościel, a on położył mi rękę na sercu. Wydawał mi się malutki i bezbronny... Jak ktokolwiek mógł skrzywdzić takiego słodziaka? To jak zabić drozda. Pogłaskałem go po policzku. Pragnąłem go, ale przede wszystkim chciałem mu sprawić przyjemność.

- Zdejmij to – wskazałem ruchem głowy na tę jego absurdalną piżamkę w misie, czy co to tam było. Szkoda, że tamtą jego koszulę załatwiłem. Taka była ładna! Uśmiechnął się smutno. Po chwili góra piżamy leżała ciśnięta w kąt, a ja całowałem jego szyję, pierś, brzuch... Złapał mnie za włosy, jak wtedy, ale tym razem skierował moją głowę w przeciwną stronę.

- Ej, nie szarp... – zaprotestowałem.

Zawstydził się i puścił. W sumie mogłem mu pozwolić, co mi to szkodzi? Spodenki piżamy nie pozostawiały wątpliwości, że miał do czego mnie poganiać. Ściągnąłem mu je zębami, po czym powędrowałem językiem od małego palca stopy, do samej końcówki członka. Pieściłem go tam przez chwilę, ale ogólnie miałem nieco inne plany na ten wieczór. Wydawał się rozczarowany, gdy przesunąłem się w górę łóżka, ugryzłem go lekko w ucho i obróciłem na brzuch, ale ja wiedziałem, że nie będzie żałował. Całowałem jego kark, potem plecy, przesuwając się niespiesznie w dół, wzdłuż kręgosłupa. Byłem już prawie u celu, kiedy mój kochanek wzdrygnął się, uniósł na łokciach i wyraźnie zmieszany, zapytał, co też wyprawiam.

- A jak myślisz? – uśmiechnąłem się filuternie – zakładam, że nie bez powodu siedziałeś dziś tak długo w łazience i że masz tam czysto. Czy nie?

Znowu przyłapany! Leżałem mu na pośladkach, wodziłem palcami po jego skórze i z rozbawieniem obserwowałem jego rosnące zakłopotanie.

- Tak, ale... Nie musisz przecież... Myślałem, że po prostu mnie... Nie wiem, jak po polsku... Pomyślałem...

Na skrępowanie sytuacją łóżkową, najwyraźniej dla niego nietypową, nałożyło się skrępowanie brakami w polszczyźnie, z której był taki dumny. I to jakimi brakami! Ja od tej tematyki zawsze zaczynam naukę!

- Pomyślałeś, że cię brutalnie zerżnę, a ty poświęcisz się w imię miłości i cierpieniem okupisz grzechy. Przepraszam, nie ten adres. Leż, wypieszczę cię.

- Nie, nie musisz, mnie to krępuje, nikt mi nigdy... Aaaa!...

Przerwałem jego nieskładne protesty, wsuwając mu język między pośladki. Leżał teraz bezwładnie i z trudem łapał oddech, a ja muskałem go delikatnie końcówką języka po całej tej ekscytującej okolicy. Rozkoszowałem się jego jękami, które nieudolnie próbował powstrzymywać. Zacząłem wreszcie miarowo lizać go tam całą powierzchnią języka, wsuwając czasem końcówkę do dziurki. Mój pieszczoch dał się wreszcie ponieść przyjemności i już całkiem bezwstydnie wyrażał... Hmmm... Aprobatę dla moich działań. Teraz chciałem już tylko w niego wejść i doprowadzić go na szczyt. Włożyłem gumę – w kondomie mało co czuję i mogę właściwie w nieskończoność. Jeszcze coś na poślizg i gotowe. Przesunąłem się do góry, obróciłem rozdygotanego kochanka na bok, tyłem do siebie i skierowałem swoją męskość końcówką do celu. Nie próbowałem jednak napierać, tylko zacząłem masować mojemu chłopcu ramiona. Westchnął, rozluźnił się, również tam gdzie chciałem, a wtedy delikatnie wszedłem. Powolutku, spokojnie – lubię mieć wszystko pod kontrolą! Władza absolutna demoralizuje absolutnie, władza nad rozkoszą demoralizuje rozkosznie. Podłożyłem mu jedną rękę pod głowę i, oparty na łokciu, obserwowałem jego reakcje na pchnięcia.

- Możesz mocno. Jeśli chcesz.

Zamiast tego zacząłem go całować... Mocniej może jeszcze będzie, mamy czas.

- Uwielbiam twoje ciało, jesteś piękny – mruczałem mu do ucha. Podziwiałem jego rozchylone wargi i przymknięte oczy, jak wtedy, gdy wygrał ze mną wyścig na schodach, tylko że wtedy był nieosiągalnym marzeniem, a teraz należał do mnie. Był cały mój i tylko mój! Mogłem bawić się jego czarnymi kędziorami, dotykać jego ust, całować ramiona. Stopniowo wchodziłem coraz głębiej i szybciej, czułem, że zaraz odlecę... Mogłem z nim zrobić wszystko, co tylko chciałem, oddawał mi się pokornie i bezwarunkowo, ale tak się składa, że chciałem, żeby to on doszedł, żeby doszedł tylko dlatego, że go biorę, i żeby to był najlepszy seks w jego życiu. Opanowałem się więc i spróbowałem znaleźć ten punkt, na którym powinienem się

skupić. To musi być gdzieś... Tutaj? Chyba nie... Może tutaj? Mój przyjaciel uniósł brwi i szerzej otworzył usta. Tak, to tu...

Czy udało mi się zająć miejsce na podium jako jego najlepszy kochanek? Dwa pozostałe cele niewątpliwie osiągnąłem. Nie mogłem się napatrzeć, jak jego ciało napina się... Ja potrzebowałbym więcej czasu, ale byłem tak silnie nastawiony na jego odczucia, że jego orgazm sprawił mi większą przyjemność, niż gdybym to ja skończył, a nie on.

Powoli się wycofałem, wywołując lekkie wstrząsy wtórne, objąłem go i przytuliłem twarz do jego pleców.

- A ty nie?... – szepnął po jakimś czasie, gdy trochę się wyciszył.

- Chciałem, żeby to tobie było przyjemnie – pocałowałem go – Było?

Pokręcił energicznie głową. Na moment zamarłem...

- Jak jeszcze nigdy.

Nie, ja się nie przyzwyczaję, że dla niego to potwierdzenie.

Zgłoś jeśli naruszono regulamin