Michael Palmer - Druga diagnoza.rtf

(999 KB) Pobierz
Palmer Michael

             

             

              MICHAEL

              Palmer

              Druga diagnoza

              Z angielskiego przełożył

              JERZY ŻEBROWSKI

              Tytuł oryginału: SECOND OPINION

              Copyright © Michael Palmer 2009 All rights reserved

              Polish edition copyright © Wydawnictwo Albatros A. Kuryłowicz 2011

              Polish translation copyright © Jerzy Żebrowski 2011

              Redakcja: Lucyna Lewandowska

              Konsultacja medyczna: dr Lucyna Bednarek-Papigrska

              Zdjęcie na okładce: Harry Choi/TongoRo Image Stock/Corbtè/Fotochannels

              Projekt graficzny okładki i serii: Andrzej Kuryłowicz

              Skład: Laguna

              ISBN 978-83-7659-223-7

              Dystrybucja

              Firma Księgarska Olesiejuk sp, z o.o, sp, k.-a-

              Poznańska 91, 05-850 Ożarów Maz.

              t./f. 22.535.0557, 22.721.3011/7007/7009

              www.olesiejuk.pl

              Sprzedaż wysyłkowa - księgarnie internetowe

              www.empik.com

              www.merlin.pl

              www.gandalf.com.pl

              www.ksiazki.wp.pl

              www.amazonka.pl

              Wydawca

              WYDAWNICTWO ALBATROS A. KURYŁOWICZ

              Wiktorii Wiedeńskiej 7/24, 02-954 Warszawa

              www.wydawnictwoalbatros.com

              2011. Wydanie I Druk: Opolgraf S.A., Opole

              Dedykuję tę książkę Jane-Elisabeth Jakuc,

              od ponad trzydziestu lat zajmującej się dziećmi

              specjalnej troski, oraz jej oddanym pomocnikom:

              Steve 'owi Lyne'owi, Kathy Farii, Chesley Wendth,

              Judy Seligman, Carze Morine, Jake'owi i Dan O'Harom

              oraz Elsie Abele a także całemu pozostałemu

              personelowi, dawnemu i obecnemu, wspaniałej

              Corwin-Russell School w Broccoli Hall

              PODZIĘKOWANIA

              Najszczersze podziękowania dla całego zespołu wydaw-

              nictwa St. Martin's Press, zwłaszcza dla mojego znakomitego

              wydawcy Jena Enderlina oraz Matthew Sheara, Matthew

              Baldacciego i Sally Richardson.

              Dziękuję również wszystkim z Jane Rotrosen Agency ‒

              zwłaszcza Jane, Meg, Donowi, Michaelowi i Peggy. W ciągu

              trzydziestu minionych lat nigdy nie pomyślałem o zmianie

              agenta.

              Wyrazy mojej najgłębszej wdzięczności niech przyjmą

              także doktor Steve Defossez i jego zespół z Beverly Hospital

              Imaging Center; Kate Bowditch z Charles River Watershed

              Association; Daniel, Matt, Susan, Donna, Ethan, chef Bill,

              Kate, Howard, sensei Howard i Robin za pomysły i lektury;

              Luke za inspirację; Stanley za telefony, kije i marchewki; hlkt

              za intrygujące inicjały i przykład, jak być dobrym lekarzem;

              Bill Wilson, doktor Bob Smith oraz ich przyjaciele, którzy

              nauczyli mnie wielu rzeczy.

              Szczególne podziękowania należą się Trishy Psarreas, pi-

              sarce, filozofce i entuzjastce wszystkiego, co greckie. Za-

              sługujesz na siedem gwiazdek.

              ‒ Niestety, mam złe wiadomości.

              Hayley Long, która zaledwie dwa tygodnie temu skoń-

              czyła pięćdziesiąt jeden lat, słyszała te słowa, jakby lekarz

              wypowiadał je przez długą stalową rurę.

              „Niestety, mam złe wiadomości...”.

              Ile tysięcy ludzi dowiadywało się tego codziennie od

              swoich lekarzy? Ilu pacjentów co godzinę, a może nawet co

              minutę słyszało te słowa?

              „Niestety...”.

              Stephen Bibby, absolwent Emory Med, był jej lekarzem od

              ponad dwudziestu lat ‒ kiedy przebyła zapalenie płuc. Ceniła

              go, bo znał swoje ograniczenia i zawsze bez wahania dzwonił

              do specjalisty, by poprosić o drugą diagnozę.

              Poczuła, że ogarniają ją mdłości, i przez chwilę myślała, że

              będzie musiała pójść do toalety i zwymiotować, zanim się

              dowie, co jej jest. Próbowała głęboko oddychać i zachować

              spokój.

              9

              ‒ Czy to rak? ‒ zapytała.

              Słyszała swój głos, ale nie mogła uwierzyć, że wypowie-

              działa to słowo.

              Rak... Jak to możliwe? Boże, nie.

              Pierwszymi objawami były jedynie uciążliwe bóle brzucha

              i gazy. Wspomniała o nich mimochodem swojemu zastępcy.

              To on ją namówił, by zadzwoniła do Bibby'ego. To była jego

              wina.

              Bibby zlecił wykonanie tomografii brzucha.

              Rak...

              Zawroty głowy i mdłości się nasiliły.

              David nie znosił zbyt dobrze chorób, ani swoich, ani cu-

              dzych, ale kiedyś będzie musiała mu o tym powiedzieć. Nie

              od razu jednak. Najpierw niech wszystko się wyjaśni. Od-

              bywał właśnie rejs dookoła świata, realizując marzenie swo-

              jego życia. Jego pierwsza żona zmarła na tętniaka mózgu i

              ożenił się ponownie dopiero po dziesięciu latach.

              A teraz to.

              Wkrótce będzie musiała mu o tym powiedzieć, ale jeszcze

              nie teraz.

              Bibby, pochodzący z Południa dżentelmen po sześćdzie-

              siątce, spojrzał w kierunku drzwi, jakby miał nadzieję, że do

              gabinetu wejdzie inny lekarz, który go zastąpi.

              ‒ Pytałam, czy to rak?

              Kiwnął głową, przygryzając wargę.

              ‒ Da się zoperować? ‒ spytała.

              No, Stephen! Pomóż mi!

              ‒ Nie wiem. Chyba zaatakował trzustkę. To narząd, któ-

              ry...

              10

              ‒ Wiem, co to trzustka. Jimmy Carter mówi o raku

              trzustki za każdym razem, gdy włączam telewizor. Są prze-

              rzuty?

              ‒ Chyba jest obecny także w wątrobie ‒ odparł Bibby.

              Włączył komputer i tak obrócił ekran, by Hayley go wi-

              działa. Nawet dziecko dostrzegłoby na obrazie rezonansu

              magnetycznego odrażającą białą plamę w martwym punkcie

              jej brzucha. Martwy punkt... Czemu właśnie to określenie

              przyszło jej do głowy?

              Błagam, niech to będzie tylko zły sen. To tylko jakiś pie-

              przony koszmar.

              Miała wszystko, czego mogła zapragnąć: wspaniałego,

              troskliwego męża; pasierbów, którzy traktowali ją jak ro-

              dzoną matkę, pieniądze i wpływy, o jakich nie mogła marzyć

              większość ludzi, oraz perspektywy, które nadawały sens jej

              życiu.

              A teraz to.

              Rak trzustki... Nieoperacyjny... Boże, niech to nie będzie

              prawda, myślała z rozpaczą. Niech to się okaże tylko złym

              snem...

              ® ® ®

              Petros Sperelakis stopniowo odzyskiwał świadomość.

              Najpierw pojawił się ból ‒ tępe pulsowanie w kroczu i pie-

              czenie w krzyżu. Próbował się poruszyć, zmienić pozycję, ale

              jego ciało nie reagowało.

              Chyba mam paraliż, pomyślał. Proszę, niech ktoś mi po-

              może... Jestem Sperelakis, doktor Petros Sperelakis. Nic nie

              widzę i nie mogę się poruszyć.

              11

              ‒ Connie, zrób sobie przerwę ‒ powiedziała jedna z pie-

              lęgniarek. ‒ Będę tu przez godzinę.

              ‒ Dobrze, dzięki. Posłuchaj, Vernice, przydałoby się

              sprawdzić, czy pacjent ma czucie w przegubach i kostkach.

              Connie? Vernice? Słyszę was. Słyszę. Jesteście pielę-

              gniarkami z Beaumont, prawda? To ja, doktor Sperelakis. O

              co chodzi z tym czuciem? Czy jestem sparaliżowany? Co mi

              się stało? Miałem wypadek? Wylew? Mam guza? Dlaczego

              nic nie widzę? Dlaczego nie mogę mówić?

              Choć uważano go za jednego z najlepszych diagnostów,

              nie potrafił stwierdzić, co mu jest. Nie mógł zebrać myśli i ten

              fakt najbardziej go przerażał.

              Dlaczego czuję taki straszny ból? Czy ktoś może mi po-

              wiedzieć, co się stało? Co mi się przydarzyło? Vernice, czuję,

              jak poruszasz moją kostką. O Boże...

              ROZDZIAŁ 1

              Mnogie stłuczenia i otarcia... Złamana miednica... Złama-

              nie kości ramiennej, bez przemieszczenia... Stłuczenie płuca,

              spowodowane złamaniami i przemieszczeniem siódmego,

              ósmego i dziewiątego żebra...

              Powtarzając w myślach tę ponurą litanię, Thea Sperelakis

              podeszła do drzwi izolatki numer cztery na Oddziale Inten-

              sywnej Opieki Medycznej kliniki w Beaumont.

              Poprzeczne złamanie czaszki... Rozległy krwotok śród-

              mózgowy... Pierwszy stopień śpiączki.

              Próbowała sobie wyobrazić, jak będzie wyglądał jej ojciec,

              ale jako internistka była wzywana do wielu wypadków i

              wiedziała, czego może się spodziewać. Jej brat Niko powie-

              dział, że zdaniem policji samochód, który potrącił ich ojca

              przed ośmioma dniami o piątej trzydzieści nad ranem, a po-

              tem odjechał, musiał jechać z prędkością ponad stu kilome-

              trów na godzinę. To cud, że ojciec przeżył uderzenie, które

              13

              wyrzuciło go na odległość ośmiu metrów. Ale Petros Spere-

              lakis zawsze był dla swoich dzieci lwem ‒ dostojnym, po-

              tężnym i wspaniałym.

              Lew.

              Brak śladów hamowania wskazywał, że sprawca w ogóle

              nie zauważył ofiary. Sprawca lub sprawczyni, poprawiła się

              Thea. Policja wciąż nie miała żadnych dowodów ani świad-

              ków.

              Alkohol, pomyślała. Według Eileen Posnick, autorki ar-

              tykułu opublikowanego przed siedmiu laty w „Amerykań-

              skim magazynie uzależnień”, alkohol był przyczyną ponad

              dziewięćdziesięciu procent wypadków, w których kierowcy

              po potrąceniu pieszego uciekali z miejsca zdarzenia.

              Podszedł do niej Niko, odłączywszy się od Selene, swojej

              siostry bliźniaczki, i trojga przedstawicieli dyrekcji kliniki w

              Beaumont. Podobnie jak ojciec, był śniady i barczysty, miał

              wydatny nos i przenikliwe ciemne oczy, ale nieco łagodniej-

              sze rysy. W wieku czterdziestu lat był już profesorem nad-

              zwyczajnym chirurgii serca na Harvardzie i miał na swoim

              koncie kilka znaczących osiągnięć. Selene ‒ wytworna i

              bardzo pewna siebie ‒ odnosiła nie mniejsze sukcesy jako

              chirurg ortopeda. Niko ujął Theę za ramię.

              ‒ Dobrze się czujesz, siostrzyczko? ‒ spytał łagodnie.

              Nauczono ją analizować swoje uczucia, zanim odpowie na

              takie pytanie.

              Jej ojciec był w głębokiej śpiączce i miał niewielkie szanse z

              niej wyjść, odzyskując choćby minimum funkcji ‒ przynajmniej

              tak wynikało z retrospektywnych badań pourazowych krwoto-

              ków śródmózgowych, opisanych przez Harkinsona i innych

              14

              autorów w Amerykańskich archiwach neurologii, tom 117,

              strona 158. Jedna możliwość na dziesięć tysięcy. Biedny

              tata...

              ‒ Nic mi nie jest ‒ odparła.

              ‒ Chcesz wejść tam sama?

              Niby dlaczego? ‒ pomyślała zdziwiona. Czy ojciec będzie

              bardziej przytomny, jeśli odwiedzi go sama?

              Wzruszyła ramionami, dając w ten sposób bratu do zro-

              zumienia, że to bez różnicy, ale czuła, że to nie najlepsza

              odpowiedź.

              ‒ Jak chcesz ‒ mruknął Niko.

              Wiedziała, że się o nią troszczy, Selene również. Zdawała

              sobie sprawę z tego, że oboje zawsze uważali ją za dziwaczkę,

              choć z pewnością nie była tak dziwna jak ich najstarszy brat

              Dimitri. Ale jej długoletnia terapeutka, doktor Paige Car-

              penter, często powtarzała, że to, co o niej sądzą inni, stanowi

              ...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin