Podstawy metody Bouteyki.doc

(172 KB) Pobierz
Łukasz 24 kwietnia 2013

Łukasz 24 kwietnia 2013

Dlaczego głębokie oddychanie niedotlenia organizmu

Dlaczego głęboki oddech niedotlenia

Ostatnio pozostawiłem cię z pytaniem o to, jakie są skutki głębokiego oddychania. Czas odpowiedzieć! Zacznijmy od najważniejszego: a mianowicie od tego, że niedotlenia ono organizmu.

Tylko dlaczego?

Zobaczmy.

Podczas normalnego oddychania, komórki hemoglobiny są już w 96-98% nasycone tlenem, z uwagi na ciągłą dostawę świeżego powietrza do płuc. Pogłębienie oddechu co najwyżej podniesie ten poziom do 97-99%, nie więcej.

Wobec powyższych faktów, omówionych na początku ubiegłego wieku przez sławnego fizjologa Johna S. Haldane’a, głębokie oddychanie jest pozbawione sensu, gdyż nie dotlenia krwi tętniczej.

Gorzej: głębokie oddychanie usuwa z organizmu biologicznie kluczowy dwutlenek węgla (CO2). A jego nadmierna utrata jest groźna, ponieważ …

CO2 jest katalizatorem chemicznego uwolnienia tlenu od komórek hemoglobiny, dzięki
któremu tlen jest w stanie dotrzeć do celu: komórek organizmu, dając energię,
witalność i wysoką odporność

Zjawisko to znane jest pod nazwą Efektu Bohra (Christian Bohr—ojciec fizyka Nielsa Bohra). Opisuje je wiele medycznych podręczników, jak np. „Review of Medical Physiology” Williama Ganonga albo „Principles of Human Physiology” autorstwa Starlinga Evansa, Lovatta, Davsona, Evansa.

Efekt Bohra w pigułce: kiedy krew tętnicza dociera do tkanek, potrzebna ilość tlenu (O2) zostaje uwolniona od jego „przewoźników”, tzn. komórek hemoglobiny (czerwonych krwinek). Bez dwutlenku węgla (CO2), uwolnienie tlenu jest utrudnione, a w najgorszych wypadkach skrajnie utrudnione, co prowadzi do hipoksji—niedoboru tlenu w tkankach. Prościej: niedotlenienia organów ciała.

Z kolei kiedy poziom dwutlenku węgla utrzymuje się w normie, to i natlenienie organizmu wzrasta.

Mechanizm ten jest szczególnie aktywny podczas wysiłku fizycznego, zakładając, że oddychamy prawidłowo (o Metodzie Buteyko w sporcie w sporcie pogadamy w przyszłości, fascynujący temat).

Krótko mówiąc, podczas wysiłku fizycznego, niektóre mięśnie pracują mocniej od innych. Te, które pracują mocniej, produkują więcej dwutlenku węgla, a zatem otrzymają więcej tlenu w zamian (no bo—jak już wiesz—dwutlenek węgla pomaga uwolnić tlen od przenoszącej go hemoglobiny). A zatem mięśnie te będą pracowały na wysokich obrotach, o ile mechanizm (opisany Efekt Bohra) nie jest naruszony przez głębokie oddychanie. Ponieważ 90% ludzi cierpi na niedobór tlenu na poziomie komórkowych wynikający z głębokiego oddychania, nawet lekkie ćwiczenia fizyczne bardzo szybko wymęczają organizm. Sapanie przez usta powoduje, że organizm traci więcej dwutlenku węgla, niż produkuje.

Innymi słowy Efekt Bohra mówi nam, że osoby oddychające za dużo (w porównaniu do fizjologicznych norm), mają niedobór dwutlenku węgla we krwi i cierpią na niedotlenienie na poziomie komórkowym.

Jakie są tego skutki (niedoboru CO2, a więc i niedoboru O2) w przełożeniu na funkcje twojego organizmu? Na procesy metaboliczne? Biochemiczne? Na samopoczucie? Na zdrowie emocjonalne? Na zdrowie psychiczne? Na zdrowie fizyczne? Na wytrzymałość? Na sylwetkę? Na pamięć? Na inteligencję? Na stres? O tym następnym razem!

Łukasz 17 kwietnia 2013

Sztuka doskonalenia zdrowia poprzez normowanie oddechu

 

Ostatnio pisałem o początkach odkrycia profesora Konstantina Buteyko. Dzisiaj chciałbym wejść w szczegóły, bardzo z resztą interesujące.

Z niniejszym i każdym kolejnym artykułem będziesz o krok dalej w sztuce doskonalenia własnego zdrowia poprzez normowanie oddechu. Swoją drogą: aby nie przegapić następnych tekstów, będących kontynuacją Podstaw Metody Buteyko, sugeruję, żebyś zapisał się w tej chwili na biuletyn, podając aktualny adres e-mail w czerwonym okienku w prawym menu. Jak tylko pojawi się nowy wpis, dostaniesz krótki telegram z taką informacją.

A teraz, przechodząc do rzeczy.

Przeanalizujmy trzy scenariusze: 1) jaki wpływ na organizm ma normalne oddychanie, 2) jaki wpływ na organizm ma głębokie oddychanie, 3) jaki wpływ na organizm ma płytkie oddychanie.

Dlaczego tak: badając wpływ dowolnej funkcji na ludzki organizm, jest konieczne, aby wziąć pod lupę minimum trzy scenariusze. Na przykład, podobnie było by z jedzeniem: 1) wpływ normalnego jedzenia, 2) przejadanie się, 3) niedojadanie i w tym wypadku nawet 4) głodówki.

To po raz.

Pod dwa, należy jeszcze zwrócić uwagę na terminologię. Wiele pomyłek i katastrof miało miejsce w licznych gałęziach nauki dlatego, że nie sprecyzowano terminologii.

I tak—chwilę musimy poświęcić na wyjaśnienie dwóch, ważnych terminów, bowiem nasze zewnętrzne oddychanie bazuje właśnie na dwóch parametrach:

PARAMETR #1: Częstotliwość oddechu. Rejestrujemy czynność oddychania, uzyskując: wdech-wydech (to jest pierwszy dech), wdech-wydech (to jest drugi dech), wdech-wydech (to jest trzeci dech), i tak dalej. Licząc wdech i wydech (czyli jeden dech) w ciągu minuty, otrzymujemy częstotliwość oddechu. To bardzo osobista wartość: zwykle między 4 a 20.

PARAMETR #2: Objętość oddechu lub inaczej głębokość, czyli ilość powietrza, które wchodzi i wychodzi z płuc.

Według profesora Buteyko, pierwszy parametr (częstotliwość oddechu) ma bezwzględnie mniejsze znaczenie w normowaniu oddechu niż drugi, dlatego połóżmy nacisk właśnie na objętość, która gra kluczową rolę w całej metodzie.

Naprzód więc. Objętość oddechowa może być większa od normy, normalna lub mniejsza od normy. Zatem omówmy następujące trzy sytuacje: 1) normalne oddychanie, 2) głębokie oddychanie, 3) płytkie oddychanie.

Głębokie oddychanie oznacza, że dech jest większy niż norma, tymczasem płytki oddech—że dech jest mniejszy niż norma. W tym miejscu mała dygresja. Powinno się zabronić używać takich terminów jak „poprawne oddychanie” (czy też „właściwe oddychanie”). Nie jest to termin fizjologiczny i nie może być używany do określania funkcji oddychania.

Tak samo błędnie jest mówić „właściwa temperatura” albo „właściwe ciśnienie krwi”—wszystko to są złe terminy. Fizjologia człowieka wyznacza natomiast normy: normalna temperatura, normalne ciśnienie krwi, normalne oddychanie. To są dobre, naukowe terminy kierujące ku unormowanie oddechu tak, by jego parametry (podane wyżej) zgadzały się z fizjologią.

Jednak kwestia terminologii to nic w porównaniu z propagandą głębokiego oddychania, jakoby stanowiło „właściwe oddychanie”. Absurd. Ci, co tak głoszą, uważają głębokie oddychanie za takie, które daje zdrowie… a płytkie bądź normalne za takie, które je odbiera. Absurd, absurd, absurd! Termin „głębokie oddychanie” jako odchylenie od normy już sam w sobie jest pojęciem choroby. Bo czym jest choroba? Odchyleniem funkcji organizmu (jak np. oddychania) od normy. Stąd, oczywiście, normalne oddychanie—podobnie jak normalne odżywianie albo normalna aktywność fizyczna—utrzymuje cały organizm w zdrowiu. I tak dochodzimy do logicznego wniosku, że normalne oddychanie przyczynia się do utrzymania zdrowia, podczas gdy głębokie oddychanie (jako odstępstwo od fizjologicznej normy) przyczynia się do psucia zdrowia.

Jakie są zatem skutki głębokiego oddychania, czy po prostu poważnego odstępstwa funkcji oddychania od normy? Szczęśliwie istnieje wystarczająco wiele praw fizjologii, odkrytych już 65-75 lat temu, które jasno tłumaczą i uzasadniają toksyczne działanie głębokiego oddychania.

I o tym następnym razem. Staram się utrzymać jako taką chronologię, z każdym nowym artykułem odkrywając kolejne wątki odkrycie profesora Konstantina Buteyko. Ułatwi ci to zrozumienie metody, a co za tym idzie—praktykowanie jej na co dzień, a potem uczynienie jej częścią własnego życia. Od przeszło 60 lat nikt, kto zaznał fenomenalnej poprawy na zdrowiu dzięki Metodzie Buteyko, nie powrócił do starego sposobu oddychania.

Oślepiająca odpowiedź — incydent na nocnej zmianie

·                       

·                       

·                       

Laboratorium profesora Buteyko

W 1952 roku, ukończywszy naukę — wówczas na najlepszej uczelni medycznej w Moskwie — Butejko dorobił się złośliwej formy nadciśnienia. Jak na ironię największy postęp choroby nastąpił w czasie studiowania ludzkiego zdrowia …

W każdym razie sytuacja wyglądała poważnie. Lekarze ocenili, że jeśli za chwilę nie będzie poprawy, wkrótce nadciśnienie zamknie jego powieki na zawsze. Chorzy na tak zaawansowane stadium nadciśnienia nie żyją dłużej niż trzy lata.

Walka ze skutkami —
walka z góry przegrana

Jak na pojętnego studenta przystało, Butejko znał dostępny arsenał medycyny konwencjonalnej do walki z nadciśnieniem. Wiedział o nim wsio — chodząca encyklopedia o medycynie. Brał lekarstwa osiągalne nie tylko w Rosji, ale i na całym świecie. Dzięki nim bitwę wygrywał… ale nie walkę. Leki bowiem atakowały skutki nadciśnienia, mechanicznie je obniżając, podczas gdy przyczyna wciąż istnieje i dewastuje organizm. Wystarczyło, że odstawi leki na dwa tygodnie i adieu, z Bogiem panie Butejko.

– Konstantin, chcesz żyć? To wymyśl coś! – kłębiły się myśli pełne desperacji.

Ale szczęśliwie, lata nauki i praktyki w szkole medycznej obok nadciśnienia, dały mu szansę odkrywania zagadek oddychania, źródła życia przez tak wielu lekarzy kompletnie ignorowanemu. Pamiętając, jak skrajnie różne były praktyczne i faktyczne i prawdziwe doświadczenia od panującej teorii, w Butejko odrodziła się chęć kontynuacji badań nad oddechem — a w szczególności pomysłem, wtedy jeszcze w zarodku, jakoby właśnie głęboki oddech stanowił podłoże chronicznych chorób.

W tamtym czasie Butejko pracował jako lekarz medycyny — nie bacząc na konwulsje, jakie przysparzało mu nadciśnienie. Bóle głowy. Bóle w prawej nerce. Bóle mięśni. Bóle w klatce piersiowej. Ale był silnym człowiekiem.

Pewnego razu w szpitalu odbywał nocną zmianę, gdzie pracował już jako lekarz medycyny. Stojąc przy oknie i wpatrując się w czarne jak smoła niebo, Butejko rozmyślał o swojej chorobie; o fakcie, że bez silnych leków zostało mu parę miesięcy życia. Nie mógł tego zaakceptować. Po prostu nie mógł. Myśląc dalej, kontemplował pytania: jakie jest rozwiązanie? Jaki jest sposób? Gdzie tkwi przyczyna? Jak mogę sobie pomóc? Jak mogę pomóc moim pacjentom w takiej samej sytuacji?

Patrząc przez okno z głową pełną na pozór prostych pytań, pojawił się błysk jasnego światła z zewnątrz. Skąd to nagłe światło? Oczywiście, można spekulować. Ale nie ma to znaczenia, przynajmniej nie teraz.

Ponieważ był to dość jasny błysk, Butejko odruchowo skulił głowę, wzrok skierowując w stronę stóp. Mając w umyśle intrygującą myśl na temat głębokiego oddychania, nagle — patrząc na okolice brzucha i klatki piersiowej — uświadomił sobie, że nabiera powietrza jak słoń i to z dużą częstotliwością.

W owym czasie inni lekarze, jak i on sam, świadomi byli związku między nadciśnieniem a utrudnionym oddechem. Było powszechnie jasne, że nadciśnieniu praktycznie zawsze towarzyszy ciężki oddech — że kłopoty z oddechem oraz duża częstotliwość oddychania to jeden z symptomów nadciśnienia.

W każdym razie, patrząc na telepiącą klatkę i brzuch, Butejko dodał dwa do dwóch i doszedł, że przecież identyczne rzeczy działy się z pacjentami, których nasłuchiwał na głębokim oddechu! Pomyślał wtedy szaloną rzecz — a co jeśli moje głębokie i częste oddechy nie są rezultatem nadciśnienia… ale jego przyczyną?

Butejko postanawia to sprawdzić. W tej chwili. Świadomie, poprzez relaksację, redukuje częstotliwość oraz objętość oddechu. Innymi słowy, zaczyna oddychać wolniej, nabierając mniejsze ilości powietrza niż zwykle. Wyłącznie przez nos.

Ból głowy, ból w okolicy serca, ból nerki, mięśni, łupanie w kościach — w ciągu kilkunastu minut boleści od silnego nadciśnienia ustępują.

Ciało i umysł Konstantina przeszywa fascynacja efektem zredukowanego oddechu. Czy to się dzieje naprawdę? Czy to realne, aby głębokie oddychanie było przyczyną chronicznych chorób? Czy faktycznie wystarczy znormalizować oddech?

Butejko postanawia sprawdzić to jeszcze raz. Wraca do normalnego sposobu oddychania. Pogłębia wdech, pogłębia wydech, zwiększa częstotliwość, zaczyna oddychać przez usta. Kiedy to robi, ból powraca.

Tej nocy Butejko już wiedział: trafił na coś wielkiego. Do tego miał okazję sprawdzić …

Jak zareaguje chory na astmę,
jeśli zacznie oddychać wolniej,
mniej i tylko przez nos

Wciąż będąc na nocnej zmianie, jeden z pacjentów podczas snu doznaje ataku astmy. Nawiasem mówiąc, ataki astmy bardzo często następują właśnie wtedy, we śnie, ponieważ chorzy są wystawieni na źródła hiperwentylacji (pogłębione oddychanie) lecz o tym innym razem. No więc Butejko chcąc pomóc choremu, zamiast standardowo podawać leki, odważnie decyduje zachęcić pacjenta do zredukowania oddechu. Jak to bywa u astmatyków, chorzy — szczególnie podczas ataku — oddychają w panice przez usta, szybko i głęboko.

– Proszę zwolnić oddech, proszę oddychać mniej i wolniej, proszę go zredukować i postarać się rozluźnić mięśnie brzucha i klatki piersiowej – mówi do chorego.

Na co pacjent w zaskoczeniu – ale doktorze, wcześniej kazał mi pan brać głębokie oddechy!

– Tak, wiem, wiem, ale teraz proszę robić na odwrót.

Pacjent zamknął usta, przerzucił się na oddychanie przez nos. Zgodnie z namową lekarza, uspokoił się, przestał spinać mięśnie, zaczął oddychać coraz mniej i mniej i mniej. W ciągu niespełna dziesięciu minut atak ustępuje całkowicie. Był to pierwszy pacjent, który otrzymał w 100% naturalną pomoc od Konstantina bez użycia inhalatora i leków.

A jednak, coś nie gra
z tym głębokim oddechem!

Butejko rozpoczął kliniczne badania w instytucie profesora Meszałkina, odkrywając dalsze zagadki głębokiego oddychania. Prosił zdrowych ochotników, aby przez kilka minut nabierali głębokich wdechów i wydechów, po których ci doznawali zawrotów głowy i mdłości, duszności i kaszlu, a na dłuższą metę — omdlenia. Każdy nowy eksperyment potwierdzał teorię, mówiącą, że głębokie oddychanie nie pomaga (ani zdrowym, ani chorym) a szkodzi.

Powszechne przekonanie było takie (i do tej pory jest!), że wszystko to przez nadmierne nasycenie mózgu tlenem. Lecz dzięki specjalistycznej aparaturze, która już w tamtych czasach była do dyspozycji, Butejko odkrył, że jego poziom dwutlenku węgla we krwi wyjątkowo odbiega od medycznej normy. Wiedząc że hiperwentylacja prowadzi do utraty tegoż związku, wywnioskował, że poprzez korekcję oddechu podniesie poziom CO2, a co za tym idzie — pozbędzie się zabójczego nadciśnienia.

No więc raz jeszcze to samo —
lecz tym razem mierzymy wszystko!

Natychmiast rozpoczął eksperymenty z płytkim oddychaniem, tym razem już w zaawansowanym laboratorium z użyciem aparatury mierzącej kluczowe parametry. Wraz z zespołem lekarzy posiadał zestaw czterdziestu różnych instrumentów zdolnych rejestrować prawie wszystkie podstawowe funkcje ludzkiego organizmu oraz wytwarzać przeszło 10,000 części danych na godzinę.

Dane analizował przyrząd opracowany przez Butejko i jego kolegów, który nazwali „complexator” — ale częściej znany jako medyczny kombajn. To opatentowany przyrząd niedostępny nigdzie indziej na świecie.

Dzięki tak wyposażonemu laboratorium z łatwością zauważył, że redukując ilość wdychanego i wydychanego powietrza, poziom dwutlenku węgla w krwi arterialnej i tętniczej się podnosił, a razem z nim… podnosiło się natlenienie organizmu na poziomie komórkowym! W następstwie tego, pewne wyraźne symptomy — takie jak ból głowy i rwące bicie serca — stopniowo malały. Z kolei kiedy przyspieszył i zwiększył częstotliwość oddychania, obniżał się poziom dwutlenku węgla w krwi, a razem z nim poziom natlenienia. Innymi słowy, im głębsze oddychanie, tym większe niedotlenienie organizmu.

Butejko doszedł do wniosku, że właśnie odkrył źródło swojej choroby. Wraz z kontynuacją programu zredukowanego oddychania, powracała tężyzna fizyczna, energia mentalna, lepsza koncentracja, a ponad wszystko — ustępowało, wolno, ale stopniowo, chroniczne nadciśnienie.

Raz za razem weryfikował nową teorię na swoich pacjentach, którzy dobrowolnie zgodzili się poddać zaleceniom. Przede wszystkim mierzył sposób oddychania osób cierpiących na astmę, nadciśnienie, stenokardię, dochodząc do wniosku, że i u nich występowała wzmożona czynność oddechowa płuc (hiperwentylacja), a z nią: zbyt niski poziom dwutlenku węgla we krwi i tlenu w mózgu, sercu, wątrobie, nerkach i innych narządach wewnętrznych.

Ponownie — poprzez korektę sposobu oddychania tychże pacjentów, Butejko miał możliwość unormowania niedoboru CO2 i zatrzymania ataków, np. astmy, czasem nawet w ciągu czterech minut, gdzie tradycyjną drogą trwa to godzinę, pół dnia, dzień, a nawet parę dni. Jak to się udało, w celu potwierdzenia związku między symptomami a oddychaniem, profesor prosił, aby pacjenci ponownie zaczęli oddychać według wcześniejszego wzorca. Dolegliwości powróciły, ataki się nasiliły. Było jasne: Butejko natknął się na ważne, globalne odkrycie, które przewróci obecne pojmowanie pewnych aspektów do góry nogami.

Dokładne badania, pomiary, obserwacje umożliwiły profesorowi ukuć teoretyczne podłoże dla swojego pomysłu, w całości oparte na klinicznych badaniach i fizjologii człowieka.

W skrócie, niedobór dwutlenku węgla i tlenu, spowodowany głębokim oddychaniem, w konsekwencji uruchamia całą gamę tzw. mechanizmów obronnych, które interpretowane są mylnie jako oddzielne choroby.

Co takiego? Nadciśnienie to nie choroba a mechanizm obronny? Astma to nie choroba a mechanizm obronny? Stenokardia to nie choroba a mechanizm obronny?

Czy to naprawdę możliwe, że przez cały okres istnienia medycyny, tak prosta idea o ogromnej roli biologicznej dwutlenku węgla w życiu organizmu ludzkiego nikomu nie przeszła przez myśl? Że głębokie oddychanie prowadzi do jego nadmiernej utraty, w konsekwencji aktywując mechanizmy obronne uznawane jako niezależne choroby? Kontynuując dokładne badania w Centralnej Bibliotece Medycznej i Państwowej Bibliotece im. Lenina., Butejko poznał odpowiedź: tak, to jest możliwe. Tak, to się dzieje naprawdę. Tak, ludzkość ignoruje najwspanialsze źródło zdrowia, młodości i tężyzny fizycznej: dwutlenek węgla.

Od wieków rodzice uczą swoje dzieci, aby oddychały głęboko. I nikt — nawet przez chwilę! — nie pomyślał, aby wypróbować zredukowane oddychanie. Nikt prócz profesora Butejko.

Ciąg dalszy nastąpi.

Czyżby głębokie oddychanie szkodziło? Buteyko na tropie wielkiego odkrycia

·                       

·                       

Przez cały pobyt w Instytucie Medycznym, żaden student nie obserwował chorych pacjentów z tak zaprzątniętą uwagą, co młody Buteyko.

Praktykę rozpoczął od monitorowana układu oddechowego zarówno chorych, jak i zdrowych. Spędzi setki godzin, siedząc obok pacjentów, mierząc ich parametry oddechowe—tych bliskich śmierci i tych z mniej groźnymi dolegliwościami.

Pewnego dnia zauważył zjawisko, które—jak się później okazało—nadało kierunek jego medycznej karierze i, co ważniejsze, odmieniło życie milionów ludzi na całym świecie.

Mianowicie nasłuchując pacjentów, którym kazano przez parę minut oddychać głęboko, zauważył, że doznawali pogorszenia stanu zdrowia: zamroczenie, nasilenie symptomów astmy, stenokardia (skurcz tętnicy wieńcowej), drgawki i wiele podobnych.

Lecz najbardziej niezwykłe zdarzenie miało miejsce podczas trzeciego roku praktyki medycznej Buteyko. Wtedy to młody Konstantin badał pacjenta, uważnie nasłuchując pracy jego płuc. Komenda standardowa: głęboki wdech, głęboki wydech. W ciągu kilku minut jeden z jego pacjentów, dobrze zbudowany atleta, upadł na łóżko jak gdyby postrzelony w klatkę piersiową.

Młody lekarz podbiegł do pacjenta, aby zobaczyć, co się stało. Wyglądał jak zwłoki: blady, z zaostrzonymi rysami twarzy. – Odleciał na amen – pomyślał Buteyko. Stało się to jakieś trzy minuty po tym, jak osłuchiwał jego płuca na głębokim oddechu.

W każdym razie, facet leżał nieruchomo. Buteyko wyskoczył na korytarz, wezwał dyżurną i wykrzyczał zdenerwowany, że umiera zdrowy człowiek. Sytuacja miała miejsce w klinice niedaleko Petrowskich Wrót (Petrovskie Vorota) w Moskwie, gdzie Buteyko odbywał praktykę.

– Spokojnie, nawet chorzy tu nie umierają – odparła dyżurna, po czym weszła do pokoju, w którym leżał nieprzytomny. Obejrzała go, nasłuchała, poklepała po policzkach. – Pacjent doznał jedynie hiperwentylacji, zaraz do siebie dojdzie.

Słowa te nieco uspokoiły młodego Buteyko. Po chwili odleciały pacjent bierze jeden wdech, potem drugi, potem otwiera oczy, podnosi się i pyta – co mi się właśnie stało?

Buteyko nie wiedział, co odpowiedzieć. Dyżurna wyjaśniła pacjentowi, że stracił przytomność przez zbyt intensywne i głębokie oddychanie podczas nasłuchiwania pracy płuc. – Często się to zdarza, tak więc spokojnie – dodała.

Buteyko—już wtedy—słyną z niebywałego zmysłu obserwacji. Wyjaśnienie dyżurnej zaraz sprowokowało w nim pytanie: czyżby zatem głębokie oddychanie było niebezpieczne? Przecież przez wieki znawcy namawiają, aby oddychać głęboko, bo to rzekomo natlenia mózg, serce, wątrobę… Tylko skoro dwie minuty takiego oddechu niemal zabiły przed chwilą człowieka, to dlaczego miałoby to być zdrowe? Nie jest przypadkiem na odwrót?

W klinice nie chcieli zbyt wiele tłumaczyć, pewnie dlatego, że sami niewiele kumali. Jedyny komentarz był taki, że hiperwentylacja prowadzi do zbyt intensywnego natlenienie mózgu, w wyniku czego pacjent może na chwilę odlecieć, a przy okazji mogą się nasilić symptomy choroby, jak np. duszność u astmatyków czy skok ciśnienia u ludzi z nadciśnieniem.

Ale młodemu Buteyko coś nie pasowało w tej teorii. Jak się później okazało, całkiem słuszne …

Ciąg dalszy nastąpi.

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin