Peale Norman Vincent - Moc Pozytywnego Myślenia.doc

(1033 KB) Pobierz
Moc pozytywnego myślenia

Moc pozytywnego myślenia

Norman Vincent Peale

  Tytuł oryginału: "The power of positive

thinking"

  Przekład: Marta Umińska

  Polski przekład cytatów biblijnych: Biblia

Tysiąclecia, Pallotinum, Poznań-Warszawa 1980

  Wydawnictwo Studio Emka, Warszawa 1995

  ISBN 83-85881-19-0

 

 

 

  Książkę tę poświęcam moim braciom: Dr med. Robertowi Peale i Wielebnemu  Leonardowi Delaney Peale, którzy skutecznie nieśli pomoc rodzajowi  ludzkiemu.

 

  Przedmowa do wydania

  Fawcett Crest

 

  Pisząc tę książkę, nie przypuszczałem, że zostanie sprzedana w ponad  dwóch milionach egzemplarzy różnych wydań w twardej oprawie i że pewnego  dnia przyciągnie dalsze rzesze czytelników takim oto wydaniem w miękkich  okładkach. Jednak, mówiąc szczerze, cieszy mnie nie liczba sprzedanych  egzemplarzy, lecz wielka rzesza osób, którym mogę dzięki temu zaproponować  prostą i praktyczną filozofię życiową.

  Zasad, wyłożonych w tej książce, nauczyłem się na własnej skórze, trudną  metodą prób i błędów, w trakcie moich osobistych poszukiwań sposobu na  życie. Znalazłem w nich odpowiedź na własne problemy, a proszę mi wierzyć,  że byłem najtrudniejszą osobą, z jaką przyszło mi pracować. Książka stanowi  próbę podzielenia się moim duchowym doświadczeniem, uznałem bowiem, że  skoro pomogło mnie, to może także pomóc innym.

  Formułując tę prostą filozofię życiową, znalazłem odpowiedzi na swoje  pytania w naukach Jezusa Chrystusa. Moja rola ograniczyła się do  opowiedzenia o tych prawdach w formie zrozumiałej dla współczesnego  człowieka. Droga życiowa, której świadectwem jest ta książka, jest  wspaniała. Nie jest łatwa; przeciwnie, często bywa trudna, ale za to pełna  radości, nadziei i zwycięstwa.

  Pamiętam dobrze dzień, w którym zasiadłem do pisania tej książki.  Wiedziałem, że dobre wykonanie takiej pracy wymaga większych zdolności niż  moje, potrzebowałem więc pomocy, którą tylko Bóg mógł mi dać. Moja żona i  ja mamy stały zwyczaj prosić Go o współudział we wszystkich naszych  problemach i poczynaniach. Modliliśmy się więc z wielkim zaangażowaniem,  prosząc Go o przewodnictwo i składając to przedsięwzięcie w Jego ręce. Gdy  rękopis był przygotowany do złożenia w wydawnictwie, pomodliliśmy się  znowu, ofiarowując Bogu skończone dzieło. Prosiliśmy tylko, by pomogło  ludziom prowadzić bardziej udane życie. Gdy pierwsza książka z owych dwóch  milionów zeszła z prasy, był to dla nas kolejny ważny duchowy moment.  Podziękowaliśmy Bogu za pomoc i jeszcze raz ofiarowaliśmy Mu książkę.   Książka ta została napisana dla zwykłych ludzi, do których i ja  niewątpliwie należę. Urodziłem się i wychowałem w skromnych warunkach na  Środkowym Zachodzie w głęboko religijnej, chrześcijańskiej rodzinie. Zwykli  mieszkańcy tej ziemi to moi pobratymcy, których znam i kocham, i w których  wierzę całym sercem. Gdy któryś z nich pozwala Bogu pokierować swoim  życiem, potęga i chwała objawiają się w nim z zadziwiającą mocą.   Książka ta została napisana z głęboką troską wywołaną cierpieniem, walką  i trudnościami właściwymi ludzkiej egzystencji. Uczy pielęgnować spokój  ducha, nie jako sposób ucieczki od życia w osłonę bierności, lecz jako  centrum mocy, z którego promieniuje energia potrzebna do wartościowego  życia osobistego i społecznego. Uczy pozytywnego myślenia, nie jako środka  do zdobycia sławy, bogactwa czy władzy, lecz jako praktycznego sposobu  zastosowania wiary do przezwyciężania porażek i osiągania cennych,  twórczych wartości. Uczy życia trudnego i zdyscyplinowanego, lecz  przynoszącego wielką radość człowiekowi, który odniesie zwycięstwo nad  samym sobą i nad przeciwnościami tego świata.

  Wszystkim, którzy pisali do mnie o radosnym zwycięstwie, jakie osiągnęli  stosując przedstawione w tej książce techniki, a także tym, którzy to  doświadczenie mają jeszcze przed sobą, chciałbym powiedzieć, jak bardzo się  cieszę ze wszystkiego, co ich spotyka dzięki życiu według dynamicznych  reguł duchowych.

  Na zakończenie pragnę wyrazić wdzięczność moim wydawcom za nieustające  wsparcie, współdziałanie i przyjaźń. Nigdy nie pracowałem z ludźmi tak  wspaniałymi jak moi przyjaciele z Prentice - Hall. Z przyjemnością  rozpoczynam też współpracę z wydawnictwem Fawcett. Oby Bóg zechciał nadal  posługiwać się tą książką dla niesienia ludziom pomocy.

 

  `rp

  Norman Vincent Peale

  `rp

 

  `tc

  Wstęp.&

  Co ta książka może

  zrobić dla ciebie

  `tc

 

  Książka ta została napisana po to, by zaproponować ci techniki i opisać  przykłady, które dowodzą, że niczemu nie musisz się dać pokonać, że możesz  osiągnąć spokój umysłu, lepsze zdrowie i nieustający napływ energii; krótko  mówiąc, że twoje życie może być pełne radości i satysfakcji. Nie mam co do  tego żadnych wątpliwości, widziałem bowiem, jak rzesze ludzi uczyły się  stosować i stosowały system prostych reguł postępowania, który wniósł w ich  życie wspomniane wyżej korzyści. Te zapewnienia, jakkolwiek mogą się wydać  dziwaczne i nazbyt śmiałe, oparte są na prawdziwych obserwacjach ludzkiego  doświadczenia.

  Zbyt wielu ludzi daje się zdominować codziennym problemom. Idą przez  życie szamocząc się i jęcząc, z uczuciem zmęczonego oburzenia na to, co  wydaje się im złośliwością losu. W życiu zdarzają się ciężkie chwile, lecz  istnieje też duch i metoda, które pozwalają je kontrolować, a nawet panować  nad nimi. Szkoda, że ludzie dają się pokonać problemom, troskom i  trudnościom swojej egzystencji; jest to zupełnie niepotrzebne.   Mówiąc tak, nie lekceważę ani nie umniejszam trudności i tragedii, jakie  nas spotykają; sprzeciwiam się jednak ich dominacji. Możesz pozwolić  przeciwnościom zapanować nad swoim umysłem do takiego stopnia, że staną się  najważniejszą rzeczą, podstawowym czynnikiem twojego stylu myślenia. Jeśli  jednak nauczysz się usuwać je z umysłu, nie zgadzając się być ich duchowym  niewolnikiem i pozwalając, by prąd duchowej mocy przepływał przez twoje  myśli, to możesz wznieść się ponad przeciwności, które w przeciwnym razie  mogłyby cię pokonać. Dzięki metodom, jakie opiszę, po prostu nie pozwolisz  kłopotom zniszczyć twojego szczęścia. Możesz zostać pokonany tylko wtedy,  kiedy sam tego chcesz; ta książka uczy, jak tego nie chcieć.   Cel tej książki jest prosty i bezpośredni. Nie ma ona wygórowanych  aspiracji literackich ani też nie zamierza dowodzić mojej uczoności. Jest  to po prostu praktyczny podręcznik pracy nad sobą. Jedynym jego celem jest  pomóc czytelnikowi osiągnąć szczęśliwe, dające satysfakcję, wartościowe  życie. Wierzę zdecydowanie i z entuzjazmem w pewne sprawdzone, skuteczne  zasady, których stosowanie pozwala na życie zwycięskie. Moim zamierzeniem  jest przedstawić je tutaj w logiczny, prosty, zrozumiały sposób, aby  czytelnik, który czuje, że czegoś mu brak, mógł zbudować sobie, z Bożą  pomocą, życie takie, jakiego głęboko pragnie.

  Jeśli przeczytasz tę książkę z zastanowieniem, uważnie przyswajając sobie  zawarte w niej nauki, i będziesz szczerze i wytrwale stosować przedstawione  zasady i reguły, możesz doświadczyć na sobie samym zadziwiającej zmiany na  lepsze. Używając opisanych tu technik możesz zmodyfikować lub całkiem  zmienić sytuację, w jakiej się obecnie znajdujesz, dzięki temu, że  przejmiesz nad nią kontrolę, zamiast nadal być w jej władzy. Poprawią się  twoje stosunki z innymi ludźmi. Staniesz się osobą popularniejszą, bardziej  szanowaną i lubianą. Po opanowaniu tych zasad, będziesz się cieszył nowym,  wspaniałym uczuciem pomyślności. Możesz stać się zdrowszy niż kiedykolwiek  byłeś i czerpać nową, intensywną przyjemność z życia. Staniesz się  użyteczniejszym człowiekiem i zwiększy się twój wpływ na wszystko wokół  ciebie.

  Skąd mam pewność, że stosowanie tych zasad da takie skutki? Odpowiedź  jest prosta: przez wiele lat w kościele Marble Collegiate w Nowym Jorku  uczyliśmy systemu twórczego życia, opartego na technikach duchowych,  uważnie obserwując jego działanie w życiu setek ludzi. To, co piszę, to nie  zbiór spekulacji i zuchwałych twierdzeń; te zasady działały tak skutecznie  i przez tak długi czas, że można je już zdecydowanie uznać za  udokumentowaną, dającą się udowodnić prawdę. Opisany system stanowi  doskonały i zadziwiający sposób na udane życie.

  W moich publikacjach, wśród których jest kilka książek, w mojej  cotygodniowej rubryce w niemal stu gazetach, w moim ogólnokrajowym  programie radiowym realizowanym od ponad siedemnastu lat, w naszym  czasopiśmie "Guideposts" i we wszystkich prelekcjach wygłaszanych przeze  mnie w dziesiątkach miast przedstawiam nieustannie te same naukowe, choć  proste zasady osiągania pomyślności, zdrowia i szczęścia. Setki ludzi  czytały lub słuchały o nich i wprowadzały je w życie, a skutek był zawsze  ten sam: nowe życie, nowa siła, większa skuteczność, więcej szczęścia.   Ponieważ wiele osób prosiło o przedstawienie tych zasad w formie książki,  aby łatwiej mogły być poznawane i praktykowane, publikuję zatem ten nowy  tom, zatytułowany "Siła pozytywnego myślenia". Nie muszę wyjaśniać, że  zawarte w nim fundamentalne zasady nie są moim wynalazkiem, lecz zostały  nam dane przez największego Nauczyciela, jaki kiedykolwiek żył i żyje  nadal. Ta książka uczy stosowanego chrześcijaństwa: prostego, a zarazem  naukowego systemu praktycznych technik dobrego życia, które rzeczywiście  skutkują.

 

 

  `tc

  Rozdział 1.&

  Uwierz w siebie

  `tc

 

  Uwierz w siebie! Uwierz w swoje możliwości! Bez skromnej, lecz rozsądnej  ufności we własne siły nie możesz odnieść sukcesu ani być szczęśliwy.  Natomiast ze zdecydowaną wiarą w siebie może ci się to udać. Poczucie  własnej niższości i niezdatności przeszkadza w spełnieniu twoich nadziei,  zaś wiara w siebie prowadzi do samorealizacji i sukcesu. Takie nastawienie  jest bardzo ważne, a ta książka pomoże ci uwierzyć w siebie i uruchomić  ukryte w tobie siły.

  Przykra jest świadomość, że tak wielu nieszczęśników jest krępowanych i  dręczonych przez chorobę zwaną powszechnie kompleksem niższości. Ale ty nie  musisz na nią cierpieć. Podejmując odpowiednie kroki, możesz ją  przezwyciężyć. Możesz rozwinąć w sobie twórczą wiarę w siebie: wiarę, która  jest uzasadniona.

  Pewnego razu, gdy właśnie kończyłem prelekcję dla grupy przedsiębiorców w  miejskiej sali zebrań i stałem jeszcze na podium, pozdrawiając obecnych,  podszedł do mnie jakiś człowiek i z niezwykłym przejęciem zapytał: "Czy  mógłbym z panem porozmawiać o sprawie, która jest dla mnie najwyższej,  rozpaczliwej wagi?"

  Poprosiłem go, by poczekał, aż inni wyjdą, po czym weszliśmy za kulisy i  usiedliśmy.

  - Przyjechałem do tego miasta, aby załatwić najważniejszą sprawę w moim  życiu. Jeśli mi się powiedzie, oznacza to dla mnie wszystko. Jeśli nie,  jestem skończony.

  Zachęciłem go, by się trochę odprężył, mówiąc, że nic nie jest aż tak  ostateczne. Jeśli mu się uda, to świetnie; jeśli nie, cóż, jutro jest  zawsze nowy dzień.

  - Brak mi wiary w siebie - powiedział strapionym głosem. - Czuję się  strasznie niepewnie. Po prostu nie wierzę, że mi się uda. Jestem  zniechęcony i przygnębiony. Właściwie - jęknął - jestem prawie przegrany.  Mam czterdzieści lat. Dlaczego przez całe życie dręczy mnie poczucie  niższości, niepewność, zwątpienie w siebie? Słuchałem dzisiaj pana wykładu,  w którym mówił pan o sile pozytywnego myślenia, i chciałbym zapytać, jak  mogę zyskać choć trochę wiary w siebie.

  - Trzeba zrobić dwie rzeczy - odpowiedziałem. - Po pierwsze, odkryć,  dlaczego ma pan poczucie własnej niemocy. To wymaga analizy i musi trochę  potrwać. Do schorzeń naszego życia emocjonalnego musimy podchodzić tak jak  lekarz, który bada źródło fizycznych dolegliwości. Nie da się tego zrobić  natychmiast, na pewno nie w trakcie dzisiejszej krótkiej rozmowy, a  ostateczne rozwiązanie tego problemu może wymagać leczenia. Ale żeby pomóc  panu w tej konkretnej sytuacji, dam panu receptę, która poskutkuje, jeśli  zastosuje się pan do niej.

  Proponuję, żeby idąc dziś wieczorem ulicą powtarzał pan pewne słowa,  które panu podam. Proszę je też powtórzyć kilkakrotnie po położeniu się do  łóżka. Kiedy się pan jutro obudzi, proszę je wypowiedzieć trzykrotnie przed  wstaniem. W drodze na to ważne spotkanie proszę je powtórzyć jeszcze trzy  razy. Niech pan to robi z wiarą, a otrzyma pan wystarczającą siłę i  zdolność, by poradzić sobie z tą sprawą. Później, jeśli będzie pan chciał,  zajmiemy się analizą pańskiego zasadniczego problemu, ale cokolwiek z niej  wyniknie, formuła, którą teraz zamierzam panu podać, będzie ważnym  czynnikiem ostatecznego wyleczenia.

  Oto sentencja, którą mu poleciłem: "Wszystko mogę w Chrystusie, który  mnie umacnia." (List św. Pawła do Filipian 4, 13) Nie znał tych słów, więc  zapisałem mu je na kartce i poprosiłem, by je trzykrotnie głośno odczytał.   - Teraz proszę się zastosować do mojej recepty, a jestem pewien, że  wszystko pójdzie dobrze.

  Podniósł się, chwilę stał w zamyśleniu, po czym powiedział wyraźnie  wzruszony: "Dobrze, panie doktorze. Dobrze."

  Patrzyłem, jak się prostuje i odchodzi w noc. Wydawał się żałosną  postacią, jednak sposób, w jaki się trzymał, świadczył, że wiara zaczęła  już działać w jego umyśle. Po pewnym czasie doniósł mi, że ta prosta  formuła "sprawiła cuda" i dodał: "Wydaje się niewiarygodne, że kilka słów z  Biblii może tyle zdziałać".

  Później ten człowiek poddał się badaniom przyczyn, które wywołały u niego  poczucie niższości. Zostały one usunięte dzięki naukowym poradom i dzięki  jego wierze. Nauczył się wierzyć; otrzymał pewne szczegółowe instrukcje (są  one podane w dalszej części tego rozdziału). Stopniowo zdobył mocną, stałą,  rozsądną wiarę w siebie. Nigdy nie przestał zdumiewać się, że wszystko  płynie teraz ku niemu zamiast od niego. Jego osobowość nabrała cech  pozytywnych w miejsce negatywnych, tak, że nie odstrasza już sukcesu, lecz  przeciwnie, przyciąga go do siebie. Ma teraz autentyczną ufność we własne  siły.

  Istnieją różne przyczyny poczucia niższości, a niemało z nich ma swoje  korzenie w dzieciństwie.

  Pewien człowiek zajmujący kierownicze stanowisko zasięgał mojej porady w  sprawie młodego pracownika w swojej firmie, którego chciał awansować.  "Tylko - tłumaczył - nie można mu ufać, jeśli chodzi o ważne, tajne  informacje; a szkoda, bo inaczej zrobiłbym go moim asystentem do spraw  zarządzania. Ma wszelkie potrzebne kwalifikacje, tylko za dużo mówi i  często niechcący, wyjawia sprawy ważnej i tajnej natury."   Po przeprowadzeniu analizy stwierdziłem, że ów młody człowiek "za dużo  mówił" na skutek poczucia niższości. Szukając rekompensaty, ulegał pokusie  chwalenia się posiadanymi przez siebie informacjami.

  Obracał się w towarzystwie ludzi raczej zamożnych, którzy wszyscy  ukończyli studia i należeli do ekskluzywnych korporacji studenckich. On sam  wychował się w biedzie, nigdy nie studiował ani nie należał do korporacji.  Czuł się z tego powodu gorszy od swych znajomych pod względem wykształcenia  i pozycji społecznej. Aby podnieść swój prestiż wśród nich i zwiększyć  poczucie własnej wartości, znalazł w podświadomości, która zawsze usiłuje  stwarzać mechanizmy kompensacyjne, sposób na umocnienie swojego ego.   Był w firmie osobą zaufaną i towarzyszył swojemu zwierzchnikowi na  konferencjach, podczas których spotykał wybitne osoby i słuchał ważnych,  poufnych rozmów. Z uzyskanych tam informacji, powtarzał akurat tyle, żeby  wzbudzić podziw i zazdrość znajomych. Pozwalało mu to zwiększyć poczucie  własnej wartości, co zaspokajało jego pragnienie zdobycia uznania.   Gdy jego pracodawca zrozumiał przyczyny tej cechy jego osobowości, będąc  człowiekiem dobrym i współczującym, wyjaśnił młodemu podwładnemu, jakie  szanse otwierają się przed nim ze względu na jego zdolności. Wytłumaczył mu  też, w jaki sposób jego poczucie niższości sprawia, że nie można na nim  polegać w poufnych sprawach. Ta samowiedza, wraz ze szczerym praktykowaniem  technik wiary i modlitwy, uczyniła go osobą cenną dla firmy. Wyzwoliły się  jego prawdziwe możliwości.

  Sposób, w jaki wielu młodych ludzi nabawia się kompleksu niższości, mogę  zilustrować takim oto osobistym przykładem. Jako mały chłopiec byłem  żałośnie chudy. Miałem dużo energii, należałem do drużyny lekkoatletycznej,  byłem zdrowy i odporny, ale chudy. Doskwierało mi to; nie chciałem być  chudy. Chciałem być gruby. Wołali na mnie "chudzielec", a ja nie chciałem  być "chudzielcem"; chciałem, żeby mnie przezywali "grubas". Pragnąłem być  twardy i gruby. Robiłem wszystko, żeby utyć. Piłem tran, pochłaniałem  olbrzymie ilości koktajli mlecznych, zjadałem tysiące porcji lodów  czekoladowych z bitą śmietaną i orzechami, niezliczone ciasta i ciastka,  ale nie działało to na mnie w najmniejszym stopniu. Dalej byłem chudy i  nocami leżałem nie śpiąc i zadręczając się tym. Uporczywie starałem się  przybrać na wadze aż do wieku jakichś trzydziestu lat, kiedy nagle utyłem  tak, że ubrania pękały w szwach. Wtedy zacząłem się martwić, że jestem taki  gruby, i w końcu musiałem z równym wysiłkiem zrzucić czterdzieści funtów,  żeby wrócić do przyzwoitych rozmiarów.

  Ponadto (żeby zakończyć tę samoanalizę, którą podaję tu tylko dlatego, że  może pomóc innym w zrozumieniu, jak działa ta choroba) byłem synem  duchownego, o czym mi nieustannie przypominano. Wszyscy inni mogli robić,  co chcieli, ale jeśli ja dopuściłem się najmniejszego przewinienia,  słyszałem: "Przecież jesteś synem pastora!" Nie chciałem więc być synem  pastora, bo synowie pastorów powinni być grzeczni i mazgajowaci. Ja  chciałem być znany jako twardy facet. Może dlatego właśnie uważa się, że  synowie pastorów bywają trudni, ponieważ buntują się przeciwko przymusowi  bycia przez cały czas sztandarem Kościoła. Poprzysiągłem sobie, że jednego  nigdy nie zrobię: nie zostanę pastorem.

  Pochodziłem też z rodziny, której wszyscy niemal członkowie mieli zwyczaj  występować publicznie, przemawiać, a to była ostatnia rzecz, na jaką miałem  ochotę. Często przymuszano i mnie, bym wstał i przemówił publicznie, czego  się śmiertelnie bałem. Było to wiele lat temu, lecz wciąż jeszcze, kiedy  wchodzę na podium, powraca nieraz tamten skurcz strachu. Musiałem używać  wszystkich znanych środków, żeby wyrobić w sobie ufność w siły, w jakie  wyposażył mnie dobry Bóg.

  Rozwiązanie tego problemu znalazłem w prostych technikach wiary, których  naucza Biblia. Zasady te są naukowe i logiczne, i mogą uleczyć każdego z  bólu, jaki sprawia poczucie niższości. Ich użycie pozwala cierpiącemu  odnaleźć i wyzwolić siły hamowane przez poczucie własnego nieudacznictwa.   Oto niektóre ze źródeł kompleksu niższości, które blokują siłę wewnątrz  naszej psychiki. Może to być przemoc emocjonalna stosowana wobec nas w  dzieciństwie albo skutek takich, a nie innych warunków, albo coś, co sami  sobie uczyniliśmy. Ta choroba pochodzi z mglistej przeszłości, ukrytej w  mrocznych zakamarkach naszych osobowości.

  Może miałeś starszego brata, który był świetnym uczniem. W szkole  dostawał same piątki, a ty tylko tróje, i wciąż musiałeś o tym słuchać.  Uwierzyłeś więc, że nigdy nie odniesiesz w życiu takiego sukcesu jak on. On  miał piątki, a ty trójki, więc uznałeś, że jesteś skazany na dostawanie  trójek przez całe życie. Najwyraźniej nigdy nie uświadomiłeś sobie, jak  wielu ludzi, którzy nie mieli dobrych stopni w szkole, poza szkołą okazało  się najwybitniejszymi. Fakt, że ktoś ma piątki na studiach, nie czyni go  największym człowiekiem w Stanach Zjednoczonych, bo jego piątki mogą się  skończyć wraz ze zrobieniem dyplomu, a ktoś inny, kto miał w szkole trójki,  może później zacząć zbierać prawdziwe piątki w prawdziwym życiu.   Największy sekret pozbycia się kompleksu niższości (co jest inną nazwą  głębokiego zwątpienia w siebie) polega na wypełnieniu swojego umysłu aż po  brzegi wiarą. Obudź w sobie potężną wiarę w Boga, a da ci to skromną, lecz  solidną, realną wiarę w siebie.

  Do osiągnięcia dynamicznej wiary dochodzi się przez modlitwę, dużo  modlitwy, przez czytanie i wchłanianie Biblii oraz przez praktykowanie  zawartych w niej technik wiary. W innym rozdziale zajmę się konkretnymi  formułami modlitwy, ale tu chcę tylko wskazać, że modlitwa, która wyrabia  wiarę potrzebną do pozbycia się poczucia niższości, ma określony charakter.  Modlitwa pobieżna, powierzchowna, dla zachowania pozorów, nie ma  wystarczającej mocy.

  Pewną wspaniałą Murzynkę, kucharkę w domu moich przyjaciół w Teksasie,  zapytano, jak udaje się jej tak doskonale panować nad przeciwnościami.  Odpowiedziała, że na zwykłe kłopoty wystarczą zwykłe modlitwy, ale "kiedy  przychodzi wielki kłopot, trzeba się modlić głęboką modlitwą".   Do swoich najbardziej inspirujących przyjaciół zaliczam ś. p. Harlowea B.  Andrewsa, jednego z najlepszych biznesmenów, a zarazem najbardziej  kompetentnych ekspertów od duchowości, jakich kiedykolwiek znałem. Otóż  twierdził on, że kłopot z większością modlitw polega na tym, że są za małe.  "Aby osiągnąć coś poprzez wiarę - mawiał - naucz się odmawiać duże  modlitwy. Bóg oceni cię według rozmiaru twoich modlitw." Niewątpliwie miał  rację, bowiem Pismo mówi: "Według wiary waszej niech wam się stanie."  (Ewangelia wg św. Mateusza 9, 29) Im większy zatem problem, tym większa  powinna być twoja modlitwa.

  Roland Hayes, śpiewak, zacytował mi słowa swojego dziadka, człowieka,  który wykształceniem nie dorównywał wnukowi, ale niewątpliwie odznaczał się  dużą wrodzoną mądrością. Powiedział on: "Z wieloma modlitwami jest ten  kłopot, że słabo ciągną". Wyceluj swoje modlitwy głęboko w swoje  zwątpienie, lęk, poczucie niższości. Odmawiaj głębokie, duże modlitwy,  które ciągną mocno, a zyskasz potężną, życiodajną wiarę. Pójdź do  kompetentnego duchowego doradcy i pozwól, żeby cię nauczył, jak wierzyć.  Posiadanie i stosowanie wiary, i wyzwolenie sił, które ona daje, to  umiejętności; podobnie jak to jest z wszystkimi umiejętnościami, trzeba się  ich uczyć i ćwiczyć je, aby dojść do doskonałości.

  Na końcu tego rozdziału zaproponowałem listę dziesięciu działań służących  przezwyciężeniu kompleksu niższości i rozwinięciu wiary. Stosuj je pilnie,  a pomogą ci zdobyć ufność w siebie, rozpraszając twoje poczucie niższości,  jakkolwiek głęboko byłoby zakorzenione.

  W tym miejscu chciałbym jednak wskazać, że dla zbudowania poczucia  pewności siebie bardzo skuteczna jest praktyka polegająca na podsuwaniu  własnemu umysłowi odpowiednich idei. Jeśli twój umysł dręczą obsesyjne  myśli o niepewności i słabości, dzieje się tak dlatego, że twoje myślenie  jest od dawna zdominowane przez takie idee. Trzeba umysłowi dać inny,  bardziej pozytywny model myślenia, a robi się to przez ciągłe podsuwanie  idei ufności. Podczas licznych zajęć codziennego życia, jeśli chcesz  reedukować swój umysł i zamienić go w źródło siły duchowej, konieczne jest  narzucenie sobie dyscypliny myślowej. Nawet w trakcie codziennej pracy  można wprowadzać do świadomości pozytywne myśli. Chciałbym tu opowiedzieć o  pewnym człowieku, który robił to własną, jedyną w swoim rodzaju metodą.   Pewnego mroźnego poranka przyszedł po mnie do hotelu w jednym z miast  Środkowego Zachodu, aby zawieźć mnie do innego miasta, odległego o około  trzydzieści pięć mil, gdzie miałem wygłosić prelekcję. Wsiedliśmy do jego  samochodu i ruszyliśmy ze znaczną prędkością po śliskiej drodze. Jechał  szybciej, niż mi się to wydawało rozsądne, przypomniałem mu więc, że mamy  mnóstwo czasu, i zaproponowałem, żebyśmy się nie śpieszyli.   - Proszę się nie denerwować moją jazdą - odpowiedział mi. - Sam byłem  kiedyś pełen wszelkiego rodzaju lęków i niepewności, ale wyleczyłem się z  nich. Bałem się wszystkiego. Bałem się wycieczek samochodowych i lotu  samolotem, a jeśli ktokolwiek z mojej rodziny wyjeżdżał, denerwowałem się  aż do jego powrotu. Chodziłem po świecie z nieustannym uczuciem, że stanie  się coś złego, i to czyniło moje życie nieznośnym. Byłem przesycony  poczuciem niższości i brakowało mi pewności siebie. Ten stan ducha odbijał  się na moich interesach i nie powodziło mi się dobrze. Ale wpadłem na  fantastyczny pomysł, który usunął wszystkie te uczucia z mojego umysłu, i  teraz żyję w poczuciu zaufania nie tylko do siebie, ale w ogóle do życia.   Jego "fantastyczny pomysł" był następujący. Pokazał mi dwa spinacze  przytwierdzone do tablicy rozdzielczej samochodu, tuż pod przednią szybą, i  sięgnąwszy do schowka na rękawiczki wyjął plik karteczek. Wybrał jedną i  wsunął ją w spinacz. Było na niej napisane: "Jeśli będziecie mieć wiarę...  nic niemożliwego nie będzie dla was." (Ewangelia wg św. Mateusza 17, 20)  Wyjął ją, poszperał z wprawą jedną ręką z kieszeni. cały czas prowadząc,  wybrał następną kartkę i umieścił ją w spinaczu. Na tej napisane było:  "Jeśli Bóg z nami, któż przeciwko nam?" (List św. Pawła do Rzymian 8, 31)   - Jestem komiwojażerem - wyjaśnił. - Cały dzień jeżdżę i spotykam się z  klientami. Zauważyłem, że kiedy człowiek prowadzi samochód, przychodzą mu  do głowy różne myśli. Jeśli ich ogólny wzór jest negatywny, w ciągu dnia  przejdzie mu przez głowę wiele niedobrych myśli i to, oczywiście, jest dla  niego szkodliwe. Tak właśnie było ze mną. Jeździłem cały dzień ze spotkania  na spotkanie, oddając się myślom o strachu i porażce, i był to jeden z  powodów, dla których mało sprzedawałem. Ale odkąd w czasie jazdy używam  tych karteczek i zapamiętuję te słowa, nauczyłem się myśleć inaczej.  Prześladująca mnie dawniej niepewność znikła niemal bez śladu i zamiast  pełnych lęku myśli o porażce i nieskuteczności mam myśli pełne wiary i  odwagi. To naprawdę cudowne, jak ta metoda mnie zmieniła. Pomogła mi też w  interesach, bo jak można cokolwiek sprzedać, jeśli jedzie się do klienta  myśląc, że nie sprzeda się nic?

  Ten plan był bardzo mądry. Wypełniając swój umysł myślami mówiącymi o  obecności Boga, jego wsparciu i pomocy, mój przyjaciel zmienił swój sposób  myślenia. Przezwyciężył długotrwałą dominację poczucia zagrożenia. Jego  potencjalne siły zostały wyzwolone.

  Powstawanie poczucia bezpieczeństwa lub zagrożenia jest wynikiem tego,  jak myślimy. Jeśli w naszych myślach koncentrujemy się nieustannie na  posępnym wyczekiwaniu przykrych wydarzeń, które mogą nastąpić, czujemy się  w rezultacie nieustannie zagrożeni. Co więcej, siłą myśli możemy wywołać te  właśnie okoliczności, których się boimy. Ów komiwojażer, dzięki kartkom  umieszczanym przed sobą w samochodzie, miał teraz myśli pełne odwagi i  ufności, które wywoływały pozytywne skutki. Jego możliwości, blokowane  przez psychiczne nastawienie na porażkę, zaczęły ujawniać się swobodnie w  jego osobowości, w której pobudzono twórcze siły.

  Brak pewności siebie wydaje się jednym z największych problemów  osaczających współczesnych ludzi. Na pewnym uniwersytecie przeprowadzono  ankietę wśród sześciuset studentów psychologii. Poproszono ich, żeby  podali, jaki jest ich najtrudniejszy problem osobisty. Siedemdziesiąt pięć  procent wymieniło brak pewności siebie. Można z pewnością przyjąć, że ten  odsetek byłby równie duży w całej populacji. Wszędzie spotyka się ludzi,  którzy są wewnętrznie przestraszeni, którzy pragną uciec od życia, którzy  cierpią z powodu głębokiego poczucia zagrożenia i braku wiary we własną  wartość. W głębi duszy są przekonani o swojej nieumiejętności podołania  obowiązkom lub wykorzystania szans. Wciąż osacza ich niejasny i złowrogi  lęk, że coś będzie nie tak. Nie wierzą, że to, co chcieliby mieć, mają w  sobie, usiłują więc zadowalać się czymś mniejszym niż to, do czego są  zdolni. Mnóstwo, mnóstwo ludzi porusza się przez życie na czworakach,  pokonanych i przestraszonych. W większości przypadków takie zablokowanie  sił jest zupełnie niepotrzebne.

  Ciosy otrzymywane od życia, nakładające się na siebie trudności i  narastające problemy wysysają energię i pozostawiają człowieka wyczerpanym  i zniechęconym. W takim stanie jego prawdziwe siły stają się często  niewidoczne, a on sam poddaje się niczym nie uzasadnionemu zniechęceniu.  Bardzo ważną rzeczą jest wówczas nowa ocena jego osobistych możliwości.  Jeśli zrobi się to rozsądnie, to można przekonać człowieka, że nie jest tak  pokonany, jak mu się wydaje.

  Oto przykład. Zwrócił się do mnie o radę mężczyzna

pięćdziesięciodwuletni. Był zrozpaczony, wręcz zdesperowany. Powiedział, że  jest "skończony", a wszystko, co budował przez całe życie, zawaliło się.   - Wszystko? - zapytałem.

  - Wszystko - potwierdził. Jeszcze raz powtórzył, że jest skończony. - Nic  mi nie zostało. Wszystko przepadło. Nie mam żadnej nadziei i jestem za  stary, żeby zaczynać wszystko od początku. Straciłem całą wiarę.   Oczywiście współczułem mu, choć było jasne, że jego główny problem polega  na tym, że mroczny cień zwątpienia i beznadziei wkradł się do jego umysłu,  zniekształcając spojrzenie na świat. Jego prawdziwe możliwości wycofały  się, ukryły za tym wypaczonym myśleniem, pozostawiając go bez sił.   - W takim razie - powiedziałem - może weźmiemy kartkę papieru i spiszemy  wszystkie cenne rzeczy, które panu pozostały.

  - To bez sensu - westchnął. - Nie mam nic. Zdawało mi się, że już to  powiedziałem.

  - Zastanówmy się jednak - nalegałem. Potem zapytałem:

  - Czy pańska żona nadal jest z panem?

  - No, tak, oczywiście, i jest wspaniała. Jesteśmy małżeństwem od  trzydziestu lat. Nie opuściłaby mnie nigdy, cokolwiek by się stało.   - Dobrze zapiszmy to: pańska żona wciąż jest z panem i nigdy pana nie  opuści, cokolwiek by się stało. A dzieci? Ma pan dzieci?

  - Tak - odpowiedział. - Mam troje i są naprawdę wspaniałe. Byłem  wzruszony, kiedy przyszły do mnie i powiedziały: "Tato, kochamy cię i  jesteśmy z tobą."

  - Dobrze - powiedziałem - to będzie numer dwa: troje dzieci, które pana  kochają i są z panem. Czy ma pan jakichś przyjaciół? - zapytałem.   - Tak - odpowiedział. - Mam kilku naprawdę dobrych przyjaciół. Muszę  przyznać, że zachowują się bardzo przyzwoicie. Przyszli i powiedzieli, że  chcieliby mi pomóc, ale cóż mogą zrobić? Nic.

  - To numer trzy: ma pan kilku przyjaciół, którzy chcieliby panu pomóc i  którzy pana szanują. A co z pańską uczciwością? Czy zrobił pan coś złego?   - Moja uczciwość jest bez zarzutu - odpowiedział. - Zawsze starałem się  robić tylko to, co się godzi, i mam czyste sumienie.

  - Dobrze - powiedziałem. - Zapiszemy to jako numer cztery: uczciwość. A  jak pańskie zdrowie?

  - Wszystko jest w porządku - odpowiedział. - Rzadko chorowałem i wydaje  mi się, że fizycznie jestem w całkiem dobrej formie.

  - Zapiszmy więc to jako numer pięć - dobre zdrowie. A Stany Zjednoczone?  Czy myśli pan, że nadal dobrze prosperują i są krajem dużych możliwości?   - Tak - powiedział. - To jedyny kraj na świecie, w którym chciałbym  mieszkać.

  - Oto numer sześć: mieszka pan w Stanach Zjednoczonych, kraju możliwości,  i jest pan z tego zadowolony.

  I pytałem dalej: - A wiara? Czy wierzy pan w Boga i w to, że On panu  pomoże?

  - Tak - odrzekł. - Sądzę, że nie zniósłbym wszystkiego, co się stało,  gdyby Bóg mi nie pomagał.

  - Zatem - powiedziałem - wymieńmy wszystkie cenne rzeczy, które  znaleźliśmy:

  1. Wspaniała żona, trzydzieści lat małżeństwa.

  2. Troje oddanych dzieci, które będą pana wspierać.

  3. Przyjaciele, którzy chcą panu pomóc i którzy pana szanują.   4. Uczciwość - niczego nie musi się pan wstydzić.

  5. Dobre zdrowie.

  6. Mieszka pan w Stanach Zjednoczonych, najlepszym kraju na świecie.   7. Wierzy pan w Boga.

  Przesunąłem kartkę do niego przez stół.

  - Proszę spojrzeć. Zdaje się, że ma pan całkiem niezgorsze aktywa.  Wydawało mi się, że mówił pan, że stracił wszystko?

  Uśmiechnął się z zawstydzeniem.

  - Chyba nie. Nigdy w ten sposób o tym nie myślałem. Może rzeczywiście nie  jest aż tak źle - dodał z zastanowieniem. - Może mógłbym zacząć od  początku, gdyby tylko udało mi się zyskać trochę wiary w siebie, poczuć w  sobie trochę siły.

  Udało mu się i zaczął od nowa. Ale nastąpiło to dopiero wtedy, gdy  zmienił swój punkt widzenia, swoje nastawienie. Wiara usunęła wszystkie  jego wątpliwości i znalazł w sobie jeszcze więcej sił, niż było mu  potrzeba, aby przezwyciężyć wszystkie trudności.

  To zdarzenie ilustruje pewną głęboką prawdę, którą dobrze wyraził sławny  psychiatra, dr Karl Menniger, mówiąc: "Postawy są ważniejsze niż fakty."  Warto powtarzać to zdanie, aż jego sens w pełni do nas dotrze. Żaden fakt,  przed którym stajemy, jakkolwiek byłby trudny, czy nawet, z pozoru,  beznadziejny, nie jest tak ważny, jak nasze do niego nastawienie. To, jak  myślisz o jakimś fakcie, może rozstrzygnąć o twojej porażce jeszcze zanim  cokolwiek zrobisz. Możesz pozwolić, żeby jakiś fakt przytłoczył cię  psychicznie, zanim zaczniesz się z nim zmagać w rzeczywistości. I  odwrotnie, ufny i optymistyczny model myślenia może zmienić lub całkiem  przemóc ów fakt.

  Znam człowieka, który jest wprost bezcenny dla swojej firmy, nie z powodu  jakichś szczególnych zdolności, lecz dlatego, że niezmiennie prezentuje  triumfalny model myślenia. Kiedy jego współpracownicy patrzą pesymistycznie  na jakieś zagadnienie, on stosuje coś, co nazywa "metodą odkurzacza".  Mianowicie, poprzez serię pytań "wysysa kurz" z umysłów swoich  współpracowników; pozbawia ich negatywnego nastawienia. Następnie spokojnie  odkrywa pozytywne strony tego zagadnienia, aż nowe nastawienie pozwoli im  zobaczyć fakty w innym świetle.

  Często sami opowiadają, jak inaczej wyglądają fakty po tym, kiedy ten  człowiek "zajmie się nimi". Sprawia to pewna siebie postawa, co nie  wyklucza bynajmniej obiektywnej oceny faktów. Ofiara kompleksu niższości  widzi wszystko przez ciemne szkła negatywnego nastawienia. Sekret  powodzenia polega na tym, żeby spojrzeć normalnie, a to znaczy - zawsze z  pewnym nastawieniem pozytywnym.

  Jeśli więc czujesz się pokonany i straciłeś wiarę w to, że jesteś zdolny  wygrać, usiądź, weź kartkę i zrób listę nie tych czynników, które są  przeciw tobie, lecz tych, które działają na twoją korzyść. Jeśli ty czy ja,  czy ktokolwiek inny myśli nieustannie o siłach, które są przeciw niemu,  nadaje im znacznie większą potęgę, niż to jest uzasadnione. Nabierają wtedy  przerażającej mocy, której w rzeczywistości nie mają. Ale jeśli przeciwnie,  wyobrażasz sobie dobre strony swojego położenia, potwierdzasz je i  koncentrujesz na nich swoją myśl, podkreślając je jak najmocniej, to  wydobędziesz się z wszelkich trudności, jakiekolwiek by one były. Twoje  wewnętrzne siły utwierdzą się i, z pomocą Bożą, podniosą cię z klęski ku  zwycięstwu.

  Jedna z najsilniejszych idei, która jest skutecznym lekarstwem na  niepewność, to przekonanie, że Bóg naprawdę jest z tobą i pomaga ci. Jest  to zarazem jedna z najprostszych nauk naszej religii, ta mianowicie, że Bóg  Wszechmocny będzie ci towarzyszem, będzie stał przy tobie, wspomagał cię i  przeprowadzał przez trudności. Żadna inna idea nie ma takiej siły w  rozwijaniu pewności siebie ,jak to proste przekonanie, jeśli się je  utrwala. Polega to po prostu na powtarzaniu: "Bóg jest ze mną; Bóg mi  pomaga; Bóg mnie prowadzi." Codziennie przez kilka minut wyobrażaj sobie  Jego obecność. Następnie ćwicz wiarę w to twierdzenie. Zajmuj się swoimi  sprawami z założeniem, że to, co powtarzałeś i uzmysłowiłeś sobie, jest  prawdą. Powtarzaj ją, wyobrażaj sobie, wierz w nią, a urzeczywistni się.  Będziesz zdumiony, jaką siłę wyzwala takie postępowanie.

  Poczucie pewności zależy od rodzaju myśli, którymi twój umysł jest  najczęściej zajęty. Myśl o porażce, a będziesz się czuł pokonany. Jeśli  jednak będziesz ćwiczył myślenie pełne ufności i jeśli uczynisz z niego  dominujące przyzwyczajenie, to rozwiniesz w sobie tak silne poczucie  własnych możliwości że bez względu na to, jakie problemy się pojawią,  będziesz w stanie je pokonać. Uczucia ufności i pewności siebie wywołują  wzrost sił. Basil King powiedział kiedyś: "Bądź odważny, a potężne siły  przyjdą ci z pomocą." Doświadczenie dowodzi prawdy tych słów. Poczujesz  pomoc owych potężnych sił w miarę, jak twoja rosnąca wiara będzie  przekształcać twoje nastawienie.

  Emerson wypowiedział wielką prawdę: "Zwyciężają ci, którzy wierzą, że  mogą zwyciężyć." Dodał też: "Zrób to, czego się boisz, a strach niezawodnie  umrze." Ćwicz się zatem w ufności, pewności i wierze, a twoje lęki i  niepewności wkrótce stracą władzę nad tobą.

  Kiedyś, gdy Stonewall Jackson planował śmiały atak, jeden z jego  generałów podniósł lękliwy sprzeciw, mówiąc: "Boję się tego", czy też:  "Obawiam się, że..." Położywszy rękę na ramieniu zatrwożonego podwładnego,  Jackson powiedział: "Generale, nigdy nie radź się swoich lęków."   Sekret polega na tym, żeby napełnić swój umysł myślami o wierze, pewności  i bezpieczeństwie. Wyprą one myśli pełne zwątpienia. Pewnemu człowiekowi,  którego zadręczały od lat lęki i poczucie zagrożenia, zaproponowałem, żeby  przeczytał całą Biblię, podkreślając czerwonym ołówkiem wszystkie zdania  odnoszące się do odwagi i ufności. Starał się je zapamiętywać, w efekcie  wypełniając swój umysł po brzegi najzdrowszymi, najradośniejszymi,  najpotężniejszymi myślami na świecie. Te pełne mocy myśli zmieniły go ze  skulonej kupki nieszczęścia w człowieka odznaczającego się przemożną siłą.  Zmiana, jaka nastąpiła w nim w ciągu kilku tygodni, była niezwykła. Z  istoty niemal całkowicie pokonanej stał się człowiekiem pewnym siebie i  krzepiącym innych. Teraz promieniuje odwagą i magnetyzmem. Odzyskał wiarę w  siebie i we własne siły przez prosty proces kształtowania myśli.   Podsumowując: co możesz zrobić teraz by podbudować swoją pewność siebie?  Poniżej podaję dziesięć prostych, praktycznych zasad pokonywania  defetystycznego nastawienia i ćwiczenia się w wierze. Tysiące ludzi  stosowały te zasady z dobrym skutkiem. Postępuj według tego planu, a i ty  także zbudujesz w sobie ufność we własne siły. Ty też doświadczysz nowego  uczucia mocy.

  1. Stwórz i odciśnij trwale w swojej psychice obraz siebie jako kogoś,  komu się udaje. Trzymaj się tego obrazu uporczywie. Nie pozwól mu zblaknąć.  Nigdy nie myśl o sobie jako o tym, który przegrywa; nigdy nie wątp w  realność owego mentalnego wizerunku. To jest największe niebezpieczeństwo,  gdyż umysł zawsze usiłuje spełnić to, co widzi w wyobraźni. Zawsze więc  wyobrażaj sobie sukces, bez względu na to, jak źle układają się sprawy w  danym momencie.

  2. Za każdym razem, kiedy przyjdzie ci do głowy negatywna myśl tycząca  się twoich osobistych możliwości, świadomie sformułuj pozytywną myśl, która  tę poprzednią "skasuje".

  3. Nie piętrz trudności w wyobraźni. Deprecjonuj, pomniejszaj każdą tak  zwaną przeciwność. By wyeliminować trudności, należy je badać i skutecznie  im przeciwdziałać, ale trzeba je postrzegać tylko jako to, czym są. Nie  można ich ...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin